niedziela, 6 marca 2011

O zapchajdziurach raz jeszcze

Od wczorajszego wieczoru, jak już napisałem pod poprzednią notką, byłem w ten weekend na swego rodzaju wygnaniu. Najmłodsza Toyahówna kończy 18 lat i w związku z tym zażyczyła sobie prezent w postaci wolnego lokalu na urodzinowe przyjęcie. Zażyczyła sobie, a więc i go dostała, a myśmy zostali na ten wieczor, noc i przedpołudnie wypędzeni. W wyniku tego posunięcia, stało się jednak coś, co zainspirowało mnie do pewnych – wcale nie tak nowych, ale bardzo ciekawych moich zdaniem – myśli, i z kolei do napisania tej notki. Chodzi mianowicie o to, że ponieważ śniadanie dziś jadłem poza swoim naturalnym środowiskiem, jako tło miałem nie zwyczajnie szumiący świat, lecz audycję w Radio Zet, gdzie Monika Olejnik rozmawiała na temat wydarzeń minionego tygodnia z zaproszonymi politykami.
Wspomniana audycja nosi tytuł „7 dzień tygodnia” i jest mi znana głównie z zeszłoniedzielnego wydarzenia, kiedy to studio, w proteście przeciwko zachowaniu Olejnik i w pewnym też sensie na jej prośbę, opuścił Mariusz Błaszczak. Sprawę wyjścia Błaszczaka z kolei znam stąd, że zmuszony przez paru komentatorów, najpierw wysłuchałem, a następnie obejrzałem w Internecie całą rozmowę, w tym interesujący nas incydent. Otóż twierdzę, że nawet gdyby Monika Olejnik nie zasugerowała Błaszczakowi, żeby się do jej programu nie pchał – a zrobiła to w sposób oczywisty i niemal jednoznaczny – on wyjść powinien i tak. I wcale nie dlatego, że ona go obrażała, czy jakoś dramatycznie nie dopuszczała do głosu, czy go bardzo jednoznacznie wykpiwała – bo ona jest zbyt sprytna, żeby aż tak się wystawiać – ale z tego prostego powodu, że w pewnym momencie tam się zrobiła taka atmosfera, że Błaszczak był już traktowany wyłącznie jak gówno, a jednym z tych traktujących była jak najbardziej sama Olejnik. A zatem, nie poszło o słowa, ale o atmosferę.
W sumie nic ani nowego, ani nawet szczególnie interesującego. Raczej standard, tyle że ze wspomnianym efektem, polegającym na tym, że Błaszczak wstał i wszystkim uprzejmie podziękował, no ale również i na tym, że Prawo i Sprawiedliwość uczestnictwo w programie Olejnik na jakieś nieokreślony czas zawiesiło. Słuchałem więc dziś rano rozmowy Moniki Olejnik z politykami, i nie mogłem nie zauważyć, że gościła ona ten sam co w zeszłym tygodniu polityczny zestaw, tyle że zamiast kogoś z Prawa i Sprawiedliwości, przy ciastkach siedział już nie kto inny jak Marek Jurek.
O Jurku pisałem tu już parę razy wcześniej, przede wszystkim chyba z okazji bojkotu, jaki Prawo i Sprawiedliwość parę lat temu zorganizowało przeciwko telewizji TVN, w związku z ich powszechnie znanym zachowaniem. Chodziło mi o to, że te kilka miesięcy nieobecności PiS-u w programach TVN-u natychmiast wykorzystał Marek Jurek i inni tak zwani prawicowi politycy, którzy w ten czy inny sposób mieli na pieńku z Jarosławem Kaczyńskim, i uznali że skoro zrobiło się miejsce, to nie ma powodu, żeby tego farta nie wykorzystać. Pisałem, jak mówię, o tym parokrotnie, krytykując postawę Jurka i kolegów, określając ją jako bezmyślną, nieroztropną i w gruncie rzeczy podłą. Korzystając również z tego, że do dyskusji włączył się wówczas niejaki Piotr Strzembosz, który przekonywał mnie, że Jurek, jako polityk ambitny i z poważnymi szansami na polityczny sukces, ma wręcz obowiązek dbać o interes swojego projektu, a nie czepiać się Kaczyńskiego i jego dąsów, powiedziałem tam właściwie wszystko, co powiedzieć chciałem i co mógłbym powiedzieć także dziś. A zatem, mówiąc krótko, że gdyby im rzeczywiście zależało na Polsce w sposób serdeczny i jednocześnie rozumny, to owo puste miejsce by tam zostawili. Po prostu. Powiedziałem to dobitnie wtedy i dziś już powtarzać się nie będę. Kto chce sobie poczytać, zapraszam
Oczywiście, nie wycofuję się z jednego słowa, które wówczas powiedziałem. Dziś jest dla mnie może jeszcze bardziej niż wtedy oczywiste, że gdyby wszyscy politycy deklarujący przywiązanie do idei Polski uczciwie rządzonej i wolnej, politycy oburzeni tym zalewem kłamstwa, jakie rani i Naród i Ojczyznę, ludzie którzy, wydawałoby się, razem z nami płaczą nad tym podeptanym i wzgardzonym przez świat wrakiem polskiego samolotu, choć na parę tygodni solidarnie odmówili występowania w tych niby-demokratycznych debatach, to oni by ulegli. Oczywiście, na samym początku znaleźliby jakiegoś zapomnianego przez świat wariata, który by tam im pomagał udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale w końcu i tak by musieli ulec i w choć minimalnym stopniu przyjąć nasze warunki. I to by było dobre.
