Przed nami cały weekend, a wraz z
nim tekst absolutnie wyjątkowy, i to nawet nie dlatego, że nie mój, bo z tym
już tu mieliśmy do czynienia nie raz, ani też z powodu nazwiska jego autora, bo
jestem pewien, że on sam by sobie nie życzył, by go tu jakoś szczególnie
wyróżniać, ale ze względu na samą rangę przekazanej informacji. Chodzi
mianowicie o coś, co – przynajmniej wedle moich jak najbardziej szczerych
podejrzeń – stanowi prawdę o stanie badań nad przyczynami i przebiegiem
Katastrofy Smoleńskiej, a więc czegoś, z czym, w ten czy inny sposób, bardzo
niedługo wchodzimy już w ósmy rok.
Mimo tego jednak, co zostało
powiedziane, nie obejdzie się bez odpowiedniej prezentacji. Otóż, z punktu
widzenia tego bloga, Marek Czachor jest jego jednym z najstarszych i
najwierniejszych czytelników i przyjaciół, jednym z tych, których miałem
szczęście poznać osobiście, na którym się nigdy nie zawiodłem i którego
traktuje jak dobrego i wypróbowanego przyjaciela. Oprócz tego, jest dla mnie
Marek Czechor mężem Magdy, o której mogę powiedzieć dokładnie to samo, co o
nim. Magda jest jednym z najstarszych i najbardziej wiernych przyjaciół tego
blogą i moją serdeczną koleżanką.
Dziś jednak mówimy o Czachorze. Ja wiem, że czasy takie, że to akurat może już nic nie znaczyć, ale kiedyś był Czachor wielokrotnie prześladowanym i więzionym działaczem Solidarności
Walczącej, a dziś profesorem nauk fizycznych w Katedrze Fizyki Teoretycznej i
Informatyki Kwantowej na Wydziale Fizyki Technicznej i Matematyki
Stosowanej Politechniki Gdańskiej, ale także – co
dla nas ma znaczenie szczególne – swego czasu, bardzo ważnym członkiem tak
zwanego Komitetu Naukowego I Konferencji Smoleńskiej, w pracach którego, po
roku beznadziejnych prób podjęcia merytorycznej dyskusji, ostatecznie musiał zrezygnować
i dziś, już wyłącznie na własny rachunek, próbuje dociekać prawdy o Smoleńsku.
I mówi nam rzeczy, moim zdaniem, porażające.
Oto wczoraj przysłał mi prof.
Czachor link do swojego najnowszego opracowania, ze względu na powszechny
bojkot środowiskowy, zamieszczonego na prywatnej stronie i kolportowanego przez
zaprzyjaźnione środowiska, w którym oczywiście prezentuje swoje spostrzeżenia
dotyczące stanu badań nad Katastrofą Smoleńską w wersji dostarczanej przez podkomisję
Antoniego Macierewicza, ale może przede wszystkim ostrzega nas przed
kompromitacją, która, jego zdaniem, nas wszystkich czeka, kiedy owa wersja zostanie
nam ostatecznie i oficjalnie przedstawiona.
W pierwszej chwili, planowałem pracę
– bo to w rzeczy samej nie jest jakiś głupi felieton, lecz naukowa praca –
Czachora tu w całości wkleić, jednak ze względów ściśle technicznych zmuszony
jestem ograniczyć się do odpowiedniego linku. Ja wiem, że dla wielu z nas
klikanie w linki to zadanie ponad ludzkie możliwości, tym razem jednak zachęcam
jak nigdy wcześniej. I bardzo proszę, trzymajmy się foteli, bo kto wie, czy nie
mamy do czynienia z prawdziwą rewolucją.
Dla uzupełnienia, chciałbym przytoczyć przepiękną refleksję Marka Czachora, którą się podzielił ze mną obok tej całej dyskusji:
OdpowiedzUsuń"Wszystkie te argumenty zawsze są w stylu: No nie mów mi, że takiego Pudziana zabito bananem. A szczegół jest taki, że się pośliznął na bananie i spadł ze schodów. A ten przykład jest chyba najbardziej "smoleński", bo to w gruncie rzeczy o to chodzi. Problem nie w tym, czy mógł się zabić spadając ze schodów, tylko czemu tam leżał banan i czemu go nie zauważył, i czemu nie złapał się za poręcz. No i czy na pewno leżał tam banan... Ale prawdziwy fizyk-patriota musi twierdzić: banana wykluczyliśmy, to musiał być co najmniej kij bejsbolowy. To 'co najmniej' sugeruje, że mamy do czynienia z rozsądnym, analitycznym umysłem, który wykluczył wszystkie inne możliwości. Rozumiesz w czym problem..."
Dziękuję Tobie i panu Czachorowi.
OdpowiedzUsuńChoć emocjonalnie staram się tą historią nie ekscytować, żeby nie zaciemniać sobie obrazu świata emocjami.