Z pewnego punktu widzenia, minione 6 lat polskiej historii sprowadzają się do nieustannego, niemal codziennego wyszukiwania przez media informacji mogących skompromitować czy to Jarosława Kaczyńskiego, czy Lecha Kaczyńskiego, czy Prawo i Sprawiedliwość, czy wreszcie pierwszego z brzegu tej partii polityka, i następnie tych wiadomości prostowanie, lub – najczęściej – wrzucanie w czarną otchłań niepamięci. Niepamięci, oczywiście, publicznej, bo to co się z tymi informacjami dzieje dalej, w odbiorze już całkowicie indywidualnym, to już oczywiście zupełnie inna kwestia.
Mija już niemal rok od czasu, gdy Lech Kaczyński oddał swoje życie w smoleńskiej katastrofie, ale – jak mówię – też niemal już sześć lat od dnia, gdy połączone siły Systemu postawiły sobie za jedno z głównych zadań zohydzenie tej postaci w publicznej świadomości. Co nam zostało z tych lat? Próbuję liczyć i wychodzi mi – po kolei – reklamówka, z którą Maria Kaczyńska wsiadała do samolotu, alkoholizm, sraczka, Irasiad, Borubar, Kartofel… i to chyba już wszystko. Oto osiągnięcia czarnej propagandy skierowanej przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu. Oto wynik trzech i pół roku niszczenia dobrego człowieka, wybitnego patrioty, wspaniałego Polaka.
Przepraszam. Zagapiłem się. To co wymieniłem wyżej, to sukces trzech i pół roku jego prezydentury. Okres po smoleńskiej masakrze stanowi czas osobny, szczególny, i jeśli idzie o siłę agresji przeciwko niemu skierowanej, o wiele bardziej skuteczny, niż wszystko co było wcześniej. Oczywiście, wszyscy dobrze wiemy, że i to, podobnie jak i ten Irasiad i Borubar, również któregoś dnia zniknie w oparach wstydu i narodowej hańby, niemniej dziś, napięcie jest naprawdę bardzo duże. Z czym więc mamy do czynienia? Ogólnie rzecz ujmując, chodzi o to, że Lech Kaczyński ma na koncie śmierć 95 osób, plus samobójstwo. Z rzeczy drobniejszych, jak się ostatnio dowiadujemy, swego czasu, korzystając ze swoich prezydenckich uprawnień, ułaskawił kolegę i biznesowego partnera męża swojej córki.
O Dubieneckim nie mam ochoty więcej rozmawiać, natomiast chciałbym dziś wrzucić parę jeszcze słów na temat morderstwa. Oskarżenia pod adresem Lecha Kaczyńskiego, w tej właśnie kwestii, pojawiają się niemal od pierwszego dnia po katastrofie, i właściwie nie ma dnia, by w ten czy inny sposób – wbrew wszelkim nowym faktom – tu i ówdzie nie były formułowane. Oczywiście, ów atak ma wiele barw i wiele kształtów, niemniej przekaz tak czy inaczej pozostaje jeden – to on ich zabił.
Niedawno pisałem, i tu i gdzie indziej, o tym, jak to portal onet.pl – z doskonale bezwstydnym wyrachowaniem – poinformował za Gazetą Wyborczą, że przed startem rządowego samolotu doszło na lotnisku do awantury, w efekcie której samolot, zamiast bezpiecznie zostać w kraju, wyruszył w swoją tragiczną podróż. Z informacji, jakie miałem okazję relacjonować, wynikało, że tak naprawdę nie widomo nic. Że nie ma nawet jednego świadka tej fatalnej rzekomej kłótni. Że jedyne, co media znalazły, to anonimowy informator, który twierdzi, że podobno… ów świadek istnieje, tyle że twierdzi, ze o niczym nie wie. Ja nie żartuję. Ja nie ironizuję. To co piszę, to najprawdziwsza prawda Wielki portal internetowy podał informację, że przed wylotem do Smoleńska doszło na lotnisku do awantury, sprowokowanej przez Prezydenta RP, której wynikiem stała się śmierć 96 osób i – co nie mniej ważne – bardzo poważne zmartwienie dla ekipy rządzącej. Podał tę informację bez najmniejszych podstaw. Bez śladu nawet podejrzenia. Podał tę informację, opierając się na oczywistych plotkach, wypuszczonych przez Gazetę Wyborczą. Przez Gazetę Wyborczą. Przez Gazetę Wyborczą.
