wtorek, 1 marca 2011

O brzydkich słowach i jeszcze brzydszych ludziach

Swego czasu, jeszcze w okresie, kiedy prowadziłem swój blog w Salonie24, jeden z bardziej aktywnych tam autorów zamieścił tam tekst, oparty na jednym kłamstwie, i w całości stanowiący czystą insynuację. Po chwili, kiedy to kłamstwo zostało mu udowodnione, w przypisie do swojej notki, zamieścił ów bloger sprostowanie. Dziś już nie pamiętam ani szczegółów, ani nawet z grubsza, o co poszło, natomiast dobrze pamiętam dwie rzeczy. Pierwsza to taka, że człek ów nie wycofał ani swojego tekstu, ani owych insynuacji, i jak gdyby nigdy nic, dalej prowadził – bezsensowną i kompletnie już fałszywą – dyskusję. Druga natomiast to ta, że ja go zwymyślałem bardzo grubym słowem. Bardzo grubym. Użyłem w stosunku do niego słowa uważanego powszechnie, i, jakże słusznie, za obelżywe i wulgarne, a w dodatku zrobiłem to w pełni świadomie i celowo. Chciałem go dotknąć i obrazić. Za tę podłość i ten fałsz. Żeby mnie znienawidził. Żeby dostał cholery i uznał mnie za swojego wroga.
Z całego tego zdarzenia zostało jedno. To mianowicie, ze ‘toyah’ – bloger rzekomo poważny i szanowany – używa rynsztokowego języka i jest ewidentnym chamem. Moja reakcja była dyskutowana przez pewien czas, aż wreszcie gdzieś zniknęła w czeluściach niepamięci. Nie muszę oczywiście wspominać, że to, dlaczego ja go zwymyślałem, i co on miał na sumieniu, nikogo już nie interesowało.
Przypomniała mi się ta przygoda ostatnio parę razy przy okazji wzmożonego ataku mediów przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, a przy okazji osobom z PiS-em w jakikolwiek sposób związanym. Pisałem o tym ataku i jego perfidii trochę w różnych miejscach. O co poszło? O to mianowicie, że bardzo często ów atak, z braku porządnych argumentów, sprowadza się do zaledwie krótkiej zaczepki, zaznaczonej jedynie dużym, wyraźnym nagłówkiem, czy nawet niekiedy jednym, krótkim, choć ostrym jak cholera zdaniem. I niczym więcej. Niestety, to „nic więcej’ bardzo często umyka już publicznej uwadze, bo albo nie ma czasu czytać reszty, albo nawet jeśli ten czas się znajdzie, reszta nie jest już ani tak jasna, ani tym bardziej tak ciekawa.
„Świadek potwierdza: Gen. Błasik zwymyślał kapitana TU-154”; "PiS może znowu zawładnąć telewizją publiczną”; „Nieznana słabość braci Kaczyńskich”; „Wpadka polityka PiS na konferencji prasowej”. Oto zaledwie kilka tytułów z ostatnich dni. I żaden z nich nie odzwierciedla jakiejkolwiek prawdy. Żaden z nich nawet o prawdę się nie ociera. Każdy stanowi od początku do końca czystą insynuację, w dalszej części tekstu nie podparta jednym rzetelnym faktem. Mimo to siła rażenia każdej z tych informacji jest tak duża, że nawet jeśli nie utrzyma się ona dłużej w publicznej przestrzeni, to z całą pewnością tu i tam, w poszczególnych głowach, skutecznie się zapisze. Na tyle skutecznie, by swoją rolę dobrze wypełnić.
Jak niektórzy wiemy, mam to szczęście, że moje dzieci polityką się chętnie interesują i są bardzo wrażliwe na wszelkie przejawy kłamstwa i manipulacji. I oto przychodzi do mnie moja córka i mówi: „Czy słyszałeś, co ten idiota Błaszczak zrobił?” „Słyszałem” – odpowiadam. „Wyszedł ze studia w proteście przeciwko zachowaniu Olejnik”. „Ależ ona nic nie zrobiła” – mówi moja córka, „Zapytała tylko, co Kaczyński miał na myśli, mówiąc, że Platforma wykorzystuje państwo do walki politycznej’, a on się wściekł i wyszedł”. Pytam córkę, skąd ona to wie, a ona na to, że czytała w necie. I ja do pewnego stopnia to rozumiem. Ja jestem już kompletnie przez czasy, w których przyszło nam żyć, skrzywiony. Niedługo prawdopodobnie dojdzie do tego, że obudzę się rano, ale jak tylko mi Orange powie, że oto nastał nowy dzień, na wszelki wypadek wyjrzę przez okno raz jeszcze. I wiem, ze to jest chore. Jednak wciąż twierdzę, że jeśli się tak pokrzywiłem, to nie dla frajdy, nie z nudów, ale ze zwykłej dbałości o to, żeby uniknąć kolejnych ciosów.
Jeszcze wcześniej przychodzi do mnie mój syn i mówi: „Ale Dubienecki dał plamę!” „Jaką plamę?” – pytam. „Dziennikarzowi, który do niego zadzwonił z pytaniem powiedział, żeby się od niego odpierdolił” – mówi brzydko mój grzeczny syn. „A o co pytał ten dziennikarz?” – pytam. „Normalnie. Nic takiego”. „Skąd wiesz? Słyszałeś?” „Tak. Mówili”. „Ale czy słyszałeś tego dziennikarza?” „No nie. Puszczali tylko to co mówił Dubienecki. Resztę opowiedzieli”.
Aha! Opowiedzieli. Jasna sprawa. Dzwoni dziennikarz, zadaje normalne, spokojne pytanie, a Dubienecki na niego z mordą. I to jeszcze jak! Otóż ja nie wiem, jak było. Biorę pod uwagę, że faktycznie, zdarzyło się tak, że jakiś skromny, miły człowiek z lokalnej gazety włączył magnetofon, wystukał numer do Dubieneckiego, zadał mu zwykłe pytanie odnośnie bieżących spraw, a Dubienecki bez sensu zaczął mu grozić pobiciem i kazał wypieprzać. A dziennikarz z tym nagraniem poleciał do centrali. Ale nie jestem też dzieckiem – również nie swoim dzieckiem, i dopóki nie wiem, co powiedział ten dziennikarz zanim jeszcze Dubienecki wybuchnął, nie mam ochoty zabierać w tej sprawie głosu. Zwłaszcza gdy wszystkie media bardzo skrupulatnie cytują wybuch Dubieneckiego, dołączając jako dowód nawet zapis dźwiękowy owego wybuchu, natomiast z jakiegoś powodu fragment, który Dubieneckiego tak zirytował pozostaje wyłącznie w formie dziennikarskiej relacji.
A zatem, to co wiem, to moje. To czego nie wiem natomiast, musi sobie spokojnie poczekać w kolejce. I niestety – jak już wspomniałem wcześniej – nawet jeśli za tym czekaniem stoi moja fatalna, chora i dla niektórych wyłącznie śmieszna nieufność, wolę pozostać z nią, niż z tą bandą kłamców. Kłamców strasznych i bezlitosnych. Kłamców bezwstydnych i bezczelnych. Pieprzonych, skurwysyńskich kłamców. Bo nawet jeśli to co mi zostanie, będzie nic nie warte, to wciąż wybieram tę samotność wiejskiego chama. Byle nie z nimi. Nie z tym dziennikarzem o bezczelnym, szczeniackim głosie, który nawet jeśli tylko mówi ‘dzień dobry’, to widać że kłamie.
A jeśli z tego tekstu pozostanie już tylko informacja, że ja brzydko mówię, to tym bardziej będę miał pewność co do słuszności swojego wyboru.

