Prolog
Z przemówienia papieża Piusa IX do włoskiej młodzieży,
28.06.1873:
Niechaj będzie w waszych sercach zawsze wyryte, że wszyscy ci, którzy
lekceważą rzeczy święte, wszyscy ci, którzy biorą na cel Kościół, albo (…)
powstają przeciw nadużyciom, które, jak im się zdaje, wkradły się do Kościoła,
i was pobudzają, abyście przejęli się ich uczuciami, dzielili ich zasady, i ich
urojone reformy; powiedzmy otwarcie, że ci, którzy tak mówią, należą do tego
świata, a świat ten nie może być z nami. I czy mówią z przekonaniem, czy mówią
z próżności, czy mówią, szukając fałszywej popularności, w jakiejbądź myśli
mówią, zawsze jest prawdą, że przedstawiają ten świat.
„Wytknęła na niego cały język.”
Katolik, 17.09.1874: Ksiądz Kubeczak ma już służbę i
nabożeństwo odprawia. Wczoraj przy piątku miał pierwszą mszę, a znajdowało się
na niej jedenastu ludzi i żandarm! Ludziska poszli więcej z ciekawości jak z
rzeczywistego nabożeństwa. Tutejszych parafian podobno wcale nie było, tylko z
obcych parafii. (…) W piątek pogrzeb się odbył (…). Ojciec dziecka zmarłego
przysłał konie po ks. Bąka, wikaryusza miejscowego, zrana ten tamże w domu
ciało pokropił i odprowadził do figury przed wsią stojącej. Zatrzymani z
pogrzebem przez żandarmów (…), stanęli przed kościołem, ale ojciec stanowczo
oświadczył, że posługi ks. Kubeczaka nie przyjmuje, dzwonić nie każe, a na
odgrażanie, że niewolno mu będzie chować dziecka na cmentarzu, powiedział: „To
ciało wam na ulicy zostawię, a sami z czasem pochowacie!” Pozwolili mu zatem
pochować zwłoki dziecka na cmentarzu.
Żandarmi każdą czynność ks. Bąka notują. (…) Żydostwo okropnie lud namawia,
aby nowemu proboszczowi byli powolni. Prawdziwych wikaryuszy ma w osobach
niektórych żydów.
Wiarus, 17.09.1874: Jak Posener Ztg. donosi,
naczelny prezes już wytoczył proces przeciwko ks. Rzeźniewskiemu o rzucenie
klątwy na Kubeczaka. (…) W zeszły czwartek odbyła się u ks. dziekana
Rzeźniewskiego w Jarocinie rewizya. Szukano pisma upoważniającego od
apostolskiego delegata, na mocy którego Kubeczak został wyklęty. Dziekan
Rzeźniewski przesłał podobno dokument, rzucający na niego klątwę Kubeczakowi, ale
ten go nie przyjął. Dokument ten znaleziono później wraz ze złamaną świecą
woskową w kościele w Książu i posłano naczelnemu prezesowi.
Z listu Kubeczaka do kapituły poznańskiej, 22.09.1874: Doszło już do
mej wiadomości, że dziekan Rzeźniewski w kościele włościejewskim 6 bm. mnie
wyklął i dalsze rozszerzenie tej ekskomuniki spowodował. Nie czuję się przecież
winnym żadnego wykroczenia, któreby na mnie tak surową karę kościelną
sprowadzić mogło. Żadnego dogmatu kościoła rzymsko-katolickiego nigdy nie zaczepiłem,
ani teraz nie zaczepiam, nawet przeciw dogmatowi nieomylności Papieża nigdzie
się nie oświadczyłem.
Rzucona na mnie wielka ekskomunika jest zupełnie nieważną, bo prawo
rzucenia klątwy służy tylko Papieżowi lub biskupowi, w żadnym razie zaś pojedynczemu
dziekanowi. Nawet oświadczenie dziekana, że działał w imieniu apostolskiego
delegata, nic nie znaczy. Dziekan dotąd mi nie udowodnił, że kanonicznie
ustanowiony delegat rzeczywiście istnieje i nie podał mi jego nazwiska ani
miejsca zamieszkania.
Delegat rzeczony dziekana, mnie i całemu duchowieństwu dyecezyalnemu nie
jest ani osobiście znanym, ani też jako prawowity przełożony stosownie do
przepisów dawniej, ani teraz nie został ogłoszonym. Jak nieznajome prawo nikogo
nie obowięzuje, ani nawet obowięzywać nie może, tak i nieznajomy przełożony,
czy to biskup czy delegat nie jest wcale przełożonym, i jako taki nie ma prawa
publicznie mnie sądzić.
Widzę się dla tego zmuszonym przeciwko takiej swywoli i zgwałceniu
wszystkich kościelno-kononicznych praw i przepisów jak najstanowczej głośno
zaprotestować i Wielebną Kapitułę metropolitalną uwiadomić, że nigdy się nie
poddam wyrokowi nieznajomego człowieka. Czuję się w honorze mym publicznie
zaczepionym, za co pogwałciciela mego honoru, Rzeźniewskiego prawnie ścigać
będę, ale nie uznaję się za wyklętego.
Podpis: Kubeczak,
Katolik, 1.10.1874: Ks. Kubeczak z Książa zaprotestował
przeciw wykluczeniu w obec kapituły i ks. Rzeźniewskiego dziekana. Zaślepiony,
sam się odszczepił nieposłuszeństwem od Kościoła, a woła że do Kościoła należy
żywego. (…) Podczas nabożeństwa Kubeczaka w Książu znajduje się 6 osób.
