Sprawdzam tagi do swoich blogowych refleksji i znajduję trzy teksty, w których poświeciłem swój czas i emocję Arturowi Zawiszy. Jeden z nich pamiętam bardzo dobrze. Był to wpis, który napisałem poruszony wywiadem jakiego Artur Zawisza udzielił Rzeczpospolitej już po tym, jak odszedł z Prawa i Sprawiedliwości, a nawet po tym chyba, jak się zorientował, że nic mu to wyjście nie dało i chyba trzeba będzie zwijać interes. Oczywiście cala rozmowa była bardzo inspirująca, ale to co mnie w niej najbardziej dotknęło, to jedno zdanie, już pod sam koniec wywiadu, kiedy to Zawisza, odpowiadając na pytanie dotyczące swoich dalszych planów odpowiedział ni mniej ni więcej tylko tak: „SKUPIAM SIĘ NA WIELOPŁASZCZYZNOWEJ DZIAŁALNOŚCI BIZNESOWEJ. ZDARZA SIĘ, ŻE OJCZYZNA WOŁA, ALE MUSIAŁABY BARDZO GŁOŚNO KRZYCZEĆ”.
Wybiłem to zdanie wielkimi literami, bo w pewnym sensie od tamtego czasu, kiedy on wypowiedział te przedziwne słowa – a więc od paru już lat – nie spotkało mnie nic o podobnej sile rażenia. Dopiero dziś, kiedy wyszedłem z psem na spacer – tak, mamy psa, dokładnie rzecz biorąc moja najmłodsza córka ma psa, tyle że w trosce o moje zdrowie wysyła mnie na spacerki – zajrzałem do Ekranu i na poczesnym miejscu widzę twarz Artura Zawiszy, jego nazwisko i zapowiedź debiutu w roli blogera. Patrzę i rozumiem jedno: Ojczyzna zawołała. I to chyba z wrzaskiem. No bo to musiał być wrzask prawdziwy, skoro Artur Zawisza pieprznął tą „wielopłaszczyznową działalnością biznesową” i przybiegł na ratunek. I to z takim oto wołaniem:
„Wracam. Wracam do publicznych wypowiedzi w sprawach publicznych. Staję na widoku w Nowym Ekranie. Temu medium internetowemu zawdzięczam własną mobilizację na rzecz dobra wspólnego. Wracam tedy zarówno do spraw szeroko komentowanych, jak i legnących w ciszy, czasem złowrogiej. Zaś najważniejszą jest sprawa polska. Tej warto poświęcić czas i wysiłek, a wielu poświęciło majątek, zdrowie i życie. Jesteśmy także im, naszym przodkom w polskości, winni choćby czas i wysiłek”.
Chciałoby się zawołać: „Kurwa jego mać!” i skoczyć, mimo postu i porannej pory, po flaszkę i się zwyczajnie upić. Ale nie wolno. Trzeba zachować spokój. W końcu, skoro jakoś radzimy sobie z Piotrkiem, to i z Zawiszą damy radę. Przypomnę jednak tamten tekst. Choćby ze względu na tytuł. A tytuł miał piękny: „Śrubka, sprężynka i szalik z jedwabiu”.
Czas podsumowań nie chce minąć. Dziwne. Celebrowanie końca roku i początku roku nowego na takim poziomie emocji śmierdzi na odległość najgorszym pogaństwem, a my – jakby nam kompletnie odbiło. Nawet Toyahówna z młodym Toyahem postanowili pojechać jutro do Krakowa, żeby postać sobie przez całą noc na mrozie, posłuchać jak grają zespoły, a w międzyczasie wrzasnąć, że oto zmieniła się data. Ja rozumiem, ktoś taki stary jak ja może przynajmniej się cieszyć, że udało mu się pociągnąć jeszcze rok. Ale dzieci? Co za satysfakcja? Ale jest jak jest, więc niech im będzie. Byle tylko trafili jakiś osobowy do Katowic, co się wydaje mało prawdopodobne. Od czasu jak otworzyli tę niby autostradę między Katowicami a Krakowem, jak nie masz samochodu, możesz najwyżej poczekać, aż będzie coś jechało ze Szczecina do Przemyśla, albo z powrotem.
