Wspominam o tym od pewnego już czasu, więc cóż zaszkodzi
wspomnieć raz jeszcze? Otóż swoją pierwszą notkę na blogu opublikowałem 29
lutego 2008 roku, co, jak łatwo policzyć, sprawia, że ów nasz wspólny – bo od
samego początku był on jak najbardziej wspólny – blog będzie obchodził swoje dziesiąte
urodziny. Problem w tym, że w tym roku luty ma tylko 28 dni i jutro mamy już marzec.
A zatem urodziny będą musiały zostać odwołane. Nie zmienia to faktu, że jestem
otwarty na życzenia, prezenty i przede wszystkim dobre myśli. Tymczasem,
polecam kolejną część historycznej wręcz pracy naszego wybitnego księdza Rafała
o tym, jak historia powtarza się w formie karykatury. No bo zastanówmy się,
czyż tak nie jest?
Prolog
Czas, 6.09.1874: Nowa schizma pruska, katolicyzmem
państwowym przezwana, lubo chce zachować formy religijne, aby posiąść kościoły,
niemniej jest bezwyznaniową i czysto polityczną. Chce ona zastąpić hierarchię
duchowną, hierarchią urzędniczą. (…) Nie zapuszczając się w obliczenie
strasznych następstw tej walki religijnej, do jakiej rząd pruski prowokuje lud
wielkopolski, z boleścią, ale i z pociechą zapisujemy pierwszy objaw, że lud
nasz (…) występuje w obronie wiary.
„Aby wiernych uchronić od szkody.”
Kuryer Poznański, 31.08.1874: Odbieramy z
Książa list o ważnych zajściach, jakie tam miały miejsce przedwczoraj. Wszyscy
niezawodnie czytać będą to proste a pełne znaczenia opowiadanie z najgłębszem
wzruszeniem, wszyscy dziękować będą Panu Bogu, że pozwolił, aby w tym pierwszym
tego rodzaju wypadku władza kościelna w tak odważny, z przepisami ściśle zgodny
i zacny sposób reprezentowana była:
„Książ, 29 sierpnia. Już od niejakiego czasu rozeszła się po mieście naszem
wiadomość, że patron tutejszego kościoła p. Kenemann z Klenki, ofiarował
prezentę na wakujące probostwo osławionemu ks. Kubeczakowi z Borku. Czujny nasz
dziekan, ks. Rzeźniewski zjechał przedwczoraj, przygotował nas na to
nieszczęście i objaśnił, jak sobie poczynać mamy. Wczoraj (…) ks. dziekan
wezwany został przez patrona, aby intruza wprowadził. Wobec ewentualności
oddania gwałtem kościoła intruzowi, przybył tu znowu dziś ks. dziekan i na
probostwie oczekiwał tego co się stanie. Około 4 po południu zajechał p.
Kenemann z panem Kubeczakiem, a po nim przyszli z miasta p. landrat ze Śremu z
miejscowym burmistrzem. Przedstawiono ks. dziekanowi pana Kubeczaka jako
proboszcza, na co ks. dziekan odpowiedział: „ich erklaere hiermit, der Herr ist
nur ein Eindringling, der unter kirchliche Cenauren verfällt.” Zaprotestował
też przeciw zajęciu probostwa, które p. landrat intruzowi oddał. Żądał potem p.
landrat wydania książek kościelnych, a kiedy ks. dziekan odmówił, sprowadzono
ślusarza, który otworzył zamek od szafy do akt kościelnych. Wyjęto tedy książki
metryczne i oddano je panu Kubeczakowi. Zażądał p. landrat kluczy od kościoła;
odpowiedział ks. dziekan, że odebrał klucze kościelnemu i oddał je parafianom,
którzy jedynie prawo do kościoła mają, że ich przeto nie wyda. Nalegał koniecznie
o wydanie, a na stanowcze oświadczenie ks. dziekana: „machen Sie mit mir, was
Sie wollen – ich bin auf alle Ewentualitäten bereit, aber die Schlüssel von der
Kirche bekommen Sie nicht, denn mein Gewissen erlaubt es mir nicht dieselben
auszuliefern” – przywołał ślusarza. Udali się ci panowie wraz z żandarmem do
drzwi kościelnych i kazali gwałtem otworzyć. Skoro świętokradztwa tego
dopełnili, ks. dziekan ubrał się w komżę, wszedł do świątyni Pańskiej, udał się
prosto do ołtarza i zabrał Sanctissimum w bursę. Tabernaculum zostawił otwarte,
a lampę ks. Bąk [wikaryusz] zagasił. Po drodze do Włościejewek, dokąd ks.
dziekan Sanctissimum odwiózł, ludzie z płaczem klękali i tak
biadali, żeby to było i najtwardsze serce wzruszyło.