Innowiercy zmuszają sługi, aby szły na nabożeństwo świętokradzkie, wódkę dają
ludziom aby ich słuchali.
Przegląd Lwowski, 1.10.1874: Ks. Kubeczak
czy pan Kubeczak wytoczył proces ks. dziekanowi Rzeźniewskiemu o obrazę honoru
za ogłoszoną przeciwko niemu wielką klątwę, a równocześnie w listach tak do
czcigodnego dziekana jak i kapituły poznańskiej raczył oświadczyć, ze nie uważa
się wcale za związanego klątwą, gdyż ta nie została ogłoszoną przez biskupa lub
jego wikaryusza, ale w imieniu jakiegoś nieznanego nikomu delegata
apostolskiego; a następnie twierdzi, że on w niczem nie naruszył dogmatów
Kościoła. Ciekawa rzecz, coby zrobił p. Kubeczak, gdyby znał delegata?
Prawdopodobnie postarałby się, (…), aby go osadzono w więzieniu. Protoplasta apostatów
Judasz wszystkim swoim synom wytknął pierwszy drogę, jak sobie mają radzić.
Jakibądź atoli los spotka ks. dziekana Rzeźniewskiego, pozostanie on na
zawsze w rocznikach obecnego prześladowania jako wzór wierności Kościołowi,
jako chluba kapłaństwa i ojczyzny! Po Najczcig. ks. Prymasie, ks. biskupie
Janiszewskim i kanonikach Wojciechowskim i Korytkowskim, pierwsze on będzie
zajmował miejsce. Dopełnił czynu, który wywołał podziw w świecie katolickim,
wprawił w zdumienie zaciekłych wrogów Kościoła. Piętnując na polskiej ziemi
przez polskiego kapłana spełnioną zbrodnię, pomścił znieważoną godność
kapłańską, uchronił polskie społeczeństwo od pozornej nawet zakały! Cześć
kapłanowi dzielnemu, cześć Mu i dzięka od prześladowanej Polski!
Wiarus, 8.10.1874: Delegata apostolskiego w skutek
rozporządzenia król. prokuratoryi, na gwałt szukają i w tym celu odbyły się u
kilku księży rewizye policyjne, które przecież do żadnego nie doprowadziły
rezultatu. (…) Ks. wikaryusza Bąka, który rozkazu landrata, aby W. Ks.
Poznańskie w przeciągu 12 godzin opuścił, nie posłuchał, w niedzielę rano
przemocą, z Książa wywieziono
Przegląd Lwowski, 15.10.1874: Rząd zdaje się
dążyć do formalnego ogłodzenia naszego duchowieństwa. Nie tylko bowiem jednego
po drugim, zwłaszcza wśród nowo wyświęconych księży, pozbawia posady i
utrzymania, ale jakby zazdroszcząc możliwej ucieczki i przytułku, stawia
największe trudności obywatelom, którzyby wygnańców do domów swoich przygarnąć
chcieli, postanawiając, aby żaden kapłan bez konsensu rządowego nie mógł
sprawować urzędu nauczyciela lub kapelana, nawet w prywatnych domach. Gwałt i
bezprawie zastępują dziś bezczelnie znaną dawniej legalność i drobnostkowy
formalizm pruski. Ks. Bąka, wikaryusza z Książa, który dla parafian zasmuconych
intruzem, odprawiał nabożeństwo w sąsiedniej wsi Włościjewkach, w dwunastu
godzinach wywieziono za granice Wielkiego Księztwa Poznańskiego. Tymczasem na
schyzmatyckich nabożeństwach ks. Kubeczaka, zaledwie trzy osoby się znajdą.
Klątwa na niego rzucona przez ks. dziekana Rzeźniewskiego, głęboko poruszyła
lud okoliczny i do reszty odstręczyła od intruza. Ks. Rzeźniewski w nagrodę za
okazaną czynność i przezorność prawdziwie apostolską, dostanie się zapewne do
więzienia.
Katolik, 22.10.1874: Sławny Kubeczak tylko jeszcze
podczas nabożeństwa ma 3 kobiety, organista i kalkonista opuścili go także. (…)
Po Dr Kühna z Książa posłał p. Karśnicki z Mchów. Doktór czy tam dotąd jadąc
czy z powrotem zabrał Kubeczaka. Skoro się p. Karśnicki i ludzie dowiedzieli o
tem, spalono na polu wóz na którym siedział kapłan odstępca.
Niedziela, 25.10.1874: Ten wyklęty były ksiądz
Kubeczak pisał do Rzymu skargę na księdza dziekana Rzeźniewskiego, że go
nieprawnie wyklął; ale co mi to za skarga, w której grozi, że choć mu nie dadzą
racyi, to on jednak nie ustąpi z probostwa. Módlcie się też i za niego, żeby
się upamiętał, a zdjął z naszego kraju ten smutek, jakim nas napełnić musi
każde odszczepieństwo, a co dopiero księdza.
Katolik, 29.10.1874: Kubeczak apelował do papieża
jakoby niesłusznie został wyklęty. (…) Pan K. prosił „Wiarusa” aby
umieścił apelacyą do Rzymu. „Wiarus” mu na to odpisał: „Mój Panie!
Jesteś synem polskiego wieśniaka, masz polskie nazwisko, umiesz po polsku mówić
i pisać, jesz polski chleb a zaparłeś się w niemieckich publicznych pismach
polskiej narodowości… Jesteś osądzonym i nie ma dla ciebie ratunku, bo nic już
nie może pomódz temu, kto tak nisko upadł, iż nawet swej narodowości się
zaparł!”
