Od czasu jak „Polska Niepodległa” na pewien czas przeszła na cykl
dwutygodniowy, o moich krótkich kawałkach, które się tu kiedyś ukazywały w
każdą środę, notorycznie zapominamy. A one się mają całkiem dobrze i w związku
z tym dziś proponuję kolejny odcinek, z nadzieją, jak zawsze.
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że wszyscy
żyjemy dziś czym innym, proponuję jednak trzymać się bardziej ziemi i zwrócić
uwagę na wiadomość, która gdzieś tam przemknęła i wystrzeliła w kosmos, tę
mianowicie, że były zastępca dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami w
warszawskim ratuszu, niejaki Jakub R. otrzymał nowe zarzuty, dotyczące
przyjęcia 20 milionów złotych łapówki. Zarzuty są nowe, ponieważ uzupełniaja
tylko wcześniejsze, dotyczące przyjęcia ponad 30 milionów złotych łapówki. A
zatem, jak każdy z nas potrafi sobie sam policzyć, wygląda na to, że jakiś
Kubuś, zatrudniony przez Hannę Gronkiewicz Waltz na stanowisku, nawet nie
dyrektora, ale zaledwie jego zastępcy, skasował w postaci łapówek ponad 50
milionów złotych.
Oczywiście, wypadałoby się nam teraz zadumać nad całą organizacją systemu,
który tego typu zabawę umożliwia, ale chyba zabraknie nam słów. Powiedzmy więc
tylko, że prawdziwy szczęściarz z naszego Kuby. W Chinach już by dostał czapę,
a w Korei Północnej do wykonania wyroku sprowadzono by mu specjalną rakietę
przeciwlotniczą.
***
Już za chwilę przejdziemy do spraw, które nas ostatnio wręcz rozdzierają na
strzępy, ale zanim to nastąpi zwróćmy uwagę na bardzo zabawne wydarzenie, do
którego doszło w Sejmie. Oto pod obrady Sejmu trafił projekt pod nazwą Ratujmy
Kobiety, którego celem była liberalizacja ustawy antyaborcyjnej. I proszę sobie
wyobrazić, że mimo iż władza, zapewne w ramach usług dobrej woli, postanowiła
użyczyć zgłaszającym ów projekt lewackim organizacjom swoich głosów i nawet sam
prezes Kaczyński z posłanką Pawłowicz zagłosowali za skierowaniem projektu do
kolejnego czytania, na głosowaniu nie pojawiła się cała kupa posłów Nowoczesnej,
a w dodatku trzech posłów Platformy zagłosowało za odrzuceniem projektu. Jak
nas informują władze Platformy Obywatelskiej, w związku ze wspomnianym
wybrykiem, z parti zostali usunięci posłowie Joanna Fabisak, Marek Biernacki i
Jacek Tomczak. Również zareagowała Nowoczesna i w geście moralnego oburzenia na
gnuśność swoich kolegów, swoje członkowstwo w partii zawiesiły dwie Joanny -
Scheuring Wielgus i Schmidt – oraz Krzysztof Mieszkowski.
No i proszę tylko popatrzeć. Wystarczyło wyrzucić z rządu Antoniego
Macierewicza i jedyną opozycją pozostaną już tylko Jarosław Kaczyński, Andrzej
Duda i jego rzecznik.
***
A zatem, skoro atmosfera zrobiła się tak radosna, możemy spokojnie przejść
do kwestii czystek na pierwszym froncie Dobrej Zmiany. Dla każdego w miarę
uważnego obserwatora politycznej sceny było wprawdzie od samego początku
oczywiste, że nie ma mowy o jakiejkolwiek rekonstrukcji rządu bez usunięcia z
niego Antoniego Macierewicza, jednak kiedy już do tego doszło, na prawicy
podniósł się taki wrzask, że w pewnym momencie zaszła obawa, że w ramach żałoby
po stracie pana Antoniego zostaną odwołane miesięcznicowe uroczystości na
Krakowskim Predmieściu. Na szczęście już po chwili wszystko się uspokoiło i
poza grupką internautów, na placu boju pozostali Sakiewicz, pani posłanka
Pawłowicz oraz małżonka redaktora Rachonia, Katarzyna dwojga nazwisk Hejke,
która oświadczyła, że wymuszając na premierze Morawieckim dymisje Macierewicza,
prezydent Duda „stanął tam, gdzie stało
ZOMO”. A my już tylko apelujemy do TVP Info o zorganizowanie debaty, gdzie
Hejke będzie reprezentowała stronę narodowo-patriotyczną, a redaktor Rachoń – ZOMO.