Dziś zaglądam na onet.pl i widzę wielki tytuł: „Nowe fakty w sprawie rzekomej kłótni gen. Błasika z kapitanem Tu-154”. Cóż to za nowe fakty? Proszę uprzejmie: „Radio ZET podaje, że zeznania oficerów BOR-u nie potwierdzają - w procesowy sposób - kłótni na lotnisku […] Jak sugeruje Radio ZET oficerowie BOR nie byli w stanie jednoznacznie potwierdzić kłótni – odpowiadali na pytania na tyle miękko, że są to słabe dowody”.
A więc już wiemy wszystko. Może. Choć kto wie? A jeśli nawet i tak, to wcale tak do końca tego nie wiadomo. Przypominam. Mówimy o zmarłym w Smoleńsku polskim generale i o zmarłym w Smoleńsku polskim prezydencie. O dwóch ludziach któregoś dnia rozerwanych na drobne strzępy, których zwłoki od tego właśnie dnia, bezwzględnie i bezlitośnie, zostały po wielokroć zbezczeszczone słowem, ale też i ludzką ręką. My się nie bawimy w politykę. My mówimy o ludziach którzy któregoś dnia, bez najmniejszego powodu, umarli.
Czy nasz ból jest w jakikolwiek sposób rozumiany? Czy nasze uczucia zasługują na jakikolwiek szacunek? Otóż w żaden sposób. Nic. Zero. Czytam dalej informację o nowym wietrze i nowych wieściach. I oto proszę: „…co nie oznacza jeszcze, że sytuacja nie miała miejsca”.
A więc sprawa jest jasna. Kilka dni temu, redaktorzy Onetu nie znaleźli jednego powodu by wydusić z siebie to jedno, jedyne zdanie. Że to wszystko „nie oznacza jeszcze, że sytuacja MIAŁA miejsce”. Dziś jest tak, że niech nikt nie waży się Onetowi zarzucić brak rozwagi. Wszystko pozostaje zawieszone w niedomówieniu.
A ja, w tej szczególnej sytuacji, ze swojej strony mogę już tylko zadeklarować jedno. Kiedy wreszcie przyjdzie czas, stanę gotowy. I nikt nie znajdzie we mnie jednego śladu zawahania. I zrobię wszystko, by nikt z nich się nie ukrył.
@Toyah
OdpowiedzUsuńwitaj, ponieważ wszystkim radzę czytać ze zrozumieniem, to zastosuję to również do siebie...,
wrócę tu wieczorem
Dziękuję za przypominanie bieżącego ,permanentnego poniewierania zarówno żywych jak i zmarłych lecz "niewiernych" gw.Twierdzę,że te za sznurki pociąga ich guru.
OdpowiedzUsuńChciałoby się za Cyceronem zakrzyknąć
Quousque tandem....
@toyah
OdpowiedzUsuńmy listę obecności tych szmat zapisujemy sobie aby w odpowiednim momencie wykorzystać.
zaraz, zaraz - zapomniałem - co to za okupacji robiono z kobietami lekkich obyczajów, które sprzedawały się okupantom?
Optymistyczne w tej całej sytuacji jest to, ze jest nas tak wielu. Mimo tak dużej bezczelnosci i prymitywnej nienawiści, PiS wciąż istnieje i ma potencjał by wygrać wybory. Oni już nic wiecej nie mogą zrobić - choćby nie wiem co wymyślili, to my sie nie poddamy - dlatego tak nas nienawidzą. Prędzej czy pózniej zwyciężymy.
OdpowiedzUsuń@raven, ask, gerrero
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że milczałem, ale moje najmłodsze dziecko miało urodzinowe przyjęcie i zostaliśmy wyrzuceni na noc z domu. A poza domem - tułaczka, jak wiemy. Więc dopiero teraz mam okazję sprawdzić w ogóle, co słychać.
@ask
OdpowiedzUsuńJa bym tylko chętnie dowiedział, się kto jest tym guru. Dokładnie. Po nazwisku, lub po nazwie.
@raven59
OdpowiedzUsuńI to jest dobra świadomość. Że ta lista jest właściwie gotowa.
@gerrero
OdpowiedzUsuńA co najważniejsze, jak słyszę tendencja tez jest bardzo pomyślna.
Guru w moim mniemaniu dla całego salonu jest człowiek,który nazwisko nosi nie po ojcu ale po matce,
OdpowiedzUsuń-napiszę po "kisielowemu (zgadnij koteczku,kto to?)
Kłaniam się nisko.
-gratuluję dużych dzieci,ja mam duże wnuki
OdpowiedzUsuń@ask
OdpowiedzUsuńWnuki? I to duże? Jestem pod wrażeniem.
Dziękuję za dobre słowa.