Jeszcze
wczoraj wieczorem dostałem od mojego syna wiadomość, że dziś rano w radiu RMF
FM Robert Mazurek będzie rozmawiał z ambasador Izraela w Polsce Anną Azari i że
na pewno będzie ciekawie. Odpisałem mu natychmiast, że ciekawie z całą
pewnością nie będzie z dwóch powodów. Pierwszy to ten, że Azari język polski
myli się z językiem rosyjskim, a więc z językiem jej młodości, więc ją będzie
bardzo trudno zrozumieć, a drugi, może jeszcze bardziej oczywisty, że kody
kulturowe, których używają Mazurek i Azari to dwa kompletnie różne światy i nie
ma takiej mozliwości, by z ich rozmowy wyłonił się jakikolwiek porządek. Dziś
już jesteśmy pewnie po tej rozmowie, a ja, nawet nie sprawdzając jej przebiegu,
chciałbym przypomnieć swój bardzo już dawny tekst, dotyczący wydarzenia dziś
już oczywiście kompletnie zapomnianego, na początku roku 2009 odpowiednio
zamilczanego, a mam na myśli wywiad, jakiego ówczesnemu dziennikowi „Dziennik”
udzielił swego jeden z najwybitniejszych, a dziś niewykluczone, że dogorywający w którymś z zakładów psychiatrycznych,
dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Michał Cichy. Uważam, że, pomijając mój
wczorajszy tekst, nie ma nic lepszego, co by pomogło nam zrozumieć to z czym
mamy do czynienia w tych dniach. Oto mój tekst z lutego 2009 roku zatytułowany „Biedny
Polak patrzy na ‘Gazetę Wyborczą’”, dziś pod nieco tylko zmienionym tytułem. Proszę
posłuchać.
W dzisiejszym „Dzienniku”, a ściślej, w dodatku
o dumnej nazwie Europa, tekst niezwykły http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article325207/Wojna_pokolen_przy_. Cezary Michalski rozmawia, z, pod pewnym – dość
wstydliwym – względem, kultowym dziennikarzem Gazety, Michałem Cichym. Zanim
zacząłem czytać tę rozmowę, nie bardzo widziałem sens przepytywania akurat
Cichego akurat o Adama Michnika,
Helenę Łuczywo i w ogóle o ten niezwykły projekt o pełnej nazwie „Gazeta Wyborcza”. Jednak, coś mnie podkusiło, i teraz już wiem, że właśnie przeczytałem tekst zupełnie epokowy. Biorąc pod uwagę, że Michalski rozmawia nie z kimś, kto zawsze stał w opozycji do „Gazety” i ludzi tam skupionych, nie z jakimś tropicielem Żydów, bojownikiem o etniczną czystość lokalnego środowiska, lecz z kimś z samej, że tak powiem, otchłani, mamy do czynienia z rewelacją.
Helenę Łuczywo i w ogóle o ten niezwykły projekt o pełnej nazwie „Gazeta Wyborcza”. Jednak, coś mnie podkusiło, i teraz już wiem, że właśnie przeczytałem tekst zupełnie epokowy. Biorąc pod uwagę, że Michalski rozmawia nie z kimś, kto zawsze stał w opozycji do „Gazety” i ludzi tam skupionych, nie z jakimś tropicielem Żydów, bojownikiem o etniczną czystość lokalnego środowiska, lecz z kimś z samej, że tak powiem, otchłani, mamy do czynienia z rewelacją.
I od razu muszę powiedzieć, że nie
chodzi mi o to, ze Michał Cichy zaświadcza swoim doświadczeniem, że to nie Adam
Michnik jest faktycznym szefem Gazety, ale Helena Łuczywo. Nie o to, że,
zdaniem Cichego, Michnik to cham i cynik. Nie o to też, że według relacji
człowieka, który przez bardzo długi czas był bardzo blisko tego towarzystwa,
czołowi dziennikarze „Gazety”, jakimi niewątpliwie są Paweł Smoleński i
Agnieszka Kublik to „cyngle do wynajęcia”. To wszystko jest nic. To, jeśli tak
można powiedziec, to wewnętrzna sprawa Michnika, Łuczywo i Cichego na dokładkę.
To co mnie w tej wypowiedzi poraziło, to – po raz pierwszy tak autorytatywne –
przyznanie, że środowisko tworzące „Gazetę Wyborczą” i decydujące o jej
polityce, filozofii i kształcie, to środowisko całkowicie wyalienowane z tzw.
interesu narodowego, i to wyalienowane w sposób zamierzony i programowy.
