Kiedy w Internecie pojawił się w roli blogera Jarosław Kaczyński, podniosła się wokół wrzawa jakiej świat nie widział. Głównie poszło o to, że Kaczyński to wieśniak, który nie rozróżnia klawiatury od monitora, a kiedy słyszy słowo ‘mysz’, to myśli o swoim kocie, więc to jego blogowanie to pic, bujda i śmiech. Osobiście, przyznam, nie bardzo jestem za tym, by ludzie tacy jak Jaroslaw Kaczyński zajmowali się blogowaniem, przede wszystkim dlatego, że do tej roboty trzeba mieć bardzo dużo czasu i pewnego rodzaju wolność, która pozwala to medium jakim jest Internet wykorzystać do końca, no a poza tym, Jarosławowi Kaczyńskiemu akurat coś takiego jak blog, jest jak psu na budę, bo który z tych, co go dotychczas nienawidzili i życzyli mu wyłącznie śmierci, powie nagle, że z tego Kaczora to jednak równy gość? Natomiast ci, co go szanują , wiedzą to i bez tego.
A zatem kto się miał pośmiać, to się pośmiał, przy okazji odkurzono parę starych kłamstw i sprawa przycichła. Nawet nie wiadomo, czy po tych dwóch pierwszych notkach pojawiła się kolejna. Może i tak. W każdym razie, bez sensacji. Natomiast wśród blogerskiej braci, na Nowym Ekranie pojawił się ubiegłym tygodniu Artur Zawisza, i to od razu z dwoma kolejnymi wpisami. I to – odwrotnie niż w przypadku Jarosława Kaczyńskiego, który przecież ma co robić – mnie w najmniejszym stopniu nie zdziwiło. Od czasu kiedy ów Zawisza postanowił z hukiem opuścić Prawo i Sprawiedliwość i zademonstrować przy tym całemu światu, co sobie myśli o Polsce i Jej sprawach, jego los potoczył się w tempie lawinowym. Najpierw, wspólnie z paroma kolegami, założył bardzo patriotyczną i bardzo pobożną oczywiście partię, następnie – widząc, że nikogo to nie obeszło – rozwiązał ją i przyłączył się do jakiegoś irlandzkiego prawicowego internacjonalisty, a następnie, nie potrafiąc znaleźć żadnego porządnego oparcia na miejscu, zwrócił się do Lecha Wałęsy. W tym momencie, co było dla wszystkich, tylko nie dla niego samego, naturalną konsekwencją tego ostatniego ruchu, Artur Zawisza spadł na przysłowiową mordę i na pewien czas tak już został.
Kiedy się w końcu podniósł i jakoś pozbierał, udzielił wywiadu Rzeczpospolitej, który, moim zdaniem powinien trafić do podręczników historii zdrady i zaprzaństwa, ale który – pewnie ze względu na powszechny brak zainteresowania losami kogoś takiego jak Zawisza – zniknął w ciemnościach niepamięci. Ja go jednak zauważyłem, zapamiętałem, a nawet opisałem dwukrotnie na blogu. Ostatnim razem niedawno, własnie po tryumfalnym powrocie Artura Zawiszy na scenę. O co poszło w rzeczonym wywiadzie? Otóż Artur Zawisza, zapytany o swoje aktualne plany, zakomunikował w nim ni mniej ni więcej tylko to, że teraz to on już się skupia na „wielopłaszczyznowej działalności biznesowej”, a następnie – gdyby ktoś go jednak potrzebował – dodał, że oczywiście „zdarza się, że ojczyzna woła”, ale żeby on wrócił, „musiałaby bardzo głośno krzyczeć”.
I ten fragment mnie autentycznie poraził. No bo mamy takiego Zawiszę, człowieka, o którym się mówi, że on u siebie w domu, zaraz przy drzwiach ma zainstalowaną miskę z wodą święconą, który tak ukochał Boga i Ojczyznę, że w pewnym momencie uznał za stosowne tę swoją miłość wyrazić w taki o to sposób, że tę ukochaną Ojczyznę zachęca, żeby, jak Ona będzie go kiedy potrzebowała, to ma zacząć drzeć mordę, bo inaczej Zawisza – zajęty „wielopłaszczyznową działalnością biznesową”, może Jej nie dosłyszeć. Ja oczywiście nigdy sobie po Arturze Zawiszy wielkich nadziei nie robiłem, ale ten fragment zrobił na mnie wrażenie naprawdę dojmujące. Ktoś mi powie, że Zawisza jest zwyczajnie głupi i nie wiedział, co mówi. Otóż nie sądzę. Ja uważam, że może on i jest głupi, ale nie „zwyczajnie”. On może i jest głupi, ale przy okazji jest cwany jak cholera i bardzo konkretnie skupiony na celu. On może i jest głupi – bo gdyby nie był, to by dziś był zupełnie gdzie indziej niż jest – natomiast trudno mu zarzucić, że on nie wie co robi i co mówi. Jestem pewien, że to co wyłazi z zacytowanego przeze mnie fragmentu, to jest cały on – polski patriota i katolik, człowiek pobożny, histeryczny antykomunista, prawicowy konserwatysta i Polak. Taki sam jak jego kumple. Cały szereg jego kumpli, takich jak on, prawicowych działaczy niepodległościowych. Oni tę Polskę tak ukochali, że w pewnym momencie uznali, że właściwie są z Nią skumplowani i właściwie teraz już trudno powiedzieć, kto kogo bardziej potrzebuje – oni Polski, czy Polska ich.
Więc Artur Zawisza to przede wszystkim nadęty cwaniak. Nie głupiec, ale nadęty, przebiegły cwaniak. To cwaniactwo wylazło z niego właśnie dziś, kiedy pojawił się na tym Ekranie i zapowiedział, że teraz on będzie blogował. I to jest coś, co mnie autentycznie przeraziło. Bo o ile tamten wywiad dla Rzeczpospolitej był głownie irytujący, to co on wyprawia teraz, budzi czystą grozę. Czego ja się boję? Tego mianowicie, że mam wrażenie, że jak idzie o tak zwaną scenę prawicową, z którą jak by nie było, sam się utożsamiam, ona jest w bardzo znacznym nadmiarze wypełniona takimi Zawiszami. Z czego to się bierze? Wydaje mi się, że przede wszystkim chodzi o to, że żaden inny nurt ideowy nie był tak serdeczny i szczery, jak nurt patriotyczny. Co to ma wspólnego z Zawiszą? Zaraz powiem. Proszę o chwilę cierpliwości. Otóż miłość do Ojczyzny wielu ludzi tak bardzo uwrażliwiła, że oni często stracili jakiekolwiek mechanizmy obronne. Weźmy komunistów, czy w ogóle lewicę. Oczywiście oni są ideowi, bardzo przywiązani do tych swoich obsesji, ale to wszystko u nich w dużym stopniu pozostaje w sferze intelektualnych rozważań. Owszem, bywa i tak, że któryś z nich tak się wścieknie, że kogoś zabije, albo coś podpali, generalnie jednak oni głównie siedzą i ględzą, a jak nie siedzą i ględzą, to się bawią.
