Pisząc wczorajszy tekst o
Brytyjskim Imperium, słowo daję, że nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie
przyszło mi do głowy, że spotka go jakieś większe zainteresowanie, a co dopiero
kompletnie bezprzytomna agresja, z jaką ostatecznie przyszło nam tu mieć do
czynienia. Przeczytałem wcześniej tamten tekst w „Kurierze Galicyjskim”,
dowiedziałem się z niego czegoś dla mnie zupełnie nowego, tego mianowicie, że
polscy generałowie, którzy po II Wojnie Światowej trafili do Wielkiej Brytanii,
zostali przez rząd brytyjski potraktowani jak bezdomne śmieci i pomyślałem, że
to jest wiadomość na tyle ciekawa, że być może kogoś zainteresuje. Z drugiej
strony, wiedząc, jak wielkie antybrytyjskie nastroje wzbudza tu od lat
Coryllus, brałem pod uwagę, że jedyną reakcją na ten tekst będzie wzruszenie
ramion i krótkie pytanie: „I cóż to za sensacja? Gabriel o tym pisał
wielokrotnie”.
Dlatego też, jak może niektórzy
zauważyli, bardzo mało miejsca zostawiłem na osobiste refleksje, gdy natomiast chodzi
o sam temat, tak naprawdę ograniczyłem się wyłącznie do zacytowania fragmentu
rozmowy z Wojciechem Markertem i apelu o zajrzenie do oryginału. I nawet nie
znalazłem odpowiedniego miejsca, by wspomnieć sam początek owej rozmowy, gdy
Markert mówi:
„Brytyjczycy zachowali się podobnie jak w jakiejś mierze traktowały nas inne narody, czyli jako narzędzia, służące do utrzymania własnego imperium”.
„Brytyjczycy zachowali się podobnie jak w jakiejś mierze traktowały nas inne narody, czyli jako narzędzia, służące do utrzymania własnego imperium”.
No ale napisałem ów tekst –
powtarzam, nie o generałach Sosabowskim, Maczku, czy Borze-Komorowskim, ale o
Brytyjskim Imperium – i nagle, zupełnie ni stąd ni z owąd parka komentatorów,
zamiast trzymać się tematu, nadzwyczaj skutecznie i całościowo strolowała mi ów
tekst, kierując całość dyskusji na temat rzekomej pierdołowatości owych zapomnianych
żołnierzy, którzy zamiast zachowac się honorowo, czyli, albo poszukać sobie
pracy zgodnej ze swoimi ambicjami, albo sobie strzelić w łeb, kompromitowali siebie i
Polskę, jako owa tytułowa „srebrna brygada”, na której widok każdy odpowiednio
zmotywowany człowiek może się najwyżej posrać ze śmiechu.
Oczywiście każdy w miarę
doświadczony czytelnik tego bloga wie, że tego typu zachowanie budzi we mnie
wyłącznie furię, tym razem jednak zamiast furii przyszła pewna, moim zdaniem,
dość ciekawa refleksja. Otóż ja od pewnego czasu zauważam, że tu na blogu –
szczególnie owej jego wersji zamieszczanej pod adresem szkolanawigatorow.pl –
pojawiają się komentarze ludzi, których całe życie intelektualne zbudowane jest w oparciu o trzy,
czy cztery koncepty, które ci eksploatują na zmianę, w każdej możliwej
okoliczności. A zatem, załóżmy że ja napiszę tekst o tym, że Roger Federer,
odbierając kolejny puchar za zwycięstwo w Australian Open, znów się pobeczał, a
w tym samym momencie, jako pierwszy, pojawi się ktoś, kto mi napisze, że to
jest z mojej strony niepoważne emocjonować się Federerem, bo Federer to Szwajcar,
a, jak wiemy, Szwajcarzy to banda satanistów. Jeśli z kolei napiszę tekst o
tym, że Roald Dahl pisał świetne powieści, natychmiast pojawi się ktoś, kto mi
zacznie wypominać, że Dahl był niesławnym brytyjskim agentem, a, jak wiemy,
Imperium to zło.