Katolik, 29.10.1874: Ks. Rzeźniewski w Jarocinie
miał być fantowanym, lecz nikt nie chciał rzeczy wynieść z domu, nawet
robotnicy przy koleji żelaznej odmówili pomocy. Ks. Rzeźniewski odprawia
nabożeństwo we Włościejewkach, należących do jego dekanatu.
Kurjer Warszawski, 19.12.1874: Szósty dziekan
dyecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej uległ karze za utrzymanie w tajemnicy
nazwiska delegata apostolskiego w prowincji: jest nim dziekan Danielski z
Kozielca. Dziekan Rzeźniewski, który cisnął był klątwę na Kubeczaka, został
wydalony za granice wielkiego księztwa, bez wyroku na mocy rozporządzenia
nadprezydenta.
Gwiazdka Cieszyńska, 9.01.1875: Już wszyscy
prawie biskupi niemieccy ukarani zostali więzieniem lub grzywnami, iż nie
poddali się ustawom majowym; a półtora tysiąca księży skazano również na
więzienie lub wygnanie. Z największem natężeniem jednak prowadzi rząd pruski tę
walkę w Poznańskiem. Uwięziono arcybiskupa Ledóchowskiego i wszystkich
administratorów dyecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej. Liczba dziekanów,
proboszczów i wikarjuszów zamkniętych w więzieniach powiększa się z dniem
każdym. Oprócz więzienia, są kary pieniężne i wygnanie. Już nawet nie wyrok
sądowy, ale proste widzimisię landrata może skazać kapłana na utratę mienia i
wszystkich praw obywatelskich. Ksiądz nie mający uznania rządowego, jeżeli odprawi
mszę, ochrzci dziecko lub pochowa zmarłego, odpokutować musi karami. Parafianie
broniący majątku kościelnego, wrzucani bywają do więzienia. (…) Wiele parafij
zostało bez duszpasterzy i nastają czasy, że lud wierny swej religji, będzie
musiał potajemnie sprowadzać sobie księży dla zaopatrzenia jego duchownych
potrzeb.
Niedziela, 14.02.1875: Na opróżnione probostwo w
Kamionnie zamianował rząd jakiegoś księdza Kika ze Ślązka, a dnia 1go bieżącego
miesiąca wprowadził go lantrat na probostwo i do kościoła. (…) Ks. dziekan
założył protest przeciwko temu, ale p. lantrat mimo protestu oddał
protegowanemu swojemu najprzód akta parafialne, znajdujące się w szafie; potem,
wziąwszy klucze, wiszące na zwykłem swem miejscu, udał się do kościoła. (…) Pan
lantrat kazał otworzyć kościół, a ks. dziekan, stanąwszy we drzwiach, jeszcze
raz zaprotestował i wezwał powtórnie ks. Kika, aby się cofnął; ale ten obok
niego przecisnął się do kościoła, a za nim weszła cała jego obrona. Dopełnił
tym sposobem gwałtu, który na jego nieszczęsną głowę ściągnął całe brzemię
najcięższych kar kościelnych.
Katolik, 18.02.1875: Rejencya żąda od ks. Bąka. 2
tal 11 sgr. 6 fen za wywiezienie go gwałtem z Poznańskiego. Ks. Bąk nie ma czem
zapłacić, zresztą nie prosił nikogo aby go wywoził.
Gazeta Narodowa, 27.02.1875: Zabawna a
charakterystyczna zaszła [w Poznaniu] scena. Przybył tu ksiądz katolicki z
nieco odległych stron, nieznany w Poznaniu. Przyjaciel jego, żartowniś,
zaprosił go do restauracji Mildauera, przy placu Wilhelmowskim. Gdy weszli,
kilkanaście osób było w Sali, a przyjaciel zapytuje gościa: „Księże Kubeczaku,
cóż będziesz jadł?” Ksiądz ruszył ramionami i uśmiechnął się, gdy na sam
zadźwięk nazwiska Kubeczaka, wszyscy goście jakby na komendę do przyległego
pierzchnęli pokoju i zamierzali wynieść się całkiem. Wtedy nadszedł gospodarz i
przedstawił księdzu i przyjacielowi tegoż, że goście jego wynoszą się, bo nie
chcą pod jednym dachem być z księdzem Kubeczakiem. Na to mniemany Kubeczak
chciał coś odpowiedzieć, ale przyjaciel nie dozwolił mu mówić i wziąwszy go pod
rękę zawołał: „To więc pójdziemy do Myliusa hotelu!” i wyszli. W hotelu Myliusa
Drezdeńskim niemal sami tylko bywają Niemcy, mianowicie też oficerowie, i
żartowniś chciał doświadczyć, jakie tamże nazwisko Kubeczaka sprawi wrażenie.
Weszli do Sali i zastali przy stole kilku oficerów. Kazali sobie podać kotlety,
a przyjaciel na głos cały zapytał: „Księże Kubeczaku, czy pozwolisz wina?” Na
to porwali się oficerowie, jakby jeden mąż, zawoławszy: Der Pfaffe Kubeczak!