My zostajemy w domu. Będziemy jeść bigos, wypijemy resztę jesiennych nalewek, pani Toyahowa będzie czytała kolejne wspomnienia o polskich Żydach, a ja pewnie będę się zastanawiał, jak bardzo trzeba zgłupieć, żeby ten fakt został uznany i poświadczony oficjalnie. Od razu mam przy tym wiadomość dla przedstawicieli tzw. rozsądnej części społeczeństwa, która przychodzi tu wciąż, na ten mój blog, żeby się poczuć lepiej, że nie chodzi mi o to, co im się wydaje. Więc proszę się wstrzymać z żartami, bo i tak będą niecelne.
Zresztą żeby pić nalewki (albo co tam jest pod ręką), czytać o Żydach i dumać nad sytuacją w jaką wpędziły nas te dziwne czasy, wcale nie trzeba czekać do tej pojutrzejszej nocy. Toyahowa i dziś jest obstawiona tymi książkami, a ja i tak, jak widzicie, oczywiście coś wytropiłem i już nie mogę spokojnie się zająć oglądaniem TVN24, dopóki nie wywalę całej mojej goryczy na ten monitor. Poszło tym razem o dwie rzeczy. W Rzepie ukazał się cytat z Andrzeja Wajdy. Jedno zdanie. Ale za to jakie! Pan Artysta, zapytany przez Newsweek o przyczyny upadku komuny, odpowiedział co następuje: „Ten ustrój upadł także dlatego, ze ja robiłem filmy, a Wałęsa i ludzie przyszłej ‘Solidarności’ je oglądali”. To jedno. Parę stron dalej dwie rzepowe panie redaktorki gawędzą sobie o wszystkim z Arturem Zawiszą.
Zresztą żeby pić nalewki (albo co tam jest pod ręką), czytać o Żydach i dumać nad sytuacją w jaką wpędziły nas te dziwne czasy, wcale nie trzeba czekać do tej pojutrzejszej nocy. Toyahowa i dziś jest obstawiona tymi książkami, a ja i tak, jak widzicie, oczywiście coś wytropiłem i już nie mogę spokojnie się zająć oglądaniem TVN24, dopóki nie wywalę całej mojej goryczy na ten monitor. Poszło tym razem o dwie rzeczy. W Rzepie ukazał się cytat z Andrzeja Wajdy. Jedno zdanie. Ale za to jakie! Pan Artysta, zapytany przez Newsweek o przyczyny upadku komuny, odpowiedział co następuje: „Ten ustrój upadł także dlatego, ze ja robiłem filmy, a Wałęsa i ludzie przyszłej ‘Solidarności’ je oglądali”. To jedno. Parę stron dalej dwie rzepowe panie redaktorki gawędzą sobie o wszystkim z Arturem Zawiszą.
Tu musi nastąpić dłuższa dygresja. Jeśli ktoś chciałby wiedzieć, skąd nagle pomysł, żeby o cokolwiek pytać akurat Zawiszę, to wyjaśnienie pada zaraz na początku. Okazuje się, że środowisko pana Artura dokonało skutecznego przejęcia władzy w publicznej telewizji i w publicznym radio, więc tym samym pan Artur znalazł się ponownie w kręgu o popularnej nazwie establishment. A tu, jak wiadomo, żartów nie ma. Jest szansa, że przy najbliższej okazji, jak Artur Zawisza pojawi się na ciasteczkach u Rymanowskiego to nie będzie wyłącznie stroił min, ale nawet zabierze głos, a poseł Wenderlich raczy na niego spojrzeć przychylnym wzrokiem. W końcu władza to władza.
Więc tu, w tym pięknym wywiadzie – który z pewnością Zawisza już od rana ma wywieszony w antyramie nad swoim biurkiem – panie wywiadowczynie pytają rzeczonego Zawiszę, jak on ocenia fakt, że pobożni ludzie dokonali inwazji na TVP, odpowiada, że jest dobrze, bo jeden z nich jest „doborowym wydawcą”, a drugi „cenionym intelektualistą i pełnokrwistym publicystą”. Ale to by może nie było aż tak ważne (w końcu doborowych wydawców i pełnokrwistych publicystów, nie wspominając już o cenionych intelektualistach, my ludzie starsi poznaliśmy już zbyt wielu), gdyby nie to, że „nominacja redaktora naczelnego szanowanego periodyku [‘świetnie rozpoznawalnego w świecie kultury chrześcijańskiej’] na dyrektora najbardziej intelektualnej anteny radia to znak zmian na lepsze w mediach publicznych”. Więc wreszcie idzie ku lepszemu. Po 18 latach bezbożnych, głupich i nieprofesjonalnie zarządzanych mediów, nastała jutrzenka „ładu” prawdziwie „narodowego”. I oto zwiastun tego ładu przemawia na łamach Rzeczpospolitej.
