Wczorajsza notka Coryllusa zrobila na mnie wrażenie szczególne, podobnie
jak każda, w której relacjonuje on swoje najświeższe kontakty z „Gazetą
Wyborczą”. Tym razem jednak stało się coś więcej i wygląda na to, że jest to
związane z bardzo wyraźnym postępem, z jakim mamy do czynienia w obłędzie,
który już jakiś czas temu dotknął owo środowisko… ale jak się okazuje, nie
tylko to. Jednak o tym później.
Otóż
spędzał Coryllus czas u swojej teściowej, oglądał telewizję i czytał te
wszystkie gówniane gazety, trafił na tak zwane „listy”, kierowane do redakcji
„Wysokich Obcasów”, a tam na historię o pewnym 60-latku, który uwiódł 76-letnią
żonę jakiemuś staruszkowi, który wcześnieł o nią w ogóle nie dbał, nie rozumiał
jej potrzeb, nie zapewniał jej codziennych radości, a zamiast tego niemal cały
swój czas spędzał w kościele na bezsensownych modlitwach. Z tego co pisze
Coryllus, rozumiem, że zdaniem redakcji „Wysokich Obcasów”, dziś owa kobieta
jest wreszcie osobą w pełni spełnioną, a z tego wydarzenia dla nas wszystkich
płynie nauka, którą wszyscy powinniśmy się przejąć i wykorzystać ją do naszych
przemyśleń.
Proszę więc sobie wyobrazić, że opowiedziana przez Coryllusa historia
owej niezwykłej miłości skojarzyła mi się z czymś, o czym usłyszałem też w tych
dniach, a mianowicie o tym, że Tomasz Terlikowski wydał koleną książkę i z tym
faktem związana jest cała seria działań autentycznie cudownych. Oto, proszę
sobie wyobrazić, wspomnianyTerlikowski swego czasu, jak nas osobiście informuje,
miał sprawę sądową z pewną kobietą o 130 tys. zł. Co to za pani i o co w tej
sprawie chodziło, tego nie wiemy i wiedzieć nam nie trzeba, rzecz natomiast w
tym, że wedle wszelkich dostępnych opinii, o których nas wciąż informuje sam
Terlikowski, sprawa była dla Terlikowskiego przegrana, a zdaniem jego adwokata,
jeśli Terlikowski będzie się bardzo modlił, to jest szansa obniżenia tej sumy
do 70 tys. zł. I w tym momencie Terlikowski z żoną udali się do Kalwarii
Pacławskiej pod Przemyślem, gdzie znajduje się grób Sługi Bożego, niejakiego Wenantego Katarzyńca, i
tam, pod owym grobem, Terlikowski obiecał Wenantemu, że jeśli ten mu załatwi
kwestię tych130 patyków, to on napisze jego bografię i, jak rozumiem, ją
odpowiednio sprzeda. I proszę sobie wyobrazić, że Wenenty Terlikowskiego
wysłuchał, Terlikowski sprawę wygrał, no i zgodnie z obietnicą siadł do pisania
obiecanej biografii.
I w tym
momencie otwiera się nowy rozdział owej niezwykłej historii. Otóż po pewnym
czasie, podczas kolejnego pobytu na Kalwarii Pacławskiej, Terlikowski spotkał
swoich znajomych, aktorkę Dominikę Figurską z jej mężem, również aktorem, Michałem
Chorosińskim. Jak nadal relacjonuje Terlikowski, „powiedzieliśmy im, że
jeżeli mają jakieś problemy finansowe to, żeby od razu bili do św. Wenantego.
Za jakiś czas do nas zadzwoniła i powiedziała, że poszła i złożyła 6 próśb, z
czego 3 z nich już się spełniły”.
I oto przed nami otwiera się rodział kolejny, a
mianowicie informacja podana przez portal niezalezna.pl, zatytułowana „’Polski Szarbel’ z Kalwarii Pacławskiej. Niesamowite świadectwo
Dominiki Figurskiej”. Gdyby ktoś nie wiedział w czym rzecz, to ów „szrabel” to
tytuł książki Terlikowskiego, która jest już jak najbardziej do kupienia, natomiast
„niesamowite świadectwo Dominiki Figurskiej” wymaga już odwołania się do cytatu
z portalu niezalezna.pl:
„Gdy aktorka przyjechała z mężem do Kalwarii Pacławskiej, by pomodlić
się przed wizerunkiem Matki Bożej, natknęła się na Tomasza Terlikowskiego. Ten
wyjaśnił jej, jak wielką skuteczność ma wstawiennictwo Wenantego. Figurska
pomodliła się więc przed grobem zakonnika. Prosiła przede wszystkim o większy, rodzinny samochód, na który z mężem
oszczędzali od dłuższego czasu. W kilka tygodni później, dzięki życzliwości
innych ludzi oraz cudownym zdarzeniom, nowy van stał przed domem Figurskich”.
Gdyby ktoś wciąż nie rozumiał, jak się
sprawy mają, śpieszę wyjaśnić. Otóż wedle relacji samego red. Terlikowskiego,
ów Wenanty Katarzyniec, nie zajmuje się uzdrawianiem z raka, klejeniem
rozbitych związków, wyciąganiem pogubionych dzieci z nałogów, ani nawet uwalnianiem
z długów, ale zwyczajnie, jak to określa sam Terlikowski, działa jak bankomat.
A ja już dalej nic nie powiem, bo każde słowo, które mi przychodzi do głowy, to
słowo tak obelżywe, że nawet ten blog nie jest w stanie go znieść. Pozostaje mi
tylko przytoczyć tu końcówkę omawianego przeze mnie tekstu z niezaleznej.pl:
„12 marca 2018 roku miała miejsce premiera pierwszej biografii Wenantego
– ‘Wenanty Katarzyniec. Polski Szarbel’, autorstwa Tomasza Terlikowskiego.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Esprit”.
No i oczywiście refleksja na
koniec. Proszę sobie mianowicie wyobrazić, że moja córka niedawno przyniosła do
domu egzemplarz tygodnika „Newsweek”. Skąd ona to wzięła i czemu w ogóle wpadła na pomysł, by to coś
brać do ręki, już nie wnikałem, natomiast zapytałem ją, czy jej zdaniem
„Newsweek” jest lepszy od „Sieci”, które tu niekiedy, owszem, zalega,
odpowiedziała mi, że lepszy może nie, natomiast na pewno śmieszniejszy. A zatem
koło się zamknęło. Sakiewicz, Terlikowski, Figurska, Michnik, Karnowscy, Lis,
Gmyz, Rachoń, Piela, Cejrowski, Żakowski, Gebert, Soros…
Moje książki można zamawiać bezpośrenio pod adresem k.osiejuk@gmail.com,
ewentualnie oczywiście w księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl. Polecam
gorąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.