Redakcja „Polski Niepodległej” jeszcze w
grudniu poprosiła mnie, bym w ramach swojego cyklu „Wezwani do tablicy”
przedstawił raport z mijajacego roku. Oto co nam wyszło. Proszę bardzo.
Najlepsze kawałki na rok 2017, a już w przyszłym tygodniu kolejny numer naszego
dwutygodnika.
Skończył się rok 2017 i można powiedzieć, że był to rok dobry choćby z tego
względu, że śmiechu było co niemiara, do czego mam nadzieje przyczyniła się
również i ta nasza skromna rubryczka. Ponieważ w wielu miejscach przeprowadzane
są odpowiednie podsumowania, i ja bym
chciał przedstawić swoja subiektywną
listę najzabawniejszych wydarzeń mijającego roku. Zapraszam.
Miejsce 10: Dominik Tarczyński
Czy kogoś jeszcze dziwi, że politycy Prawa i Sprawiedliwości zachowują się
jakby uznali, że będą rządzić wiecznie? Dopiero teraz trafiłem na zdjęcie posła
Tarczyńskiego – to ten sam co swego czasu sfotografował się, jak siedzi w
jacuzzi na tle warszawskich wieżowców i gapi się w wielki paluch swojej prawej
nogi – w czerwonym płaszczu z kołnierzem z jenota. Tarczyński zrobił sobie to
zdjęcie w jednym ze sklepów, następnie zamieścił je na swoim profilu na
Twitterze, a pod spodem dał komentarz: „Mój sweterek i moda a'la Szejnfeld
są passe. Teraz polecam czerwony płaszcz z Jenotem”. Słyszę głosy, że
jeśli ktoś szydzi z Tarczyńskiego, tym samym udowadnia, że nie zna się na
żartach i się nie nadaje do tego, by się pokazywać w dobrym towarzystwie.
Przepraszam bardzo, ale wolę żarty Leszka Millera. Przynajmniej się przy nich
nie muszę rumienić.
Miejsce 9: Dawid Podsiadło
Nie mamy wprawdzie żadnych informacji na temat ewentualnego udziału w
strajku kobiet artysty estradowego Dawida Podsiadły, natomiast, owszem, ów
wybitny intelektualista skomentował wybór Donalda Trumpa na stanowisko
prezydenta Stanów Zjednoczonych. Poproszony przez Onet o wyrażenie swojej
opinii na ten temat, Podsiadło odpowiedział dwoma słowami: „Duży chuj”.
Jesteśmy pod wrażeniem i przewidujemy, że już niedługo lewicowe środowiska
Nowego Jorku zorganizują naszemu artyście tournée po największych klubach w
mieście i już tylko apelujemy do Amerykanów o czujność. Wąsik, jaki ostatnio
Podsiadło rzucił sobie na wargę, może wśród męskiej części publiczności wywołać
zamieszki.
Miejsce 8: Tomasz Nałęcz
Tomasz Nałęcza w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” wypowiedział się na temat
różnic między Jarosławem Kaczyńskim, a Józefem Piłsudskim: „Czy pan sobie
wyobraża Józefa Piłsudskiego” - intelektualnie zaatakował Nałęcz
dziennikarza - „pędzącego w kolumnie samochodów do Torunia, by jakiemuś
wpływowemu zakonnikowi złożyć hołd lenny? A wyobraża pan sobie go spacerującego
po Sejmie w obstawie prywatnych ochroniarzy?” Powiem szczerze, że nie wiem,
jak tam dziennikarz „Wyborczej”, natomiast ja odpowiadam bez bicia, że nie
wyobrażam sobie Piłsudskiego ani w limuzynie pędzącej do ojca Rydzyka, ani na
Wiejskiej w towarzystwie oficerów BOR-u, ani nawet Piłsudskiego wygrywającego
finał Wimbledonu po porywającym pojedynku z Elvisem Presleyem. Natomiast,
owszem, gdy chodzi o profesora Nałęcza, to umiem go sobie wyobrazić w najróżniejszych
sytuacjach. Nawet rapującego na scenie wspólnie z Czesławem Mozilem i Adamem
Michnikiem.