Więc tu, w tym pięknym wywiadzie – który z pewnością Zawisza już od rana ma wywieszony w antyramie nad swoim biurkiem – panie wywiadowczynie pytają rzeczonego Zawiszę, jak on ocenia fakt, że pobożni ludzie dokonali inwazji na TVP, odpowiada, że jest dobrze, bo jeden z nich jest „doborowym wydawcą”, a drugi „cenionym intelektualistą i pełnokrwistym publicystą”. Ale to by może nie było aż tak ważne (w końcu doborowych wydawców i pełnokrwistych publicystów, nie wspominając już o cenionych intelektualistach, my ludzie starsi poznaliśmy już zbyt wielu), gdyby nie to, że „nominacja redaktora naczelnego szanowanego periodyku [‘świetnie rozpoznawalnego w świecie kultury chrześcijańskiej’] na dyrektora najbardziej intelektualnej anteny radia to znak zmian na lepsze w mediach publicznych”. Więc wreszcie idzie ku lepszemu. Po 18 latach bezbożnych, głupich i nieprofesjonalnie zarządzanych mediów, nastała jutrzenka „ładu” prawdziwie „narodowego”. I oto zwiastun tego ładu przemawia na łamach Rzeczpospolitej.
Ale to była, jak zapowiedziałem, jedynie bardzo rozbudowana dygresja. Tu również – podobnie jak w wypadku Pana Artysty – chodziło mi o jedną, i tylko jedną, myśl. Otóż, skoro już Artur Zawisza – dzięki niezwykle wyrafinowanej zagrywce bohatera moich zimowych dni, Piotra Farfała – powstał jak Feniks z popiołów politycznego niebytu, Rzeczpospolita, w konkluzji wywiadu, zwraca się do niego z pytaniem dziś już podstawowym: „A chce pan wrócić do Sejmu?”
Oto odpowiedź:
„SKUPIAM SIĘ NA WIELOPŁASZCZYZNOWEJ DZIAŁALNOŚCI BIZNESOWEJ. ZDARZA SIĘ, ŻE OJCZYZNA WOŁA, ALE MUSIAŁABY BARDZO GŁOŚNO KRZYCZEĆ”.
Od momentu, jak po raz pierwszy zapoznałem się z tą bufonadą Andrzeja Wajdy z Newsweeka i tym czymś – nie umiem znaleźć odpowiedniego słowa; może ktoś mi pomoże – w wykonaniu Artura Zawiszy, minęło parę dobrych godzin. Ale teraz, zacytowałem te słowa, dałem je w kursywie, pogrubiłem, wyodrębniłem do osobnego akapitu, i gdybym mógł jeszcze coś z nimi zrobić, to pewnie by zrobił, ale nie przychodzi mi nic do głowy. Więc siedzę i gapię się w monitor i… pustka. Chyba sobie zrobię przerwę.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i już jestem. I myślę sobie, że może i ja jakoś spróbuję podsumować ten rok. A może – żeby się nie tak do końca angażować w ten pogański obyczaj – nie koniecznie nawet rok. Może w ogóle podsumować coś bardziej rozlazłego w czasie. Pisałem tu kiedyś o plazmie. Plazmie, czyli czymś czego ani nie sposób dotknąć, ani opisać, ani nawet pewnie umiejscowić. A co jest, bo się ją czuje od momentu jak człowiek otworzy rano oczy, aż po tę chwilę, kiedy zacznie czuć nadejście snu. Oto zdarzyło mi się dziś ujrzeć to coś w dwóch kompletnie różnych, wręcz biegunowych miejscach. Z jednej strony mamy Andrzeja Wajdę, kiedyś reżysera – zdolnego bardzo reżysera, autora jednego, dwóch, czy nawet trzech wybitnych filmów – a z drugiej Artura Zawiszę, polityka – dziś, jak sam się przedstawia, „wielopłaszczyznowego” biznesmena. Dwoje ludzi, tak z pozoru całkowicie politycznie i kulturowo i ideowo innych, a w rzeczywistości dokładnie identycznych. Ludzi, którzy po prostu, w pewnym momencie, nie wytrzymali tego, zwykłego przecież w naszym życiu, napięcia i zwariowali.
