poniedziałek, 14 marca 2011

Czy bure suki zmieniają plan gry?

W wywiadzie, jakiego udzielił niedawno tygodnikowi Uważam Rze, Jarosław Kaczyński przyznał, że nie wyklucza takiej oto możliwości, że Polska jest krajem, gdzie fałszuje się wybory. Oczywiście, Prezes mówiąc to co mówi – a mówi to w sposób niemal jednoznaczny – dokonuje wielu zastrzeżeń, niemniej informacja jest jasna: należy brać pod uwagę to, że w Polsce dokonuje się wyborczych przekrętów. Że zarówno ostatnie wybory samorządowe, jak i wcześniejsze prezydenckie mogły zostać sfałszowane. A zatem, to akurat wydaje się dla Kaczyńskiego jasne. To natomiast, czego on przyznaje, że jeszcze nie wie, to jedyne to, czy wspomniane fałszerstwa są organizowane indywidualnie, na poziomie lokalnym, czy stanowią już problem systemowy.
Informacja jaką uzyskuję z tej rozmowy nie jest dla mnie w najmniejszym stopniu przyjazna. Powiem nawet, że wręcz przeciwnie. Jeśli istotnie miałoby się okazać faktem, że w Polsce wybory są fałszowane, to nie ma wiadomości dla nas gorszej. Jeśli rzeczywiście polityczna sytuacja, jaka nam została tu zafundowana osiągnęła poziom już nie incydentalnych w końcu zabójstw, ale systemowych wyborczych oszustw, to znaczy, że przed nami już tylko rewolucja. A rewolucji nam zdecydowanie nie potrzeba. Rewolucje niech sobie robią w Egipcie, Libii, a nawet na Białorusi, jeśli im się jakaś zapragnie. My powinniśmy mieć inną historię.
Powtarzam. Bardzo bym chciał, żeby Jarosław Kaczyński się głęboko mylił i żeby się okazało, że choćby owe dwa miliony nieważnych głosów, to wynik naszego polskiego skretynienia, które manifestuje się tym, że ci sami ludzie, którzy znajdują w sobie dość osobistego zaangażowania, żeby w ogóle wyjść z domu i wziąć udział w głosowaniu, nie mają jednocześnie wystarczająco rozumu, by wykonać prosty ruch długopisem na dostarczonej im kartce papieru. Powtarzam to, a jednocześnie wiem, że właściwie powinienem mieć satysfakcję, jaką daje poczucie, że to co sobie kiedyś człowiek wymyślił, znajduje swoje potwierdzenie w faktach. Bo istotnie tak otóż składa się, że zaraz po drugiej turze prezydenckich wyborów, nie znając opinii ludzi ode mnie mądrzejszych i bardziej w sytuacji zorientowanych, doszedłem do wniosku, że zwycięstwo Bronisława Komorowskiego śmierdzi oszustwem. I to śmierdzi na kilometr. Doszedłem do tego wniosku, a co więcej na swoim blogu opisałem go i podparłem najbardziej poważną analizą, na jaką mnie było stać. A więc, powinienem może się cieszyć, gdyby jednak nie to, że i już wtedy wiedziałem, że cała nasza nadzieja w tym, że ktoś mi wykaże błąd i udowodni, że nie mam racji.
Dlaczego tamtego dnia, w lipcu uznałem, że wybory mogły być sfałszowane? Jak mówię, pisałem już o tym na blogu, ale chętnie przedstawię moje racje raz jeszcze. Otóż jest tak, że ja polityką interesuję się od wielu, wielu już lat. I to nie interesuję się tak sobie, ale bardzo. Powiedziałbym obsesyjnie. Od 1989 roku biorę udział we wszystkich wyborach i we wszystkich wyborach oddaję ważny i przemyślany głos. Pamiętam więc też świetnie, że nigdy wcześniej, w stosunku do tego co przydarzyło się nam w zeszłym roku, nie było takiej sytuacji, że na ostateczny wynik – wynik rozstrzygający – trzeba było czekać do ostatecznego komunikatu PKW? PKW podawało kolejne wyniki, najpierw po przeliczeniu pierwszych 20% komisji, następnie po przeliczeniu ponad połowy głosów, później po przeliczeniu ponad 70% głosów, wreszcie po przeliczeniu 90% głosów, i na końcu podawali ci państwo wynik ostateczny. Wynik wyborów – ten najważniejszy, a więc kto wygrał, znany był już po uwzględnieniu tzw. exit polls, a później był już tylko potwierdzany przez komunikaty PKW. Jeśli po przeliczeniu danych z pierwszych 20% komisji, okazywało się, że partia A, lub pan A prowadzi nad partią B lub panem B z przewagą 2,6%, to w najgorszym razie, ta różnica mogła wzrosnąć lub się zmniejszyć, skacząc w międzyczasie raz to w górę, raz w dół, najwyżej o jakiś procent, lub – o zgrozo – dwa. A zatem zawsze już w niedzielę wieczorem, można było iść spokojnie spać, wiedząc przynajmniej, kto wygrał. I tak było przez lata.