Oto co mówi o Helenie Łuczywo – swojej
mentorce, bohaterce, osobie o wielkości dla niego niemal historycznej – w
rozmowie z Michalskim, Michał Cichy: „Dla mnie Helena jest postacią rangi
historycznej, nie można jej porównywać ze współczesnymi postaciami. Ze znanych
mi ludzi, którzy w XX wieku żyli w Polsce, mogę ją porównać tylko do Celiny
Lubetkin, która była żoną Antka Zukiermana, dowódcy ŻOB. I faktyczną
dowódczynią powstania w getcie. Misja Heleny, która jest stuprocentową Żydówką,
polegała zawsze na chronieniu polskich Żydów przed jakimkolwiek złym losem. To
zadanie wykonała w stu procentach. Była komendantką ŻOB w latach 90. Nie można
się dziwić, że ona ze swoim zapleczem kulturowym i genetycznym nie była
specjalnie wrażliwa na to, że mordowano księży po 1981, czy że generał Fieldorf
był ofiarą mordu sądowego, w którym brała udział sędzia Wolińska. Misją Łuczywo
było ratowanie sędzi Wolińskiej i wszystkich, obojętnie jak zapisanych w
historii Polaków żydowskiego pochodzenia przed jakimkolwiek nieszczęściem. Także
przed naprawdę istniejącym tutaj antysemityzmem”.
A więc tak to wygląda w ocenie kogoś kto
jest niewątpliwym autorytetem. Więc dziś już wiemy. Nie można się dziwić. To co
się liczy przede wszystkim, to „zaplecze
kulturowe i genetyczne”. Nie księża, nie Fieldorf, zapewne nawet nie Polska
jako znak i symbol. Tu się realizuje misja polegająca na chronieniu swoich
przed nieszczęściem. I proszę zwrócić uwagę. Cichy nie oskarża. Nie zgłasza
pretensji. Nie przedstawia dylematów. Jego słowa są czystą afirmacją. Według
Cichego, człowieka, który był w „Gazecie” przez tyle lat przez wzgląd na
wielkość Heleny Łuczywo i który odszedł z niej mimo tej wielkości, tak jak jest,
jest słusznie i właściwie. Dlaczego? Bo inaczej po prostu się nie da. Bo „problem polega na tym, że każdy widzi
dookoła siebie tyle, ile może. Bardzo istotne jest to, kto się skąd wywodzi,
jakie ma doświadczenia i czym nasiąka przy rodzinnych herbatkach i śniadaniach.
Nie można mieć pretensji do Heleny Łuczywo, która była córką funkcjonariusza
komunistycznej cenzury, Ferdynanda Chabera, że jej punkt odniesienia obejmował
to środowisko, z którym miała do czynienia”.
To z czym mamy do czynienia podczas tej
niezwykłej rozmowy, rozkłada nawet samego Michalskiego. On oczywiście stara się
zrozumieć, ale i on musi to w końcu wykrzyczeć, że jego „etniczne kryteria wcale nie kręcą”. Na nic. Za Cichym bowiem stoi
nie to w co on wierzy, czy co mu się wydaje, czy nawet nie to, czego on by
bardzo chciał. Za Cichym stoją fakty. On sobie tego nie wymyślił. On tam był,
on słuchał co do niego mówią, on tego wszystkiego doświadczał, on to
zaakceptował i dziś on po prostu to wszystko wie. A skoro wie, to mówi, a mówi
rzeczy porażające: „Ale jak pan [etnicznych kryteriów] nie
bierze pod uwagę, to pan nic nie zrozumie. Tak się składa, że ludzie Agory byli
w większości pochodzenia żydowskiego. Nie było to ani żadnym przypadkiem, ani
żadnym powodem do wstydu. Ale nie można oczekiwać od ludzi z takim
backgroundem, że nagle staną się piewcami Narodowych Sił Zbrojnych […]. O
tym, kim się jest, decyduje środowisko, w jakim się żyje. Instynktownie
przejmujesz pewne zachowania, myśli i sformułowania. Naczelnym pragnieniem
każdego człowieka jest, po pierwsze unikanie problemów, a po drugie uzyskanie
pochwały od stada swoich szympansów. To bardzo silny mechanizm wzbudzania
pozytywnego konformizmu, bez którego umieramy”.