Ale nie zwariowali tak, jak to się przydarzyło wielu innym osobom, których los, czy nawet talent, rzucił w światła reflektorów. Nie spotkał ich los tych pierwszych bohaterów Solidarności, których i ja spotykam niekiedy na ulicy mojego miasta i wiem, że z każdym dniem jest z nimi coraz gorzej, bo tak jakoś to życie okazało się dla nich okrutne. Nie. Oni są wciąż na widoku, wciąż jeszcze noszą porządne garnitury i porządne szaliki do bardzo porządnych płaszczy. Ale są faktycznie w tym samym miejscu, gdzie tamci, i podobnie jak tamci snują się po okolicy i coś plotą o Ojczyźnie, która już raz ich wezwała i być może wezwie ich znów, z tym zastrzeżeniem, że oni akurat są bardzo zajęci. Jak ten Piotrek ze Ścianki. Tyle że on się błąkał po ulicach i klatkach schodowych, a oni po redakcjach poważnych dzienników i tygodników.
I może własnie dlatego, przez te płaszcze i szaliki, oni staja się tacy nieokreśleni, niedotykalni. Zamieniają się w plazmę. A nam się każe na nich patrzeć, słuchać ich słów, a przede wszystkim akceptować, jako stały element tego naszego życia. Niekiedy nawet, przy odpowiednim podmuchu wiatru, któryś z nich doczeka miana autorytetu, mędrca, głosu pokolenia. I wtedy dopiero robi się zamieszanie. Do siego roku!
Ktoś się mnie spyta, po co to robię? Odpowiedź jest zawsze ta sama. Bo muszę. Ale jest jeszcze jeden powód. Pojawienie się Zawiszy na Ekranie, jak już teraz widzę, wywołało prawdziwe poruszenie i niekłamany zachwyt. Niektórzy już zbudowali mu bramę z kwiatów. Myślę więc sobie, że przyda mu się, jak już będzie wśród tych kwiatów przechodził, przyda mu się parę słów prawdy.
@toyah
OdpowiedzUsuńno prawie spadłam z krzesła, tak się obśmiałam..twój dzisiejszy wpis to majstersztyk! Te cudeńka językowe i ta brama z kwiatów pod którą przechodzi rycerz Zawisza niezłomny.. no kurna, lubię cię do kwadratu!
Niestety teraz czas na pracę, ale jednym okiem śledzić będę rozwój dyskusji..
@Toyah
OdpowiedzUsuńZaskoczyłeś mnie. Kompletnie zapomniałam, kto to Artur Zawisza, skąd i kiedy odszedł. Usiłowałam sobie przypomnieć, z jaką partią mi się on kojarzy i jak do licha wygląda, w końcu musiałam sprawdzić w Wikipedii. Zdjęcie od razu wywołało prosty link w pamięci - "tępy, prawica, któraś komisja sejmowa". Ale zawstydził mnie biogram - przecież to wybitna postać, stary wyjadacz, wędrowiec po wielu płaszczyznach partyjnych. Wynika z tego, że jestem coraz bardziej stara, niewykształcona i ze wsi.
@toyah
OdpowiedzUsuńCelny tekst, dobrze że wszystko to przypominasz - ponieważ czasami pamięć ludzka jest krótka!
Jak zwykle przed wyborami, rozpoczyna się ruch wszystkich tych, którzy chcieliby załapać się do sejmu, wielu z nich - znanych ze wcześniejszych wolt - teraz się pojawi.
Oni Ojczyzną mają wybrukowane usta a tak naprawdę mają to w "głębokim poważaniu".
Należy ich dopytać - aby obnażyć ich hipokryzję.
Tylko czy będą odpowiadać?
Zresztą nie ważne, czasem pytania są ważniejsze a brak odpowiedzi - znaczący!
@melania
OdpowiedzUsuńBędzie mi miło. Chociaż, jak na razie, sucho.
@Marylka
OdpowiedzUsuńStara, niewykształcona i ze wsi? Super! To tak jak ja.
@raven59
OdpowiedzUsuńZdaje się, że Twoja pamięć też. Tym bardziej czuję satysfakcję.
@toyah
OdpowiedzUsuńprzyznam się z bólem, ze ja też jak Marylka, nie wszystko pamiętałem ale od czego jesteś Ty...
@raven59
OdpowiedzUsuńDobrze jest być pożytecznym.