Zarówno w przypadku wyborów prezydenckich, i to przy okazji pierwszej, jak i drugiej tury, było jak było. I nie muszę nawet tego szczegółowo opisywać. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Zarówno w jednym, jak i w drugim wypadku, Jarosław Kaczyński do momentu aż przeliczono wyniki z 52 % komisji, odnosił sukces, by ostatecznie ponieść bardzo wyraźną porażkę. Pamiętam bardzo dobrze, jak wyglądały komunikaty PKW za jednym i za drugim razem. Przewodniczący Komisji informował, że po przeliczeniu głosów z 20% komisji różnica między Komorowskim a Kaczyńskim spadła w stosunku do tzw. exit polls, dramatycznie. Dziennikarze, w stanie podwyższonej paniki pytali, czy to może jest tak, że najpierw nadchodzą głosy ze wsi od chamów i durniów, na co Przewodniczący niezmiennie odpowiadał, że absolutnie nie. Że głosy spływają równomiernie z całej Polski. Po przeliczeniu głosów z 50% komisji, okazywało się, że Komorowski najwyraźniej leży i kwiczy. Na to, dziennikarze w kompletnym przerażeniu pytali raz jeszcze, że może jednak za chwilę pójdą wielkie metropolie i wszystko się odwróci, na co Przewodniczący niezmiennie odpowiadał, że mowy nie ma. Że wszystko spływa równomiernie.
Ja świetnie rozumiałem to co mówi Przewodniczący z dwóch powodów. Przede wszystkim pamiętałem dobrze z minionych lat, że ta różnica najpierw się trochę zmniejsza, później trochę się zwiększa, by wreszcie utrzymać się na zbliżonym do oryginalnego poziomie. Po drugie jednak wiedziałem też, że to całe gadanie o wsiach, które wysyłają raporty wcześniej jest funta kłaków warte. W mojej komisji – a mieszkam w Katowicach, a więc, jak by nie patrzeć, w mieście – tam gdzie oddawałem swój głos, uprawnionych do głosowania było jakieś 1500 osob, z czego głosowało 800, z czego niecałe 200 głosowało na Jarosława Kaczyńskiego. Przepraszam bardzo, ale ile czasu członkowie komisji potrzebowali, żeby policzyć te głosy, wklepać wynik do komputera i posłać wiadomość do Warszawy. Więcej niż u mnie we wsi rodzinnej, gdzie była pewnie tylko jedna komisja, ale za to prawdopodobnie głosowało tyle samo osób? Co za absurd! Absurdalność tego typu myślenia potwierdził zresztą sam Przewodniczący PKW, kiedy wielokrotnie – powtarzam, wielokrotnie – powtórzył, że system jest taki, ze najpierw idą głosy z komisji zamkniętych, takich jak więzienia, szpitale i ośrodki pomocy społecznej, gdzie głosuje może 10, 20, czy 50 osób, ale już chwilę później wszystko leci równo i demokratycznie.
Z matematyki jestem, jak to my miejscy inteligenci mamy w zwyczaju się przechwalać, zimny. Rachunek prawdopodobieństwa, z mojego punktu widzenia, to wyłącznie coś co mi każe wierzyć, że w najbliższy piątek spotkam się na piwie z pewną moją uczennicą sprzed lat. Nie przeszkadza mi to jednak, by wiedzieć, że jeśli po przeliczeniu 52% głosów, liczonych demokratycznie i w tempie w jakim do tych co liczą, napływają, Jarosław Kaczyński prowadzi nad Bronisławem Komorowskim, to po dodaniu tak samo liczonych pozostałych głosów ta różnica nie może się zmienić na korzyść Komorowskiego aż tak radykalnie, jak to miało miejsce w niedzielę 4 lipca. Że taka sytuacja jest zwyczajnie wykluczona. Ja mogę uwierzyć, że jeśli Kaczyński po uwzględnieniu głosów z ponad połowy komisji prowadził te pół procenta, czy ile to tam było, to ewentualnie mógł przegrać jednym procentem, lub – jakimś cudem – dwoma. Ale nie sześcioma!!! Gdyby tak było, należałoby przyjąć, że wyłącznie przez czysty przypadek, w pozostałych 48% komisji Bronisław Komorowski wygrał nagle ze średnią przewagą 10%! Przypominam jeszcze raz – sam Przewodniczący PKW wielokrotnie zapewniał, że głosy płyną zewsząd równym strumieniem.