Podtrzymuję więc każde swoje słowo, natomiast dziś już tylko zastanawiam się, jak odbywa się proces zapraszania Marka Jurka do programu w Radio Zet. Dzwoni do niego asystent Olejnik i prosi, żeby przyszedł pogadać. Jurek pewnie pyta, że dlaczego nagle on. Na co asystent Olejnik zapewne Jurkowi bardzo przebiegle wyjaśnia, że przecież on jest bardzo ważnym politykiem, ogromnie cenionym nie tylko przez Monikę Olejnik, ale w ogóle przez wolne i niezależne polskie media, i jest rzeczą oczywistą, że bez niego ta niedzielna debata byłaby niepełna. Jurek oczywiście, cokolwiek by o nim nie mówić, aż tak głupi nie jest, więc dopytuje, że w takim razie dlaczego nie zapraszano go nigdy wcześniej. No i wtedy, przyciśnięty do ściany asystent, wyznaje, że no dobra, niech już będzie, sprawa polega na tym, że PiS bojkotuje program, a dla właścicieli stacji jest bardzo ważne, żeby jednak ktoś z faszystowsko-mocherowej prawicy przy tego typu debatach był obecny, więc padło na niego. No i wtedy – jak wszystko na to wskazuje – Jurek odpowiada: „Bardzo mi miło. Oczywiście będę”.
Wyobrażam więc sobie dalej, jak Jurek idzie do swojej zony i mówi, że w niedzielę rano nie pójdzie z rodziną na mszę, bo został zaproszony przez Olejnik i idzie do Radia Zet. Żona Jurka pyta go zdziwiona, że z jakiej to nagle okazji. Przecież jego tam nikt nie potrzebuje. Na co Jurek tłumaczy pani Jurkowej, że PiS pogniewał się na Olejnik za jej bezczelne kłamstwa, chamstwo i manipulację, postanowił zwolnić miejsce, no i oni zaproponowali współpracę właśnie jemu. No i domyślam się, że w tym momencie pani Jurkowa uśmiecha się z radością i dumą, całuje swojego męża w policzek i woła: „Mój ty bohaterze! Wiedziałam, że któregoś dnia przyjdzie znów twój czas”. I wtedy Marek Jurek czerwienieje z dumy i mówi: „No jakoś Pan Bóg nas wspiera”.
Czy mam rację, myśląc że tak to się wszystko odbywa? Powiem szczerze, że wcale nie mam pewności. Przyznam wręcz, że to akurat brzmi dowcipnie i zabawnie, ale wydaje mi się jednak mało prawdopodobne. O wiele bardziej realna wydaje mi się zupełnie inna sytuacja, tyle że jakoś mi głupio – ze względu na mój wieczny kompleks na tle Marka Jurka – ją tu omawiać. No ale co robić? Skoro powiedziało się „a”, trzeba powiedzieć i „be”. Otóż obawiam się, że tam nie ma już żadnych dylematów, a skoro nie ma dylematów, to już nie ma i emocji. Wszystko odbywa się na poziomie czystej władzy i walki o nią. A zatem, Marek Jurek najprawdopodobniej już w pierwszym momencie po tym jak dowiedział się, że Błaszczak opuścił studio Radia Zet, zaczął przebierać nogami, że może wreszcie uda się mu dorwać do tego mikrofonu. Kto wie nawet, czy nie jest tak, że ile razy on ogląda programy z udziałem polityków PiS-u, to w gruncie rzeczy liczy na to, że z jakiegoś powodu ich wszystkich nagle szlag trafi, to wtedy on i… no, tylko on, bo kto więcej, zostanie wreszcie dostrzeżony i poproszony o komentarz. Wprawdzie wyborów żadnych już sam nie wygra, partii nie założy, większego wpływu na polską politykę mieć nie będzie, a nawet że może i jego czas w polityce już minął, ale wystąpić w radio, czy w telewizji, to też sytuacja nie do pogardzenia.
A co z Polską? Gówno tam Polska! Kogo Polska obchodzi? Człowiek ma i tak wystarczająco dużo na głowie, żeby się jeszcze przejmować Polską. A poza tym, modlić się trzeba. Ot co! A Dobry Bóg na pewno swoich owiec nie porzuci.
Kiedy myślę dziś o Jurku, przychodzi mi do głowy jednak coś jeszcze. To mianowicie, że jest bardzo możliwe, że jego stosunek do tego co się w Polsce dzieje jest w pewnym sensie bardzo podobny do tego, co mi od czasu do czasu chodzi po głowie, a czemu dałem wyraz w jednym z niedawnych tu wpisów. Chodzi mi o to, że tak jak ja uważam, że nie ma większej różnicy między Komorowskim, Wenderlichem, Jaruzelskim, Urbanem i Donaldem Tuskiem, i że nas moralny wybór nie może w żaden sposób być zdeterminowany tym, czy mamy przed sobą Jaruzelskiego, czy Komorowskiego, podobnie Marek Jurek wierzy, że wszystko to co go otacza, to w gruncie rzeczy zło. Że, owszem, cały ten TVN, Gazeta Wyborcza, Radio Zet i cholera wie kto jeszcze to diabeł i ciemność, tyle że Jarosław Kaczyński nie jest ani trochę inny. Że z punktu widzenia Pana Boga, tylko on i jego bliscy są godni miana Jego Uczniów. Świat, w tym nasza Polska, to wyłącznie arena walki dobra ze złem i w tej walce środek nie istnieje. A i sama arena też jest tylko pretekstem. A w tej sytuacji, niech nikt nie wymaga od niego, człowieka pobożnego i skromnego, by nagle się zniżał do jakichś podłych politycznych przepychanek.
Jednak, jak mówię, nie wiem, jak to naprawdę tam jest. Natomiast wiem jedną rzecz na pewno. Dla mnie w tej chwili realnie pozostaje już tylko Jarosław Kaczyński i Prawo i Sprawiedliwość. Takie jakie jest, często bylejakie i bez żadnych poważniejszych gwarancji na to, że coś się nagle nie stanie takiego, że się nie pozbieram. Jednak mimo to, ciągle jedyne. Wszyscy natomiast, którzy chcą Polsce pomagać i o nią walczyć nie mają wyboru, i co najgorsze dobrze wiedzą, że tego wyboru nie mają. A skoro wiedzą i mimo to pozostają poza Prawem i Sprawiedliwością, często z nim walcząc, bardzo źle o sobie zaświadczają. Bo jest tylko jedna prawdziwa walka. Cała reszta to paskudny fałsz. Paskudny i bardzo niebezpieczny.

