Zębami i pazurami broniłem się przed tym,
by choćby słowem zająknąć się na temat najświeższej awantury żydowsko-polskiej
w temacie tak zwanych „polskich obozów śmierci”, a to z dwóch podstawowych
względów. Otóż, przede wszystkim, ile razy pojawia się w przestrzeni publicznej
temat, którym nagle zaczynają się fascynować dosłownie wszyscy, to ja się w
sposób naturalny najeżam i zaczynam się bacznie rozglądać, czy nie o to właśnie
chodzi, by również i mnie wciągnąć do tej dyskusji. A ja się w ten sposób nigdy
nie bawiłem i bawić nie zamierzam. Po drugie, przekaz, jaki do mnie dochodzi
niemal z każdej strony jest do tego stopnia jednakowy, również – co akurat nie
powinno dziwić – z aktywnym udziałem wielu wybranych organizacji żydowskich, że,
przepraszam bardzo, ale cóż ja w tej sytuacji mogę zrobić? Z czystej przekory
napisać coś bardzo prowokacyjnego i w ten sposób zwrócić na siebie uwagę? Otóż
tak również nigdy się nie bawiłem i bawić nie będę. A mimo to, jak widzimy,
postanowiłem coś na ten temat powiedzieć i naprawdę mam wielką nadzieję, że
moje słowa nie będą zbyt kontrowersyjne, a jednocześnie zachęcą przynajmniej
niektórych z nas do pewnej refleksji.
Otóż, moim zdaniem, oczywiście
różni Żydzi, zarówno w Izaraelu, jaki i w innych rejonach świata, a także i w
Polsce, grają tu w swoją grę, której ja, w odróżnieniu od wielu wybitnych
komentatorów nie rozumiem i tez rozumieć za bardzo nie potrzebuję, jednak nawet
jeśli owa gra jest faktem i za nią stoją bardzo poważne interesy, ona z całą
pewnością bardzo skutecznie wykorzystuje autentyczną wrażliwość bardzo wielu
Żydów. Gdyby nie ona, to jestem przekonany, że oni nawet by nie próbowali. A
owa wrażliwość sprowadza się do tego, że dla wielu z nich Auschwitz to Polska,
a nie Niemcy. I tego nie zmienimy, choćby dlatego, że za tym przekonaniem stoją
znacznie większe pieniądze, niż jesteśmy sobie wyobrazić. Musimy to wreszcie
zrozumieć, że jeśli gdzieś w Tel Avivie jest jakaś szkoła, której uczniowie raz
na jakiś czas jadą na wycieczkę do Auschwitz, by odwiedzić miejsce, gdzie swego
czasu został zgładzony ich dziadek, dziadka bracia i siostry, no i dziadka
rodzice i ich bracia i siostry, to oni na bilecie lotniczym mają jak byk
napisane, że jadą do Polski, a nie do Niemiec. I, proszę się nie gniewać, ale
ani oni sami nie wpadną na to, ani nikt im też nie powie, a jeśli powie, to on
i tak tego nie zrozumieją, że to wprawdzie jest Polska, ale Polska pod
niemiecką okupacją wiele lat temu, i że napis, który oni za chwilę ujrzą na
bramie obozu nie jest w języku polskim, lecz jak najbardziej w niemieckim, a
już z całą pewnością oni nic nie zrozumieją z anegdoty o bandytach napadających
na dom, którą im właśnie opowiedział premier Morawiecki. Dlaczego? Bo oni są
dokładnie tacy jak większość z nas, którzy do szczęścia potrzebują tylko dużego
kolorowego zdjęcia i jednego, mocnego i nie za długiego, zdania pod spodem. Dla wielu z nich Auschwitz to Polska i tego
nie zmienimy przy pomocy jednej ustawy i paru bon motów.
Ale nie chodzi tylko o te
głupie – ani mniej, ani bardziej od naszych – dzieci. Również ci Żydzi, którzy
sami jakoś tam przetrwali Auschwitz i wciąż jeszcze chodzą po świecie, traktują
nie Niemcy, ale Polskę, jako swoje osobiste piekło. I wcale nie chodzi o to, że
oni tam jakoś szczególnie źle byli traktowani przez swoich sąsiadów, ale
właśnie o ową świadomość, że Auschwitz to Polska, a nie Niemcy. Niemcy w tym
wszystkim są wyłącznie jakimś nic nie znaczącym, dość abstrakcyjnym,
ozdobnikiem. Liczy się miejsce, a tym miejscem jest Polska. No a gdyby ktoś był
zbyt mało wrażliwy, by to pojąć, pozostaje jeszcze odpowiednia propaganda – o
której my tu dziś nie piszemy, bo o wiele lepiej zrobią to inni – która dokończy
reszty.