A więc powstaje pytanie, co się takiego stało? Jak to się wszystko odbyło? Nie mam pojęcia. Zwykła logika nakazuje mi podejrzewać, że kiedy po przeliczeniu ponad połowy głosów z całej Polski okazało się, że Komorowski dostał w dupę, System wydał polecenie, żeby już do samego końca zrobić wszystko, by ten rezultat był odwrotny. I żeby on był odwrotny w sposób przekonujący. Ale czy mam rację? Nie wiem. Bardzo trudno mi jest przyjąć, że żyjemy w gruncie rzeczy w Afryce. Wprawdzie wiele na to wskazuje, a już najbardziej od 10 kwietnia, ale i tak kocham Polskę tak bardzo i jestem z nią tak związany, że nie chcę o niej myśleć aż tak źle. Wolę wierzyć, że tamten samolot spadł, bo była mgła, a piloci byli pijani po nocnej imprezie, lub się zagapili. Albo że nawet Lech Kaczyński okazał się nędznym głupcem. Daje słowo, że tak by mi było łatwiej, niż żyć w przekonaniu, że oni zrobili z Polski dziki kraj.
Dziś już od tamtych wyborów minęło bardzo dużo czasu. Wystarczająco dużo, żeby te moje podejrzenia w tę lub w drugą stronę zweryfikować. Mogły je już odpowiednio skorygować nawet komentarze naszego LEMMINGA, który zaraz po opublikowaniu tamtej notki, tak się przestraszył, że natychmiast przeprowadził odpowiednie sprawdzenie i przedstawił mi liczby, z których miało wynikać, że podobnie było też w poprzednich latach, kiedy to w miarę upływu czasu głosy poparcia się znacznie przesunęły z jednej strony na drugą, i w porównaniu z wynikami początkowymi, gdzie przewaga Lecha Kaczyńskiego nad Donaldem Tuskiem wynosiła zaledwie niecałe 2%, to ostatecznie sięgnęła 8%, a więc zmieniła się o niemal 6%. I, jak mówię, ja bym był najszczęśliwszy na świecie, gdyby to mnie przekonało, tyle że te dwa procenty, to były lokale zamknięte, a więc głównie więzienia, a zatem naturalny elektorat Tuska i Platformy, jednak później poparcie dla Lecha Kaczyńskiego błyskawicznie skoczyło, tworząc różnice między kandydatami najpierw do 9,72%, później do 10,88%, by pod koniec – a więc prawdopodobnie po podliczeniu Warszawy – spaść do 8,08%. W tamtych więc wyborach, właściwie z wyjątkiem kilku pierwszych procent podliczonych głosów, wynik wyborów utrzymywał się na mniej więcej równym i przewidywalnym poziomie. W roku 2010 natomiast doszło do autentycznej burzy, i to wtedy, gdy już policzono ponad połowę głosów. A dziś dodatkowo pojawia się głos Jarosława Kaczyńskiego, który mówi, że nie należy wykluczać sytuacji prawdziwie dramatycznej.
Ktoś mnie spyta, co w tej sytuacji można zrobić. Otóż LEMMING, przedstawiając swoje wyliczenia, użył pojęcia „game changer” i napisał tak: „Otóż fałszowanie wyborów to jest ‘game changer’. Nawet domniemane zabójstwo Prezydenta nie jest ‘game changerem’ - amerykańska demokracja szczęśliwie przeżyła dwa zabójstwa prezydenta, a chyba możemy uważać ją za wzorową. W tym sensie zabójstwo prezydenta staje się tylko problemem, który sprawne państwo posiadające demokratycznie wybrany rząd może rozwiązać. Oczywiście mega problemem, który rozwiązuje się za pomocą środków o historycznej skali, takich jak np. wytoczenie komuś wojny, ale wciąż - rozwiązuje się. Jeżeli natomiast wybory w Polsce są fałszowane, to wszystko co Jarosław Kaczyński i Ty robicie jest całkowicie bezcelowe. Trzeba już tylko gromadzić się na placach i wywołać rewolucję, albo stworzyć partyzantkę i podżegać do rewolucji. No bo co ma za sens pisać, albo mówić że ta partia dobra, a ta zła, ta ustawa dobra, a ta zła, jak na końcu i tak wygra Bronek? Jeżeli wybory są fałszowane, to cała istota sporu o Polskę, rozumianego właśnie jako spór, a nie jako walka z bronią w ręku, bierze w łeb. Zechciej się nad tym uprzejmie zastanowić.
No więc się zastanawiam. Wciąż. Głośno. Bardzo głośno. Tak jak wtedy. Tyle że dziś już, jak wszyscy widzimy, prawdopodobnie wspólnie z Jarosławem Kaczyńskim.