Przystąpili do niego i kłaniając się z wyrazem sarkazmu, wołali, że
przedstawiają się dem Pfaffen Kubeczak. Kłaniając się ciągle i powtarzając te
wyrazy, potrącali go, to w ramię, to w plecy. Wreszcie jeden szturknął go w
łokieć, że sobie widelcem wargę przebił. Zatem biedny ofiarnik żartu miał już
dosyć wszystkiego, nie dojadł kotletów i wybiegł wśród głośnego śmiechu
oficerów. Może był i nieco markotny na przyjaciela, ale wszakże wielkiej
doznali przyjemności, przekonawszy się, jak to oficerowie pruscy uważają Kubeczaka.
Orędownik, 18.03.1875: Telegramy doniosły, że Ojciec
św. mianował kardynałem ks. Arcybiskupa Ledóchowskiego.
Gazeta Toruńska, 24.04.1875: Chełmno. Cośmy
przewidywali, spełniło się – mamy Kubeczaka w naszej dyecezyi, a jest nim (…)
ks. lic. Gołębiewski. Nieszczęsny – dobijał się sławy już w Zamartem i innych
miejscowościach, sam siebie zwał sławnym licencyatem Gołębiewskim (…), ale ta
sława jego pewnie nie dość jeszcze głośną mu była, począł przeto spinać się po
laury na spadzistej drodze walki kulturnej. (…) Zeszłej soboty wieczorem
przyjechał do Chełmna i zamieszkał w hotelu Rzymskim. Dnia następnego, w
niedzielę, poszedł do kościoła gimnazyalnego na nabożeństwo (…) i usiadł między
uczniami. Lecz już tu w kościele odbijały się o uszy jego niemiłe głosy:
„Kubeczak! Kubeczak!” (…) Po nabożeństwie dziatwa gimnazyalna wychodząc z
kościoła, otoczyła ks. Gołębiowskiego, pytając się nawzajem ciekawie, czy to
ten jest Kubeczak z Płużnicy? Z wrzaskiem odprowadzili go malcy aż do hotelu
Rzymskiego. (…) Następnego poniedziałku widziano Gołębiowskiego na wózku dosyć
maleńkim jadącego w jedną szkapkę do Płużnicy. Słyszano tedy ze wszech stron
głosy: „Kubeczak! Kubeczak!” Pan landrat chełmiński, zdaje się nie jechał z nim
do Płużnicy. Tam niemiłe czekało go przyjęcie. Parafianie wyczekiwali, iżali
nie jedzie „proboszcz”. Jak tam sobie z nim postąpili, nie wiem. Furman, który
go zawiózł, mówi, że lud bardzo rozjątrzony, i że na niego nawet chciał się
rzucić za to, że woził z sobą odstępcę.
Gazeta Warszawska, 3.05.1875: Przed
wydziałem kryminalnym sądu appellacyjnego poznańskiego toczyła się w dniu 3-im
b. m. sprawa przeciw ks. dziekanowi Rzeźniewskiemu z Jarocina, o rzucenie
ekskomuniki na ks. Kubeczaka. Sąd śremski skazał ks. Rzeźniewskiego za to na
200 talarów grzywien lub 3 miesięczne więzienie, czem król. prokuratorya nie
będąc zadowolona, wnosiła o 1 i 1/4 roku więzienia, podała appellację. Sąd
appellacyjny skazał tedy księdza Rzeźniewskiego na 18 miesięcy więzienia i
poniesienie kosztów procesu; król. prokuratorya wnosiła tylko o 15 miesięcy
więzienia. Ponieważ na termin nie stawił się ani ks. Rzeźniewski, ani żaden
obrońca, przeto zapadł wyrok zaocznie.
Przegląd Lwowski, 1.08.1875: Jedna z
najpiękniejszych kart w dziejach bieżącego prześladowania niewątpliwie należeć
będzie do ks. dziekana Rzeźniewskiego. Zacny ten kapłan, ścigany listami
gończemi, skazany zaocznie na ośmnaście miesięcy więzienia, nadzwyczajną
zabiegliwością i roztropnością uchodzi zawsze cało i bezpiecznie z zasadzek
wciąż stawianych, aby go wolności pozbawić, a bez względu na niebezpieczeństwo,
o ile się tylko da, służy swym owieczkom, i nawet razporaz, w wielkie święta
nabożeństwo im odprawia. Jak przed rokiem dzielne i czynne postępowanie ks.
Rzeźniewskiego wobec intruza Kubeczaka stało się wzorem dla innych dziekanów,
jak w podobnych radzić okolicznościach, tak odtąd jego misyonarska gorliwość
jest przykładem dla wszystkich duszpasterzy.
Katolik, 16.09.1875: Z pola walki rządu z Kościołem:
We więzieniu trzymano dotąd 87 księży, między temi 29 dziekanów. Większa połowa
z nich została z Księstwa wypędzoną. Bardzo wielu ucierpiało w więzieniu na
zdrowiu. Stary ks. dziekan Theinert dostał kilka razy krwiotoku , sam nie
chciał się prosić o zwolnienie, sam sąd musiał go zwolnić. Dziekani Wiesner,
Krępeć wyszli chorzy, dziekan Danielski tak zreumatyzmowany, że trzeba go było
we watę zawijać; ks. dziekan Tafelski do wód nie dojechał, raził go paraliż w
drodze, i trzeba go było w osobnym wagonie sprowadzić do domu. Księdza dziekana
Rzeźniewskiego trzymano przez dłuższy czas nad smrodliwym apartamentem, że brak
mu było powietrza do oddychania. Dzienniki urzędowe pełne są listów gończych,
które ścigają księży, razem ze złodziejami i zbrodniarzami. Obecnie jest 32
parafii bez pasterza, w 21 parafiach nie odbyło się nabożeństwo podczas Bożego
Narodzenia, Wielkiej Nocy, Zielonych Świątek i Bożego Ciała. Ludzie chowają się
tam sami i kamieniami oznaczają groby, aby je później za nastaniem lepszych
czasów kazać poświęcić.
