Odwołanie Antoniego Macierewicza z rządu
wywołało w niektórych środowiskach prawicowych atak histerii, który można
faktycznie porównać tylko do – jak to ładnie zauważył nasz
nieoceniony Coryllus – harmideru, jakim hinduscy taksówkarze dręczą pasażerów, puszczając
im muzykę na cały regulator, w przekonaniu, że skoro ma się wybór między 1 a
10, to zupełnie naturalnie należy wybrać 10. Jednak mimo że poziom owego obłędu,
ale też jego wymiar czysto merytoryczny, robią na mnie pewne wrażenie, staram
się do niego podchodzić z pełnym zrozumieniem, zwłaszcza mając na uwadze to, o
czym pisałem parokrotnie miesiące temu, a mianowicie fakt, że pozbawienie
funkcji ministra kogoś takiego jak Macierewicz niechybnie zostanie przez
niektóre środowiska odebrane, jako wręcz zamach stanu, o czym Jarosław
Kaczyński musiał wiedzieć, podchodząc do kwestii rekonstrukcji przez wiele
miesięcy, jak pies do jeża.
Jest jednak coś, czego nie
przewidziałem. Otóż wiedząc, że nie da się utrzymać Dobrej Zmiany z
Macierewiczem na pokładzie, a
jednocześnie mając świadomość emocji, jakie on przez te wszystkie lata zdołał
wzbudzić u swoich sympatyków, nie spodziewałem się, że mamy do czynienia z
autentycznym kultem jednostki, gdzie nawet nabardziej oddani zwolennicy
demokracji, gdy przychodzi co do czego, uznają wprawdzie, że mamy prezydenta, premiera,
wybory, parlament, jednak wszystko to traci znaczenie przy Umiłowanym
Przywódcy. Jeszcze przedwczoraj zajrzałem na dwa prawicowe portale,
wpolityce.pl oraz niezalezna.pl, na co dzień mocno ze sobą skłócone, i ku swemu
zdziwieniu i tu i tam znalazłem ten sam tekst, napisany przez niejakiego Adama
Sosnowskiego, jak czytam, „redaktora
prowadzącego miesięcznika ‘Wpis’, autora kilku książek oraz wielu
artykułów publicystycznych i naukowych”, gdzie jak byk stoi takie oto zdanie: „Gdy na początku lat 2000.
z ramienia ruchów narodowo-katolickich Macierewicz ubiegał się
o fotel prezydenta Warszawy, prezydent Andrzej Duda – który dziś tak
naciskał na jego dymisję – był członkiem kosmopolitycznej
Unii Wolności”. Rozumiecie Państwo co my tu mamy? Oto zarówno Tomasz
Sakiewicz, jak i bracia Karnowscy, jednym głosem, ogłaszają dziś, że kiedy Antoni
Macierewicz, starując w wyborach na prezydenta Warszawy przeciwko Lechowi
Kaczyńskiemu, realizował swój narodowo-katolicki patriotyzm, Andrzej Duda
wspólnie z Leszkiem Balcerowiczem budował Świątynię Szatana. Wprawdzie na temat
narodowo-katolickiego zaangażowania Macierewicza pięć lat później oba media
milczą – być może dlatego, że wówczas Duda już dawno wydoroślał, a o wyrwanie
Polski z rąk Millera i Kwasniewskiego walczył, jak zawsze samotnie, Jarosław
Kaczyński – no ale rozumiem, że czasem bez drobnych kłamstw ani rusz.
I znów, mimo tego, że wciąż staram się
rozumieć te wszystkie emocje, nie mogę nie zauważyć, że oto na scenę wchodzi
nie kto inny jak sam bloger Aleksander Ścios – po dekonspiracji blogerki
Kataryny, ostatni już Tajny Rycerz Zakonu Wolnego Słowa – a za nim ludzie z
transparentem głoszącym, że Ścios to „autor analiz niezwykle trafnych i bardzo
często proroczych”, z sugestią, jak rozumiem, że to co się właśnie stało, a
więc ostateczne oddanie Polski w łapy Żydów z WSI, on akurat przewidział już
lata temu.