***
Byłbym zapomniał. Obok wspomnianego wyżej Tercetu Oburzonych stanął jeszcze,
nieznany nam dotychczas kompletnie, Paweł Piekarczyk, o którym portal braci
Karnowskich pisze „pieśniarz”. Otóż chodzi o to, że pieśniarz Piekarczyk w
proteście przeciwko odwołaniu Macierewicza postanowił prezydentowi Dudzie
zwrócić Krzyż Kawalerski Polonia Restituta, jaki ten wręczył mu za zaśpiewanie
piosenki o Żołnierzach Wyklętych. Aby uzasadnić swój gest, Piekarczyk napisał
do Prezydenta list, który następnie opublikował w pariotycznych mediach, a w
którym znalazł się następujący passus: „1
marca 2017 roku otrzymałem odznaczenie z rąk człowieka niegodnego wręczać je,
niejako, w imieniu Żołnierzy Wyklętych”. Jako komentarz, można by tu
właściwie tylko dodać uwagę, że to musi być naprawdę ciekawy człowiek ten Piekarczyk,
gdy z taką lekkością głosi przekonanie, że samo spiewanie piosenek o Żołnierzach
Wyklętych czyni go z automatu ich rzecznikiem, gdyby nie jeszcze jeden
szczegół. Otóż w wypowiedzi dla mediów Piekarczyk pochwalił się, że on list,
który skierował do prezydenta, napisał otrzymanym od niego wiecznym piórem,
które teraz sobie zachowa na pamiątkę. I to akurat, muszę przyznać, rozumiem
bardzo dobrze. Taki krzyż to zaledwie kawałek metalu ze strzepkiem jakiejś
szmatki, który można kupić na Allegro za 8 złotych i 24 grosze. Za pióro, nawet
jeśli to jest tylko jakiś głupi Parker, Piekarczyk będzie mógł sobie przy
pierwszej lepszej kryzysowej sytuacji kupić parę porządnych flaszek.
***
Swoją drogą, kiedy piszę te refleksje, już widzę, że w najbliższym czasie
interesy przemysłu monopolowego muszą mocno podskoczyć. I to chyba nie
najbardziej po stronie tak zwanego Zakonu Antoniego, ale tam, w tej części
politycznej sceny, gdzie się pasą Grzegorz Schetyna, Katarzyna Lubnauer,
chłopaki z PSL-u, czy nawet sam maestro Kukiz. Chodzi mi o to, że dopóki na
czele tak zwanych resortów siłowych stali Macierewicz i Błaszczak, było jak
było, ale żyć się dało. Wejście do tej zabawy Joachima Brudzińskiego można
porównać tylko do zahaczenia o Ziemię którejś z lżejszych asteroid. Ktoś powie,
że Brudziński to nic takiego. Jeden totumfacki Prezesa odszedł, na jego miejsce
przyszedł drugi, można wracać do codziennych zajęć. Może i tak. Jednak skoro
faktycznie nic się nie stało, to czemu zapadła taka cisza? Czyżby wszyscy się przyczaili w oczekiwaniu
aż nowy minister zacznie żartować?
***
Tym bardziej że nawet część Internetu jakby przycichła. I to jak
najbardziej w temacie. Nie wiem, czy Państwo wiedzą, ale dość popularnym
komentatorem w Sieci jest niejaka Klaudia Jachira, lokalna działaczka Komitetu
Obrony Demokracji, znana z całej serii szyderczych performansów kierowanych pod
adresem głównie Jarosława Kaczyńskiego.