Dziennik Poznański, 4.02.1876: Telegram z
Berlina: „Ks. arcybiskup – kardynał hr. Ledóchowski, dziś z rana o 6 godzinie z
więzienia [w Ostrowie] wypuszczony, udał się w towarzystwie landrata Dallwitza
i dwóch wyższych urzędników policyjnych koleją w kierunku Wrocławia;
otrzymawszy ostrzeżenie, że w razie, gdyby udał się do Szląska, Wielkiego
Księstwa Poznańskiego, obwodów frankfurtskiego i kwidzyńskiego, internowanym
będzie w Torgawie.”
Czas, 16 i 20.02.1876: Kraków. W dniu dzisiejszym
przybył do naszego miasta Kardynał – Prymas – Arcybiskup hr. Mieczysław halka
Ledóchowski i powitany został na dworcu kolei przez całe duchowieństwo, na
którego czele biskup Amatajski X. Gałecki, jako administrator tutejszej
dyecezyi, oraz przez tłumy obywateli, którzy go powitali rzewnie i gorąco, a w
imieniu których prezydent miasta Dr Zyblikiewicz przemówił. (…) Z dworca X.
Kardynał odjechał do kościoła archiprezbiteryalnego Panny Maryi. (…) [Tam]
wysłuchał klęczący przed wielkim ołtarzem krótkiego nabożeństwa z wystawieniem
Przenajświętszego Sakramentu. (…) [Następnie] przyjął śniadanie u X. Biskupa
Gałeckiego, poczem dopiero udał się do pałacu księżnej Cecylii z Zamoyskich
Lubomirskiej, gdzie zapowiedział swoją kilkudniową gościnę. (…)
Na wieść o przybyciu Arcypasterza zgromadzili się wydaleni z Wielkopolski
księża do Krakowa i otrzymali audyencye. (…) X. Kardynał każdego z osobna
wypytywał, jakie koleje przechodził od początku prześladowania i gdzie się
teraz znajduje. Wydalonych księży zebrało się dziewięciu: dziekan Rzeźniewski,
Falkenberg, Kruczka, Rezler, Wendland, Kociałkowski, Powałowski, Krakowski i
Drewo. X. Kardynał dawał każdemu udzielał rady i udzielał pociechy i otuchy do
mężnego znoszenia wszelkich przeciwieństw w walce „cywilizacyjną” zwanej. (…)
Potem przemówił w imieniu duchowieństwa poznańskiego X. dziekan Rzeźniewski,
oświadczając wierność księży z obu dyecezyi ku swemu Pasterzowi i smutek z
osierocenia przez odłączenie go od owieczek. Rozczulony do łez X.
Kardynał-Prymas przemówił jeszcze kilka słów, a zgromadzeni uklęknąwszy, otrzymali
błogosławieństwo do dalszej walki i wytrwania.
Przegląd Lwowski, 15.05.1876: Liczba
osieroconych [w Wielkopolsce] parafij niezmiernie ostatniemi czasy urosła;
śmierć tej wiosny przerzedziła szeregi duchowieństwa, przez co wiele nowych
miejscowości znalazło się znów w wyjątkowo trudnem położeniu. (…) Wszakże żadna
śmierć do tyla zasmucić nas nie może, co nowe upadki i odstępstwa, które
zrzadka wprawdzie, ale kilkakrotnie się wśród nas ponawiają. Dotąd jeden tylko
był Kubeczak między nami, o Kicka za granicą księztwa rząd postarać się musiał,
teraz do nich zaliczyć należy ks. Drążkowskiego w Lutomiu i ks. Kolanego w
Murzynnie, którzy obaj wyrzekli się posłuszeństwa władzy dyecezalnej i za
porozumieniem z cywilną administracyą objęli rządy dwóch nieszczęśliwych
parafij. Zapewne korzystną stroną podobnych prób, że się kąkol i plewy od
dobrego oddzielają ziarna, a rząd niewiele zyskuje podobnemi zdobyczami;
niemniej zgorszenie jest wielkie i bieda niemała dla tylu dusz nawiedzonych
najemnikiem, który i własną duszę za marny grosz zaprzedaje. Trudno opisać
udręczenia biednych mieszkańców Książa, Kamionny; ten sam los czeka dziś
parafian w Lutomiu i Murzynnie. Oby podobną okazać potrafili stałość! W Książu
Kubeczak zaledwie dwóch sobie umiał pozyskać adherentów. Sprofanowany kościół
pustkami stoi, a intruz zrażony niepowodzeniem, podobno zamyśla opuścić tak
wytrwale przeciwną mu okolicę. (…)
Ks. dziekan Rzeźniewski zaocznie został sądzony, a pozew żądający złożenia
parafialnej władzy, przybito do drzwi opustoszałej w Jarocinie plebanii.
Katolik, 14.09.1876: Ks. wikary Bąk, który przed
emanacyą ustaw majowych miał posadę w Książu, przed Kubeczakiem, został za to,
że nie odprawiał funkcyi kapłańskich w kościele gdzie Kubeczak odprawia, tylko
w domach prywatnych, wydalony z W. Księstwa Poznańskiego. Jak słyszemy, ma być
zamknięty do fortecy Torgau w Saksonii.