Miejsce 7: ksiądz Kazimierz Sowa
Niech się nam nie wydaje, że ksiądz Sowa to nie ksiądz tylko zwykły
gangster. To jest wciąż jak najbardziej ksiądz. W wywiadzie dla „Tygodnika
Powszechnego” w ten sposób tłumaczy się ze swoich ścieżek: „Choćbyś nie wiem
jak skrupulatnie kontrolował to, co robię i mówię, nie znajdziesz ani jednego
momentu, w którym stojąc przy ołtarzu, zrobiłbym choć aluzję do tego, na kogo
należy głosować”. Ja wprawdzie nie miałem nigdy okazji ani widzieć, ani też
słyszeć, jak ksiądz Sowa jest księdzem, niemniej jestem pewien, że on nigdy
podczas odprawiania Mszy Świętej nie ogłosił jako Dobrej Nowiny, że nasza
przyszłość jest w rękach gangów. A przeciez mógł, czyż nie? I tak to mianowicie
wygląda modelowy rozdział Kościoła od Państwa.
Miejsce 6: Andrzej Mleczko
Mówi Andrzej Mleczko: „Jestem trochę załamany brakiem poczucia humoru
naszych rodaków, cały czas myślałem, że z poczuciem humoru jest u nas w
porządku, ale ostatnie wydarzenia szczególnie polityczne spowodowały to, że
zaczynam mieć wątpliwości. Gdyby nasi rodacy mieli poczucie humoru, to
umieraliby ze śmiechu, patrząc na pana prezydenta, na rządzącą partię, panią
premier, na to co się dzieje, chociaż niektóre rzeczy są rzeczywiście bardziej
smutne niż wesołe”. A ja muszę się tu z Panem Artystą zgodzić. To prawda,
Polacy nie mają poczucia humoru, a raczej mają poczucie humoru nie takie, jak
powinni. Zamiast się śmiać z prezydenta Dudy, czy premier Szydło, śmieją się na
przykład z politycznego kompana Mleczki, który przyczepił sobie do głowy
helikopter, czy z Romana Giertycha, gdy ten zabawnie podskakuje z grupą jakichś
starych ubeków. Jak żyć? Jak żyć?
Miejsce 5: Bartłomiej Misiewicz
Jako pierwszy o tym, co się stało, poinformował tygodnik „Nie”, redagowany
przez człowieka, którego nazwisko piszemy zwyczajowo z małej litery, czyli
jerzego urbana, a wiadomość naturalnie natychmiast powtórzyła telewizja TVN24.
Oto, jak się okazuje, nasze Ministerstwo Obrony Narodowej postanowiło wybić
specjalną pamiątkową monetę, dedykowaną byłemu rzecznikowi Ministerstwa,
Bartłomiejowi Misiewiczowi. Na awersie monety widnieje biało-czerwona flaga,
godła czterech rodzajów sił zbrojnych i napis: "Bartłomiej Misiewicz".
Na rewersie orzeł i napis: "Ministerstwo Obrony Narodowej". Cała
Polska zachodzi w głowę, co to się takiego stało, że to Misiewicz akurat, od
miesięcy pierwszy obiekt powszechnego antypisowskiego szyderstwa, stał się
bohaterm tego rodzaju wyróżnienia, a ja mam wrażenie, że gest ministra
Macierewicza nie mogł być bardziej przejrzysty. Oto przesłanie – lepszego być
nie mogło – jakie on w ten sposób wysłał do Systemu: „Całujcie nas w dupę”.
Miejsce 4: Borys Budka i Kamila Pihowicz
Ktoś powie, że owa rubryka zdecydowanie się stacza, skoro my tu, zamiast o
poważnych rzeczch, rozmawiamy, albo o francuskich masonach, albo o Borysie
Budce, jako bohaterze internetowego serialu. Otóż nie zgadzam się z tym
zarzutem. Zarówno bowiem sytuacja francuska, jak i przypadek rzekomego romansu
Borysa Budki i Kamili Pihowicz, świadczą dobitnie o tym, że oni faktycznie toną
i znikąd nie widać ratunku. Jeśli bowiem Europa w odpowiedzi na kryzys, jaki ją
ogarnął, jedyne co potrafi wymyślić, to usunięcie kolejnego Krzyża, a tu u nas
z kolei nasi mądrale już tylko potrafią się gapić w serial „Ucho Prezesa”, i to
wyłącznie po to, by porechotać z Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy, to
znaczy, że przed Polską najjaśniejsza przyszłość. Wydaje się, że wyjątkowo
celnie scharakteryzował tę sytuację marszałek Brudziński: „Te mainstreamowe
‘kozaki’ tak mają. Śmieszą ich własne ‘klozetowe’ żarty, a jak sami w ‘czapkę’
dostaną to: chlip, chlip”. Właśnie tak – chlip, chlip. Prędzej czy później.