No ale jest jeszcze coś, i to,
moim zdaniem, znacznie nam owo spektrum ludzkiej nędzy rozszerza. Otóż gdy ja
napiszę tekst o tym, że gdzieś w Polsce do miejscowego sklepu przyszło dwoje
dzieci, położyło na ladzie dwa czterdzieści i poprosiło dwa jajka plus kilogram
ziemniaków, natychmiast znajdzie się ktoś kto na tę wiadomość uśmiechnie się z
pobłażaniem i powie, że on też kiedyś tak miał, ale dziś pracuje w korporacji,
bo swego czasu, zamiast jęczeć bez sensu, zakręcił się i dziś ma to co ma, a
mnie poradzi, bym przestał zajmować się głupstwami, tylko napisał coś może na
temat zbyt wysokich podatków.
I w tym momencie pojawia się
element naprawdę złowieszczy. Jednym z nielicznych komentatorów na moim
oryginalnym blogu pod adresem toyah.pl jest od miesięcy człowiek podpisujący
się Chris Horse. Jego ostatni komentarz, dotyczący mojego wcześniejszego posta, na temat Bertolda Kittela, brzmi tak:
„Lache swietnie obciagala ...a Bertold
nein ... 8-))))) Przypadek z procesem kretyna szeremietiewa - dlatego debil
zyje - gdyby nie blowjob dziadek bylby w piachu”. Ktoś mi powie, że mamy do
czynienia z człowiekiem chorym i ja tę opinie potwierdzam. To co mnie natomiast
uderza, to fakt, że gdyby pominąć to szaleństwo, to komentarz owego dziwnego
człowieka tak naprawdę nie różni się niczym od tego, z czym mieliśmy do
czynienia pod wczorajszym tekstem o Imperium. Tu mamy dokładnie ten sam poziom
obsesji i ten sam rodzaj trollingu.
No ale porzućmy te złośliwości
i wróćmy do świata ludzi, co by o nich nie mówić, to żywych. W swojej, dziś już
niedostępnej, książce. „Twój pierwszy elementarz” jedną z notek poświęciłem tak
zwanemu liberalizmowi. A było tak:
„Liberalizm – System, który każe człowiekowi wierzyć, że jego powodzenie jest zasługą
systemu właśnie, natomiast jego porażka, jego osobistą winą. Z tego właśnie
powodu, jedni liberałowie, kiedy słyszą głos ‘poniżonych i bitych’, zatykają
sobie uszy, a inni nachylają się nad tymi co proszą o zmiłowanie z
zaciekawieniem i pytają: ‘A dlaczego wy uważacie, że wasze problemy są moimi
problemami?’ Oczywiście, liberałowie twierdzą, że to nieprawda, że oni chcą
tylko ludziom dać wędkę, i takie tam. Tyle że ja akurat nie widziałem jednego z
nich, który by szedł z wędką. Może dlatego, że sami łowią na prąd”.
Powiem uczciwie, że kiedy
pisałem tamten tekst, w życiu bym się nie spodziewał, że przyjdzie czas, że i
oni tu na mój blog przylezą i w dodatku będą występować z pozycji jego
przyjaciół. Gdzieś musiałem popełnić błąd. Może ktoś mi pomoże dojść do tego,
na czym on polegał? I proszę mojego kumpla Valsera, by mi nie tłumaczył, że
Stanisław Sosabowski to był dupek, bo jak w tej kwestii nie mam ani wiedzy ani
zainteresowania. Ja na wszelkie uwagi na ten temat ziewam.
No i jeszcze jedna rzecz. Na
toyah.pl nie pojawił się w tej kwestii ani jeden komentarz, nawet w wykonaniu
wspomnianego wczesniej wariata, natomiast, owszem, ową notkę przeczytało 1280
osób, co jak na niedzielę, stanowi bardzo dobry wynik. Kocham to miejsce i
jestem z niego bardzo dumny. Tu ludzie przychodzą, czytają, wracają do swoich
codziennych zajęć i pojawiają się ponownie w kolejnym dniu. Tu nikt nie
przychodzi po to, by się popisać tym, co odkrył, kiedy jeszcze był dzieckiem.
Zapraszam
wszystkich do odwiedzania księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie można kupować moje książki. Polecam gorąco.
Przypadkiem czytałem te komentarze cieszę się że Pan napisał ten tekst.
OdpowiedzUsuńMama to ich chyba nie kochała...
@Chudy Cienki
UsuńAlbo kochała za bardzo.
"sami łowią na prąd”
OdpowiedzUsuńDokladnie tak. Dobrze Pan ten liberalizm podsumowwal. Czytalem wczorajsze komentarze. Coz, sa tacy ludzie jak ten valser i draniu. Nie sa zli, ale widza swiat zbyt prosto. Jeden po chojracku a drugi zbyt romantycznie.