Dobrze tę różnicę widać na przykładzie tego, co się dzieje pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Ludzie, którzy tam są od początku, modlą się, płaczą, wyrywają sobie niemal z żalu i rozpaczy serca, proszą Boga o to, by ich wołania usłyszał, natomiast ci co przyszli tam później – prawdopodobnie nie wiele mniej od nich zaangażowani – wyłącznie się bawią i rechoczą. W nich nawet nie ma wściekłości. Jest tylko, z jednej strony, poważna teoretyczna myśl, a z drugiej figiel. I teraz jest tak, że jeśli ja postanowię zakraść się w tamto środowisko jako tak zwany kret, to nawet nie bardzo znajdę sposób, żeby ich swoją osobą zainteresować. No bo co ja w końcu mogę im powiedzieć? Że słuchaj stary, ale te mochery są durne? Albo że ten Kaczor ma jedną nogę stewardesy a drugą generała i to musi bardzo śmiesznie wyglądać, chodźmy się napić? A kogóż to zainteresuje? Poza tym, oni i tak od razu jakoś zauważą, że ze mną jest coś nie tak i mnie spławią.
Tymczasem, jak idzie o naszą stronę, nie ma nic prostszego, żeby zdobyć nasze serca i dusze. Wystarczy że przyjdzie jakiś wół, padnie na kolana, wyciągnie różaniec i zacznie chlipać, a my go od razu przytulimy do serca. Więcej. Nawet jeśli on nam powie, że przez całe lata był komunistą i ubekiem, ale jak zobaczył ten krzyż i tych ludzi, to coś mu w sercu pękło i zrozumiał, jak bardzo błądził, to tym bardziej go pokochamy. Bo my lubimy przebaczać, my wiemy, że każdy człowiek jest bożym dzieckiem i my tak naprawdę ludzi lubimy. No więc przyłażą. Włażą drzwiami i oknami. Czasem, oczywiście, dlatego, że nie mają co z sobą zrobić i myślą, że właściwie na tej prawicy jest całkiem fajnie, ale często przyłażą, bo zostali tu skierowani. A wiedzą też świetnie, że to jest robota i łatwa i przyjemna i jest też przy niej dużo śmiechu.
Popatrzmy na przypadek tego szpiega Turowskiego. Ja naturalnie biorę pod uwagę, że kiedy on po raz pierwszy zjawił się u Jezuitów i powiedział, że chciałby zostać jednym z nich, to ten Koczwara, który tam był wówczas prowincjałem, doskonale wiedział, kim Turowski jest, i właśnie o to chodziło. Natomiast nikt mi nie powie, że przez te wszystkie kolejne lata, kiedy on funkcjonował we wszystkim możliwych prawicowo-kościelnych układach jako wielki Polak, patriota, katolik i świetny kumpel, to tylko dlatego, że tam byli sami agenci. Mowy nie ma. Gdyby tak było, to mielibyśmy problem z głowy. Sprawa natomiast polega na tym, że oni wszyscy autentycznie byli przekonani, że ten Turowski to jest nasz człowiek. I można by się zastanawiać, jak on to zrobił, gdyby nie fakt, że odpowiedź aż się narzuca. Otóż moim zdaniem, on nie miał z tym większego problemu, zwłaszcza, że był agentem nie byle jakim, ale super świetnie przygotowanym. W jego sytuacji, z całą pewnością wystarczyły podstawowe umiejętności aktorskie i tak zwane ‘gadane’. W jego sytuacji, jeśli były jakieś trudności, to ewentualnie na samym początku. Kiedy już przeszedł pierwsze metry, wystarczyło z pewnością tylko się powoływać na rekomendacje ze strony znanych i uznanych polskich patriotów. Najlepiej księży. Bo przecież my Polacy księdza zawsze bardzo szanowaliśmy.
I teraz mamy naszą prawicę – rozdrobnioną, pokłóconą, z jednej strony pełną podejrzeń, a z drugiej pełną otwartych serc i miłości do drugiego człowieka. Od dwudziestu lat, cała moskiewsko-berlińska agentura rozprowadza nas jak chce, wiedząc właściwie o nas tylko jedno. Że z nami nie ma w ogóle problemu. Że my jesteśmy tak bardzo spragnieni prawdy, sprawiedliwości i Boga, że wystarczy rzucić nam parę wytartych sloganów i wszystko pójdzie jak po maśle. Czasem oczywiście trzeba się trochę wysilić, ale na ogół wystarcza najpierw zacząć od zwykłego „Z Bogiem, przyjacielu”, a do tego dodać polityczną analizę w rodzaju: „Jaruzelski to kanalia” i będzie spokój. Mamy kolejną duszę. Możemy się już zacząć liczyć.
Czemu ja jestem taki okrutny i nieprzyjemny? Skąd ja wiem, że mam rację? Czemu obrażam dobrych ludzi? Oczywiście, biorę pod uwagę, że się mogę mylić, ale do tego bym to przyznał, ktoś mi to musi najpierw wykazać. Póki co jednak, ja tylko widzę, co się wyprawia. Przychodzi ten Artur Zawisza – człowiek, który powinien być przede wszystkim już w pierwszej chwili kopnięty w dupę i wyrzucony za drzwi, za to czym się okazał i co, wcale przecież nie w ukryciu, przez parę dobrych lat, wyprawiał – i nawet nie próbuje się jakoś szczególnie napinać, tylko coś nam pieprzy o Zawiszy Czarnym, o sztandarach, o polskiej krwi i o tym, że Ojczyzna coś tam. I to, jak się okazuje, wielu z nas całkowicie wystarczy. Witamy, panie pośle. Jak to dobrze, panie pośle. Powinniśmy być razem, panie pośle. Dziękujemy, że jest pan z nami, panie pośle. A jak ktoś nie daj Boże zapyta go, co on tu w ogóle szuka, to zaraz ktoś przyjdzie i powie, że gości trzeba traktować elegancko. I że każdemu się zdarza pobłądzić.