Przegląd Katolicki, 26.10.1876: Posener
Zeitung, dziennik urzędowy Wielkiego Księstwa Poznańskiego, zamieszcza
następujące ogłoszenie, które z niemieckiego tekstu w tłumaczeniu podajemy:
„Wakujące probostwo. Z powodu śmierci proboszcza Barwickiego, posada
katolickiego proboszcza w tutejszem okręgu obecnie wakuje. Roczny dochód wynosi
2.300 marek. Stosownie do przepisów ustawy z 20 maja 1874 r. § 13, wzywam
niniejszem wszystkich kandydatów, posiadających legalne kwalifikacje do zajęcia
tej posady, ażeby złożyli mi swoje świadectwa osobiście, albo listownie przed 1
października. Witaszyce, 12 sierpnia 1876 r. Kollator C. von Voss,
Podpółkownik.”
Takie ogłoszenie niepotrzebuje objaśnień: odpowiedzieć na nie mogą tylko
tacy ludzie jak Kick, Kubeczak i im podobni.
Goniec Wielkopolski, 18.08.1877: Pierwszy zjazd
rządowych proboszczów odbył się w Kościanie pod przewodnictwem sławetnego p.
Brenka; obecnemi byli: p. Brenk jako przewodniczący, p. Gutzmer, p. Lizak,
Würtz, Kubeczak, Kolany, Czerwiński, Nowacki, Rymarowicz. Wszyscy ubrani byli
po cywilnemu w cylindrach i w obciągłych spodniach, krótkich surdutach, aż do
niepoznania. (…) Probostwo przez cały czas obstawione było tajną i widomą
policyą.
Przyjaciel, 17.06.1880: Proboszczów rządowych jest w
archidyecezyi gnieźnieńsko - poznańskiej dziesięciu. Są to: Brenk (Kościan),
Czerwiński (Sieraków), Gutzmer (Grodzisk), Kick (Kamionna), Kolany (Murzynno),
Kubeczak (Książ), Lizak (Skrzetusz), Nowak (Oborniki), Rymarowicz (Chrzypsko) i
Suszczyński (Mogilno). Za jedenastego może rząd uważać jeszcze księdza Drążkowskiego
w Lutomiu, chociaż, jak swego czasu donoszono, stanowisko jego kościelne jako
„administratora” tej parafii, wskutek wyjątkowych okoliczności przez władzę
kościoła zostało uprawnione.
Dyecezya chełmińska, szczęśliwie posiadająca biskupa swego w miejscu, ma tylko jednego proboszcza rządowego w Płużnicy, Gołębiewskiego.
Dyecezya chełmińska, szczęśliwie posiadająca biskupa swego w miejscu, ma tylko jednego proboszcza rządowego w Płużnicy, Gołębiewskiego.
Przegląd Katolicki, 31.03.1881: O pogrzebie
rządowego proboszcza, ks. Nowackiego w Obornikach, który się odbył d. 7 marca,
pisze "Kuryer Pozn.": Przy eksportacji zwłok powiedział mowę
niemiecką proboszcz rządowy Gutzmer z Grodziska, przy pogrzebie zaś przemówił
po polsku proboszcz rządowy Lizak ze Skrzetusza; kondukt prowadził proboszcz
rządowy z Kościana pan Brenk. Nadto obecnymi byli proboszczowie rządowi: Kick z
Kamionny, Kolany z Murzynna, Kubeczak z Książa, Rymarowicz z Chrzypska – w
ogóle 7. Krzyż przed konduktem niósł protestant; do niesienia świec i innej
posługi użyto protestantów i żydów za pewną opłatą. Za trumną postępowali
landrat i wszyscy urzędnicy – podobno z rozkazu. (…) Z katolików nikogo nie
było na tym pogrzebie. Proboszczowie rządowi, tak w mowach pogrzebowych, jako
też przy innych okazjach, mieli wyrażać gotowość naprawienia krzywdy, jaką
wyrządzili Kościołowi.
Gazeta Warszawska, 28.01.1882: Zawiadujący
probostwem w miasteczku Książu, Kubeczak, syn okolicznego chłopa polskiego,
przyjąwszy beneficyum z rąk rządowych, zmienił swoje nazwisko na „Kubetschak”.
Goniec Wielkopolski, 20.06.1882: [Jak]
opisuje Posener Bassgeige (…): „Dnia 15go bm. toczyła się
przed sądem ziemiańskim w Śremie sprawa przeciwko p. K. dziedziczce z W. za
szczególniejszego rodzaju obrazę p. proboszcza rządowego, Kubeczaka.
Obżałowanej zarzucano, że pantomimami i giestami szyderczemi wyśmiewała pana
Kubeczaka, a mianowicie, że na niego wytknęła cały język, ile go tylko z ust
wydobyć mogła. Kolegium sądowe skazało obżałowaną na 20 tal. kary pieniężnej,
lub 6 dni wieży.”
Z mowy posła ks. dr Stablewskiego, wygłoszonej w parlamencie
niemieckim, 25.04.1883:
Zwracam uwagę panów, na położenie parafii obdarzonych proboszczami
rządowymi. Parafianie ci znajdują się w najgorszych warunkach. Gardzą oni
zupełnie słusznie intruzami, a duchowieństwo sąsiednie nie może tu być pomocą,
gdyż w takim razie pociągnęłyby sądy księży przed kratki. Ci panowie proboszczowie
rządowi denuncyują nadto, jak Kubeczak w Książu, niosących pomoc wiernym. (…)
Biedni katolicy muszą setkami, jak to z jednej parafii liczbami skonstatowano,
umierać bez Sakramentów św.