Tekst do czytania jednocześnie w Warszawskiej Gazecie.

46 komentarzy:

  1. @Toyah
    W ciągu ostatnich 22 lat tylko dwa razy widziałam w swoim lokalu wyborczym "naszych" mężów zaufania. W 89 r. i w roku wygranej AWS. Przed ostatnimi wyborami prezydenckimi mój syn zgłosił się jako chętny w tej roli do sztabu PiS. Przyjęto to z pewnym zaskoczeniem (chyba nie wiedzieli, co to słowo znaczy). Powiedziano mu (skąd my to znamy...), że do niego zadzwonią i na tym się skończyło. I widać, jak to się skończyło. Ale w tych wyborach będzie, mam nadzieję, inaczej. JK nie tylko ma wątpliwości, ale odpowiednio się przygotowuje:
    http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/491526,pis_chce_pilnowac_wszystkich_komisji_wyborczych_powodem_1_5_mln_niewaznych_glosow.html

    OdpowiedzUsuń
  2. @toyah

    Sytuacja sie wyraznie zmienila. Pamietasz, kiedy o tym pisales, i po tym jeszcze rozmawialismy, to byles jedynym ktory podnosil te watpliwosc. Obecnie mowi o niej sam Kaczynski, wczesniej pisal Wojciechowski. Temat jest. To znaczy o ile wowczas odrzucalem to co piszesz, o tyle obecnie widzie wiecej racjonalnych przeslanek ze jest wlasnie tak jak piszesz.
    Zarazem jest tu jasna strategia dzialania: w tych jesiennych wyborach, ktore beda przeciez tak kluczowo wazne, maz zaufania PiS musi byc w kazdej komisji, dokladnie w kazdej, i dobrze ze o tym juz sie mowi (jak w linku przytoczonym przez Marylke). Mam nadzieje, ze PiS tego nie przespi, ze to wezwanie bedzie stale obecne.
    Gdyby sie okazalo ze wybory sa falszowane, to podtrzymuje to co pisalem wtedy: sprawa jest znacznie powazniejsza od zabojstwa Prezydenta. W takiej sytuacji wlasciwie zostalaby juz tylko walka pozasytemowa. Byc moze to nas czeka.
    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  3. @Marylka
    No niestety, to jest wciąż ta sama historia. Ja chcialem się zarejestrować w portalu myPiS. Próbowałem raz. powiedział mi że moja nazwa jest zajęta. Próbowałem drugi raz - to samo. Wysłałem więc do nich grzeczne pytanie, co się dzieje? Czy ktoś może się tam zarejestrował jako ja? Nigdy nikt mi nawet nie odpowiedział.
    Ale za to widziałem rozmowę z Prezesem i tych dwóch z tego właśnie portalu, co z nim rozmawiali. I już się nie dziwię.

    OdpowiedzUsuń
  4. @toyah
    jedynym sposobem na uniknięcie fałszowania wyborów jest umieszczenie mężów zaufania PiS w każdej komisji wyborczej i sporządzenie przez mężów zaufania własnego protokołu, następnie niezależne policzenie w sztabie PiS celem weryfikacji oficjalnych wyników - wymaga to wielkiej mobilizacji ze strony PiS-u.

    OdpowiedzUsuń
  5. @LEMMING
    Wiem. I ja wiem i wiesz Ty. Trochę przynajmniej dobrze, że już niedługo piątek.

    OdpowiedzUsuń
  6. @raven59
    Tak jak pisał LEMMING, na szczęście dziś już to wszyscy wiemy.

    OdpowiedzUsuń
  7. @toyah
    tylko obawiam się o tę mobilizację w szeregach PiS - tam jest kupa ludzi bez jaj i jajników - mam wrażenie, ze kupa kretów...
    i to jest problem

    OdpowiedzUsuń
  8. @Toyah
    Teraz próbowałeś czy wtedy?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio mniej komentuję bo mam kilka ważnych straw do zrobienia.
    Natura tych spraw co krok konfrontuje mnie z działaniem Systemu. Co ciekawe jak się tak głębiej nad tym zastanowić to działania te stają się w sposób demoniczny logiczne. To tak jakby ktoś sobie założył plan na "wywałowanie" Polski. Użyłem słowa wulgarnego i pochodzącego ze świadowiska mojej młodości, ale to słowo idealnie opisuje te działania. Nawet przeprowadziłem taki szybki proces myślowy pt. "jak wywałować naród?". O dziwo wyszło mi że większość decyzji, czy to były akty prawne, czy ich brak w danej dziedzinie, których brak jest na dobrą sprawę też decyzją, prowadzą sumarycznie do wspomnianego wałkowania.
    Co ciekawe rozpatrując każde z osobna stają się co najwyżej marnością i zwykłą nonszalancją rządzących, ale w zestawieniu ze sobą, z faktami i czasem tworzą Plan.