A więc Polska. Jest taki kwartet
smyczkowy słynnego amerykańskiego kompozytora Steve’a Reicha, zatytułowany
„Different Trains”, a zbudowany wokół motywu pędzącego pociągu, w który w
postaci tak zwanych sampli, wpisane są słowa wypowiadane przez kilka osób,
które przeżyły Auschwitz. Efekt jest taki, że smyczki udają ten pociąg, a na
tym tle słychac tekst: „I was in second grade. I had a teacher. A very
tall man, his head was completely plastered smooth. He said, ‘Black Crows-
Black Crows invaded our country many years ago’. And he pointed right at me. No
more school. You must go away. And she said, ‘Quick, go!’ And he said, ‘Don't
breathe’. Into the cattle wagons. And for four days and four nights. And then
they went through these strange sounding names. Polish-Polish names Lots of
cattle wagons there. They were loaded with people. They shaved us. They
tattooed a number on our arm. Flames going up in the sky. It was smokey”.
Te obco
brzmiące nazwy. Polskie nazwy. Te bydlęce
wagony, a potem ci fryzjerzy. No i te tatuaże. Fascynujące, prawda?
Znkomity jest ten utwór Reicha. Szczerze polecam. Ale jeszcze lepsza
jest historia, którą mam na koniec. Otóż proszę sobie wyobrazić, że moja żona
ma bardzo bliską koleżankę, Żydówkę z Izraela. Ona z urodzenia jest Brytyjką,
rodzice z Polską nie mieli nigdy nic wspólnego, nawet jej dziadek wyjechał do
Wielkiej Brytanii długo przed wojną, no ale jest tą Żydówką, o Polsce słyszała
wielokrotnie i ostatecznie postanowiła tu przyjechać, żeby zobaczyć strony, z
których pochodził jej dziadek. Żona spotkała się z nią w Krakowie, gdzie
wsiadły w pociąg do Warszawy, a stamtąd już udały się na nasze Podlasie, gdzie
obie spędziły wspólnie czas, wąchając te ledwo żywe jeszcze cmentarze. Najlepsze jednak było na samym początku,
podczas wsiadania do pociągu w Krakowie. Otóż owa koleżanka żony nagle zdrętwiała
i powiedziała: „To jest niesamowite. Jestem w Polsce i wsiadam do pociągu”…
Powtarzam, ja znam wszystkie argumenty, a swoje zdanie na ten temat
również posiadam i ono jest bardzo ściśle określone. Jednak bardzo proszę
pamiętać, oni nigdy nie zrezygnują z prawa do swoich osobistych wspomnień, a
tym bardziej skojarzeń. A jeśli ktoś będzie chciał im ich zakazać na mocy
ustawy, będą walczyć.
Osobiscie mam nadzieję, że tym razem będą musieli poczekać na lepsze
czasy.
Zachęcam wszystkich do odwiedzania księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl i do kupowania moich
książek. Polecam gorąco.
Jest Pan zbyt wyrozumialy. Ta ich pamiec to konstrukcja i w duzej mierze fabrykacja a ich emocjonalne reakcje obecnie to rodzaj histerycznej psychozy. Czasami trzeba dac klapsa w twarz rozhisteryzowanemu dziecku dla jego dobra i aby przestalo nas szantazowac swoja wyimaginowana histeria. A moze Pan poszedl na latwizne.
OdpowiedzUsuń@wars
UsuńTak jest. Poszedłem na łatwiznę. W pierwszej chwili chciałem stworzyć kompilację wszystkich komentarzy na ten temat, jakie znalazłem w Interencie, ale tego było tak dużo, że na samą myśl poczułem zmęczenie, a ponieważ nie lubię się przemęczać, poszedłem na łatwiznę i napisałem coś do siebie. Życzę dalszego miłego buszowania po blogach.
Oczywiscie nie chodzilo mi o taka latwizne. Bo jak zwykle napisal Pan b. dobry tekst wymagajacy przemyslen i wysilku. Chodzilo mi raczej o to, ze bycie zbyt wyrozumialym dla zydow w obecnych czasach moze byc oznaka ulatwiajacego zycie (stad latwizna) oportunizmu.
Usuń@wars
UsuńNie ma nic łatwiejszego niż gniew.
Bardzo dobrze to napisałeś. Synteza syntez.
OdpowiedzUsuń@Grzeralts
UsuńDzięki.
Do-sko-na-łe.
OdpowiedzUsuńI to jest tekst, dla którego warto do Ciebie zaglądać codziennie. Wiele jest (w mojej ocenie) dobrych, a wśród nich dodatkowo trafiają się perełki - jak dziś.
A przy okazji - ciekawe, kiedy i kto obrzuci Cie epitetem żydofila, który ich zachowanie usprawiedliwia ich osobistymi uczuciami.
@adorin
UsuńNa razie tylko zarzucono mi pójście na łatwiznę. Ale jeszcze poczekajmy.