Co się tyczy religijnego wychowania w parafiach, w których mamy proboszczów
rządowych, to pozwolę sobie zwrócić uwagę na to, że np. w Włościejewkach, filii
kościoła w Książu, żył 20-letni młodzieniec, który już dwa razy do poboru
wojskowego stawał, a który dotychczas nie uczęszczał na naukę przygotowawczą do
spowiedzi i komunii św. (…) Pomiędzy 555 parafiami naszej archidyecezyi mamy
obecnie 165 parafij z 270000 dusz bez proboszczy; między temi 131 z 165000 dusz
nie mających żadnego kapłana. Jeśli nad temi osieroconemi parafiami – w
których, jak we wspomnianych Włościejewkach, według spisu 186 ludzi w ostatnich
latach napróżno pragnęło w godzinę śmierci przyjąć Sakramenta św. – kapłan [z
innej parafii] się zlituje, to argusowe oko policyi szpieguje natychmiast za
tym księdzem, jak i to się we Włościejewkach zdarzyło. Z tego powodu był przed
mniej więcej rokiem termin w Śremie. (…) Najstraszliwszemu przestępcy, którego
prowadzą na rusztowanie, mordercy, nie odmawia się w godzinę śmierci pociech
religijnych, dodaje mu się kapłana, który go przygotowuje na smierć i pociesza
go w ostatniej godzinie. Ci z wiernych poddanych J.K.M. z których wielu pierś
swą nadstawiało na polach bitwy, zniewoleni są w samotnej izdebce na łożu
śmiertelnem napróżno wołać o kapłana i pociechę religijną. Z tego porównania
widzicie, dokąd prowadzą ustawy majowe, jak nieusprawiedliwione są owe przepisy
karne, które katolików gorzej traktują, jak zbrodniarzy. Liczba 186 ludzi,
zmarłych w małej parafii bez sakramentów św. w godzinę śmierci, niechaj posłuży
za miarę tych tysięcy, którzy także zmarli bez sakramentów św., niechaj posłuży
za miarę boleści i bólu żyjących. A smutna ta liczba niech będzie wyrytą na
pomniku, jaki dzieje kiedyś postawią z napisem: Ofiary wolności sumienia
podczas walki kulturnej w Prusach.
Dziennik Poznański, 23.06.1883: W Krakowie w
dniu 20 b.m. po długiej i ciężkiej chorobie na cierpienia serca umarł ks.
Prałat Rzeźniewski, proboszcz jarociński i dziekan nowomiejski. Zacny ten i
szlachetny kapłan, ukochany od swych parafian a powszechnie szanowany w naszem
społeczeństwie, rzucił z rozkazu władzy duchownej w kościele włościejewskim w
r. 1874 wielką klątwę na Kubetschaka, rządowego proboszcza z Książa. W skutek
tego zmuszony opuścić parafią, udał się do Krakowa, gdzie ks. biskup Dunajewski
mianował go kapelanem u panien Wizytek, a ojciec św. mianował go prałatem
domowym. Cześć pamięci zacnego kapłana Polaka!
Przyjaciel, 30.10.1884: Pisze Kuryer Pozn.
co następuje:
Jeden z nielicznego grona proboszczów rządowych ks. Tadeusz Czerwiński,
opuści niebawem nadane sobie jednostronnie przez władze rządowe probostwo
sierakowskie i przeseła nam następujące Oświadczenie:
Oświadczam niniejszem publicznie, że wszelkich nominacyą rządowego patrona
nadanych mi praw na probostwo Sierakowskie z powodu nieuzyskania potwierdzenia
od Zwierzchności Duchownej dobrowolnie i bezwarunkowo się zrzekłem i probostwo
niebawem opuszczę. Szczera chęć pojednania się znów z Wysoką Władzą Duchowną i
usunięcia z mą osobą przeszkody do nadesłania parafii Sierakowskiej legalnego
dusz pasterza, dodaje mi otuchy do uskutecznienia powyższego kroku.
Sieraków, 24 października 1884.
Ks. Czerwiński.
Gazeta Warszawska, 12.04.1885: Według
najnowszych wykazów, w archidyecezyi tej [gnieźnieńskiej i poznańskiej] 485
parafij nie ma żadnéj obsługi, - obraz rzeczywiście przerażającego a
niegodziwego, bo rozmyślnego opuszczenia. W całej archidyecezyi było tylko 10-u
„sztatspropstów”, z tych pozostało po nawróceniu się księdza Kolanego tylko
sześciu; z nich trzech prawdopodobnie wróci na drogę obowiązku; w pozostałej
trójce jaśnieć będzie p. Kubeczak, który najpierwszy odważył się na przyjęcie z
rąk policyi probostwa w Książu.
Gazeta Toruńska, 16.04.1885: Ks. Kolany,
niegdyś proboszcz w Kleszczewie, który następnie przyjął z rąk rządu probostwo
w Wielkim Murzynnie, zrzekł się teraz tego beneficyum i udaje się do Krakowa na
rekolekcye. Przesłał on dozorowi kościelnemu następujące pismo:
Wielkie Murzynno, 11 kwietnia.
Wielkie Murzynno, 11 kwietnia.