Ja nie przesadzam. Artur Zawisza w obu swoich wpisach na Nowym Ekranie, nie mówi jednego zdania, które byłoby czymś ponad najbardziej wyświechtaną narodową, najbardziej zużytą retorykę. Ja wręcz podejrzewam, że on te zdania przepisał z jakiś starych patriotycznych tekstów, niewykluczone że po prostu z Trylogii Sienkiewicza. On nie mówi, po co przylazł, z kim przylazł, co ma zamiar robić. Zero. Tu nie ma nic. On wyłącznie, na najwyższych rejestrach, odstawia jakąś nadętą poezję dla nie wiadomo kogo, a wokół niego zbiera się tłum biednych, zahukanych ludzi, którzy, jak się okazuje, tylko czekali, aż on w końcu przyjdzie i powie coś pięknego. Coś naprawdę pięknego.
Ktoś mi powie, że ja nie powinienem szydzić z dobrych, szczerych ludzi. Tyle że ja z dobrych i szczerych ludzi nie szydzę. Ja się nimi autentycznie martwię. Jeśli kogoś w tym tekście chcę obrazić, to wyłącznie Artura Zawiszę i jemu podobnych. I to nawet nie za to, kim są i co robią, ale za to, że oni się już tak wybezczelnili, że uważają mnie za idiotę. Że oni uznali, że ja – jako Polak, patriota i katolik – jestem tak głupi, że oni nawet nie muszą się starać, żeby mnie wykiwać. Że do mnie wystarczy wpaść między zmianą koła w samochodzie i posiedzeniem w jakiejś radzie nadzorczej, wrzucić mi parę tekstów o tym, że Ojczyna jest skąpana we krwi sztandarów, i ja od tego się pobeczę ze wzruszenia. Jak bardzo Artur Zawisza i jego kumple muszą mną gardzić, jak bardzo oni muszą nienawidzić Polski, żeby najpierw tę Polskę po chamsku wykorzystać, a następnie tym, co im z tego wykorzystania wyszło, próbować mnie nakarmić. Jestem pewien, że oni za to co robią będą się smażyć w piekle. Ale wcześniej, mam nadzieję, ktoś, kiedyś, któregoś z nich dopadnie na jakimś spotkaniu, czy wiecu, i kiedy on będzie odstawiał tę nawijke na temat sztandarów, tak go kopnie w dupę, że wpadnie za kurtynkę. I że TVN24 to sfilmuje i pokaże mi to do kolacji. A jak się skończy Wielki Post, to może i pod od szklaneczkę Jacka Danielsa.
Jak już większość z nas wie, utrzymując ten blog, utrzymuję jednocześnie rodzinę. Bez tej pomocy, nie byłoby nic. Ta pomoc jest wszystkim. Dziękując tym którzy czują tę bliskość za to co się stało dotychczas, bardzo proszę o dalsze wsparcie, kierowane na zamieszczony obok numer konta.
Pan potrafi otwierać oczy.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
@toyah
OdpowiedzUsuńpo prostu nie wiem co napisać - prawda ciśnie serce jak ogromny zimny kamień
@Leszek152
OdpowiedzUsuńBardzo proszę. I dziękuję.
@raven59
OdpowiedzUsuńCzasami tak trzeba.
To jest strasznie deprymujące i smutne.
OdpowiedzUsuńJak w swojej dobroci i łatwowierności dajemy sobie narzucać ton szubrawcom i oportunistom.
Jak oni jeszcze wpakują się na internet, bo widocznie w ich środowiskach to zaczyna być cool, to już widzę kompletny upadek.
A jeszcze tak niedawno wydawało mi się że Nowy Ekran i ŁŁ, to chłopaki z jajami i zdrowym rozsądkiem.
Cóż...
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńTu nie ma żadnej egzotyki. Są dokładnie tacy sami jak my. A my - tacy jak oni.
@jazgdyni & Toyah
OdpowiedzUsuń"z jajami i zdrowym rozsądkiem"
Prawie całą dobę wisi na SG NowegoEkranu firmowana przez Redakcję notka o sensacyjnym tytule:
"Tekst Kłopotowskiego wykasowany z Internetu po 20 min."
Dwóch komentatorów zwracało im uwagę, że notka wisi sobie spokojnie na portalu wpolityce.pl, a na S24 skasował ją prawdopodobnie sam Kłopotowski, aby po krótkim czasie umieścić ją z powrotem.
Mało tego, ona wisiała na stronie głównej S24 i do tej pory doczekała się 227 komentarzy.
Żaden z chłopaków z NE nie poczuł się tą sytuacją zażenowany na tyle, aby zamieścić sprostowanie.
Im brak nie tyle "jaj i zdrowego rozsądku", co po prostu przyzwoitości.
Dlatego oni nie widzą nic zdrożnego w działaniach Artura Zawiszy.
I dlatego nici będą z tego całego projektu.
Sprostowanie.
OdpowiedzUsuńTeraz dostrzegłem swój błąd.
Nie dobę, ale już prawie dwie doby, ta notka zdobi SG NowegoEkranu.
@Traube
OdpowiedzUsuńWidzisz? Kłamałeś. Nie dobę, ale dwie doby. Nie zdziwiłbym się, jakbyś to Ty był jakimś agentem.
Jako zielony mogę tylko zauważyć, że pamiętam czasy Pana Zawiszy jak i Pana Marka Jurka. Obydwoje zrobili na mnie wrażenie ludzi z zasadami. Niestety wydaje się bezkompromisowych. Z mojego punktu widzenia obydwaj Panowie mogli lepiej służyć Polsce uprawiając politykę w Pis'ie zamiast uciekać do skrajności i przez to do niebytu politycznego.But what do I know?
OdpowiedzUsuńn.b. Co do Kłopotowskiego, tak się stało, że przypadkowo czytałem na S24 jego ostatnie trzy notki, i z lekkim opóźnieniem i złą gramatyką wrzuciłem swe 2 grosze. Zwłaszcza na temat 'Kodu Kaczyńskich?'.
Pozdrawiam,
a
Toyahu!