Otóż, z mojego punktu widzenia, pojawienie
się w kontekście dzisiejszych wydarzeń owego, tak zwanego, Ściosa, jest o tyle
znaczące, że w pewnym sensie cały problem ostatecznie zamyka. Ja publicystyki tego
kogoś nie znam i szczerze powiedziawszy nigdy nie starałem się poznać,
natomiast oczywiście znakomicie znam całą tę legendę, która się za nim wlecze
od ponad już dziesięciu lat, kiedy o niej myślę, widzę wyłącznie głęboką
brązową czeluść, a w owej czeluści zaledwie jeden konkret, czyli wiadomość,
jaką on osobiście wysłał do mnie po tym, jak w pierwszym roku mojego blogowania
Onet obdarował mnie jako blogera roku laptopem. W owym mailu Aleksander Ścios
przedstawił mi swoją analizę, w której dowodził, że Onet dał mi tego laptopa
wyłącznie po to, by podzielić polską prawicę, a jedyne co ja mogę teraz zrobić,
jeśli chce być traktowany jako polski patriota, to zwrócić im ten laptop. Kto
pamięta, ten pamięta, ale niech ci, co nie pamiętają, wiedzą, że stało się mianowicie
tak, że ja laptopa Onetowi nie zwróciłem, natomiast sprzedałem go Coryllusowi,
no i dziś – z tego co słyszę – widzimy skutki owego tragicznego posunięcia. Prawica
została ostatecznie podzielona, z jednej strony mamy Kaczyńskiego,
Morawieckiego, Dudę i resztę, a z drugiej Ściosa i Macierewicza i, jak zapowiada
sam Grzegorz Schetyna, przed nami już tylko wojna domowa.
A skoro już doszliśmy tak daleko, to ja
mam dla wszystkich coś znacznie ciekawszego. Oto, w nawiązaniu do informacji,
że Ścios to „autor analiz niezwykle trafnych i bardzo często proroczych”,
chciałbym pokazać, że ja również potrafię tworzyć analizy nie tylko trafne, ale
wręcz prorocze, i to na nie gorszym poziomie, niż robi to Maestro.
Oto, bardzo krótko, bo nie ma czasu na
głupstwa, proszę sobie wyobrazić, że, moim zdaniem, Antoni Macierewicz, jeszcze
w czasie tworzenia rządu premiera Olszewskiego, został wydelegowany przez
Służby, by jak najdalej trzymać braci Kaczyńskich od władzy. Tak zwana „lista
Macierewicza” to był wynik spisku Służb
właśnie, w wyniku którego Macierewicz wspólnie
z Korwinem-Mikke doprowadzili do obalenia rządu Olszewskiego. Po czerwcu
1992 roku Macierewicz praktycznie zniknął ze sceny, by powrócić w roku 2000,
kiedy już było wiadomo, że nadszedł czas ostatecznej likwidacji tak zwanej
postkomuny i trzeba było się zająć ewentualnymi przyszłymi zwycięzcami. To
wtedy właśnie Służby wyznaczyły Macierewiczowi zadanie budowania nowej prawicy.
Kiedy już wszyscy widzieli, że z niego, jako człowieka, który poza niszczeniem,
umiejętności jakichkolwiek nie posiada, nie będzie wielkiego pożytku, znalazł
Macierewicz miejsce przy boku Lecha Kaczyńskiego, no a po jego śmierci jeszcze
bliżej „centrali”, czyli samego Prezesa i tam grzał swoje miejsce aż do roku
2015 i podwójnego zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości. Gdy okazało się, że Dobra Zmiana szaleje w najlepsze i nie ma
sposobu, by ją zniszczyć bezpośrednio, powstał taki oto plan, by Macierewicz,
jako minister obrony, doprowadził do takiego konfliktu między Prezydentem, a
rządem, żeby to wszystko trafił jasny szlag. No i doprowadził. Na szczęście,
dzięki niezwykłej wręcz cierpliwości z obu stron, oraz ich równie wielkiemu
poczuciu odpowiedzialności za Polskę, najpierw udało się zachować między oboma
Pałacami w miarę poprawne relacje, a następnie – i tu mamy cały kunszt Jarosława
Kaczyńskiego – pozbyć się tego szczura w taki sposób, by straty były jak
najmniejsze.
I co? Nie mówiłem, że też tak potrafię? A
oni mi wyskakują z jakimś, panie, Ściosem.
Jak zatem widzimy, dziś jest tak, że pani
poseł Krystyna Pawłowicz na chwilę się pogubiła, Tomasz Sakiewicz zadeklarował,
że będzie jednak głosował na Tuska, któryś z tak zwanych bardów Solidarności
postanowił zwrócić order, jak zawsze trochę zawrzał Internet, gdy jednak chodzi
o reakcje poważniejsze, chyba nic większego niż małżeńska chryja między
redaktorami Rachoniem a Hejke nam już nie grozi. A więc – Alleluja i do przodu!
Właśnie uzyskałem raport z grudniowej sprzedaży moich
książek. Od czasu gdy wydaliśmy listy od Zyty, czegoś takiego nie przeżyłem.
Bardzo wszystkim dziękuję i polecam się na przyszłość. Można albo klikać w
okładki na moim blogu, ewentualnie udać się do księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Tam naprawdę
jest w czym wybierać. Wystarczy uwierzyć.
