Jakiś czas temu, jak może
niektórzy z nas jeszcze pamiętają, wspomnieliśmy tu telewizyjny występ jednego
z prominentnych posłów Prawa i Sprawiedliwości, Łukasza Schreibera, który w
pewnym momencie, ni mniej ni więcej, jak tylko poinformował telewidzów, że „my nie uważamy, że postradaliśmy wszelkie
rozumy”, i roniąc łzy nad upadkiem polskiego – a prawdopodobnie nie tylko
polskiego – szkolnictwa, powyrywaliśmy
sobie nieco siwych włosów z naszych głów. Przy okazji Schreibera, dostało się
również jednej z wschodzących gwiazd TVP Info, człowieka wciąż jeszcze bez
nazwiska, ale również potrafiącego pokazać lwi pazur, który z kolei, omawiając
expose premiera Morawieckiego, poinformował, że „wiedzieliśmy, że punkt nacisku będzie położony na politykę rodzinną
[jednak] poruszone zostały wszystkie
płaszczyzny i dziedziny”.
Dziennikarza nie żałowałem, z
tego choćby względu, że do tej grupy zawodowej szacunek mam znacznie
ograniczony, natomiast Schreibera zrobiło mi się, owszem, żal, zwłaszcza gdy
syn mój zwrócił mi uwagę na to, że Schreiber to jest „w porządku gość” i
poprosił mnie, żebym się od niego odczepił. I oto, proszę sobie wyobrazić, że
kiedy już zakończyło się derby Manchesteru i po raz kolejny okazało się, że
rację ma pewien nasz kolega komentator, kiedy twierdzi, że ilość pieniędzy
uzyskiwany z piłkarskich zakładów bukmacherskich znacznie przewyższa wartość
całej Premier League, przełączyłem kanał na TVP Info, a tam akurat odbywał się
wspólny występ wspomnianego Łukasza Schreibera, oraz red. Adriana Klarenbacha,
wraz ze statystującymi im innymi politykami, i doszło do nieszczęścia, które
zmusiło mnie do ponownego zabrania głosu w sprawie wspomnianego szkolnego
kryzysu.
Jak sprawdziłem w Googlu,
poseł Schreiber urodził się w roku 1988, co daje nam powody do tego, by
przypuszczać, że swoją edukację rozpoczął już w czasie gdy III RP aż furczała z
ekscytacji świeżo odzyskaną wolnością, a zatem faktycznie mamy podstawy, by go
przynajmniej próbować zrozumieć, jednak gdy chodzi o Klarenbacha, jest znacznie
ciekawiej, bo ten jest na tyle stary, by go już naprawdę nic nie
usprawiedliwiało. W końcu ani narodziny przywództwa Lecha Wałęsy, ani nawet
późniejszy stan wojenny, nie mogą sugerować, że w latach 80-tych poziom
nauczania ogólnego znacząco się obniżył. A więc nie będziemy się dziś znęcać
nad Łukaszem Schreiberem, który tym razem zwrócił uwagę posłowi Platformy
Święcickiemu, że jeśli on wmawia nam, że w Niemczech czy Belgii żyje się
bezpieczniej niż w Polsce, to jest to „jak
grochem o ścianę”, lecz zobaczymy, co słychać u Klarenbacha.
Oto podczas dyskusji na temat
nowej fali islamskiego terroryzmu w Europie, poseł Schreiber, prawdopodobnie
zapoznawszy się wcześniej z notką Eski na temat tego co się aktualnie dzieje w Republice
Południowej Afryki, zwrócił uwagę na nowy rodzaj apartheidu, jaki zapanował na
tamtym terenie i wyraził oburzenie, że ta akurat kwestia światowej opinii
publicznej w żaden sposób nie interesuje, Klarenbach zrobił mądrą minę i
powiedział, że to jest dokładnie to samo co kiedyś, tyle że w druga stronę.
Biedny Schreiber oczywiście nie zrozumiał i wówczas Klarenbach mu wyjaśnił, że
on pamięta jeszcze z lekcji geografii, bo lekcji historii tak naprawdę w PRL-u
nie było, że „kiedy Biali mordowali
Czarnych, światowa opinia publiczna też milczała”. Tu dały się we znaki
braki w wykształceniu Schreibera, który natychmiast położył uszy po sobie i
zaczął się tłumaczyć, że może kiedyś tak faktycznie było, ale potem to się
zmieniło i dziś biali farmerzy, którzy zamieszkują Afrykę Południową „od wielu pokoleń”, są zwyczajnie
mordowani. I tu Klarenbach wybuchnął szyderczym śmiechem i wyjaśnił
Schreiberowi, że te „wiele pokoleń”
to chyba jakiś żart, bo „póki co, Afryka
ma jeszcze takie piękne miano ‘Czarnego Lądu’, więc jeśli Schreiber chce mówić
o białych Czarnych mieszkających od pokoleń w Afryce”, to on protestuje.
No i tu biedny Schreiber znów
stracił rezon i cała rozmowa na temat RPA i tego, co się tam każdego dnia
wyprawia, dobiegła smutnego końca.
A ja się już tylko zastanawiam,
dlaczego w tym momencie nie zareagował, choćby jednym słowem, choćby jednym
pogardliwym uśmiechem, obecny tam cały czas poseł Platformy Marcin Święcicki,
który przecież ma swoje lata i powinien pamiętać naprawdę wiele. Czy to
możliwe, że otaczają nas już wyłącznie idioci? Skoro tak, to ja naprawdę się
nie dziwię, że Jarosław Kaczyński postanowił się skryć w swojej wiecznej już samotności.
Przypominam, że już w najbliższą środę, czyli 11 kwietnia, będę w Kielcach
opowiadał o nauce języka angielskiego i nie tylko. Wzgórze Zamkowe godzina
17.30. Zapraszam każdego, kto ma te Kielce bardziej pod ręką. Będę ja, będą
książki, a jeśli ktoś nie da rady, to może już 14 i 15 uda nam się spotkać w
Warszawie na Targach Wydawców Katolickich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.