27 komentarzy:

  1. @Toyah
    Właśnie Naczelna Rada Adwokacka wytoczyła Dubienieckiemu sprawę przed komisją etyki czy czymś takim o te brzydkie słowa. To się robi wzruszające -adwokatura czyści swoje środowisko z ludzi używających brzydkich słów!
    W tle tej informacji pokazują Dubienieckiego wraz z rodziną Kaczyńskich, żeby nie było wątpliwości, kto jest winien.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Marylka
    O tak! NRA to bardzo wrażliwi i porządni ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. @All
    Serdecznie polecam. Choćby tylko drugą część.
    http://bartolinibartlomiej.nowyekran.pl/post/4693,antoni-macierewicz-w-monachium-czyli-lemingi-nie-klaszcza-wideo

    OdpowiedzUsuń
  4. @Toyah
    To mi przypomina aferę pt. "spieprzaj dziadu". Tkwi to w głowach ludzi i w necie, ale powiedz, czy gdziekolwiek jest filmik pokazujący całą tę sytuację? Ja ją bardzo dokładnie pamiętam z tv. Tego potwornego dziada i ten tłum rozochoconych dziennikarzy. I swoją reakcję: że też Lech Kaczyński nie dał dziadowi w pysk...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkimi rękami podpisuję się.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Toyah
    muszę z bólem przyznać się do mojej małej słabości:

    Otóż zdarza się czasem, że jak ktoś mnie porządnie wkurwi to mówię mu żeby po prostu spierdalał !

    Gdy jestem tylko lekko wyprowadzony z równowagi to pytam się kulturalnie czy zna bajkę o wężu.

    Ale zawsze tych słów żałuję i wiem, że natychmiast powinienem dokonać ekspiacji - co niniejszym czynię ponieważ wstyd mi, ze użyłem słów powyższych - zwłaszcza tutaj,
    bardzo przepraszam...

    OdpowiedzUsuń
  7. @Marylka

    Największe oszustwo to było sfałszowanie tego "spieprzaj dziadu".

    Daliśmy się nabrać. W rzeczywistości śp. Lech wołał: "spieprzaj Dziadzia".

