W jednym z wczorajszych komentatarzy na
moim blogu pojawił się wczoraj link do nieznanej mi dotychczas angielskojęzycznej
strony poświęconej, mówiąc krótko, analizowaniu przykładów agresji kierowanej
przez Zło wobec dzisiejszego świata, w wymiarze wyznaczanym przez kulturę
popularną, czy w ogóle przestrzeń publiczną. Strona nosi nazwę The Vigilant
Citizen, przez co można rozumieć obywatela, który czuwa, natomiast bardzo
ciekawe jest motto: „Światem nie rządzi ani słowo ani prawo, lecz symbole”, co,
jak się zdaje, dość precyzyjnie zbliża autorów owego projektu do teorii, którą
my tu od lat głosimy, że „nie ma przypadków, są tylko znaki”.
Mimo to, prawdopodobnie, ze
względów, mam nadzieję, dla stałych czytelników tego bloga, jasnych, nie
zainteresowałbym się tym, co oni tam piszą, a już tym bardziej, nie
poświęcałbym owym rewelacjom osobnej notki, gdyby nie fakt, że tuż obok
głównego artykułu, omawiającego ukryte treści na którymś z portretów Baracka
Obamy, jest bogato bardzo ilustrowany, pokaźnych rozmiarów tekst, poświęcony
naszej Krainie Grzybów, jak najbardziej w oparciu o informacje pochodzące z tego
bloga. Warto też zauważyć, że w tekście pojawia się również moje nazwisko, jako
osoby, która swego czasu zwróciła uwagę na satanistyczne korzenie owego
projektu, a nawet cytat z jednej z notek, w której analizowałem pamiętne
zabójstwo w Białej Podlaskiej.
Powiem uczciwie, że kiedy
zajrzałem na ową stronę, ujrzałem tam już na samym początku swoje nazwisko, a
następnie serię aż nazbyt nam dobrze znanych obrazów, nie poczułem satysfakcji,
lecz bardzo przygnębiający niepokój. W czym rzecz? Otóż proszę zwrócić uwagę,
że w tym miesiącu będziemy obchodzić równą dziesiątą rocznicę istnienia tego
bloga – bloga praktycznie tu w Polsce zakazanego – i wydaje się, że, pomijając
tamtą nagrodę z roku 2009, kiedy oni jeszcze nie mogli się spodziewać, co z tego
wszystkiego wyniknie, jego istnienie zostalo odnotowane wyłącznie zagranicą i
sprowadza się do dwóch wydarzeń, pierwszego, związanego z rozpędzeniem jesienią
2015 roku festiwalu Unsound w Krakowie, a drugiego, kiedy to po raz pierwszy
zwróciłem uwagę na ową Krainę Grzybów i połączyłem ją z morderstwem w Rakowiskach.
Mam tu za sobą niemal już 10 lat pisania, ponad dwa tysiące wrzucanych niekiedy
dzień w dzień tekstów, paręnaście tysięcy najprzeróżniejszych, mniej lub
bardziej poważnych, tematów, niezliczoną wręcz liczbę naprawdę solidnych
wzruszeń, i nagle wychodzi na to, że
wśród czytelników tego bloga jest też TenKtóryNiePrzepuszczaŻadnejOkzaji. I,
jakby tego było mało, wygląda na to, że nie dość, że jest on jednym jego z
bardziej oddanych czytelników, to – w odróżnieniu od niektórych – wcale nie
zamierza udawać, że o mnie nie słyszał. Wręcz patrzy mi prosto w oczy i mnie o
tym informuje. Jak mówię, nie czuję z tego powodu satysfakcji, lecz raczej
nieprzyjemne drżenie.
Póki co, bardzo proszę
wszystkich o modlitwę, a ja w tym czasie rozejrzę się za jakimś porządnym
amuletem. Podczas niedawnej wizyty w Wąchocku, ojciec Wincenty wspominał coś na
ten temat. Może więc, korzystając z okazji, że zbliża się owa rocznica, ja się
do niego zwrócę z prośbą, by mi podarował coś, co będę mógł mieć zawsze pod
ręką. Natomiast, gdy chodzi o tych z nas, co tu zaglądają niekiedy wręcz od
samego początku, chciałem poinformować, że żadnej specjalnej imprezy urodzinowej
nie planuję, natomiast będzie mi bardzo miło, kiedy już minie Wielki Post, a po
nim Święta, a ja, pisząc kolejne teksty, będę się mógł – pod wspomniany amulet
– od czasu do czasu wesprzeć kromką czegoś mocnego w bursztnowym kolorze. Na
pohybel Temu Który…
Póki co
przypominam, że w ramach porządkowania magazynu w Klinice Języka, ostatnie
egzemplarze moich „Marek, dolarów, bananów i biustonosza marki Triumph” trafiły
tu do mnie i są do kupienia z osobistą dedykacją. Bardzo zachęcam do kontaktu
pod adresem toyah@toyah.pl.
Tencowiadomo robi sie coraz bezczelniejszy. Byc moze jednak nie ujawnia sie sam, tylko ktos inny sprawia ze niespodziewanie pekaja mu szelki. Mam nadzieje. Prosba o modlitwe uslyszana. Prosze o wzajemnosc.
OdpowiedzUsuń