    Teraz mała dygresja: jak może niektórzy wiedzą kiedyś byłem platfusem (dlatego tak teraz o tym piszę, ponieważ z perspektywy czasu ta przypadłość czy też sympatia wydaje mi się właśnie dysfunkcją postawy). W czym upatrywałem i nadal upatruję postawy patriotycznej, ano w gromadzeniu majątku. Tutaj proszę mnie dobrze zrozumieć nie chodzi mi o osobiste dorabianie się, ale o akumulację majątku Polaków. Zresztą świetnie to opisał bodajże T-rex, a potem nawiązał do tego Jarosław Kaczyński chyba na swoim blogu.
    O co w skrócie chodzi, o działania mające na celu przyspieszanie tej akumulacji. Prosty przykład zwolnienie z podatku spadkowego dla najbliższej rodziny, Powszechne uwłaszczenie i reprywatyzacja, realizacja - PIS 2 ostanie nie do zrealizowania w 3RP

    Nie twierdzę, że to był główny powód niszczenia Kaczorów, ale mam kilka poszlak. Bo jeżeli skonfrontuję czas jaki zajmuje pozyskanie pozwolenia na budowę domu, blokowaniem przez PO uwłaszczenia wieczystych dzierżawców z obowiązkowymi rezerwami walutowymi, które de facto są tylko księgowym zapisem deficytu USA i UE i ostatnimi akcjami "polskich banków" w opcje walutowe i fundusze oparte na plajtujących firmach (Raiffeisen Bank), a na dodatek rozwalanie medialne PO nie po Smoleńsku, ale po ataku na OFE, dochodzę do przekonania, że tu o tą "wałkę" właśnie chodzi. Po cholerę podbijać jak można tylko zniewolić i ssać majątek.
    W tej perspektywie wybory i ich pisanie wydają się dziecinną igraszką, a co najwyżej kolejnym etapem wałkowania.
    Oczywiście zgadzam się, że to jest sytuacja graniczna, po której zaistnieniu i wypłynięciu jesteśmy w miejscu bardzo strasznym.

    A może właśnie potrzebujemy tej wiedzy nawet najczarniejszej by wiedzieć jak jest i na czym stoimy.

    A tak na marginesie mała "zabawa" dla oszołomów proszę powertować księgi wieczyste najlepiej tzw ziem odzyskanych... niektóre dostępne w internecie... - to jest ściśle powiązane z blokowanie uwłaszczenia polskich dzierżawców.

    Ale to tylko jeden przykład.
    możemy tak długo zaczynając od stoczni, a kończąc na burakach cukrowych.

    Stawiam śmiałą tezę
    Jest to działanie metodyczne logiczne i celowe. W tej scenerii Zdarzenie Smoleńskie jawi mi się jako podcięcie taboretu pod Nami na szczęście powróz się urwał i skołowani leżymy na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Toyah
    ja też widziałam tych gości, którzy rozmawiali z Jarosławem Kaczyńskim.
    I też już się przestałam dziwić.
    To jest jednak duży skandal, zeby nie było przytomnego informatyka w sztabie do poprawnego prowadzenia strony internetowej. Tylko poprawnego, zadnych wodotrysków.
    Czy w takiej sytuacji można się dziwić, że śmieją się z Prezesa, że nie dorósł do internetu?
    Widocznie dla PiS-u nie jest to ważny kanał komunikacyjny. I wszyscy to wiedzą.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Toyah
    Sprawdziłam, że w zakładce użytkownicy jest toyah i twój profil niewypełniony. Wynika z niego, że zarejestrowałeś się 1 lipca 2010. Może zrobiłeś to i zapomniałeś? Ze mną tak było, teraz pod wpływem Twojej informacji odnowiłam swoją rejestrację, poszło z oporami, ale udało się. Jeśli rzeczywiście się zarejestrowałeś i nie pamiętasz hasła, to system Ci wyśle nowe na żądanie.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Cmentarny Dech
    Ja się kompletnie na tym, co Ty piszesz nie rozumiem, ale wiem, że nawet jeśli wszystkie nasze najgorsze podejrzenia pomnożymy przez dziesięć, to i tak może się okazać za mało.

    OdpowiedzUsuń
  13. @Marylka
    1 lipca? Nie sądzę, żeby to było tak dawno. Ale za każdym razem otrzymywałem wiadomość, że nazwa jest zajęta. Kiedy parę tygodni temu wysłałem do nich pytanie, co się dzieje, czy przypadkiem ktoś faktycznie nie użył tej nazwy, odpowiedzi nie otrzymałem.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Marylka
    Ach! I jeszcze jedno. Prosiłem ich o wysłanie mi hasła, ale nic nie przyszło.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Toyah
    U mnie przyszło coś bez sensu, wysłałam skargę na formularzu "zgłoś błąd" i przyszło hasło. Tam jest jakiś felerny automat, ale ostatecznie zadziałał. Inna sprawa to to, że tam jest nudno. Za dużo wszystkiego, jakieś grupy jednodniowe, tematy niekontynuowane, dyskusje drętwe. Ale to przecież nie są dyskusje partyjnych funkcjonariuszy, tylko sympatyków JK. Czy to wina administracji, czy to my, zwolennicy Jarosława jesteśmy tacy nieciekawi?

    OdpowiedzUsuń
  16. @Marylka
    Skoro dostają mail, powinni odpisać.

    OdpowiedzUsuń
  17. No tak a Wy o mypis :)
    kiedyś wysłałem im kilka uwag o serwisie co poprawić i ew jak, ale odpowiedzi żadnej nie dostałem,
    "nawet nie napisali - spadaj złamasie!" Irytujące.