OdpowiedzUsuńA potem pada ten słynny argument, że my nigdy nie umiemy się zjednoczyć, że każdy rozgrywa swoje gierki i takie tam. A z kim my się mamy, qurwa, jednoczyć? Z Zawiszą? Z Giertychem? Z jakimi i iloma kretami?
Ludzie chcący zachować uczciwość wobec otoczenia i siebie nie mogą się przecież jednoczyć wyłącznie w imię dostępu do koryta.
Ale co w takim razie zrobić, żeby wygrać?
@AdTheLad
OdpowiedzUsuńJak idzie o tych dwóch, wszystko już zastało powiedziane. W kwestii Kłopotowskiego natomiast jest ciekawiej. Znasz takie polskie wyrażenie "spietrał się"? Bardzo jest piękne. Otóż Kłopotowski się spietrał.
@toyah
OdpowiedzUsuńNie szło nam ostatnio najlepiej.
Jeśli to co napisałeś miało być żartem, to kiepsko wyszło. Jeśli nie to jeszcze gorzej.
Z mojej strony, pas.
Trzymaj się ciepło
@Kozik
OdpowiedzUsuńZawsze to samo - swoje. Trzeba robić swoje.
@Traube
OdpowiedzUsuńOczywiście że to był żart. A dokładnie, złośliwa ironia pod adresem tych, którym poświeciłem powyższy wpis. To żeś jej nie zrozumiał, i że w związku z tym pozowliłeś sobie na tak beznadziejny komentarz, świadczy o tym, że intelektualnie przeżywasz bardzo trudne chwile. One robią wrażenie na tyle trudnych, że dla mnie stają się za trudne. Za trudne jak na mój zakres tolerancji dla Ciebie.
Ja się oczywiście będę trzymał ciepło. Natomiast, jak idzie o Ciebie, to trzymaj się jak Ci wygodniej.
Pełna zgoda co do tego tekstu. Za łatwo dajemy sobą manipulować - trzeba być o wiele czujniejszym. Jeśli ktoś zdradzi - można przebaczyc, ale wpierw ten ktoś niech o to poprosi i pokaże dlaczego mamy to robić.
OdpowiedzUsuńOsobiście wciąż "kopię się" z samym sobą odnośnie Marka Jurka. Cenie go za całość walki o życie dzieci nienarodzonych, ale jednocześnie nie rozumiem i nie akceptuje tych wizyt "w zastępstwie" w TVN o których pisales... Nie potrafię tego pogodzić.
Tego co sie dzieje wokół Zawiszy na NE też nie rozumiem - o co chodzi z tym zachwytem? To jakiś znany polityk? ;)
@toyah
OdpowiedzUsuńciekawe jak (wyjazdem do USA?) i z jakiego powodu? Ale to może pytanie na inną okazję.
Pozdrawiam,
a
Idę spać, więc powiem tylko tyle: brakowało mi takiego tekstu, Szanowny toyahu. Bo ja mam do powiedzenie tylko to: "Chroń mnie Panie Boże przed katolikami...", Tyś tę suplikę trochę rozwinął, żeby taka prostacka nie była.
OdpowiedzUsuńBo mam wrażenie, że to jest dopiero początek namysłu (a może i dyskusji na ten temat), tylko przyczynek. Bo to jest jakieś dyabelskie nasienie, nad którym trzeba na prawdę się postarać, by nie kontentować się zbyt eleganckimi albo zbyt dosadnymi epikryzami.
Tu trza pomyśleć. Nad Panem Zawiszą, rodziną Giertychów, Kaczyńskim no i nad nami.
Z Bogiem.
@Toyah
OdpowiedzUsuńDelikatnie napisałeś o tej naiwności. Ja tej naiwności, której wystarczy wrzasnąć o Bogu, honorze i Ojczyźnie, żeby zostać bohaterem, wcale nie cenię. Jest coś takiego jak głupia dobroć, i ona jest szkodliwa. Krety włażą w to jak w masło. Chciałoby się potrząsnąć tymi naiwnymi, cóż, kiedy to sól naszej ziemi. Cóż, kiedy nie słona.
@Traube
OdpowiedzUsuńTak długo tu jesteś i nie łapiesz oczywistego żartu? To tak dziwne, że aż niemożliwe.
@Gerrero
OdpowiedzUsuńAleż ja właśnie o tym. I o nim też. Tak go strasznie szanujemy za to, że on walczy o nienarodzone dzieci. A cóż w tym za bohaterstwo? O tym, że nie wolno zabijać niewinnych wie każdy normalny człowiek. Zaryzykowałbym wręcz, że to mogą wiedzieć nawet Niesiołowski z Giertychem. Cała reszta to już kwestia wybranej specjalizacji.
@adthelad
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ona w końcu nadejdzie. Bywasz w Katowicach? A może chciałbyś bywać?
@don esteban
OdpowiedzUsuńToż i myślę. Od 20 lat już ponad. Ale że też o nich mówię, jest szansa, że będziemy się reflektować wspólnie. A ponieważ większość z nas to katolicy, to jest szansa że z pożytkiem.
@Marylka
OdpowiedzUsuńŻeby to jeszcze chodziło o dobroć. Kłopot w tym, że oni potrafią być naprawdę źli. Naprawdę nieufni. Tyle że wyłącznie za podpuszczeniem.
@toyah
OdpowiedzUsuńoj chciałbym.
@adthelad
OdpowiedzUsuńA zatem nic prostszego. Any given Saturday.
@toyah
OdpowiedzUsuńJa na to zjawisko spojrzę w taki sposób.
Z jednej strony, to powitanie Artura Zawiszy na NE to bardzo dobry przykład, na to jak niskie zdanie generalnie o sobie mamy, jak bardzo potrzebujemy dowartościowania. Wg mnie dotyczy to różnym stopniu prawie wszystkich. I co ciekawe nawet tak aktywnych i otwartych ludzi, jak blogerzy. Jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku, dotyku albo klawiatury KTOŚ znany, widziany w telewizji, kto otarł się o innych znanych, cenionych to na raz pojawia się szansa, że żeby wykorzystać nadarzającą się sytuację do kontaktu z tym kimś, nie zależnie od tego co faktycznie o nim sądzimy. Za każdym razem, gdy jakiś poseł mniej czy bardzie znany lub lubiany pojawiał się jako bloger na S24, to otrzymywał bardzo dużo wpisów powitalnych. Chodziło tylko o to, aby pozostawić swój ‘uścisk dłoni’.