    On widział dalej i szerzej.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Marylka
    Od początku podobno była tylko jego okrojona wersja. Ktoś mi mówił, że TVN kazał pełną wersję z youtuba wycofać, tak by nikt nie widział, o co poszło.

    OdpowiedzUsuń
  9. @latinitas
    Wystarczy dwiema. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. @raven59
    A ja, wyobraź sobie, ani trochę. Nic. Zero żalu. Pewnie dlatego, że bardzo rzadko mi się to zdarza.

    OdpowiedzUsuń
  11. @orjan
    Dziękuję Ci, ze na to zwróciłeś uwagę. To ważna informacja. Pocieszająca i dodająca sił.

    OdpowiedzUsuń
  12. @toyah
    Bywa, że im bardziej się ktoś zatraci w tym, co nieprawe, tym brzydszych słów trzeba użyć, by zjawisko to w miarę dobrze opisać...

    Macierewicz świetny. Choć oczywiście - podobnie jak pan - uparty nienawistnik.
    Wydaje mi się, że ma bardzo precyzyjną wiedzę o anielskiej naturze naszych Przywódców i Przyjaciół Moskali, oraz o tym, w jaki sposób groźne siły tej natury się uzewnętrzniają.

    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  13. @Don Paddington
    Co robić? My rzymscy katolicy już tak mamy.

    OdpowiedzUsuń
  14. @raven59
    Napisz do mnie na toyah@toyah.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja zakładam, że każdy komunikat nadchodzący z mediów głównego nurtu jest kłamstwem. Bardzo rzadko się mylę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytam, że szef Olejnik napisał do Błaszczaka: "W naszej ocenie redaktor Monika Olejnik kieruje się w swojej pracy zasadami obiektywizmu, uczciwości, szacunku do rozmówców oraz profesjonalizmu. Te zasady obowiązują zresztą wszystkich dziennikarzy Radia Zet". Istna Anielica!


    Pani Marta zamieściła nowy wpis o największym profesorze i polaku w tym kraju.
    Swoją drogą toyahu, nie widzę linka do jej bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Taki obrazek. Jakże nierzadki:

    Idzie sobie jakaś postać, nawet niech będzie publiczna, a tuż za nim, ten marny dziennikarzyna z mikrofonem i kolesiem z kamerą, biegnie i krzyczy:
    - Proszę pana, proszępana, no niech pan coś powie... był pan wtedy pijany, grzecznie proszę, no dlaczego pan nie chce odpowiadać? A zgwałcił pan tą dziewczynkę? No proszę powiedzieć coś. W końcu mamy prawo pytać...

    I co? Powiedzieć "spierdalaj"? Przywalić z byka w ten nachalny, zasmarkany ryj dziennikarski?

    Oto właśnie nowa szkoła dziennikarska. Przecież oni tylko grzecznie pytają: - proszę pana...
    A ten cham z grubym słowem...

    Dobra stara szkoła. Nie powiem jaka, bo wyjdę na antysemitę.

    OdpowiedzUsuń
  18. @sundisk
    Prawda, że się pięknie układa?

    OdpowiedzUsuń
  19. @Obliveon
    Ależ ja nie mam wątpliwości, że oni są z niej zadowoleni.

    OdpowiedzUsuń
  20. @jazgdyni
    Jak idzie akurat o niego, mi wystarczył jego głos, który tam się przez chwilę nagrał. Coś absolutnie najgorszego.

    OdpowiedzUsuń
  21. Toyahu,

    Antoni Macierewicz wlewa nadzieję w moje serce. Polecam jeszcze galę Gazety Polskiej. Mnie się wydaje,że on już wszystko wie. I przed 10.4 będzie gorąco.


    Patrzę na zdjęcie śp.Prezydenta i wciąż taki sam żal...

    OdpowiedzUsuń
  22. @Agnieszka Moitrot
    No. Czasem jednak mam wrażenie, że ja już tylko chcę wiedzieć, jak oni umarli. Wtedy się uspokoję.

    OdpowiedzUsuń
  23. @orjan
    Ślę Ci wirtualnego całusa za te słowa. Każdy cytat o dziadzie w necie będę odtąd tropić i poprawiać na Dziadzię.

    OdpowiedzUsuń
  24. @Don Paddington
    Był jeszcze filmowy cieć nazwiskiem Anioł. Istny anioł.

    OdpowiedzUsuń
  25. @toyah

    Wszystko pięknie nauczyciele są zorganizowani i tworzą zwarty szyk niczym Chiński Mur lecz według mnie ta postawa nie przekłada się na poprawę kształcenia. Oświata jest miotana kolejnymi reformami których jedynym owocem pozostaje kolejna reforma. Uwierzę w to środowisko gdy zaprzestanie polować na 6-latków proponując zmniejszenie liczebności podopiecznych w poszczególnych klasach. To nie nauczyciele są siła lecz lewicowy ZNP.

    bazyl

    OdpowiedzUsuń
  26. @bazyl
    Oświata i nauczyciele to dwie różne rzeczy. Nie mieszaj ich.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...