    Tak na marginesie może by PIS zorganizował konferencje "polityka i nowe media, czy jakoś tak, zaprosić jakiś ekspertów z USA.
    I w końcu się dowiedzieć "jak to się robi.." a jak nie to może na nauki do Radia Maryja tam ostatnio wykładają ludzie o jakich UJ może tylko marzyć.
    Ale wiadomo szkoła Rydzyka to lipa...
    ehhh

    OdpowiedzUsuń
  18. @Cmentarny Dech
    Ja nie sądzę, żeby to chodziło o to, że lipa. Oni w ogóle się nad tym nie zastanawiają. Mam z nimi kłopot jak cholera.

    OdpowiedzUsuń
  19. Też się zastanawiałem nad problemem fałszowania wyborów. My już zapomnieliśmy, że to jest jak najbardziej możliwe. Ktoś wygrzebał zapis w ordynacji wyborczej, która nakazuje zniszczenie wszystkich kart do głosowania miesiąc po ogłoszeniu wyników. Dlaczego tak szybko? Żadne argumenty o kosztach przechowywania do mnie nie trafiają. Pierwsza z brzegu duża firma (np TPSA) ma więcej papierów do przechowania (faktury klientów przez 5 lat) niż te komisje wyborcze. Oczywiście protokoły z wszystkich komisji są dostępne (w internecie) i tam można zorganizować własnoręczne liczenie, ale skonfrontowanie protokołów w Sieci z realnymi protokołami jest trudne. Jacyś członkowie komisji musieliby przepisać (sfotografować lub zeskanować) protokół i porównać z tym umieszczonym na stronach PKW.

    OdpowiedzUsuń
  20. @hes
    z tym niszczeniem kart do głosowania to faktycznie niezły przewał, może należałoby się zastanowić nad ewentualnym zaskarżeniem tego zapisu?
    Kwestia skopiowania protokołów komisji to nie problem wystarczy telefon komórkowy, najlepiej z lampą błyskową ale i bez wystarczy, bo z dostępem do ksero może być oczywiście problem.

    OdpowiedzUsuń
  21. @Toyah,
    tak, czy owak na wybory trzeba się zmobilizować i stanąć w tych komisjach i na ręce patrzeć.
    To jest podstawa, natomiast zapis o przechowywaniu kart do głosowania powinno się zaskarżyć.
    To chyba, póki co sa główne tezy z tej dyskusji.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja też wszedłem kiedyś na ten "MyPis". Nie najlepsze wrażenie. Nie wiem kto to robi, czy to firmuje PiS. Jeżeli tak, to nie świadczy to o PiS dobrze. Bo jeżeli nie potrafią sobie zorganizować porządnie portalu, to jak wierzyć, że lepiej poprowadzą ważne sprawy?
    Oczywiście, może to początki, może jeszcze się nie wypracowało, może jest to jakaś pomyłka. Zdarza się.
    Ale jednak o czymś to świadczy. Piszę to ze smutkiem, bo uważam Jarosława Kaczyńskiego za jedynego polityka zdolnego do prowadzenia spraw Kraju.
    Takie sprawy jak strona internetowa czy inne drobne niby działania to wbrew pozorom bardzo ważne sprawy. Szkoda, że PiS je lekceważy.
    Ale jak już napisałem - może niepotrzebnie się niepokoję, bo nie wiem, kto to firmuje. Może to tylko inicjatywa zwolenników prezesa, amatorów. Wtedy te wszystkie błędy byłyby jakoś usprawiedliwione.

    OdpowiedzUsuń
  23. @Jan
    Jak znam życie, to młodzieżówka. Nie wykluczone, że ci sami co robili przy kampanii prezydenckiej. Albo ich koledzy, którzy się wtedy nie załapali, a dziś znalazło się miejsce.
    Zmartwienie mamy takie, że - tak jak wszędzie - brakuje ludzi. Nawet tych, którzy mają ludzi szukać.

    OdpowiedzUsuń
  24. Toyah: "znajduje swoje potwierdzenie w faktach"

    A to fakty to... opinia JK polegająca na "dopuszczeniu możliwości" oraz dokonywaniu przy tym "wielu zastrzeżeń".

    Tak to wzbogaciliśmy się o nową definicję faktu. Dziękujemy Ci toyahu!!!

    OdpowiedzUsuń
  25. @Devil
    Nie. Nie zrozumiałeś. Fakt powstaje wtedy, kiedy ja poinformuję o tym, co mi właśnie przyszło do głowy. Kaczyński nie ma tu nic do powiedzenia. Z mojego tekstu wynika to jednoznacznie. Naucz się wreszcie czytać moje teksty ze zrozumieniem.

