wtorek, 3 kwietnia 2018

O tym jak bankomat wysłuchał modlitw Tomasza Terlikowskiego


       Wczorajsza notka Coryllusa zrobila na mnie wrażenie szczególne, podobnie jak każda, w której relacjonuje on swoje najświeższe kontakty z „Gazetą Wyborczą”. Tym razem jednak stało się coś więcej i wygląda na to, że jest to związane z bardzo wyraźnym postępem, z jakim mamy do czynienia w obłędzie, który już jakiś czas temu dotknął owo środowisko… ale jak się okazuje, nie tylko to. Jednak o tym później.
       Otóż spędzał Coryllus czas u swojej teściowej, oglądał telewizję i czytał te wszystkie gówniane gazety, trafił na tak zwane „listy”, kierowane do redakcji „Wysokich Obcasów”, a tam na historię o pewnym 60-latku, który uwiódł 76-letnią żonę jakiemuś staruszkowi, który wcześnieł o nią w ogóle nie dbał, nie rozumiał jej potrzeb, nie zapewniał jej codziennych radości, a zamiast tego niemal cały swój czas spędzał w kościele na bezsensownych modlitwach. Z tego co pisze Coryllus, rozumiem, że zdaniem redakcji „Wysokich Obcasów”, dziś owa kobieta jest wreszcie osobą w pełni spełnioną, a z tego wydarzenia dla nas wszystkich płynie nauka, którą wszyscy powinniśmy się przejąć i wykorzystać ją do naszych przemyśleń.
      Proszę więc sobie wyobrazić, że opowiedziana przez Coryllusa historia owej niezwykłej miłości skojarzyła mi się z czymś, o czym usłyszałem też w tych dniach, a mianowicie o tym, że Tomasz Terlikowski wydał koleną książkę i z tym faktem związana jest cała seria działań autentycznie cudownych. Oto, proszę sobie wyobrazić, wspomnianyTerlikowski swego czasu, jak nas osobiście informuje, miał sprawę sądową z pewną kobietą o 130 tys. zł. Co to za pani i o co w tej sprawie chodziło, tego nie wiemy i wiedzieć nam nie trzeba, rzecz natomiast w tym, że wedle wszelkich dostępnych opinii, o których nas wciąż informuje sam Terlikowski, sprawa była dla Terlikowskiego przegrana, a zdaniem jego adwokata, jeśli Terlikowski będzie się bardzo modlił, to jest szansa obniżenia tej sumy do 70 tys. zł. I w tym momencie Terlikowski z żoną udali się do Kalwarii Pacławskiej pod Przemyślem, gdzie znajduje się grób Sługi Bożego, niejakiego Wenantego Katarzyńca, i tam, pod owym grobem, Terlikowski obiecał Wenantemu, że jeśli ten mu załatwi kwestię tych130 patyków, to on napisze jego bografię i, jak rozumiem, ją odpowiednio sprzeda. I proszę sobie wyobrazić, że Wenenty Terlikowskiego wysłuchał, Terlikowski sprawę wygrał, no i zgodnie z obietnicą siadł do pisania obiecanej biografii.
     I w tym momencie otwiera się nowy rozdział owej niezwykłej historii. Otóż po pewnym czasie, podczas kolejnego pobytu na Kalwarii Pacławskiej, Terlikowski spotkał swoich znajomych, aktorkę Dominikę Figurską z jej mężem, również aktorem, Michałem Chorosińskim. Jak nadal relacjonuje Terlikowski, „powiedzieliśmy im, że jeżeli mają jakieś problemy finansowe to, żeby od razu bili do św. Wenantego. Za jakiś czas do nas zadzwoniła i powiedziała, że poszła i złożyła 6 próśb, z czego 3 z nich już się spełniły”.
     I oto przed nami otwiera się rodział kolejny, a mianowicie informacja podana przez portal niezalezna.pl, zatytułowana „’Polski Szarbel’ z Kalwarii Pacławskiej. Niesamowite świadectwo Dominiki Figurskiej”. Gdyby ktoś nie wiedział w czym rzecz, to ów „szrabel” to tytuł książki Terlikowskiego, która jest już jak najbardziej do kupienia, natomiast „niesamowite świadectwo Dominiki Figurskiej” wymaga już odwołania się do cytatu z portalu niezalezna.pl:
     Gdy aktorka przyjechała z mężem do Kalwarii Pacławskiej, by pomodlić się przed wizerunkiem Matki Bożej, natknęła się na Tomasza Terlikowskiego. Ten wyjaśnił jej, jak wielką skuteczność ma wstawiennictwo Wenantego. Figurska pomodliła się więc przed grobem zakonnika. Prosiła przede wszystkim o większy, rodzinny samochód, na który z mężem oszczędzali od dłuższego czasu. W kilka tygodni później, dzięki życzliwości innych ludzi oraz cudownym zdarzeniom, nowy van stał przed domem Figurskich”.
      Gdyby ktoś wciąż nie rozumiał, jak się sprawy mają, śpieszę wyjaśnić. Otóż wedle relacji samego red. Terlikowskiego, ów Wenanty Katarzyniec, nie zajmuje się uzdrawianiem z raka, klejeniem rozbitych związków, wyciąganiem pogubionych dzieci z nałogów, ani nawet uwalnianiem z długów, ale zwyczajnie, jak to określa sam Terlikowski, działa jak bankomat. A ja już dalej nic nie powiem, bo każde słowo, które mi przychodzi do głowy, to słowo tak obelżywe, że nawet ten blog nie jest w stanie go znieść. Pozostaje mi tylko przytoczyć tu końcówkę omawianego przeze mnie tekstu z niezaleznej.pl: 
     12 marca 2018 roku miała miejsce premiera pierwszej biografii Wenantego – ‘Wenanty Katarzyniec. Polski Szarbel’, autorstwa Tomasza Terlikowskiego. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Esprit”.
      No i oczywiście refleksja na koniec. Proszę sobie mianowicie wyobrazić, że moja córka niedawno przyniosła do domu egzemplarz tygodnika „Newsweek”. Skąd ona to wzięła i  czemu w ogóle wpadła na pomysł, by to coś brać do ręki, już nie wnikałem, natomiast zapytałem ją, czy jej zdaniem „Newsweek” jest lepszy od „Sieci”, które tu niekiedy, owszem, zalega, odpowiedziała mi, że lepszy może nie, natomiast na pewno śmieszniejszy. A zatem koło się zamknęło. Sakiewicz, Terlikowski, Figurska, Michnik, Karnowscy, Lis, Gmyz, Rachoń, Piela, Cejrowski, Żakowski, Gebert, Soros…

Moje książki można zamawiać  bezpośrenio pod adresem k.osiejuk@gmail.com, ewentualnie oczywiście w księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl. Polecam gorąco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...