Wiarus, 1.09.1874: Ks. Kubeczak, ten sam co w pismach
niemieckich wyparł się polskości, otrzymał (…) od p. Kenemanna z Klenki
prezentę na probostwo w Książu. Patron zarazem uwiadomił o tem ks. dziekana
Rzeźniewskiego w Jarocinie z prośbą, aby wyznaczył dzień, w którym by nowego
proboszcza w urzędowanie chciał wprowadzić. Ks. dziekan Rzeźniewski stanął
wprawdzie w Książu, ale oświadczył radzcy ziemiańskiemu, że kluczy do kościoła
nie wyda, bo ks. Kubeczak nie jest już księdzem katolickim i nie jest
potwierdzony na proboszcza przez władzę duchowną. Kiedy wobec żandarmów,
komisarza i burmistrza na rozkaz radzcy ziemiańskiego przywołany ślusarz
kościół otworzył, ks. dziekan oświadczywszy zebranym parafianom, że wszelkie
czynności kapłańskie nowo kreowanego proboszcza będą nieważne, jako wykonane
przez księdza, pod klątwą kościelną zostającego, wyniósł z kościoła Sanctissimum.
Miejscowy wikariusz [ks. Bąk], na przedstawienie nowego proboszcza przez radzcę
ziemiańskiego oświadczył uroczyście, że przedstawionej osobistości, która
zerwała z Kościołem nigdy za prawnego proboszcza nie uzna.
Ze Śremu patrol wojskowy wysłano do Książa, który aresztował kilka osób z
powodu, że w niedzielę, gdy się miało odprawiać nabożeństwo, lud powynosił
chorągwie i obrazy a na ks. K. plwano. Daj Boże, aby nie przyszło jeszcze do
krwi rozlewu!
Kuryer Poznański, 1.09.1874: Z Książa piszą
nam pod dniem 30 sierpnia: Ks. dziekan Rzeźniewski, przybywszy do Włościejewek,
złożył Najświętszy Sakrament we Wielkim Ołtarzu i zgromadziwszy lud, odmówił
wraz z wiernymi modlitwy expiacyjne. Dziś rano udał się do Włościejewek
tutejszy wikaryusz ks. Bąk i odprawił tam nabożeństwo. Włościejewki nie mają
swojego proboszcza i właśnie dziś przypada tam odpust Poświęcenia Kościoła.
Tu u nas p. Kubeczak, przenocowawszy we dworze, gdzie mu p. Kenemann
mieszkanie tymczasowo urządził, udał się dziś rano do kościoła, aby odprawić
jutrznią. Przed kościołem zastał tłum ludu, który nie pokazywał przyjaznego
usposobienia. Dawały się słyszeć wyrazy, które p. Kubeczakowi przyjemne być nie
mogły. Zamięszało go to i nie długo myśląc zrejterował ogrodami do dworu. (…)
Kościelny podziękował był za służbę a organista się nie zjawił. Około godziny
10 wyszli z dworu p. Kubeczak, burmistrz i dwóch żandarmów i postępowali ulicą
ku kościołowi. Po drodze odzywały się głosy oburzenia. Wołano: „to nie ksiądz –
idzie jak złoczyńca między żandarmami. Nie chcemy takiego proboszcza!” Pan
Kubeczak nasłuchał się wielu nieprzyjemnych rzeczy. Kobiety szczególniej
oburzenie mu pokazywały. Im bliżej kościoła, tem bardziej tłum się zwiększał i
wrzawa tem silniej rosła. Ktoś p. Kubeczaka kijem szturchnął, mówią, że plwano
na niego. (…) Pan Kubeczak znowu tak jak rano cofnął się i bocznemi ścieżkami
dostał się do dworu. Nabożeństwo świętokradzkie nie odbyło się. Wkrótce potem wyniesiono
chorągwie i obrazy z kościoła i spora gromada odniosła je do Włościejewek.