Z drugiej strony, Twoje dzisiejsze uwagi są jakby kontynuacja notki o „Władzy, która psuje”. Do polityki, poza pojedynczymi wyjątkami idą ‘gołodupcy’. I ta władza ma być dla nich ‘pożyteczna’. To jest wiedzy powszechna i tak oczywistość, że o tym się już prawie nie mówi. Czy pamiętamy jeszcze, ile śmiechu było z Kaczyńskich, że oni takie fajtłapy, gdyż po 20 latach w polityce, nic się nie dorobili.
To, że działanie polityczne ma w sobie wiele z teatru, to oczywistość. Ale obecnie, m.in. za sprawą mediów oraz 'współczesnego sposobu bycia', nabrało to jeszcze więcej cech umowności. Spójrzmy na to fraternizowanie się polityków różnych opcji, jaki z dziennikarzami (vide ostatnio ujawniony casus; kolacja Kowala i Bielana z Olejnik zaraz po katastrofie). Politycy bardziej czują się jak na wybiegu, gdzie dziennikarze są ich recenzentami. Ale wszystkie strony, partyjne i niepartyjne, zachowują się tak jakby to była gra. Tylko trzeba wybrać rolę i niszę, którą się zagospodarowuje.
Czy ktoś jeszcze dzisiaj pamięta, że kilka lat temu Palikot wydawał "OZON", ultrakatolicki tygodnik, którego naczelny przeszedł do "Frondy" a zastępcą naczelnego był Terlikowski.
I taki Artur Zawisza zachowuje się zgodnie z zasadami, które doprowadziły go to gdzie jest. Z jednej strony ‘wielopłaszczyznowa działalność biznesowa’, a z drugiej‘hurra patriotyczne’ blogowanie. Twarda rzeczywistość i teatr dla gawiedzi.
Tylko od nas, dzięki pisaniu, rozmawianiu, zadawaniu pytań, przypominaniu, kto kim jest, a kim bywał, możemy wydobywać na światło, to co chciałoby zostać w cieniu.
Dziękuje Toyahu, że tak skutecznie to czynisz.
Czarny lud to kupi? Zawsze zastanawia mnie skąd się bierze taka pogarda do zwykłego człowieka? Pamiętam zdarzenie z Poznania z 2004, kiedy "Misiek Kamiński"zorganizował spotkanie z Jarosławem.Tam po raz pierwszy poczułam,że mówi Mąż Stanu.Zamieniłam dwa zdania z JK ( bez tej cholernej pozy wiecie, kto ja jestem) i nie zamieniłam dwóch zdań z MK , bo "wiecie lecę na samolot".To jest ten styl przejeżdżania szmatą po nogach przez Panie sprzątaczki, dzwonienia kluczami przez panie sprzedawczynie.Jedynie na Mszy Św. musi być wszystko odprawione do końca, chociaż niektórym się spieszy.Pozdrawiam Toyahów!!
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńDzięki.
@Gracjan
OdpowiedzUsuńNo nie bardzo o to mi chodziło. Ja nie uważam, że naszym problemem jest to, że lgniemy do celebrytów. Tu akurat nie jest z nami tak źle. Ja się martwię, że my lgniemy do każdego, kto nam powie, że Komoruski.
@kryska
OdpowiedzUsuńPraźródłem ludzkiej "pogardy", zawiści, czy braku koniecznego szacunku, do innego człowieka (bliźniego). Był i nadal pozostaje Ten, który jest przyczyną wszelkiego zła, bo potrafi skutecznie kusić, mamić i siać zwątpienie.
Na świecie jest wiele stworzeń np: komary lub insekty, pasożyty, które potrzebują, a nawet lubią człowieka bez wzajemności.
Takimi, bądź podobnymi stworzeniami stają się również wybrani ludzie, dla których jesteś klientem, petentem, targetem, przedmiotem lub elektoratem.
@Kryska
OdpowiedzUsuńTak jest. Ja Kaczyńskiego od tej strony znam od 20 lat. No jest dokładnie taki sam. Zawsze.
@Toyah
OdpowiedzUsuńOczywiście, że każdy normalny człowiek wie o tym, że nie wolno zabijać niewinnych. Patrząc jednak pod tym względem na statystyki np. w Anglii cieszę się, że w Polsce pod tym względem jest znacznie lepiej. Marek Jurek chciał by było jeszcze lepiej, ale nie udało mu się, w skutek czego odszedł z PiSu. Za to go ceniłem: uznał, że swojej misji z PiSem nie zrealizuje, to odszedł. Szkoda, że na tym historia się nie zakończyła, bo poprzez nową partię więcej zaszkodził Polsce, aniżeli jej pomógł. Tego nie rozumiem - dlaczego zdecydował się na taki krok. Chyba faktycznie jestem zbyt naiwny.
Toyah,
OdpowiedzUsuńzwróć uwagę, ze ludzie, którzy otwarcie popieraja PiS to ludzie wykluczeni z zycia publicznego.
Taka jest prawda, której bardzo mocno doświadczyłam na Gali Gazety Polskiej (przyznanie tytułu człowieka roku). Jeden z uczestników powiedział do mnie: "popatrz to sa ludzie wykluczeni z życia publicznego". Wtedy popatrzyłam na całą kancelarie sp. Lecha Kaczyńskiego, na tych młodych, świetnie wykształconych ludzi. Gdzie sie podzieją? Dlaczego Polska nie chce ich wykształcenia, zapału, entuzjazmu do pracy dla Polski? Gdzie i po co szuka się ich "zastępców"? My znamy na to odpowiedź.
I dlatego Toyahu, jak się ktos ujawni z tzw. naszych, to my jestesmy szczęsliwi, że tak nie do końca nic nie znaczymy w przestrzeni publicznej, ze tak nie do końca jestesmy wykluczeni, ze jedak "nasi" sie wybili. I ja tu upatruję ten mechanizm, na który błyskotliwie zwracasz uwagę.
Pozdrawiam serdecznie
@molier
OdpowiedzUsuńTerror medialny, czy propagandowy wobec Polaków. Tolerowany i akceptowany, a nawet inspirowany, przez ekipę PO&PSL i inne wpływowe, czy biznesowe ośrodki i środowiska. Chyba nie tylko "wyklucza" wybranych obywateli z życia publicznego, lecz również skutecznie deformuje świadomość (mentalność) i osobowość wielu Polaków.
