wtorek, 23 stycznia 2018

Biały łoś, czyli pokochać ich jak Irlandię

       Mieliśmy tu ostatnio kilka dni bardzo poważnych debat, a zatem uznałem, że nie zaszkodzi choć na chwilę spuścić z tonu i się trochę zabawić. Oto od jednego z naszych ludzi uzyskałem wczoraj informację, że w ostatnich dniach świat kultury popularnej został zaatakowany przez coś, co niemal w jednej chwili uzyskało nazwę Darbygate i moim zdaniem jest to coś na tyle śmiesznego, że pomyślałem sobie, że czemu nie? Ale zacznijmy od początku. Otóż okazuje się, że Internet, w którym i nam przyszło spędzać pewną część swojego czasu, oferuje usługi tak zwanych „social influencerów”, a więc najczęściej młodych ludzi płci dowolnej, którzy na regularnie umieszczanych przez siebie filmikach opowiadają o tym, co im się ostatnio ciekawego przydarzyło i co oni na temat owych zdarzeń sądzą. Czemu ta cała aktywność służy, czemu zdobyła tak wielka ostatnio popularność, a zwłaszcza, jak to się dzieje, że jeden „influencer” staje się nagle znacznie bardziej popularny od „influencera” innego i co sprawia, że jego internetowa aktywność przynosi mu sławę i jakieś tam pieniądze, powiem uczciwie, że nie mam bladego pojęcia, no ale przyznaję, że musi być coś, co te kwestie rozstrzyga i nie zamierzam się tu wymądrzać.
      Stało się zatem tak, że gdzieś w Anglii pewna jak najbardziej typowa wybotoksowana dwudziestoparolatka nazwiskiem Elle Darby  uruchomiła w Internecie swojego video bloga, w którym zaczęła opowiadać o swoich koleżankach, sukienkach, kosmetykach, no i w ogóle o życiu i odniosła pewien, relatywnie niewielki sukces, powiedzmy wielkości określanej jako 80k. W pewnym momencie owo osiągnięcie tak zamieszało w głowie, że, uznając, że ono się stało własnością publiczną, napisała list do pewnego luksusowego hotelu w Dublinie o nazwie Charleville Lodge Hotel, prowadzonego przez parę gejów, z propozycją, by oni ją i jej chłopaka ugościli za darmo przez tydzień, za co ona, jako wybitna „social influencerka,” zrobi im odpowiednią reklamę na swoim video blogu, no i oni dzięki temu odpowiednio zwiększą swoje dochody. I w tym momencie stało się coś, czego nikt się nie spodziewał, a co uruchomiło lawinę. Otóż, proszę sobie wyobrazić, że właściciel hotelu, a jednoczesnie restauracji o nazwie White Moose Cafe, niejaki Paul Stenson, list owej biednej dziewczyny opublikował w sieci, wraz ze swoją odpowiedzią, którą tu zdecydowałem się zacytować w całości, bo jest tego warta. Proszę posłuchać:
      „Szanowna Społecznościowa Influencerko! (znam Pani nazwisko, ale, jak sądzę, nazwisk nam używać nie wypada)
       Dziękujemy za Pani e-mail z prośbą o darmowy pobyt w naszym hotelu w zamian za reklamę. Trzeba być osobą o wyjątkowym tupecie, by nie powiedzieć, o braku szacunku do siebie, by wystąpić z czymś podobnym.
      Jeśli zgodzę się, by spędziła Pani czas w naszym hotelu wyłącznie za obietnicę wystąpienia w Pani filmie video, proszę mi powiedzieć, kto zapłaci personelowi za to, że będzie się Panią zajmował? Kto zapłaci pokojówkom za sprzątanie Pani pokoju? Kelnerom, którzy będą serwować Pani śniadania? Recepcjoniście, który będzie załatwiał pani codzienne sprawy? Kto zapłaci za prąd i ogrzewanie, które Pani zużyje w trakcie swojego pobytu? Za pranie Pani pościeli? Za zużycie wody? A może uważa Pani, że powinienem poinformować swoich pracowników, że zamiast pensji za obsługę Pani pobytu, otrzymają szansę występu w Pani video?
