W mojej książce „Marki, dolary, banany i
biustonosz marki Trumph” znalazł się następujący fragment:
„Każdego
wieczora po 23 wychodzę z moim psem na ostatni przed snem spacer i widzę te
dziewczyny wracające samotnie do domu, widocznie z tak pięknie kiedyś zwanych
wieczorków. I zastanawiam się, czemu nikt ich nie odprowadza, czemu one są
takie samotne. Przecież to są często naprawdę ładne dziewczyny. Wystrojone,
wyszykowane, zgrabne, eleganckie. Wracają same do domu, bo nikt im nie
zaproponował, że je odprowadzi. Bo zapewne w momencie gdy wstały, mówiąc że na
nie już czas, jedyne co usłyszały, to owo okrutne ‘nara’. A może nawet i nic
nie usłyszały, bo usłyszeć nie miały od kogo.
I kiedy
się zastanawiam, gdzie są ci chłopcy, to niekiedy widzę i ich. Nawalonych,
brudnych bałwanów w bejsbolówkach lub kapturach, wyżelowanych, pokrzywionych
straceńców, bez rozumu, bez ambicji i perspektyw. I tylko raz na jakiś czas,
pomiędzy jednych a drugich spadnie kromka chleba z masłem, wyrzucona z okna na
piątym piętrze przez pewną Weronikę, która powoli umiera”.
Tamten tekst powstał już niemal 10 lat
temu i muszę stwierdzić, że przez ten czas się dramatycznie zdezaktualizował.
Po tych wszystkich latach, przede wszystkim obawiam się, że Weronika ostatecznie
nie dała rady i już jej z nami nie ma, ale co równie dramatyczne, nie ma już
tych dziewcząt. To znaczy, są i nadal porzucone przez swoich kolegów, tyle że
te, które spotykam, mijają mnie w większych grupach, pijane, rozwrzeszczane,
przewracające się, lub usiłujące utrzymać na nogach swoje ledwo przytomne koleżanki.
Czasem też, kiedy już jestem z powrotem w domu, z za okna słyszę głośny śmiech wrzaski,
śpiewy, niezmiennie ozdabiane typowym „kurwowaniem”. Wychodzę na balkon i
widzę, jak tamte dziewczyny sprzed 10 lat wracają z któregoś z licznych w
okolicy klubów by zdążyć na ostatni autobus do Halemby, Łazisk, Bykowiny, czy
Panewnik.
Czasem też słyszę tamtych chłopców,
tyle że oni się za bardzo nie zmienili. Dalej są wprawdzi nawaleni, dalej rzucają
tymi swoimi „kurwami”, ale ani się nie przewracają, ani nie śpiewają, ani nie
wrzeszczą. Idą ponurzy, w kapturach, z rękoma w kieszeni, w miarę prosto, tyle że
może są nieco głośniejsi niż wtedy. I też już za chwilę wsiądą do swojego
autobusu, który ich zawiezie do Halemby, Łazisk, Bykowiny, czy Panewnik.
Jarosław Kaczyński, komentując podczas
jednego ze swoich spotkań z wyborcami zastraszająco niską od lat liczbę
urodzeń, i to wbrew wielu wprowadzanych przez rząd programom prorodzinnym,
powiedział, że przyczyn tego stanu jest dużo, ale jedną z bardziej niepokojących
jest alkoholizm u dziewcząt i młodych kobiet. Zwrócił też Kaczyński uwagę na
fakt, że według poważnych statystyk, z powodów o których nie wspomniał, a
których my tu możemy się łatwo domyślić, kobiety w uzależnienie wpadają dużo
łatwiej i szybciej niż mężczyźni i w odróżnieniu od mężczyzn, jeśli już piją,
to raczej na umór. Z tego co mi wiadomo, nie ujawnił też prezes Kaczyński, jaka
jest zależność między owym alkoholizmem a bezdzietnością, ale faktem jest, że ile
razy widzę te biedne zaprute w sztok dziewczynki, nie za bardzo sobie umiem
wyobrazić, że one kiedykolwiek będą miały dzieci. Raz że nie specjalnie widzę,
z kim one mogłyby te dzieci mieć, ale też nawet jeśli im się przydarzy ciąża,
to najpewniej rodzice im załatwią szybką i skuteczna aborcję.
