Ponieważ dziś nic sensownego mi do głowy nie przychodzi,
proponuję, byśmy z lekkim wyprzedzeniem zajrzeli do „Warszawskiej Gazety”. A
tam mój najnowszy felieton na bardzo inspirujący temat. Polecam.
Prace komisji do spraw warszawskiej reprywatyzacji
się rozkręcają, niemal każdy kolejny tydzień przynosi nowe, niekiedy wręcz
fascynujące, wiadomości, jak choćby ta najnowsza, dotycząca tego, że kuratorem
wyznaczonym przez Ratusz do jednej ze spraw był oficer Służby Kontrwywiadu
Wojskowego, czy nieco wcześniejsza, że mąż i córka Hanny Gronkiewicz Waltz
zwrócili miastu po okrągłym milionie, na mnie jednak największe wrażenie
zrobiła informacja, że niejakiemu Jakubowi R, już wcześniej oskarżonemu o
przyjęcie łapówek w wysokości 30 milionów złotych, dołożono kolejny zarzut tym
razem w wysokości 20 milionów.
Powiem uczciwie, że na łapówkach się nie
znam, głównie dlatego, że właściwie nigdy nie pełniłem funkcji, które dawałyby
mi tu jakieś możliwości edukacyjne. No dobra, raz się zdarzyło, że, kiedy
jeszcze pracowałem w szkole, jeden z rodziców chciał mi wcisnąć pięćset
złotych, bym jego dziecku załatwił zdanie matury, no ale przede wszystkim
wszyscy chyba wiedzą, że to musiał być jakiś żart, no a poza tym, cóż to jest
pięć stów w porównaniu z 50 bańkami? W sytuacji jednak, która mnie tak
poruszyła, może jeszcze bardziej, niż sama wysokość łapówki, wrażenie robi
fakt, że ów Jakub R. to ani minister, ani wiceminister, ani dyrektor w
ministerstwie, ani prezydent, czy któryś z wiceprezydentów miasta, ani nawet
dyrektor w warszawskim Ratuszu, ale zaledwie – że pozwolę sobie zacytować –
„zastępca Dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Urzędu m.st. Warszawy”.
Proszę zwrócic uwagę na to, co się tu
dzieje. Mamy oto urząd jednego z polskich miast, jakieś biuro, jego dyrektora,
owego dyrektora zastępcę, oraz system, w którym ów urzędnik-zastępca jest w
stanie do swojej pensji dorobić na poziomie kilkudziesięciu milionów złotych.
Ma ów urzędnik prawdopodobnie żonę, dzieci, dzieci chodzą do szkoły, a tam
koledzy się pytają, co robi tatuś, na co pada odpowiedź: „Jest urzędnikiem w
Ratuszu”, a tu nagle pojawia się suma 50 milionów złotych. Jak to możliwe? Bo
„taki mamy klimat”?
Otóż
tak to właśnie widzę. To musi być kwestia klimatu i nie udawajmy, że chodzi
tylko o Warszawę. I nie chodzi tylko o Warszawę, nawet jeśli tę sumę obniżymy
do jednego miliona. I jeszcze coś. Nie oszukujmy się. Tu nie może chodzić tylko
o urzędy miast.
Wypadałoby te uwagi zakończyć jakąś mocną
refleksją, a ja zrobię coś mocno nieortodoksyjnego, a więc sięgnę po pomoc do
samego Jacka Fedorowicza, któremu jeszcze w czasach PRL-u władza pozwoliła
wydać naprawdę znakomitą książeczkę pod tytułem „W zasadzie tak”, w której
napisał on, że komuna to jest takie miejsce na świecie, gdzie człowiek
wprawdzie helikoptera sobie nie kupi, ale na flaszkę zawsze starczy. Komuna już
dawno za nami, podobnie jak cała tamta słodko-gorzka atmosfera. Wkroczyliśmy w
nowy wspaniały świat, gdzie, aby kupić sobie helikopter, a nawet kilka, nie
trzeba być ani tak zwanym badylarzem, ani nawet milicyjnym kapusiem. Wystarczą
zarękawki.
Oczywiście, książki, jak zawsze, są do kupienia w księgarni
pod adresem www.basnjakniedziwedz.pl, a jeśli ktoś
woli klikać od razu, to tu na blogu, w okładkę tuż obok. Zachęcam.
W Polsce jest ok. 700 tys. urzędników państwowych i samorządowych i liczba ta stale rośnie. W czasach tzw. ''transformacji ustrojowej'' było ich ok. 160 tysięcy. Dobrze, że mamy dobrą zmianę, teraz na pewno zatrudnia się wyłącznie krzyształowo uczciwych incorruptibles, których ofiarna praca jest społeczeństwu niezbędna do życia.
OdpowiedzUsuń@goodchild
OdpowiedzUsuńJa, jak wiemy, jestem w stosunku do nowej władzy conajmniej podejrzliwy. Jednak, zakładając, że ta zmiana jest jednak dobra, a nie zła, wolałbym poczekać na dłuższą perspektywę, z który by się ich dało solidnie oceniać. Od roku 1989 do roku 2015 mieliśmy zaledwie trzy lata, kiedy to Jarosław Kaczyński - któremu wciąż wierzę - miał jako taki wpływ na sprawy kraju. I to zaledwie jako taki. A zatem czekam z nadzieją.
Dzisiejsza informacja nt senatora Koguta nie napawa, niestety, optymizmem
OdpowiedzUsuń