@toyah
OdpowiedzUsuńPan Artur Zawisza to katolik jest. I patriota. A pan tak zaraz z buta go. I że zwariował w bramie z szalikiem gdy był wzywany na ciasteczka do Rymanowskiego... Bardzo nieładnie ciągle tak gnoić swoich, gdy wrogów nie brakuje.
A tak przy okazji: Czy ktoś się orientuje, co tak bardzo fatalnego było w PiS-owskim pomyśle tzw. "komisji bankowej", że Pan Artur, choć jej przewodniczył, robił - o ile pamięć mnie nie myli - wszystko, by pomysł ów "spalić" i zniechęcić do niego kogo się tylko da?
No chyba, że pomysł był świetny, tylko Pan Artur zabrał się za jego realizację tak jakoś - w co trudno uwierzyć mając na względzie delikatną jedwabistość szalika - niezgrabnie?
No tak, przypominam sobie: mieszał w tej sprawie ten cały Trybunał Konstytucyjny. A wiadomo przecież, że nec Hercules contra plures!
Wszystko jasne. Artur Zawisza: katolik, patriota, Herkules...
@Toyah
OdpowiedzUsuńNie czytałam wpisów na nE pod Zawiszą, ale jeśli taki zachwyt on budzi, to smutne. Lubię ten Ekran, tylko tam za dużo z ZChN-owskiego stylu i ducha. Szczególnie mnie drażni jedna z blogerek, której zresztą corllus słusznie nawymyślał od prowokatorek.
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńA może to wszystko było w ramach tej wielocośtam działalności biznesowej. W końcu nie wiemy, czy on się do niej nie zaczął przymierzać już wcześniej.
Jak idzie natomiast o tych wrogów i przyjaciół, proszę Księdza, to ja chyba cierpię na jakąś schizofrenię. Może niech się Ksiądz za mnie modli. Bo diabli wiedzą gdzie mnie to zaprowadzi.
@Marylka
OdpowiedzUsuńTam ich jest znacznie więcej.
Ekhem, więc przeleciałem materiał na nowym ekranie związany z tematem aktualnej notki. Ponieważ nie byłem wstanie przeczytać wpisu Zwisusa Negrusa, czy jak mu tam (i w ogóle mi za to nie wstyd), zmogłem parę zaledwie zdań, tak mniej więcej jedno co kilkadziesiąt, co, jak mi się zdaje, w zupełności dało mi pełnię wrażeń. Skupiłem się na przeleceniu komentarzy.
OdpowiedzUsuńMam jedną refleksję, z tym istotnym wstępnym zastrzeżeniem, iż don esteban w ogóle nikomu nie życzy źle, więc i Panu Zawiszy Arturowi też nie. Natomiast refleksja jest smutna, bowiem przywodzi na myśl zjawisko zwane "pamięcią złotej rybki", generalnie zarezerwowane dla leminżerii, mwzw, dla narodu niewolników. A tymczasem - hał suprajz - oni tam wszyscy, łącznie z ŁŁ to mają. On bowiem, Zawisza Artur, dla nich, w tych komentarzach, pomijając - co zrozumiałe - kumpli z domowego kościółka, jest całkiem nówka nie śmigana. Po prostu syn, kurwa marnotrawny wrócił, a oni najtłustsze woły kazali zarżnąć na jego powitanie. Rycerz niezłomny powrócił i spiżowymi czterema literami zasiadł na oczekującym go stolcu na dworze w Camelot. Nie do wiary!
Ja naturalnie rozumiem, że nie po chrześcijańsku witać kogokolwiek od razu z baśki (poza bolszewikami, rzecz jasna, ale do nich to, ma się rozumieć, trzeba od proga raczej z MG 85 bez kozery pociągnąć). Ale tak? Bezkrytycznie? "Myśmy wszystko zapomnieli"? A co to, kurwa, za amnezja, z jakiej racji, ja się pytam? Gdzie to Pan Zawisza i za jaką walutę honor nowiutki i nad śnieg bielejącą reputację rycerską nabył?
W dupie zatem mam taką przyjaźń i jakąkolwiek politykę ze Zwisusem, niechby i nawet całkiem czarnym.
Jeśli mielibyście, Przeszanowni, zapytać, powiedzmy, że nieśmiało, dlaczego, don estebanie, z jakiegoż to powodu pomstujecie i wyrazów używacie, to Wam, o Najczcigodniejsi, powiem.
Odpowiem przysłowiem i aktem strzelistym.