    OdpowiedzUsuń
  26. Toyah: "Fakt powstaje wtedy, kiedy ja poinformuję o tym, co mi właśnie przyszło do głowy"

    Aaaa, widzisz. Coś tak czułem. Ale ta wersja jest jeszcze bardziej nowatorska od poprzedniej i potrzebuję jeszcze chwili, żeby się z nią oswoić. Fakt powstaje wtedy, kiedy Ty informujesz... Naprawdę, Szacun!

    OdpowiedzUsuń
  27. @Devil
    Co znaczy "czułem"? To Ty nie masz rozumu? Nie wiesz jak jest? Czułem... Też mi devil... Dupa z Ciebie, a nie szatan.

    OdpowiedzUsuń
  28. "Dupa z Ciebie, a nie szatan"

    To nie tak. Po prostu pewnych rzeczy sam szatan mógłby się od Ciebie uczyć.

    OdpowiedzUsuń
  29. @devil:"Fakt powstaje wtedy, kiedy Ty informujesz"

    To przecież oczywiste. Wszystkie gazety tak robią. Tak powstają "fakty prasowe". A Ty myślałeś, że dziennikarze opisują rzeczywistość?? O święta naiwności. Blagierzy, tfu blogerzy robią to samo:)

    OdpowiedzUsuń
  30. @Devil
    Powtarzam. Dupa z Ciebie, a nie szatan.

    OdpowiedzUsuń
  31. Wytrzymamy i ten system. I nawet jeżeli wybory są fałszowane, pisanie i spory o Polskę nic nie tracą na wartości, wręcz przeciwnie - w tej sytuacji stają się sprawą priorytetową: trzeba przechować mit spartański (najogólniej mówiąc), żeby nie stracić punktu odwołania i zaczepienia, kiedy doczekamy się wreszcie ("my" w skali "my-naród") nowego otwarcia. Dzięki, Toyah, za pisanie.

    Cmentarny Dech - z uwłaszczeniem święta prawda. Ja nie z ziem odzyskanych, ale wykup gruntu i u nas nagle stał się problemem. Długo by mówić, a pilna robota czeka.

    Serdeczne pozdrowienia Wszystkim

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja w sprawie rachunków statystycznych: czy mógłby Pan się podzielić definicją sigma-ciała i przestrzeni mierzalnej, których Pan używa do swoich wyliczeń?

    Z góry dziękuję

    --vHF

    OdpowiedzUsuń
  33. @latinitas
    I ja dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  34. @Anonimowy
    Nie. Nie mógłbym.

    OdpowiedzUsuń
  35. > Nie. nie mógłbym.

    Szkoda, bo byłaby to znakomita okazja żeby raz na zawsze ustalić poprawność Pańskich wyliczeń.
    Jeśli zmieni Pan zdanie, proszę napisać.

    Pozdrawiam,

    vHF

    OdpowiedzUsuń
  36. Jeżeli maczali palce w tym co stało się 10.IV. (a zakładam że tak), to nie mają wyboru. Sfałszują. Dla nich to sprawa życia i śmierci. A poza tym, "nie może być mowy, żeby reakcja mogła za pomocą kartki wyborczej wydrzeć nam władzę" (Zambrowski)
    Pozdrawiam.
    Peregrin Tuk.

    OdpowiedzUsuń
  37. @Anonimowy
    Też żałuję. Może gdybym robił jakieś wyliczenia, to bym Panu pomógł. Albo by Pan poszukał gdzie indziej, znalazł jakiegoś specjalistę i go popytał. Tymczasem ja tylko cytowałem liczby i z tych liczb wyciągałem wnioski.

    OdpowiedzUsuń
  38. @Pregrin Tuk
    No właśnie. Jeszcze czego! Kartką wyborczą!Widział kto to taką bezczelność?

    OdpowiedzUsuń
  39. Owszem, ale zeby takie wnioski(*) wyciagnac, nalezy poczynic odpowiednie wyliczenia, a dokladniej mowiac obliczyc lub oszacowac miare pewnego podzbioru przestrzeni zdarzen. Inaczej sie nie da.

    Ale skoro Pan tego nie uczynil, to rozumiem ze zlecil komus innemu, do kogo ma Pan zaufanie. To w zupelnosci wystarczy, zgadzam sie z Panem.

    Najgorszym scenariuszem byloby oczywiscie gdyby zadne tego typu wyliczenia nie istnialy. Wtedy Panska wiarygodnosc jako komentatora nalezaloby podac w watpliwosc. Dzieki Bogu to tylko teoretyczna ewentualnosc (tzn. zdarzenie miary zero).


    Pozdrawiam (i przepraszam za brak polskich znakow)

    vHF

    (*) np. "jeśli po przeliczeniu 52% głosów, liczonych demokratycznie i w tempie w jakim do tych co liczą, napływają, Jarosław Kaczyński prowadzi nad Bronisławem Komorowskim, to po dodaniu tak samo liczonych pozostałych głosów ta różnica nie może się zmienić na korzyść Komorowskiego aż tak radykalnie, jak to miało miejsce w niedzielę 4 lipca."