Ot co! Tak się mają sprawy. Więc ja już
nic więcej nie napiszę. Zakończę ten tekst drobną refleksją. „Gazetę” – na
poziomie bardziej ogólnym – zaczepiłem właściwie raz, w jeden, bardzo
szczególny sposób i tę moją zaczepkę zapisałem na stałe na głównej stronie
swojego bloga. Poza tym żartem, staram się o „Gazecie” wspominać wyłącznie w
odniesieniu do spraw konkretnych. O ile sobie dobrze przypominam, jeśli idzie o
„Gazetę”, udawało mi się zawsze unikać wchodzenia w coś, co wydawało mi się
oceną pozamerytoryczną. Dziś widzę, że jeśli kiedykolwiek coś zaniedbałem, dziś
to moje zaniedbanie naprawił z nawiązką Michał Cichy. Człowiek, który wszedł do
współczesnej historii Polski jednym gestem. Gestem w postaci pamiętnego
artykułu z roku 1994 zatytułowanego „Polacy - Żydzi: czarne karty Powstania” i
adekwatnym tekstem. Dziś mi ten sam człowiek dokładnie wyjaśnił, co jest na
rzeczy.
Ze swojej strony mogę więc zadeklarować,
że sprawy „Gazety Wyborczej”, Agory i całego tego środowiska będę traktował już
zawsze, jako sprawy obce, które pozostają poza sferą mojego zainteresowania.
Zapraszam wszystkich do ksiegarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są do
kupienia moje książki. Polecam.
Może po dzisiejszym tekście, Gabriel odczyta wczorajszy.
OdpowiedzUsuń"Nie można mieć pretensji do Heleny Łuczywo"
OdpowiedzUsuńDlaczego? Mamy traktowac Pania Luczywo tak jak zaba skorpiona z wyrozumialoscia, mimo, ze ja ukasil? Bo oni tak juz maja? Wracam do wyrozumialosci autora dla zydowskich widzimisie we wczorajszym tekscie. Te widziemisie nie sa tak calkowicie idosynkratyczne. One czemus sluza. I jesli zyd ma histeryczna reakcje na kosciol czy na pociag PKP to my naprawde nie musimy byc dla tego wyrozumiali.
@Wars
UsuńIdiocyntacyczne? Ukąsił cię skorpion?
idiosynkrazja
Usuń1. «wstręt lub niechęć do kogoś»
2. «wrodzona nadwrażliwość organizmu na pewne substancje białkowe lub chemiczne»
Rzeczywiście musiałby mnie ukąsić skorpion abym zechciał użyć tego słowa kiedykolwiek, podczas gdy, jak nam ładnie wyjaśniłeś, istnieje dużo prostrzy zastępnik.
Usuń@wars
UsuńWiem, natomiast bardzo źle znoszę sytuację, w któej ktoś uważa mnie za tak głupiego, że do niego nie można mówić normalnie.
Zanim przeczytałem Twój tekst, kliknąłem i przeczytałem tamten wywiad. I od razu wyciąłem i wkleiłem na TT to, co on mówi o Łuczywo.
OdpowiedzUsuńTo przecież zwala z nóg. Cichy wyraźnie mówi, że Gazownia nie jest polską gazetą i jej środowisku polskie interesy są zupełnie obce.
Pomyśl teraz, jak dobrze, że jest ten blog.
Przecież nie możemy liczyć na to, że ten wywiad przybliży nam któryś z naszych prawych, kochanych niepokornych.
Dzięki.
@Kozik
UsuńJa pamiętam, jak tę notkę skomentowała słynna Kataryna, cała zszokowana, bo ona nie miała pojęcia, że taka rozmowa się w ogóle ukazała. To był jedyny raz, jak ona kiedykolwiek się do mnie odezwała.
Pamiętam ten wywiad; pamiętam, że Cichy powalił mnie jak to kawę na ławę wyłożył. I pamiętam, że szybko zrobiono z niego wariata (nie można było nazwać go antysemitą). Ten sam mechanizm, jakiego użyto wobec zmarłego Herberta.
OdpowiedzUsuń@Margherita
UsuńTeż to pamiętam. Oni niemal oficjalnie poinformowali, że Cichy oszalał. Inna sprawa, że, moim zdaniem, on faktycznie oszalał.
Tylko schizofrenik, albo szaleniec mógł powiedzieć, to co on powiedział. Czyli wariat:-)
Usuń