Rozmawiałem o tym wszystkim z moją
córką i, jej zdaniem, wciąż główną przyczyną tego że te dziewczyny znalazły się
w tym miejscu, w którym dziś są, nie jest ich osobiste zepsucie, czy słabość
charakteru, ale te wszystkie, wspomniane przeze mnie w książce „nawalone,
brudne bałwany w bejsbolówkach lub kapturach, wyżelowani, pokrzywieni straceńcy,
bez rozumu, bez ambicji i perspektyw”. To przez to że one w pewnym momencie
uznały, że i tak juz nigdy nie znajdą nikogo, kto by im chciał towarzyszyć w
ich planach i marzeniach, postanowiły poszukać innego życia. Jedne zatem
postanowiły się zaangażować w tzw. feministyczny aktywizm, inne zostały
lesbijkami, jeszcze inne w ogóle uznały że nie wiedzą czy są chłopcem, czy
dziewczyną, a bardzo znaczna ich część to wszystko uderkorowała ciężkim
chlaniem.
I ja jestem skłonny się z moim dzieckiem
zgodzić, tyle że nie mam bladego pojęcia, czemu tak się musiało stać, zwłaszcza
że to co obseruwjemy i o czym wspomniał Jarosław Kaczyński, to nie tylko nasze
polskie nieszczęście. Wystarczy że przypomnimy sobie obrazki, jakie od wielu
już lat pokazuje nasza telewizja przy okazji takich choćby Sylwestra, Hallowe'en, czy Walentynek. Oto
bowiem, czy to zobaczymy jak nad ranem stycznia wyglądają ulice czy to Londynu, Pragi, Tokyo, Paryża, Berlina, Sztokholmu,
czy Helsinek, to dostaniemy ten sam obraz: głównie nieprzytomnych dziewcząt, zalegających
ulice, bramy, stacje metra, miejskie trawniki, rzygających do koszy na śmieci, uczepionych
ulicznych barierek, latarni i znaków drogowych.
Jarosław Kaczyński wypowiedział swoje
słowa i tak jak wiele razy wcześniej, gdy powiedział coś jako pierwszy, spadły
na niego gromy, które słyszymy wszyscy od rana do wieczora każdego dnia. A ja
się już tylko zastanawiam, skąd tak nieprzytomna wściekłość na aż tak oczywista
prawdę. I przypominam sobie, jak wiele bardzo lat temu, czekałem na przystanku
na tramwaj, a obok mnie stała dziewczynka – zwykła, skromna, sympatycznie
wyglądająca dziewczynka – i do bluzy miała przypięty znaczek z hasłem „TOO
DRUNK TO FUCK”. Nie wiem, czy ona wiedziała co tam jest napisane, czy
przyczepiła to sobie, ot tak, bez powodu. Natomiast domyślam się, że gdyby
Jarosław Kaczyński był młodszy, w dodatku wywodził się z tej części polskiej
inteligencji, która słuchała zespołu Dead Kennedys i miał w sobie więcej tego
modnego ostatnio w polityce luzu, to by pewnie tym durniom wyjaśnił sprawę tak,
by oni to zrozumieli i się zastanowili. Również nad sobą.
Z jednej strony, jak już ustaliłeś w poprzednim tekście, to jest walka polityczna i propagandowa z użyciem wszystkich najgorszych chwytów, łącznie z wywoływaniem masowego obłędu, więc Prezes mógłby powiedzieć, że trawa jest zielona, a oni i tak by podnieśli larum, że "jak on śmiał takie rzeczy opowiadać, przecież każdy wie, że trawa może pożółknąć na jesień i wtedy nie jest taka idealnie zielona, a poza tym są różne gatunki traw itd." i znaleźli by na to 5 opinii "ekspertów" od botaniki.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony temat wspomniany przez JK jest tematem powiedzmy "subtelnym", tzn. można go opisać, albo kilkoma słowami i odwołać się do doświadczenia słuchaczy(tak jak u Ciebie w tekście) albo napisać całą rozprawę socjologiczną na ten temat, nic pomiędzy nie wchodzi w grę, dlatego to jest tak wdzięczny temat do wywoływania masowego obłędu przez media.