Aby się znowu z Kościołem świętym pojednać, wysoką władzę kościelną
przebłagać, zgorszenie dane naprawić, zrezygnowałem bezwarunkowo na probostwo
Murzyńskie i Brańskie, klucze od kościoła oddałem dozorowi, probostwo opuszczam
i wszystkich wiernych, a mianowicie Kujawiaków proszę o przebaczenie, bo udaję
się na pokutę, aby mi Pan Bóg me ciężkie grzechy i przewinienie darować raczył.
„Oby się serce we łzy rozpływało!
Że Cię, mój Jezu, sprośnie obrażało;
Żal mi, ach żal mi, ciężkich moich złości
Dla Twej miłości.”
Ks. Kolany
„Oby się serce we łzy rozpływało!
Że Cię, mój Jezu, sprośnie obrażało;
Żal mi, ach żal mi, ciężkich moich złości
Dla Twej miłości.”
Ks. Kolany
Gazeta Warszawska, 14.01.1887: Donoszą z
Poznania, że tak zwani proboszcze rządowi: Kubeczak i Kick, po 10-u latach
władania probostwami, zrzekli się ich wreszcie. Wszystkich takich proboszczów
było w Księztwie Poznańskiem 10, z tych dwóch, Mörke i Nowacki zmarli, trzech,
a mianowicie: Czerwiński, Kolany i Gutzmer poddali się władzy kościelnej, po
rezygnacyi więc Kubeczaka i Kicka zostało już tylko trzech takich księży.
Kubeczak i Kick nie ukorzyli się przed władzą duchowną, lecz urzędy swe złożyli
w ręce rządu, który wymagał tego dla utrzymania spokoju. Byli oni gotowi i
dawniej już ustąpić, kładli jednak za warunek, aby parafia wypłaciła im pewną
kwotę. Nadmienić tu należy, że ks. Kubeczak był pierwszym proboszczem rządowym.
Przyjaciel, 15.03.1887: Z Książa już się na dobre
usunął Kubeczak i oddał klucze i księgi kościelne.
Gazeta Warszawska, 29.11.1888: Głośny w
czasie walki kulturnej proboszcz państwowy Kubeczak, dawniej pleban w Książu,
zawarł w tych dniach związek małżeński w Poczdamie z niejaką Franciszką
Kasprzycką.
Katolik, 12.01.1892: Kubeczak, pierwszy ksiądz,
który na początku kulturkampfu został proboszczem rządowym, zmarł nie
nawróciwszy się w Nowejwsi pod Poczdamem. Nędznie żył, nędznie skończył. Teraz
też dopiero się wydało, że starał się u rządu o zmianę swego nazwiska z
Kubeczaka na „Kyffheuser”. Rząd nie przystał. Musiał tedy do śmierci nosić
nazwisko, które hańbą okrył. Pastor protestancki go pochował.
Dziennik Poznański, 23.07.1902: Z Rzymu
odbieramy bolesną dla każdego Polaka wiadomość, że dawniejszy zwierzchnik
naszych archidyecezyi a następnie najwyższy po namiestniku św. Piotra dostojnik
w hierarchii Kościoła katolickiego, prefekt Propagandy, kardynał hr. Mieczysław
Halka Ledóchowski dziś rano po dłuższej chorobie zakończył życie. Śmierć jego
okrywa głęboką żałobą przedewszystkiem nasze archidyeceye, którym on jako
następca św. Wojciecha i prymasów Polski przez lat wiele przewodził i za
których sprawę cierpiał poniżenie, kaźń więzienną i wygnanie.
Przewodnik Katolicki, 8.01.1928: Ś.p. X. Jan
Bąk, proboszcz w Czerniejewie, umarł d. 23 grudnia, doczekawszy bardzo sędziwego
wieku lat 80. Wyświęcony na kapłana w r. 1871, w przeddzień wybuchu walki
kulturnej, przechodził liczne procesy, wytaczane przez władze pruskie. W
Czerniejewie duszpasterzem był od r. 1883. Pogrzeb, na który zjechał także
Najprz. X. Biskup Radoński z Poznania, świadczył o wielkiem poważaniu, jakim
się cieszył nieboszczyk. Wieczny odpoczynek!
Zakończenie
Gwiazdka Cieszyńska, 9.01.1875: Urojono sobie
w nowem państwie niemieckiem, że ta władza która nie jest z tego świata, ma
nietylko to co jest cesarskiego oddać cesarzowi, ale stać się całkiem jego
niewolnicą. Kościół ma być prostem narzędziem policyjnem państwa, a państwo
bożkiem nowego świata jak za pogańskich czasów. Celem jest religja państwowa, w
której wolno byłoby wierzyć tylko w to, coby się w Berlinie podobało.
Wgniata w fotel. Bez wątpienia cała ta historia, tak, a nie inaczej przedstawiona (wszystkie 4 części) robi ogromne wrażenie.
OdpowiedzUsuńMoże dobrze, może źle - ale ten kontekst kojarzy mi się ze spodziewaną tu-i-ówdzie w mediach zgodą / umową "Watykanu" z chińskim rządem... Przyznam, że doniesienia brzmią tak absurdalnie, że zaczynam podejrzewać fejk jaki...
Z dedykacją dla tych brukselskich zaprzańców:
OdpowiedzUsuńMój Panie! Jesteś synem polskiego wieśniaka, masz polskie nazwisko, umiesz po polsku mówić i pisać, jesz polski chleb a zaparłeś się w niemieckich publicznych pismach polskiej narodowości… Jesteś osądzonym i nie ma dla ciebie ratunku, bo nic już nie może pomódz temu, kto tak nisko upadł, iż nawet swej narodowości się zaparł!