Czyni z Narodu dotychczas ambitnego, zintegrowanego, dumnego, walecznego i dzielnego, coraz bardziej skłóconą, rozbitą, bezrefleksyjną i spolegliwą, czy w wielu istotnych sprawach obojętną społeczność. Zabiegającą przede wszystkim o byt egzystencjalny, czy biologiczne przetrwanie.
A zatem grozi wg. mnie wielu Polakom istotna zmiana realiów, w tym mentalności i osobowości na podobną, do "chłopów pańszczyźnianych". W przeświadczeniu polityków, działaczy i "patriotów", takich jak Artur Zawisza. Zapewne jest pożądana nie tylko w "wielopłaszczyznowej działalności biznesowej", lecz w dalszej destrukcji i eksploatacji ekonomicznej społeczeństwa.
@gerrero
OdpowiedzUsuńUznał, że swojej misji z PiS-em nie zrealizuje, więc odszedł. Rozumiem, że po to, by ją realizować bez PiS-u. Skoro bez PiS-u też nie zrealizował, to też powinien odejść. Niestety, tym razem nie ma skąd odchodzić. Przynajmniej wie, dokąd. Radio Zet gwizdnęło, to przyszedł. Jak mi się zdaje, o ochronie życia nawet nie wspomniał.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z Tobą.
Popularność celebrytów jest glebą, na której mogą pojawiać się krety. Lgniemy to celebrytów, gdyż nie znajdując autorytetów, zadowalamy się ich namiastką. Gdyby zamiast Artura Zawiszy te głodne kawałki pisał jakiś Andrzej Z., nieznany działacz z małego miasteczka, nikt by tego nie zauważył. Fakt, że pisze to KTOŚ zwalnia wielu z krytycznej analizy tego co czytają.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z Tobą.
Popularność celebrytów jest glebą, na której mogą pojawiać się krety. Lgniemy to celebrytów, gdyż nie znajdując autorytetów, zadowalamy się ich namiastką. Gdyby zamiast Artura Zawiszy te głodne kawałki pisał jakiś Andrzej Z., nieznany działacz z małego miasteczka, nikt by tego nie zauważył. Fakt, że pisze to KTOŚ zwalnia wielu z krytycznej analizy tego co czytają.
@Gracjan
OdpowiedzUsuńJednak i w jednym i w drugim wypadku chodzi o treść, prawda? Pewnie że im wyżej, tym lepiej. To jest naturalne. Jednak, tak czy inaczej, chodzi o treść.
@toyah
OdpowiedzUsuńNapisalem cos w ciagu dnia, ale sie nie opublikowalo, zgodnie z prawami Murphy'ego. Te prawa wszyscy znaja, ale jest tez ich wersja wojskowa, rownie zabawna i bolesnie prawdziwa, a nie tak popularna. Jedno z wojskowych praw Murphy'ego mowi ze najwiekszym zagrozeniem dla zolnieza na polu bitwy jest wlasny mlody podoficer z mapnikiem i lornetka.
Trawestujac te prawde trzebaby powiedziec (z mala hiperbola), ze najwiekszym zagrozeniem dla Polski jest zastep Prawdziwych Polskich Patriotow. Z ktorych zdecydowana wiekszosc to sa ludzie szczerzy do naiwnosci, a zdecydowana (ale istotna) mniejszosc to zdeterminowani oszusci, ktorzy dobrze wiedza co i za ile robia.
Szkodliwosc tych ludzi bierze sie z dobrze przez Ciebie opisanej konfuzji jaka budza. Zlo Wyborczej czy zlo TVN jest to bowiem zlo przez nas rozpoznane, nazwane, patrzymy mu w oczy. Jako takie uwazam je za mniej grozne.
Zagladam czasem na blog FYMa. Tam obowiazuje juz wylacznie poglad ze Tupolewy byly dwa. Kto by uwazal ze owszem, zamach byl, ale na pojedynczego Tupolewa w Smolensku, ten traktowany jest podejrzliwie. Co wiecej, wykwitla tam grupa nijak nieniepokojonych komentatorow, ktorzy twierdza ze ten caly Macierewicz jest w spisku majacym ukryc prawde. I tak to sie pieknie toczy, mysle ze calkiem bez pomocy. Kamyk wszak wystarczy inteligentnie rzucic, a potem to juz samo idzie.
Na koniec jeszcze smutna analogia do profetycznego Misia: to wszystko jak w tej scenie w Londynie, gdy Ochódzki odbiera od polskiego sklepikarza emigranta swoje czeki. I z wielka wprawa zarzuca go roznymi "No to chwala Bogu i z Panem Bogiem; porozmawiamy jeszcze o starych Polakach". I oczywiscie daje kamyk "Z Zielonej Gory... to znaczy z Jasnej! Pan wie kto po nim chodzil?". Wtedy to byla farsa, a obecnie to rzeczywistosc.
Serdecznosci!
@Toyah, @Gracjan
OdpowiedzUsuńGracjan napisał: "...gdyż nie znajdując autorytetów, zadowalamy się ich namiastką."
No nie całkiem bym się zgodził. No chyba, że chodzi o takie autorytety, które są również uznawane przez GW i całą michnikowszczyznę. Takich nie znajdziemy.
Czyli, wniosek - chodzi o takie autorytety, które już są autorytetami, a nie o ludzi mądrych, światłych i odważnych.
Gdy podsuwam dwa nazwiska: Czesław Bielecki i prof. Krasnodębski (fakt, w innym kontekście), to Toyah wzrusza ramionami. Czyli to nie są dla niego autorytety.
Więc powiedzcie mi, jakie kryteria musi człowiek spełniać, by zostać uznanym autorytetem, byśmy w końcu mogli się odczepić od tego Zawiszy, czy Jurka?
@LEMMING
OdpowiedzUsuńCzytałem tekst FYM-a w Warszawskiej Gazecie, którą mi przysyłają do domu. I on właśnie był o tych dwóch samolotach. Powiem szczerze, że - przy całym moim dla niego szacunku - apel, który on tam kieruje pod adresem Macierewicza, a więc, żeby ten coś tam mu wytłumaczył w sprawie tych samolotów, mnie zaszokował. To nie była prośba typu, nie rozumiem, proszę mi powiedzieć, ale coś w rodzaju: "dopóki ta sprawa", etc. W pierwszej chwili myślałem, że to przez mój brak uwagi, ale skoro i Ty to zauważyłeś, to jestem spokojniejszy.