      Szczęśliwie, my również jesteśmy dość popularni w mediach społecznościowych, ze 186 tysiącami obserwujących na Facebooku, 80 tysiącami na Snapchacie, 32 tysiącami na Instagramie, oraz 12 tysiącami na Twitterze, ale – na Boga! – w życiu by mi nie przyszło do głowy, by prosić kogokolwiek, by mi dał cokolwiek za darmo. Prowadzę również bloga, co jednak, w moim mniemaniu nie oznacza nic ponad internetową gadkę. Powyższe statystyki przy tym w żaden sposób nie czynią mnie na tyle lepszym, bym oczekiwał, że nie będę musiał płacić za coś, za co muszą płacić inni.
      Jeśli mogę coś pani doradzić, to zachęcam, by w przyszłości za usługi płaciła Pani jak wszyscy inni, a jeśli trafi Pani na hotel, który postanowi skorzystać z Pani oferty, być może zaproponują Pani apartament w cenie zwykłego pokoju. Takim zachowaniem z pewnością nabierze pani więcej szacunku do siebie i nie będzie się musiała niepotrzebnie kompromitować.
      Nasza odpowiedź brzmi - nie”.
      Opublikował Stenson w Internecie oba maile i na to nieszczęście wylał się taki hejt, że ona opublikowała film, w którym zarzuciła Stensonowi psychiczne molestowanie, sprawą zajęły się najpoważniejsze światowe media i w tym momencie Stenson wystąpił ponownie, publikując w sieci szyderczy rachunek wystawiony na nazwisko Darby na sumę  5 289 000 Euro jako prowizję za reklamę, jaką on zapewnił Darby dzięki temu, że jej nazwisko pojawiło się w 114 artykułach w 20 krajach na świecie, generując widownię wielkości 450 milionów. Sprawę skomentował również Linkedin, oceniając te szacunki jako jak najbardziej rozsądne.
      Jak się sprawa dalej będzie rozwijać, tego nie wiemy, ale domyślać się można, że obie strony na sprawie wygrają. Chociaż… no nie wiem. Zajrzałem na ów vblog Elle Darby, po raz pierwszy w życiu obejrzałem – przyznaję, że odpowiednio wstrząśnięty – to, co ona tam prezentuje, porównałem jej zwykłe, dawne występy z tym, co ona przeżywa dziś, i wygląda na to, że ona jest w stanie wskazujacym na to, że to już koniec. A potem porozmawiałem trochę z moją córka, która znacznie lepiej orientuje się ode mnie, gdy chodzi o tego typu kwestie i ona powiedziała mi, żebym sobie nie pozwalał na zbyt wiele, bo nie wolno pod żadnym pozorem traktować ludzi bez szacunku, nawet jeśli uważamy ich za skończonych durniów.
      A zatem, postanwiam już być dziś grzeczny i oświadczam, że geje bywają naprawdę w porządku i zachęcam wszystkich, by podczas najbliższego pobytu w Dublinie, jeśli nie mają się gdzie zatrzymać, wybierali Charleville Lodge Hotel. Powinno być, nomen omen, wesoło.
      I to jest cały sens powstania dzisiejszej notki. 

Książki niezmiennie są do nabycia w ksiegarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl. Polecam.
      
    

        

2 komentarze:

  1. :)
    A ja sobie myślę, że ta historyjka jakoś tam oddaje sposób funkcjonowania dzisiejszych mediów.
    No weźmy choćby nasze podwórko:
    Gazownia straciła reklamy spółek Skarbu Państwa - jedziemy po całości.
    Sakiewiczowi zagląda w oczy widmo utraty reklam z Polskiej Grupy Zbrojeniowej - "już prędzej zagłosuję na Tuska".
    Upraszczam nieco, wiem - ale tak to jakoś jest.

    A ta "influencerka" pisze jeszcze, że ludzie powyżej 30-tki nie rozumieją internetu. No i jak my mamy ją lubić?

    OdpowiedzUsuń
  2. Może ona zalicza się do tych,których odkrył Stanisław Lem dzięki internetowi.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...