Dziwnie się nam
to blogowe życie układa. Ledwie we wtorek wysłałem do „Warszawskiej Gazety”
kolejny felieton – w dodatku, jak się za chwilę przekonamy, dość szczególny w
treści – a tu nagle dostaję informację, że po raz kolejny światowe media
przywołują moje nazwisko, jako jednego z nieprzyjaciół Diabła. Pisałem już o
tym parę dni temu, a dziś tylko powtórzę: to akurat nie jest popularność, na
jakiej mi zależy szczególnie, no ale też nie bardzo sobie wyobrażam, bym widząc
ten ogon i te rogi, zawsze zamykał oczy. Tak też więc było w miniony wtorek.
Zobaczyłem go, więc pokazałem palcem. Nasz kumpel Lemming mówi, że to nie jest
coś, na co akurat czeka „Warszawska Gazeta”, no ale dopóki Bachurskiemu się podoba
– a mówi, że się podoba – trzymajmy się kursu. I ścieżki.
Paręnaście dni temu media poinformowały
o śmierci 17-letniej Alicji z Rybnika.
Ciało tego dziecka znaleziono gdzieś póżnym wieczorem ze śladami wskazującymi
na zabójstwo, a już chwilę później aresztowano jakiegoś smarkacza, który
przyznał, że to on stał za ową zbrodnią. I wydawałoby się, że to jest już
koniec tej historii, gdyby nie to, że już chwilę później pojawiła się
informacja nowa, że oto na facebookowym koncie dziewczyny zaczęły się dziać
rzeczy dziwne. Jak informuje nie kto inny, jak sama „Gazeta Wyborcza”, zamiast
zdjęcia profilowego Alicji ukazało się zdjęcie nieznanego mężczyzny, z jej
konta zaczął być rozsyłany do jej znajomych wizerunek ducha, a dodatkowo na
stronie pojawił się psychodeliczny film, emitujący „nieprzyjemne dźwięki i
zaszumiony obraz”, z którego w pewnym momencie wyłoniła się postać spacerującego
mężczyzny, zmieniająca się wreszcie w uśmiechniętą twarz. Jakby tego było mało,
okazuje się, że podczas filmu można usłyszeć ciąg sygnałów, które w alfabecie
Morse’a układają się w imiona, znów niezidentyfikowanych, osób.
I tu również moglibyśmy uznać
sprawę za rozpoczętą i niemal natychmiast
zamkniętą, z tą może tylko refleksją, że ta nasza młodzież potrafi
naprawdę chodzić dziwnymi ścieżkami, gdyby nie to, że, przynajmniej gdy chodzi
o owe „nieprzyjemne dźwięki i zaszumiony obraz”, znajdujemy się w świecie, o
którym mieliśmy okazję słyszeć i czytać niejednokrotnie, choćby przy okazji
znanego niektórym z nas z Internetu projektu o nazwie „Kraina Grzybów”, czy – i
tu mam na myśli osoby, które tego typu doznań, jak najsłuszniej, unikają jak
ognia – z pamiętnej sprawy morderstwa pod Białą Podlaską, kiedy to dwoje dzieci
w sposób jak najbardziej rytualny zmordowało rodziców jednego z nich. I tu i
tam bowiem, to co tworzyło niejako podstawową aurę zdarzeń, były owe
„nieprzyjemne dźwięki i zaszumiony obraz”, o którym z taką beztroską informuje
nas dziś „Gazeta Wyborcza”.
A ja i tym razem, po raz kolejny, muszę
powtórzyć, że sprawa pewnie by prowokowała do tego, by ją wrzucić do szufladki
z napisem „sensacje dnia”, gdyby nie fakt, że to wcale nie stanowi sensacji
dnia, lecz zaledwie drobny fragment czegoś, co tworzy obraz czasów
ostatecznych, w jakich przyszło nam żyć. Spójrzmy może na to, co nam na ten
temat mówi Katechizm naszego Kościoła:
„Kościół wejdzie do Królestwa jedynie przez tę ostateczną Paschę, w
której podąży za swoim Panem w Jego Śmierci i Jego Zmartwychwstaniu. Królestwo
wypełni się więc nie przez historyczny triumf Kościoła zgodnie ze stopniowym
rozwojem, lecz przez zwycięstwo Boga nad
końcowym rozpętaniem się zła, które sprawi, że z nieba zstąpi jego Oblubienica.
Triumf Boga nad buntem zła przyjmie formę Sądu Ostatecznego po ostatnim
wstrząsie kosmicznym tego świata, który przemija. […] Nastąpi wtedy potępienie zawinonej niewiary, która lekceważyła łaskę
ofiarowaną przez Boga”.
Proszę więc, nie dajmy sobie
wmówić, że ów zaszumiony obraz to tylko taki pop.
Przypominam
wszystkim ewentualnie zainteresowanym, że mam u siebie jeszcze resztki nakładu
mojej książki „Marki, dolary, banany i biustonosz marki Triumph”. To jest
akurat, jak to ładnie kiedyś określił Gabriel, książka o miłości, więc Zło tam się
zaledwie przemyka, ale tym bardziej ją polecam. Ona mi się udała zupełnie wyjątkowo.
Chętnych do zakupu zapraszam do kontaktu pod adresem toyah@toyah.pl. Dedykacja
w cenie.
Oznacza to po prostu tyle, że tradycja przegra z tzw nowoczesnością, albo już raczej z postmodernizmem. Na nic więc odnowy moralne i głosowanie na konserwatywnych polityków. Oni zresztą sami zaczną zdradzać konserwatyzm na rzecz walki z globalnym ociepleniem. A później nastąpi katastrofa.
OdpowiedzUsuń@Lucas Beer
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, kto to jest na Twoim avatarze?
Alce Cooper za swoich najlepszych czasów. Czyli circa 1972.
OdpowiedzUsuń@Lucas Beer
UsuńMoim zdaniem, on dziś tez jest bardzo dobry. Wiesz co o nim swego czasu powiedział Leo Abse, lewicowy poseł w brytyjskim parlamencie? "My children tell me Alice is absolutley sick, and I agree with them. I regard his act as an incitement to infanticide for his subteenage audience. He is deliberately trying to involve these kids in sadomasochism. He is peddling the culture of the concentration camp. Pop is one thing; anthems of necrophilia are another".
Szokowanie jest stałym elementem rocka. Akurat Brytyjczycy powinni to wiedzieć, sami mają solidny wkład swoich wykonawców, od Beatlesów poczynając. Nawet Presley szokował w swoich czasach. Sinatra przecież mówił opisując jego muzykę :"My only deep sorrow is the unrelenting insistence of recording and motion picture companies upon purveying the most brutal, ugly, degenerate, vicious form of expression it has been my displeasure to hear—Naturally I refer to the bulk of rock ’n’ roll."
UsuńDopiero teraz to przeczytałam...
OdpowiedzUsuńchciałabym przypomnieć że jakies z 15 lat temu chyba też w Rybniku (a na pewno na Śląsku) był glośny satanistyczny mord rytualny -sataniści zwabili na swe spotkanie w bukrze(?) dawną koleżankę z klasy, która przyjechala do Polski na wakacje i jeszcze drugiego nieświadomego kolegę i zadźgali ich nożem i krwią ich napisali na scianie satanistyczne wezwania i rysunki. To -jak i mord tych rodziców odbyły sie 13.