Miejsce 3: Agnieszka Holland
Właśnie zakończyła się największa doroczna gala filmowa na świecie, czyli
tak zwane Oscary. Niestety Agnieszka Holland nie dostała nawet głupiej
nominacji. Pozostał więc tylko Berlin, a więc jedyne miejsce na świecie, gdzie
nawet dziura w skarpetce może odnieść artystyczny sukces. No ale tym razem to
też nie wystarczyło i Holland, mimo że jako główny argument przedstawiła swoją
córkę-lesbijkę, musiała się zadowolić zaledwie drugim miejscem. To pewnie
dlatego, komentując swoją porażkę, postanowiła powiedzieć coś na temat ministra
zdrowia w rządzie Beaty Szydło: „Radziwiłł to okrutny myśliwy, który nie
tylko chce zabić zwierzynę, ale jeszcze się nad nią pastwi”. I my to
rozumiemy. Bronisław Komorowski wprawdzie nie tylko chciał zabijać zwierzynę,
ale ją realnie zabijał, natomiast z całą pewnością się nad nią nie znęcał.
Robił sobie z nią tylko zdjęcia, a znęcaniem zajmował się wyłącznie jego pies.
Miejsce 2: Przemysław Wojcieszek
Jak się dowiadujemy, robiący interesy również w Polsce, francuski kanał
telewizyjny Canal+, podpisał dwuletnią umowę na dystrybucję filmu niejakiego
Przemysława Wojcieszka, zatytułowanego po angielsku „Knives Out”. Gest
właścicieli Canal+ jest o tyle przede wszystkim ważny, że gdyby nie on, na
rozpowszechnianie filmu Wojcieszka,który jest, jak to mówi młodzież „tani i do
bani”, pieniedzy nie wyłożyłby nikt i ów wybitny artysta byłby nadal zmuszony
go wyświetlać, jak dotychczas, na fasadzie siedziby Prawa i Sprawiedliwości na
Nowogrodzkiej w Warszawie. Drugim powodem, dla którego są dziś w Polsce osoby,
którym poczucie wdzięczości dla Francji definiuje sens życia, to sam film
Wojcieszka, opowiadający, mówiąc bardzo krótko, o grupie polskich patriotów,
którzy wrzeszcząć „Niech żyje Breivik”, dokonują rytualnego mordu na swojej
ukraińskiej koleżance, by w ten sposób zademonstrować swoją nieskończoną miłość
do Polski. Jeśli ktoś myśli, że to jest jakiś żart, zapewniam, że nie.
Trzymamy się wyłącznie faktów. Obłęd istnieje i ma się dobrze.
I oto miejsce 1. Zwyczięzcą naszego konkursu na głupstwo roku zostaje sam
pan profesor Marcin Król, niemal rzutem na taśmę pokonując samą Krystynę Jandę,
która niemal niezagrożona zmierzała do zajęcia pierwszego miejsca. Ponieważ
jednak w ostatniej chwili dała się wyprzedzić Królowi, uznałem, że dla osoby
tak wybitnej byłoby zbyt upokarzające znaleźć się na miejscu drugim, a zatem
pani Krystynie przyznajemy dyplom honorowy za całokształ, a Marcin Król
otrzymuje Puchar Brzmiącego Cymbała za następujące podsumowanie przyjęcia przez
Sejm ustaw okołosądowych: „To jest zło.
PiS dla mnie uosabia w całości i niektórzy z przedstawicieli PiS-u uosabiają
zło, diabła”. Gratulacje, Profesorze. Jest Pan niezrównany. Kiedy po
wyborach 2015 powiedział Pan, że z wyborcami Prawa i Sprawiedliwości nie czuje
wspólnoty duchowej, bo ci „nie piją wina w Toscanii, nie jedzą ostryg w
Bretanii, nie znają Europy z jej atrakcjami i kulturą, a Kaczyński na wakacje
jeździł do Sopotu”, wydawało
się, że znaleźlismy się na poziomie skalistego dna. Okazuje się, że Pan się
wciąż rozwija. Żeby tylko nie skończył Pan jak ów nieszczęśnik, Piotr S.
Przypominam, że moje książki są do kupienia w księgarni
na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl.
Zachęcam gorąco.
Przypomnial mi Pan o istnieniu Krystyny Jandy i zajzalam na jej bloga, zeby zobaczyc co u niej slychac i okazuje sie, ze pani Krystyna wyjezdza na Magadaskar (zeby sie zdefulowac, cokolwiek to znaczy)
OdpowiedzUsuńBedzie mial Pan o czym pisac rowniez w 2018
I dobrze