    OdpowiedzUsuń
  40. @Anonimowy
    Tak by to trzeba było zrobić? Naprawdę? To niech Pan to zrobi. Ma Pan dane, fach w ręku, nic tylko się wziąć do roboty.
    Zapewniam Pana, że to jest bardzo ciekawa sprawa. Jak już Pan otrzyma odpowiednie wyniki, będzie Pan miał znacznie większą satysfakcję, niż daje popisywanie się na cudzych blogach.

    OdpowiedzUsuń
  41. @Toyah

    O widzę, że przyszedł Anonimowy i szpanuje...

    problem nie w prawdopodobieństwie, bo takie wahania z punktu widzenia rachunku są możliwe i równie prawdopodobne, ale w skoku głosów nieważnych.

    A niszczenie kart dodaje pikanterii sprawie.

    OdpowiedzUsuń
  42. @Cmentarny Dech
    Z punktu widzenia rachunku. A z punktu widzenia logiki? Albo zdrowego rozsądku?

    OdpowiedzUsuń
  43. Naprawde, tak wlasnie nalezy zrobic. Nie wiem tylko dlaczego Pan mnie kaze liczyc, skoro to nie ja wyciagam wnioski nt. statystycznych nieprawidlowosci (zreszta wlasnie dlatego, ze nie policzylem.) Nie wiem wiec, tak jak wie Cmentarny Dech (policzyl?), czy takie wahania sa statystycznie mozliwe czy nie. Wiem natomiast jak sie dowiedziec.

    Takie obliczenia sa bardzo skomplikowane, zwlaszcza jesli nie mozna przyjac uproszczajacych zalozen, np. ze glosy naplywaja w takim samym tempie caly dzien. Chetnie bym sie podjal tego wyzwania, ale musze niestety jakos na chleb zarobic. W zwiazku z tym chetnie przyjme od Pana zlecenie na te obliczenia, po ulgowej, ba, dumpingowej stawce. Prosze napisac na humboldt.fleischer@gmail.com to sie jakos dogadamy. Czysty zysk: ja sobie dorobie do mojej glodowej pensji naukowca, a Pan bedzie mial -- podparte dyplomami! -- naukowe potwierdzenie swoich tez. Albo nie, rzecz jasna, zalezy co liczby powiedza.

    No i wreszcie, czy nie wydaje sie Panom, ze logika i zdrowy rozsadek nie tylko nie stoja z rachunkami w sprzecznosci ale wrecz nakazuja ten rachunek wykonac przed wyciaganiem wnioskow?

    Pozdrowienia

    vHF

    OdpowiedzUsuń
  44. Powiem tak:jeżeli liczy głosy (w PKW) program komputerowy "wygrany" w ostatniej chwili w drodze przetargu cenowego, to wiadomo,że jest on "sterowalny".Sterowalny zaczyna byc wtedy, gdy zmeczeni ludzie ida spać ( przy niewielkiej przewadze JK).Wystarczy niewielka zmiana w ordynacji wyborczej: dostę do wynikow ze swojej komisji przewodniczącego do samego końca.Oczywiscie , zakladając,że nam się będzie chcieć.Gwarantuję,że oszustwo wykluczone.Teraz ,gospodarz komisji ma dostęp do glosow do momentu wrzucenia do komputera. Drugi sposob, to frekwencja wyborcza minimu 60%.Wg moich obserwacji "system" zatyka sie około 50% i wtedy trzeba zmobilizowac do podrasowania armie lemmingów.A zawsze istnieje niebezpieczeństwo,że statystyka zatriumfuje. Mężowie zaufania nie pomogą.Tylko dostęp do wynikow na kżadym szczeblu i oczywiscie mobilizacja i chęć zarwania dwóch, trzech nocy dla Polski.

    OdpowiedzUsuń
  45. @Anonimowy
    No nie! Tu Pan przesadził. Tak się nie da. Ja mam Panu płacić za obietnicę, że Pan zrobi mi te wyliczenia i dostarczy wynik, podczas gdy ja nawet nie mam gwarancji, że Pan mi to zrobi porządnie?
    Ja bym jednak Pana stanowczo namawiał, żeby Pan mimo wszystko zainwestował w to swój czas i pieniądze i wszystko jak trzeba policzył. Nie ma wątpliwości, że sprawa fałszowania tamtych wyborów stanie się w końcu tematem, i wtedy Pańska praca może być naprawdę cenna. W jedną czy w drugą stronę. Jeśli Pan jest faktycznie tak dobry, jak Pan mówi, sprzeda Pan to za ciężkie pieniądze.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

17 mgnień wiosny, czyli o funkcji dupy i pieniądza w życiu człowieka pobożnego

         W ostatnich dniach prawa strona internetu wzburzyła się niezmiernie na wieść, że Tomasz Terlikowski wraz ze swoją małżonką Małgorza...