13 komentarzy:

  1. @toyah
    Marek Jurek "przebierający nogami"...
    piękne - już to widzę!!!
    Czytam dalej, odezwę się wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgoda postawy i zachowania w sferze publicznej wybranych polityków, czy redaktorów lub dziennikarzy mogą budzić wiele zastrzeżeń.
    Jednak w tym przypadku interesującym, a nawet znaczącym i ważnym również wydaje się to, że zapewne z pośród wielu chętnych - został wytypowany i zaproszony Marek Jurek, a nie inny tzw. prawicowy polityk.
    Domyślam się, że ów "asystent" dysponuje konkretną listą osób nie tylko szczególnie predysponowanych, do uczestnictwa, w tego typu debacie, lecz również najbardziej mile widzianych akurat, w tym towarzystwie.
    Proszę zwrócić uwagę na znaczne podobieństwo osobowości Mariusza Błaszczaka i Marka Jurka. Obaj wyjątkowo kulturalni, grzeczni, dobrze wychowani, a nawet chyba poprawni, układni i zbyt skorzy, do ustępstw wobec odmiennej postawy i zachowania tj. tupetu, agresji, wrogości, bezczelności, chamstwa innych dyskutantów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Drogi Toyahu!

    Zdecydowanie musimy przyjąć wariant drugi. Parcie na szkło uzależnia. Najlepiej właśnie widać to, kiedy jakiegoś już zapominanego polityka nagle łaskawy Rymanowski czy kto tam z jego kolegów wpuści do studia. Tu wspomnieć należy Marcinkiewicza Kazika i Leppera Andrzeja. Och jak im się oczy świeciły, kiedy jeszcze, po miesiącach, po latach mogli raz na kwartał popluć na Kaczorów. Jeszcze Roman Giertych i jeszcze paru....