Przysłowie: lepiej z mądrym zgubić niż głupim znaleźć.
Akt: chroń mnie, Panie Boże, przed katolikami w polityce!
Amen.
@don esteban
OdpowiedzUsuńMasz rację, dobry człowieku. Tam jest dziwnie.
@toyah & don esteban
OdpowiedzUsuńWczoraj na NE stoczyłem z Łazarzem beznadziejną debatę nt. plagiatu.
Ciarki mnie przeszły, gdy przed chwilą dotarłem do ostatnich zdań komentarza Don Estebana.
Jakbym to ja sam plagiat popełnił tym przysłowiem pod ostatnim wpisem Toyaha się poczułem.
Mi się ta maksyma przypomniała pod wpływem tej dyskusji pod wpisem Fiatowca.
Swoją drogą, to zabawny obyczaj pewnego kręgu blogerów, z tymi wzajemnymi wywiadami.
@ Traube
OdpowiedzUsuńDajcie linke, dobry człowieku, bo nie mogę znaleźć tej Waszej beznadziejnej debaty.
Występujesz tam, Wasze, jako Traube, czy jakiś inny byt?
O'kay, wyśledziłem dyskusję idąc tropem Łażącego Łazarza. Debata nawet nie taka beznadziejna, jakiejś tam racji udało się Panu dobić.
OdpowiedzUsuńCzym innym jest wdepnięcie w towarzystwo użytkownika Vers. Może staropolskie "spierdalaj" by pomogło?
Jako Traube występuję.
OdpowiedzUsuńRzecz zaczęła się kilka dni wcześniej, kiedy odkryłem, że jedna z blogerek wkleja w całości wiadomości z różnych serwisów lub gazet, jako swoje.
Co najmniej pięć z nich zgłosiłem im jako plagiat. Zero reakcji. Wisiały na SG, jedna jeszcze trzy dni po zgłoszeniu.
Kilka godzin później zgłosiłem to przez PW Łazarzowi. Odpowiedział, że to platforma hostingowa, że reagują tylko gdy plagiat zgłasza autor oryginału, a poza tym ten autor może przecież u nich publikować tylko pod innym nickiem.
Blogerka okazała się dziennikarką, ale nie autorką wklejanych tekstów. Poprawiła się i zaczęła podawać linki w kolejnych wpisach.
Wg niej, plagiat jest wykluczony skoro ona publikuje pod własnym nazwiskiem.
ŁŁ uznaje równie osobliwą definicję - plagiat zachodzi tylko wtedy, gdy zgłasza go autor.
Tyle tytułem wstępu.
http://fiatowiec.nowyekran.pl/post/6230,nowy-ekran-od-kuchni-czyli-wolnosc-nie-jest-nam-dana-raz-na-zawsze#comment_39181
@Don Esteban
OdpowiedzUsuńUżytkownika Vers opierdzieliłem za chamstwo, a potem wkleiłem mu link do Wyszkowskiego, który określa zamieszczony przez Versa tekst jako podły falsyfikat.
Beznadziejne było dla mnie to, że była to dyskusja w przedmiocie, który wg mnie w ogóle nie powinien być tematem do dyskusji. Zwłaszcza z prawnikiem prowadzącym duże blogowisko.
Ja nie wklejam nigdzie komentarzy np. Lemminga czy Don Estebana z bloga Toyaha, jako swoich tekstów.
Nie dlatego, że sprawa mogłaby znaleźć finał w Sądzie lub że zabrania tego Regulamin Bloga Toyaha.
Nie robię tego, bo to byłoby świństwo i dowód kompromitacji intelektualnej.
Miałem wrażenie, że poruszamy się z ŁŁ w zupełnie różnych światach i chyba tak jest, sądząc z jego definicji plagiatu i traktowaniu tej problematyki.
Maksymę o mądrym i głupim cytowałem w tym właśnie kontekście.
Pozdrawiam
Tej, a to Pan czytał?
OdpowiedzUsuńhttp://rebeliantka.nowyekran.pl/post/6438,kim-jest-bloger-vars-czyli-zagadka-moze-wyjasniona#comment_40171
i to?
http://rebeliantka.nowyekran.pl/post/6101,o-tym-jak-bloger-vars-agentek-nie-wysledzil
Warto poobserwować, a jakoś nie mogę się doliczyć wieku tego bloggera. Będzie coś koło dziewięćdziesiątki, piękny, kurna, wiek.
Popatrzmy.