Między tłumem zjawił się pan landrat i starał się uspokoić wzburzone umysły.(…)
Mieszkańcy Książa (…) pokazali oburzenie i dziwować się temu niepodobna,
może poszli nieco za daleko, ale w gruncie nie maja żadnego zamiaru czynnie
występować. Jak wszędzie tak i tutaj rozumiemy, że nieporządkiem i gwałtami
przysłużylibyśmy się tylko przeciwnikom naszym i że opór bierny najlepiej
przystoi tym, którzy chcą wiernie dotrwać przy Kościele, zalecającym
cierpliwość i roztropność. Do kościoła sprofanowanego nie pójdziemy, pana
Kubeczaka nie przestaniemy uważać za intruza, zostaniemy wiernymi katolikami do
śmierci, ale zaręczamy, że spokój u nas zakłócony nie będzie.
Gazeta Warszawska, 2.09.1874: Wikary
Kubeczak mianowany proboszczem przez kollatora Książa, został tam installowany
29 sierpnia. Dziekan Rzeźniewski z Jarocina i wikary z Książa odmówili mu
wydania kluczów i ksiąg kościelnych. Kościół i szafę z księgami skutkiem tego
odbito przemocą. (…) Urzędowa Posener Ztg. donosi, że wczoraj
z powodu wprowadzenia nowego proboszcza przez kollatora zaszły w Książu
rozruchy. Po rozpoczęciu nabożeństwa, tłum głównie złożony z kmieci, wszedł do
kościoła, poprzedzany chorągwiami, krzyżami i obrazami obchodził go do koła,
aby przeszkodzić nabożeństwu. Proboszcza Kubeczaka znieważano, tak, że
nareszcie musiano zażądać pomocy siły zbrojnej ze Śremu.
Gazeta Toruńska, 2.09.1874: Ks. Kubeczak w
Książu. Wszystkie dzienniki poznańskie, tak polskie jak i niemieckie,
zamieszczają obszerne opisy zajść jakie towarzyszyły instalacyi policyjno -
administracyjnej ks. Kubeczaka na proboszcza w Książu. Korespondent śremski do
Dziennika Poznańskiego tak donosi: „Dnia 29 sierpnia nastąpiła rzeczywiście
instalacya policyjno - administracyjna ks. Kubeczaka jako nowego proboszcza w
Książu. (…) Po tej introdukcyi, która odbyła się z wielkim taktem władz,
powinność swoją czyniących, jako też z wielką godnością obecnych osób
duchownych, śmiało wiarę swoją wyznających, nowy proboszcz przeniósł się na
mieszkanie, nie na probostwo, lecz do dworu swego kościelnego patrona w Książu.
Jak ten pierwszy akt dramatu niespodziewanego odbył się spokojnie, tak drugi,
zdaje się, będzie miał smutne następstwa. Otóż d. 30 z.m. po południu o godz. 3
przybył do naszego miasta obwodowy komisarz ksiązki, żądając od radzcy
ziemiańskiego pomocy wojskowej, bo w Książu mogą powstać nieporządki i
zaburzenia z powodu nowego proboszcza. Jakoż zrekwirowana władza wojskowa dała
natychmiast szesnastu żołnierzy ze swej szczupłej liczby wojska, która się
tutaj po wyjściu załogującego batalionu na rewią pozostała. Żołnierze z nabitą
bronią ostremi ładunkami wsiadłszy na przysposobione trzy ekstrapoczty, ruszyli
cwałem do Książa. Poprzedził ich radzca ziemiański. Mamy wszelką nadzieję, że
radzca ziemiański znaną swoją oględnością i umiarkowaniem potrafi ukoić
wszelkie zbyteczne wezbrane wzburzenie, jeżeliby jakiekolwiek było w Książu, i
nie dopuści pożałowania godnego krwi rozlewu.”