    Przekonany jestem, że niejeden z tych co to niby są "na prawo" po cichutku marzy, że może tak właśnie jego zięć Dziadziów weźmie do samolotu na początku maja. Och, być tak blisko majestatu...
    Choćby ten majestat tak parszywie ruskiej był proweniencji.

    Zgadza się, Toyah. Podział przebiega już od dawno zupełnie gdzie indziej. Niech sobie generał tańcuje z Dziadziami, Bolkami, Olinami. My musimy policzyć się na nowo, jak powiedziała Anna Walentynowicz.

    Ukłony!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha!

    No i najlepsze życzenia urodzinowe dla Toyahówny Najmłodszej!
    (Ona tak trochę w moim ascendencie - ja zaliczyłem 42 w ubiegły wtorek. Lata ;)

    100 lat!

    OdpowiedzUsuń
  5. @raven59
    Wiem że się odezwiesz.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Zibik
    Mają ich paru. Myślę, że zamiast Jurka, spokojnie by się zmieścił Zawisza. A gdyby oni się zaparli, to zawsze można by znaleźć jakiegoś prawicowego dziennikarza z Uważam Rze. W ostateczności ewentualnie jakiegoś księdza.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Kozik
    Dziękuję. Przekażę.

    OdpowiedzUsuń
  8. -może nawet L.Moczulski z zięciem,też natychmiast by wpadli
    -honor to rzecz obecnie nieosiągalna

    OdpowiedzUsuń
  9. @toyah
    jestem tak jak obiecałem...

    Bardzo przepraszam, za zwłokę - ale jak już zabierałem się za pisanie to dorwała mnie moja szanowna Małżonka.
    No i odbyłem z Nią rozmowę na temat Marka Jurka i jego zachowań teraz i w przeszłości...

    Sądzę, że najlepszym komentarzem jest dzisiejsze czytanie z Ewangelii Św. Mateusza, przepraszam za przytoczenie całego fragmentu ale krócej po prostu się nie da"
    "Mt. 7,21-27
    21 Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.
    22 Wielu powie Mi w owym dniu: "Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?"
    23 Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!"
    24 Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale.
    25 Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.
    26 Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku.
    27 Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki»."

    Słuchanie słów Jezusa musi pociągać za sobą wprowadzanie ich w czyn, w oparciu o te Słowa należy kształtować własne życie. Tylko taki człowiek jest prawdziwie mocny i potrafi oprzeć się złu.
    Nie będę się rozpisywał na temat Marka Jurka powiem tylko, że wg. mnie Marek Jurek buduje na piasku....

    A teraz przechodząc do rzeczy zasadniczych:
    Znasz mnie tak naprawdę od niedawna ale doskonale wiesz, że to co napisałeś jest dokładnie zgodne z moimi poglądami.
    Tak jak Ty uważam, że w sytuacji jakiej obecnie się znajdujemy pozostaje nam jedynie Jarosław Kaczyński, ze wszystkimi swoimi słabościami, i PiS z "całą swoją bylejakością". Nikt będący w Polsce obecnie w polityce nie jest w stanie być alternatywą dla tego całego zła jakie reprezentuje: PO, SLD, pogrobowcy PRL'u, SB/UB i WSI i wszystkie inne planktony funkcjonujące tylko po to by Tę Polskę - to "nasze całe kulturowe dziedzictwo, któremu na imię Polska" - rozgrabić, zniszczyć i zmieść z powierzchni...

    OdpowiedzUsuń
  10. Toyahu,
    bardzo celnie skomentował raven59 opierając się na dzisiejszej Ewangelii. Jestem tego samego zdania, że tylko Jarosław daje nadzieję zmiany i w obecnej sytuacji wszyscy na prawicy powinni go poprzeć rezygnując z własnych ambicji. Polska jest jedna...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. @ask
    Wpadliby na pewno. Problem w tym, że oni są już bardzo zużyci i nie ma pewności, czy by się nadali. Ale kto wie?

    OdpowiedzUsuń
  12. @raven59
    To chyba faktycznie dobre podsumowanie. On buduje na piasku. To jest właśnie takie budowanie. I tego nawet nie trzeba dowodzić. Wszystko widać jak na dłoni.

    OdpowiedzUsuń
  13. @Tusia
    Powinni. Tylko nic z tego. Ktoś tu niedawno napisał, że gdzieś w sieci czytał głosy, że podejrzany jest też Macierewicz.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...