Dziś, tym razem
z kolei nieco wczesniej niż zazwyczaj, zachęcam do kupowania „Warszawskiej
Gazety”, a w niej mojego cotygodniowego felietonu. Dziś sprawy jak najbardziej
bieżące, stanpowiące niejaki suplement do tego, o czym rozmawialiśmy wczoraj.
Miniony tydzień upłynął pod
znakiem najróżniejszych wydarzeń, jednak ja mam w głowie awanturę, zgotowaną
nam w Sejmie przez matki osób już dorosłych, jednak wciąż pozostających w
stanie – tak to się chyba elegancko określa – neurologicznie dysfunkcyjnym. Oczywiście,
podobnie jak chyba każdy z nas, pomijając zidiociałych liberałów, twierdzących,
że każdy sobie rzepkę skrobie, uważam, że zaniedbania, jakie Polska poczyniła
wobec osób niepełnosprawnych, wołają o pomstę do nieba i jestem całym sercem za
tym, by im jak najszybciej pomóc. Nie mogę jednak milczeć, kiedy widzę, jak
wokół owego powszechnego wręcz nieszczęścia toczy się wyjątkowo parszywa gra.
Pozwolę sobie przedstawić swoje wątpliwości.
Otóż, jak może niektórzy z nas
wiedzą, te mamy nie przyprowadziły do Sejmu swoich dzieci, z których większość
nawet się nie orientuje, co się wokół nich dzieje, dlatego, że spotkały się na
spacerze i podczas rozmowy ów plan im się w głowach wykluł. O nie! One tam
zostały przyprowadzone przez posłankę Nowoczesnej, Joannę Scheuring Wielgus, i
przez ową Wielgus zostały od początku objęte pełną kontrolą. Przyznaję, że nie
mam pojęcia, ile ich tam w sumie jest, ale z telewizyjnej transmisji wiem, że
na pierwszym planie widzimy nieprzerwanie dwie wyjątkowo wymowne kobiety plus
ich dwóch synów, z których jeden robi wrażenie, a drugi od czasu do czasu coś
powie. Reszta jest skutecznie ukryta poza kadrem i diabli wiedzą, co one sobie
tam myślą. Co więcej, jedna z tych mam, co są na pierwszym planie, ostatnio zrobiła
się tak aktywna, że w liczbie występów w różnego rodzaju telewizjach niedługo
przegoni samego Kazimierza Marcinkiewicza
Druga rzecz, która na mnie
zrobiła bardzo niepokojące wrażenie, to ta, w jaki sposób ów protest się
rozwija. Otóż, o ile pamiętam, kiedy po raz pierwszy poproszono owe panie, by
wraz ze swoimi dziećmi opuściły pomieszczenia Sejmu, one zadeklarowały, że one,
owszem, wyjdą, ale dopiero wtedy, gdy „na strajk” przyjadą prezydent Duda i
premier Morawiecki. I oto, gdy Prezydent ze swoją najbliższą świta się tam zjawił,
a premier Morawiecki nie dość, że przybiegł jak na rozkaz, to jeszcze
przyprowadził ze sobą minister Rachwalską i wszyscy oni pod przysięgą i na piśmie
obiecali protestującym, że dostaną wszystko co chcą i to już w najbliższym
czasie, obie mamy plus syn jednej z nich oświadczyli, że ani im w głowie się
stamtąd ruszać, bo oni są oburzeni, że rząd nie chce im pomóc, a wspomniany syn
przypomnial sobie, że premier Tusk od razu dał im to, o co prosili, a ten rząd,
zamiast działać, coś knuje.
No i trzecia rzecz. Otóż kiedy
już stamtąd znikną i przedstawiciele władz i dziennikarze, na miejsce zawsze przychodzi
Scheuring-Wielgus i tam ich odpowiednio ustawia. Dopóki więc oni jej nie
powiedzą, żeby się od nich odchrzaniła, to ja im po prostu nie wierzę.
Zapraszam
również do odwiedzania księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.