Powyższą korespondencyę uzupełniamy doniesieniem Posener Ztg. Pisze
ona: „W Książu nastąpił wczoraj (w niedzielę) rokosz kościelny. Jak nam ztamtąd
donoszą, wprowadzili w sobotę „państwowo-katolickiego” wikariusza Kubeczaka z
Borku, zamianowanego proboszczem przez patrona, właściciela dóbr p. Kenemana, a
potwierdzonego przez regencyą, na probostwo panowie: patron, landrat Boehm z
Śremu i burmistrz miejski. Obecny dziekan i wikariusz wzbronili się zwykłym
sposobem wydania kluczy i ksiąg kościelnych, z powodu czego tak szafa od akt
kościelnych jak i kościół przez ślusarza musiały być otworzone. Gdy wczoraj
miało się zacząć nabożeństwo niedzielne, wtargnęły do kościoła masy ludu, po
większej części włościan, i wynieśli z świątyni śród przekleństw i krzyku wszystkie
chorągwie, krzyże, obrazy itd., przyczem niektórzy tak dalece się zapominali,
że plwali na „proboszcza” Kubeczaka. Pobiciu uszedł tylko w ten sposób, że
żandarm wciąż stał przy jego boku. Wskutek tego zarekwirował komisarz obwodowy
wojsko z Śremu, zkąd wczoraj po południu o godzinie 2 ekstrapocztą wyruszyło 2
podoficerów z 12 ludźmi, opatrzonymi w ostre ładunki, do Książa. Również udał
się tam p. landrat w towarzystwie wszystkich żandarmów z Śremu. Podobno
aresztowano kilka osób.”
Kurjer Warszawski, 3.09.1874: Prassa
niemiecka zajmuje się ciągle rzeczonym wypadkiem w Książu, śledząc na nim
skuteczność nowych praw majowych (z 21go maja 1874 r.): ksiądz Kubeczak wszedł
na probostwo z mocy tych właśnie praw. Jestto pierwsze obsadzenie urzędu
kościelnego, w którym dawne prawo prezentacji i patronatu zamienione zostało na
prawo formalnej nominacji. Sprawowanie urzędu nie idzie ks. Kubeczakowi łatwo;
na nabożeństwach bywa po kilkanaście osób a i te jeszcze powodują się
ciekawością jedynie.
Wiarus, 3.09.1874: Ks. Kubeczak, jak już wiadomo, chciał
zeszłej niedzieli w Książu odprawić nabożeństwo, ale lud mu w tem przeszkodził.
Jak twierdzą, sołtys Siejak z Brzostowni od ołtarza go odtrącił. Sołtysa i
czterech innych aresztowano. Zjechał prokurator i radzca prezydyalny z
Poznania. Śledztwo się toczy.
Kuryer Poznański, 3.09.1874: Korespondencja
z Książa: Był tu prokurator p. Warmbrunn i sędzia śledczy, niestety Polak.
Bardzo to boleśnie, że Polaków przeciw Polakom używają. Indagowano ludzi
jednego po drugim. Pytano jednego z prowizorów czy dziekan w czasie swojej
bytności w Książu lud podburzał. Na to zapytanie prowizor oświadczył: „Ksiądz
dziekan przywołał nas i powiedział, że chcą tu narzucić proboszcza, który nie
ma zatwierdzenia od władzy duchownej i że takie wdzierstwo klątwie podpada; że
nie wolno nam chodzić na jego nabożeństwa i z rąk jego Sakramentów przyjmować.
Przedkładał zaś i prosił, żebyśmy się jak najspokojniej zachowali, żadnych
zgiełków nie czynili i tylko naszą nieobecnością w kościele, protestowali.”(…)
[Pan landrat i pan komisarz obwodowy] księdzu Bąkowi zakazali miewać
nabożeństwo w Włościejewkach i słychać, że chcą [tamtejszy] kościół zamknąć.
(…) Pan Kubeczak wprowadził się na probostwo, gdzie go żandarmi pilnują.
Znalazł podobno kościelnego w osobie znanego z oziębłości katolika.
Orędownik, 3.09.1874: Potem wszystkiem, co z Książa
się dowiadujemy, trudno przypuścić, że panu Kubeczakowi na jego nowem
stanowisku będzie wygodniej niż w Borku. Naszem zdaniem, człowiek, który żywi w
sercu jeszcze choć odrobinkę poczucia jeżeli już nie religijnego, to poczucia
honoru (…), nie narzucałby się gwałtem na przewodnika duchownego całej masie
ludu, który nim gardzi i swej wzgardy dobitne daje dowody. Z naszej strony nie
chcemy narzucać panu Kubeczakowi naszego przekonania – owszem, niech dalej
wytkniętą sobie raz drogą postępuje, a będzie świat, będzie naród polski w
jeden dowód bogatszy, że odstępstwo od wiary łączy się ze zdradą narodu.