Jak idzie o Misia, głupia sprawa. Ja wiem, że tacy ludzie nie istnieją, ale ja akurat nie oglądałem. Przeżyłem pół życia nie widząc filmu Miś. Chyba tym razem już nie mam wyjścia.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńW dyskusji pod wpisem Toyaha zupełnie bezsensownie zostały wymieszane pojęcia autorytetu i celebryty. Przecież A. Zawisza nie jest dla nikogo autorytetem, jest co najwyżej politykiem znanym z telewizji.
Inną rzeczą jest natomiast fakt, że w III RP pojęcie autorytetu się całkowicie zdezawuowało. Przyczyniła się do tego oczywiście michnikowszczyzna, lansując dla doraźnych celów politycznych na autorytety takie postaci jak Frasyniuk, Wałęsa, Kutz czy Wajda.
Dla mnie osobiście autorytetem jest osoba o rozległej wiedzy na wypowiadany temat oraz o dużej kulturze osobistej. Takie warunki spełniają na przykład prof. Krasnodębski czy dr Fedyszak-Radziejowska.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńWytłumaczę. Ja bardzo lubię czytać Krasnodębskiego. On pisze bardzo ładnie i bardzo celnie. Miałem z nim natomiast okazję rozmawiać raz i on jest jak na mnie za bardzo gadatliwy. W dodatku jeszcze w taki profesorsko-intelektualny sposób. Nie chciałbym, żeby on doradzał Kaczyńskiemu, bo uważam, że to by była strata czasu. Polityka to krwawa walka na śmierć i życie, a nie seminarium. Tam refleksyjne umysły nie zdadzą się na nic.
Co do Bieleckiego, chciałem, żeby on kandydował na prezydenta Warszawy i wpieprzył Waltz, a przy okazji, żeby Warszawa miała dobrego i sprawnego prezydenta.
@Ginewra
OdpowiedzUsuńGracjanowi chodziło nie tyle o autorytety, co o ludzi, którzy coś tam już osiągnęli. Zresztą o nich też chyba pisała molier. Myślę że ja to rozumiem. To jest kwestia pragnienia, by wśród "naszych" nie byli tylko anonimowi, wykluczeni z życia publicznego ludzie jak my, ale też ci, którzy nam pokażą, że z tymi co nasze poglądami, udało im się wspiąć wyżej i zaistnieć oficjalnie. To jest takie pragnienie, żeby jak najwięcej razy można było pokazać na kogoś, kto jest jakoś tam popularny i powiedzieć: "On jest nasz".
Tyle że ja nie o tym pisałem. Ja nie mam pretensji do nas, że my tak bardzo pragniemy, żeby na przykład Justyna Kowalczyk, czy jakiś Globisz był "nasz", bo sam uważam, że to by było fajnym i dobrym znakiem, ale o to, że to nasze pragnienie jest tak silne, że gotowi jesteśmy przyjąć każdego dupka, nie mówiąc już o każdym oszuście.
Toyahu
OdpowiedzUsuńPowiem ci, że ja zupełnie nie rozumiem, jak można ludziom takim jak Zawisza czy Marek Jurek puścić w niepamięć rolę, jaką odegrali w osłabianiu rządu Kaczyńskiego. A wszystko w imię szczytnych idei.
Ta "ideowość" M. Jurka jest dla mnie dużym problemem, szczególnie po tragedii smoleńskiej, która nic dla tego człowieka nie zmieniła. Dalej Kaczyński jest dla niego takim samym wrogiem jak Tusk czy Komorowski, a może nawet większym.
Jeżeli na NE są ludzie zachwycający się Zawiszą, to tylko potwierdza moje nienajlepsze odczucie na temat tego portalu.
@Toyah
OdpowiedzUsuńPo przemyśleniu, to właściwie masz rację. Dosyć przypadkowo rzuciłem te dwa nazwiska, bo ich osobiście cenię i lubię. Ale oczywiście na polu ich obecnej działalności.
Jako doradcy zapewne by się nie sprawdzili, wg mądrej niemieckiej maksymy, że paru profesorów potrafi rozwalić każdy rząd.
@Ginewra
OdpowiedzUsuńMasz rację.
Z tymi autorytetami obecnie sprawa się bardzo skomplikowała.
I przez michnikowszczyznę, ale i przez kulturę pop.
A do podanej przez Ciebie "rozległej wiedzy" dodałbym jeszcze mądrość, bo dla mnie oba pojęcia absolutnie nie są tożsame.
Oraz, jak po obejrzeniu wczorajszej "debaty" krętacza i manipulatora z upartym, twardogłowym doktrynerem, dodałbym jeszcze takie cechy jak uczciwość,szacunek dla każdego człowieka i otwartość umysłowa.
@Ginewra
OdpowiedzUsuńBo oni są jak Pan Bóg. Są tak bardzo ponad, tak bardzo obok, że widzą wyłącznie całość. A z tej perspektywy, między Komorowskim a Kaczyńskim nie ma żadnej różnicy. Bo całość, jak wiemy, zasługuje wyłącznie albo na całkowite wybaczenie, albo na potępienie. A więc oni są jakPan Bóg. Ten surowy. Pewnie chcieliby też być miłosierni, i naprawdę się starają, ale to jeszcze przed nimi.
W kwestii owego skutecznego i zadziwiająco łatwego czarowania i oszukiwania większości społeczeństwa, przez różnych tzw. "kretów".
OdpowiedzUsuńWg. mnie nadal znikomy procent Polaków, także wypowiadających się w mediach, czy na forum w necie chce uczyć się na cudzych, a nawet własnych błędach. Dlatego nie ma ugruntowanych poglądów, przekonań, ani wiary tj. postawy i osobowości przede wszystkim ukształtowanej, jako wynik własnych dążeń, doświadczeń, starań i wysiłków.
Tzw. elektorat w znacznej mierze dokonuje nie w pełni świadomych wyborów, bo zbyt często bezmyślnie trwoni dany im czas (życie) i bezrefleksyjnie powtarza opinie, mity, ideologie zasłyszane lub utrwalone w medialnym przekazie. Najczęściej nie zadając sobie trudu samodzielnej weryfikacji tego, co mu jest oferowane.