Otóż owa Jachira ni stąd ni z owąd popadła w nastrój nader poważny i na
swoim profilu facebookowym zamieściła następujący komentarz:
„Prowadziłam dziś bal karnawałowy w
przedszkolu. 80% chłopców było przebranych za...policjantów! Ten strój dobrze
znam, poniewaz identycznie wygladają policjancipacyfikujacy obywatelskie
demonstracje. Za komuny też były bale w przedszkolach, jednak z tego co
słyszałam, to nikt nie przebieral się za milicjanta...
Żołnierz, Indianin, Spiderman, OK. Ale policjant? Drodzy rodzice, naprawdę chcecie, by Wasze dzieci budowały represyjne państwo? Wzywali na przesłuchania opozycjonistów, ochraniali miesięcznice, aresztowali za posiadanie białej róży?
Widok tylu ‘policjantów’ nawet na balu w przedszkolu to przerażający widok”.
Żołnierz, Indianin, Spiderman, OK. Ale policjant? Drodzy rodzice, naprawdę chcecie, by Wasze dzieci budowały represyjne państwo? Wzywali na przesłuchania opozycjonistów, ochraniali miesięcznice, aresztowali za posiadanie białej róży?
Widok tylu ‘policjantów’ nawet na balu w przedszkolu to przerażający widok”.
I to jest, moim zdaniem, najlepszy komentarz do powołania na stanowisko
Ministra Spraw Wewnętrznych Joachima Brudzińskiego. Niech on się tylko
przebierze za Jokera, to dopiero będziemy mieli bal.
***
Skoro zrobiło się naprawdę uroczyście, nie pozostaje mi nic innego, jak
zakończyć dzisiejszą serię komentarzy w nastroju prawdziwie dostojnym. Oto wraz
z nieuchronnie zbliżającą się eksplozją corocznego owsiakowego obłędu, dotarła
do nas informacja wręcz porażająca. Oto sam Jerzy Owsiak postanowił odebrać
szpitalowi w Pszczynie sprzęt, na który zrzuciła się dzieciarnia podczas
zeszłorocznej zbiórki. Poszło o to, że wśród wielu różnych sprzętów, zandowało
się też sześć łóżek, przeznaczonych na oddział geriatryczny, ponieważ jednak
pszczyńska geriatria łóżek miała dość i aby przyjąć te od Owsiaka, musiałaby
wyrzucić stare, a całkiem dobre, dyrekcja szpitala uznała, że prościej będzie cztery
z nich wstawić na oddział kardiologiczny, gdzie łóżek akurat brakowało. Kiedy ktoś
Owsiaka o owym wysteplku poinformował, ten dostał cholery i zażądał zwrotu całego
podarowanego szpitalowi sprzętu. Szpital padł na kolana, prosząc Owsiaka o
zmiłowanie, napisał nawet do niego specjalne pismo, w którym przeprosił tego
dobrego człowieka i obiecał poprawę, ten jednak pozostał nieugięty i łóżka
zabrał. Jak donoszą lokalne media, podobno najmocniejsze wrażenie akcja Owsiaka
zrobiła na pacjentach obu odziałów, których trzeba było gwałtownie odłączać od
sprzętów i zrzucać z łóżek, bo transport czeka. Mam nadzieję, że przynajmniej
ci ludzie wiedzieli, jak się zachować w minioną niedzielę.
Ktoś powie, że
to wsyztsko to są starocie, tymczasem problem polega na tym, że owe starocie
stały się starociami już na drugi dzień po urodzeniu. Powyższa notka była
starocią już w momencie publikacji w „Polsce Niepodległej”. Powiem więcej. Ona
była starocią jeszcze zanim ów numer „Polski Niepodległej” trafił do kiosków. To
jest ów klimat, który mamy. A zatem, aleluję o rozsądek. Nie dajmy się zwraiować.
I pamiętajmy, że książki są do kupienia, jak zawsze, w księgarni na stronie www.basnjakniedziwedz.pl. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.