Gazeta Toruńska, 4.09.1874: Nowy
„proboszcz” [w Książu] sprawował dziś po raz pierwszy funkcyą, błogosławiąc za
pozwoleniem (?) odnośnych rodziców (?) ciało dziecka.
Wiarus, 5.09.1874: Ks. Kubeczak rzeczywiście w Książu się
trzyma i chował już dziecko, ale w asystencyi żandarma. Bez tego snać ani rusz.
Za pogrzeb nie wziął zapłaty.
Czas, 6.09.1874: W wojennym pochodzie na zagładę
kościoła katolickiego, rząd pruski nie zdoławszy złamać oporu hierarchii
duchownej, dotarł już do wiernego ludu. Oczywiście, że i pod tym względem
Wielkopolska ma pierwszeństwo nad innemi prowincyami katolickiemi Cesarstwa
Niemieckiego. Wszak tutaj, prowokując zaburzenia ludu, można je wyzyskać dla
ucisku narodowości polskiej. Zajścia podczas instalacyi X. Kubeczaka na
probostwie w Książu świadczą, że jeśli rząd nie cofa się przed żadną
ostatecznością, nie mniejszą stałość w wierze znajduje u ludu, co u biskupów i
duchowieństwa. Lud stanął w obronie ołtarzy, (…) [a] odstępcę wprowadzonego
przez żandarmów przywitał oznakami wzgardy. (…) Lud katolicki nie mógł bez
objawów oburzenia przyjąć zaboru kościoła i wydania go w ręce świętokradzkie.
(…) Próba z odstępcą Kubeczakiem nie powiodła się; lud w obronie wiary dał się
porwać oburzeniu aż nadto dającemu się wytłumaczyć; czy rząd chce tę próbę
rozszerzyć na kraj cały i wzniecić walkę religijną, czy znajdzie do tego dość
narzędzi równie uległych a równie odważnych jak X. Kubeczak, coby chcieli pod
opieką żandarmów odprawiać nabożeństwo i kryć się za zasłoną bagnetów przed
wzgardą swych parafian?
Kuryer Poznański, 7.09.1874: Z listu, który
w tej chwili odbieramy (…) dowiadujemy się, że wczoraj we Włościejewkach ksiądz
dziekan Rzeźniewski klątwę większą na ks. Michała Kubeczaka rzucił.
Orędownik, 8.09.1874: Oprócz trzech uwięzionych od
niedzieli, Józefa Siejaka z Brzóstowni, Benona Zielińskiego także z Brzóstowni
i Lisa z Konarskiego, uwięziono jeszcze i innych trzech ludzi wiejskich z
Zakrzewa i zdaje się z Radoszkowa – a we wtorek dwóch obywateli ksiązkich:
Józefa Falkiewicza, piekarza i Dembowskiego cieślę.
Na odbytym przez siebie pogrzebie ksiądz Kubeczak przemówił do
zgromadzonych, że jest takim samym księdzem jak inni etc. – pokazywał tonzurę
swoją ale miał też powiedzieć, że kościół jest sprofanowanym i dla tego
chwilowo nabożeństwo w nim się odprawiać nie może. Ma być wprzód poświęcony –
ale przez kogo?!
Dziennik Poznański, 8.09.1874: W kościele
włościejewskim rzuconą została większa ekskomunika na księdza Kubeczaka podczas
wielkiego nabożeństwa w obec dwutysięcznej blizko liczby zebranych parafian. Z
ust władzy kościelnej – reprezentowanej przez księdza dziekana Rzeźniewskiego –
dowiedzieli się licznie zebrani parafianie (…) jakiego pasterza dostała parafia
książska, usłyszeli wypowiedziane wskazówki, jak się mają zachować w obec
narzuconego proboszcza, przez Kościół wyklętego, jak sobie mają postąpić w
razie, jeżeli będą potrzebowali pociechy religijnej, bądź to na łożu
śmiertelnem, bądź też w razie pogrzebu, chrztu lub ślubu. Rozłamana i z ambony
przez księdza dziekana zrzucona świeca woskowa zrobiła wielkie na parafianach
wrażenie, którzy śród płaczu uroczyście oświadczyli, że zawsze pozostaną wierni
religii rzymsko-katolickiej i żadnego przez Kościół wyklętego księdza nigdy
słuchać nie będą.