Warto może dodać, że Andrzej Duda to znacznie lepszy polityk od Macierewicza. W końcu wygrał wybory prezydenckie i już jako prezydent wyraził wsparcie dobrej zmiany w trakcie kampanii PiSu. W tym czasie, Macierewicz nie tylko nie włączył się do kampanii, ale siedział cicho nie komentując nawet spraw bieżących. Bo taki był plan. Politycznie Macierewicz niewiele znaczy, merytorycznie ma swoją wartość, ale i ambicje, przyzwyczajenia, nieznośny moralizatorski ton. Wszystko to sprawia, że jest ciężki we współpracy co widzieliśmy na przykładzie konfliktu z prezydentem. A powinien pamiętać, że Andrzej Duda to rasowy polityk, nie szara eminencja. I taki niby mądry Macierewicz, a tak prostej rzeczy nie potrafił zrozumieć.
OdpowiedzUsuń@Lucas Beer
UsuńTo jest jasne jak słońce, że Macierewicz, jako polityk, jest nikim. Gdyby go Kaczyński nie ztrudnił w roku 2006, do dziś obserwowalibyśmy go jak sie szamsoce na peryferiach polityki.
A ja myślę znacznie gorzej o PAD i jego zdolnościach. 5 razy fatygował się Kaczyński do Pałacu niby negocjować ustawy a tak naprawdę negocjować Macierewicza. 5 razy usłyszał, że Antoni musi odejść. No to odwołali go i powołali na jego miejsce Błaszczaka, Sławoja - Składkowskiego naszych czasów. Chciało by się powiedzieć panu Prezydentowi: sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało!
OdpowiedzUsuń@Piotr Oleś
UsuńAni Ty ani ja nie wiemy, o czym Prezes rozmawiał z Duda podczas tych spotkań.
Drogi Toyah'u, procz pewnej bazowej logiki rozumowania, wystarczy przeczytac co mysla na ten temat przerozne matki kurki zeby wiedziec czy masz racje. Przeczytalem i wiem :)
OdpowiedzUsuńGoraco pozdrawiam. Alek.
@Alek
UsuńTo była zawsze najskuteczniejsza metoda. Ja ją stosowałem od dziecka.
Obiecałem Panu komentarz. Tylko dlatego reaguję. Niestety Pańska "analiza" opiera się na zwykłych sofizmatach, kiepskich bon motach (oddanie Polski w łapy Żydów z WSI), resentymencie (historia z laptopem) i nieznajomości tematu, do której sam się Pan otwarcie przyznaje (nie czyta Pan Ściosa). Scenariusz nakreślony przez Pana jest jeszcze bardziej kłamliwy i głupi niż książka Tomasza Piątka. Mimo że obrażało Pana rzekomo moje przywołanie tej persony w polemice na Facebooku. Zanim Pan coś napisze powinien Pan zapoznać się z tematem. Wszystko jest w Interenecie. Nie trzeba nawet czytać książek, które deklaratywnie tak Pan ceni. W sieci można przeczytać, co to była tzw. lista Macierewicza, wykonanie zgodnie z prawem uchwały sejmowej przez Macierewicza, "noc teczek". Można przeczytać czym były WSI zlikwidowane przez Macierewicza. Powinien się Pan właściwie wstydzić tego tekstu,który jest tak "kosmiczny" jak wynurzenia blogera Free Your Mind po jego słynnej "przemianie", ale Pański wstyd to już jest prywatne uczucie i mnie nic do tego. Proszę nie mylić rzekomego kultu jednostki z umiłowaniem prawdy, traktowanej po arystotelesowsku, gdy stan faktyczny opisany przez jakiś tekst ma rzeczywiście miejsce.Scenariusze kreślone od lat przez Ściosa mają potem odbicie w faktach. Pańska wizja jest fantasmagorią wypływającą z nieświadomego (brak wiedzy) albo intencjonalnego (sączenie dezinformacji) deformowaniu faktów. Z poważaniem Bogdan Zalewski
OdpowiedzUsuńErrata: deformowania.
Usuń@Bogdan Zalewski
UsuńOdpowiem Panu podobnie jak na Facebooku. Cały fragment dotyczący rzekomej agenturalnej działalności Macierewicza był oczywistą parodią Ściosa. To że nie zorientował sie Pan świadczy o poziomie Pańskiego wzburzenia. Jestem przyzwyczajony. Prowadzę ten blog od niemal juz dziesięciu lat i zmaganie się zludzkim wzburzeniem to niemal mój biznes.
Toyah, po pierwszym zdaniu poczułam się lekko niepewnie, a moja reakcja była prosta niczym ja: cooo?!!!! to Toyah też zwariował??? to tak pół żartem. Przy drugim zaczęłam się śmiać. No żesz chłopie, przerosłeś mistrza. Co niektórym proponuję trochę dystansu, odrobinę dystansu.
Usuń