Trudno przychodzi im dostrzec i zrozumieć, a tym bardziej uznać i właściwie wykorzystać zachodzącą zależność między głoszonymi poglądami i wyznawanym systemem wartości, a akceptacją obecnego przekazu medialnego i uleganiu narracji narzucanej, przez owych "kretów", także mocodawców, decydentów i zaufanych, usłużnych współtwórców ośrodków propagandy.
@Zibik
OdpowiedzUsuńJa nie pisałem o tym, jak się czaruje 'większość społeczeństwa'. Kiedyś owszem.Nie dziś. Dziś jest o tym, jak się czaruje nas. Dziś jest o nas. Jestem pewien, że to bardzo dobrze wychwyciłeś.
@Toyah, @Zibik
OdpowiedzUsuńMusi upłynąć co najmniej pół roku stałych kontaktów, aby być zaakceptowanym i przyjętym do grupy w Norwegii.
A w nas jest ta dziecięca dobroć, połączona z naiwnością i to pozwala różnym kretom i szczurom żerować na nas.
Nie potrafimy sobie wyobrazić poziomu cynizmu, który oni reprezentują, bo z reguły jesteśmy prostolinijni i szczerzy.
Chyba będzie trzeba powrócić do komunistycznej czujności ;).
@Toyah
OdpowiedzUsuńRzeczywiście wielu z nich usiłuje kreować nowoczesną - globalną lub wirtualną rzeczywistość na świecie, także ograniczyć, czy wyeliminować, a nawet zastąpić Miłość i Sprawiedliwość, czy Miłosierdzie Boga Trójjedynego. Lecz ich władztwo i lewactwo, także ograniczoność, zaślepienie etc. powoduje, że chyba nie doświadczają, tak jak inni Jego obecności, ani bliskości.
Przez to również nie dostrzegają istotnej różnicy "między Komorowskim, a Kaczyńskim", tak samo między prawdą i dobrem, a kłamstwem i złem.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWg. mnie to bardzo optymistyczna teza, że MY już stanowimy większość w RP. O ile tak jest, to bardzo dobrze. Obyśmy tylko byli solidarni i nie dali się im kolejny raz wykiwać, ani oszukać.
Pozdrawiam i wyznaję, że jestem zbudowany Twoją postawą.
@toyah
OdpowiedzUsuńdajemy się czarować - ponieważ często zapominamy pewne przewinienia, dobrze Toyah'u, że nas pilnujesz a i innym przypominasz!
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńAleż my jesteśmy czujni. Jednak wyłącznie w stosunku do tych, co mówią nie tak, jak byśmy chcieli.
@Zibik
OdpowiedzUsuńZmuszony jestem powtórzyć to jeszcze raz. ja nie mówię o nich. Ja mówię o nas. O sobie i o Tobie. O naszych. Na pewno to rozumiesz.
@Toyah
OdpowiedzUsuńSkąd to mniemanie, czy uporczywe przeświadczenie, że "musisz" powtarzać?......
Lecz zgódźmy się, że w tym Twoim tekście wiodącym obiektem szczególnego zainteresowania i troski są przede wszystkim Polacy prawi, sprawiedliwi i szlachetni, a jednocześnie zbyt naiwni i łatwowierni. Natomiast inne osoby np: owe "krety" mogą stanowić, dla innych potencjalne zagrożenie - dla mnie już nie, a dla Ciebie też?.....
Wspominasz o korzystaniu z internetu, przez J.Kaczyńskiego. Wg. mnie aby internet, czy inne urządzenie, bądź narzędzie przydatne w komunikacji osobowej wykorzystywać właściwie, czy jak sugerujesz "do końca". Chyba wystarczy znać instrukcję obsługi i wiedzieć, do czego ono może służyć. Dobrze chyba również wiedzieć, jakie mogą być groźne skutki, następstwa jego złego wykorzystywania, czy zastosowania. Mąż stanu, jakim jest J.Kaczyński chcąc wzbudzać powszechny szacunek i respekt u wielu mężczyzn, a podziw i uwielbienie u kobiet. Chyba nie powinien stronić, od internetu, ani innych współczesnych środków komunikacji międzyludzkiej.
Osobną kwestią jest zaplecze osób, które winny jemu i innym politykom z PiS pomagać korzystać m.in. z internetu profesjonalnie i w pełni tj. "do końca."
@zibi
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Toba w kwestii korzystania przez poltyka tego formatu co Jarosław Kaczyński z nowoczesnych sposobów komunikowania sie ze społeczenstwem.
Zarówno blog, czy strona internetowa takie standardy spełnia. Mało tego, stanowi bardzo dobre narzędzie pozyskiwania i poszerzania kręgu zwolenników i popleczników.
Jestem za takimi narzedziami.
Kwestia tylko umiejętnosci, ale od tego sa doradcy i inni spece.
Jarosław Kaczyński ma bardzo wiele do powiedzenia i korzystanie z tych narzedzi to dla niego doskonałe środki przekazu.
Pozdrawiam
Miło czytać, że podobnie myślimy, w tej istotnej kwestii.
OdpowiedzUsuńMiłość, a nawet życzliwość wobec innych osób, to nie zawsze „tak” powiedziane drugiej osobie, ale zawsze „nie” powiedziane swojemu egoizmowi, czy owym "kretom" lub ewidentnym złoczyńcom.
Bieżąca rywalizacja i konfrontacja w sferze publicznej, także w mediach J.Kaczyńskiego z D.Tuskiem, coraz lepiej i dobitniej ukazuje nam i chyba im, co obaj mają, do "powiedzenia", zaoferowania i przekazania wszystkim obywatelom RP.
Pozdrawiam i zachęcam wszystkich, do uważnego obserwowania, oraz komentowania dalszego przebiegu, tej urzeczywistnianej w nowej formie i stylu komunikacji ze społeczeństwem.
Toyah
OdpowiedzUsuńJa też nie oglądałam filmu "Miś". Widziałam wiele scen z niego, niektóre całe obszerne fragmenty, rozumiem "łubu dubu" i Jarząbka i inne temu podobne, ale nigdy nie widziałam początku i końca, więc nie wiem, o co tam chodzi. Z tym, że ja już tego oglądała nie będę, bowiem film "Miś" należy do gatunku filmowego ponad-moje-siły-i-skromną-wytrzymałość.
@latinitas
OdpowiedzUsuńJa nie jestem pewien, czy takie rzeczy można głosić zupełnie bezkarnie.