Wiarus, 8.09.1874: Ekskomunika większa rzuconą została na
ks. Kubeczaka, w Włościejewkach przez ks. dziekana Rzeźniewskiego. Ks. Kubeczak
tymczasem msze odprawia w Książu. Z ciekawości ludzie zaglądają do kościoła,
przeważnie z obcych parafii. Kościelnym został p. Knie, organistą p.
Herczyński, gospodynią na probostwie p. Amalia Flige. Proboszcz po niemiecku
koresponduje, nawet z organistą i dzierżawcą. Żandarmi pilnie patrolują.
Gazeta Toruńska, 9.09.1874: Dnia 6 bm.
rzucił ks. dziekan Rzeźniewski klątwę większą na ks. Michała Kubeczaka w
kościele w Włościejewkach, a to podczas wielkiego nabożeństwa wobec
dwutysięcznej blisko liczby zebranych Parafian. Scena rozłamywania i rzucenia z
ambony przez ks. dziekana świecy woskowej, zrobiła wielkie wrażenie na
parafianach.
Orędownik, 10.09.1874: Dowiadujemy się, że ks. dziekan
Rzeźniewski w ubiegłą niedzielę w czasie nabożeństwa we Włościejewkach w
imieniu delegata apostolskiego [tj. tajnego oficyała] rzucił klątwę większą na
ks. Michała Kubeczaka; poczem zgasił i złamał ks. dziekan zapaloną świecę
woskową. Na lud tłumnie zebrany uczynił ten akt straszny kary kościelnej,
wymierzonej na kapłanie, przejmujące wrażenie. Ks. dziekan w gorących słowach
prosił zebranych zanoszących się od płaczu, aby spokój i powagę zachowali; po
odprawionem nabożeństwie przez ks. wikaryusza Bąka, rozeszli się wszyscy
spokojnie do domu.
Czas, 12.09.1874: W niedzielę 6 bm. dziekan X.
Rzeźniewski ogłosił w kościele w Włościejewkach pod Książem exkomunikę w
następującym brzmieniu:
„Ksiądz Michał Kubeczak, dotychczasowy wikaryusz w Borku wdarł się z
pogwałceniem wszelkich przepisów Kościoła św. rzymsko-katolickiego na probostwo
w Książu i przywłaszczył sobie jurysdykcyą kościelną, którą tylko od Biskupa
pozyskać może, przez co popadł samo z siebie pod ekskomunikę papieską latae
sententiae.
Przy jego niekanonicznej introdukcyi wspomniałem o cenzurach kościelnych,
jakie na siebie ściąga. Niepoprawny, zamiast w skrusze serca przepraszać Boga
za dane zgorszenie, z oburzającą bezczelnością dopuszcza się świętokradztw,
odprawia msze i podejmuje funkcye, przysługujące tylko prawowitemu pasterzowi.
Aby wiernych uchronić od szkody, jakąby mogli ponieść na duszach swoich,
gdyby pobałamuceni na jego świętokradzkie nabożeństwo chodzili i od niego
Sakramentów św. żądali – powagą Wszechmocnego Boga Ojca i Syna i Ducha św.,
Świętych Apostołów Piotra i Pawła i wszystkich Świętych, upoważniony przez
Władzę Duchowną, w imieniu delegata Apostolskiego rzucam na ks. Michała
Kubeczaka wielką Klątwę Kościelną. Ogłaszam go za wykluczonego z Kościoła
rzymsko-katolickiego, pozbawionego przywilejów sług Kościoła św., osądzonego z
czartem na wieczne potępienie, jeżeliby w Klątwie tej bez pojednania się z
Bogiem zeszedł z tego świata”.
Przypominam, że
moją książkę „Marki, dolary, banany i biustonosz marki Triumph” można aktualnie
zamawiać również bezpośrednio u mnie pod adresem toyah@toyah.pl. Na życzenie, z
przyjemnością dorzucę dedykację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.