Żydofil jako epitet? Okej, jak kto uważa.
UsuńTeraz idąc nakreśloną już narracją trzeba pamiętać, że ludzie złorzeczący Żydom nigdy nie zrezygnują z prawa do swoich osobistych wspomnień, a tym bardziej skojarzeń. A jeśli ktoś będzie chciał im ich zakazać na mocy ustawy, będą walczyć. Więc nie zakazujmy tego prawda? Ups, już zakazano i to dawno temu.
Jak to jest, że niektórzy ludzie (i tu nawet nie o Żydów chodzi) mają nie tylko prawo do swoich skojarzeń, emocji itp., ale mają też prawo ustawiać świat według owych emocji?
@Wnerwiony Sarmata
UsuńA kto mówił o złorzeczeniu?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń@toyah
UsuńNie rozumiemy się. Ja nikogo tutaj o złorzeczenie nie oskarżam. Są jednak ludzie co innych ludzi (Żydów, gejów, Ormian itp. itd.) nie lubią, a wręcz im bardzo źle życzą. I to ich nielubienie też opiera się na własnych skojarzeniach i emocjach, a czasem i wspomnieniach. Dzisiaj jednak nikt nie woła, że tacy ludzie mają te wszystkie skojarzenia itp. i będą ich bronić i nie ma się co temu dziwić. Po prostu mówi się co wolno takim ludziom a czego nie.
Tak, oni jadą do Polski. Już nastolatkowie są przygotowywani do tego co ich może spotkać w faszystowskiej Polsce. Wg mnie film, który mówi wiele o świecie, w którym żyją Izraelczycy."Zniesławienie,czyli cała prawda o antysemityzmie" nakręcony przez młodego Izraelczyka. https://www.youtube.com/watch?v=NlmXRNEDWiY
OdpowiedzUsuń@Greg Shatzky
UsuńWidziałem. Polecam.
Ten film powinien nosić tytuł"Jak skutecznie wyprać mózg.Poradnik praktyczny".To się dopiero nazywa seans nienawiści.
UsuńPochodzę z małego miasteczka powiatowego na Podlasiu, w którym Żydzi stanowili 53% mieszkańców (1939). Prawie wszyscy zginęli w pobliskiej Treblince. Moja, śp. Mama opowiadała mi autentyczną historię, kiedy tuż po wyzwoleniu parę cudem uratowanych osób żydowskiego pochodzenia próbowało wrócić do swoich domostw, zajętych już niestety przez polskich sąsiadów. Pytałem Mamy dlaczego nie zostali, co się stało? Odpowiedź była taka: synku, to były trudne i niebezpieczne czasy. Ci ludzie gdzieś wyjechali, bo grożono im śmiercią. Nie mogłem tego zrozumieć, kto groził i dlaczego, bo przecież wracali na swoje. Zrozumiałem dopiero wiele lat później. Z zawodu jestem historykiem. Pracę magisterską pisałem nt. hitlerowskich obozów koncentracyjnych i obozów zagłady. Z rodzinnego miasta wyjechałem za zawsze w 1961 r. Czytając Pański blog nasuwa mi się refleksja o tych nielicznych ocalonych żydowskich mieszkańcach małych podlaskich miasteczek, którym udało się przeżyć. Ale, niestety nie udało się wrócić na swoje. Dlatego myślę, że przekazali oni swoim najbliższym (jeśli przeżyli) lub sąsiadom prawdę o tamtych czasach. Podobnie jak ci, którzy uratowali życie dzięki moim rodakom. Pozdrawiam serdecznie. Jan.
OdpowiedzUsuń@Jan
UsuńMoi rodzice pochodzili ze Sławatycz nad Bugiem. Nie wiem, ile tam było Żydów przed wojną, ale dość dużo. Z tego co wiem, nie ocalał żaden. Ich wszystkich nigdzie nie wywożono i chyba rozsztrzelano na miejscu. Ani moi dziadkowie, ani rodzice, ani krewni, ani znajomi nigdy nie powiedzieli marnego słowa na swoich sąsiadów Żydów, którego nie mogliby powiedzieć o kimkolwiek innym.
Co do prawdy o tamtych czasach, nie wolno zapominać, że wielu Żydów jednak wróciło w różne miejsca i przynajmniej przez pewien czas powodziło im się znakomicie. Niektorym wręcz do dziś. Znamy nawet ich nazwiska.
Chyba po raz pierwszy nie dotarło nic do mnie, nie zrozumiałam intencji, nie zgadzam się z żadnym zdaniem. Jak zwykle pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego i jak zwykle będę odwiedzać i polecać.
OdpowiedzUsuń@Jola Plucińska
UsuńTo szkoda, bo to jest prawdopodobnie najlepszy tekst, jaki się w tych dniach ukazał na ten temat.