Jestem pewien, że choć prawdopodobnie
większość z nas nie uznała tego za fakt jakoś szczególnie interesujący, z całą
pewnością zauważyliśmy ową prawidłowość realizująca się w tym, że ile razy
ktoś ze strony Prawa i Sprawiedliwości – czy to będzie Jarosław Kaczyński, czy
premier Morawiecki, czy Andrzej Duda, czy choćby któryś z mniej eksponowanych
polityków – powie lub zrobi coś, co doczeka się poważniejszych komentarzy,
wśród owych głosów z całą pewnością pojawią się i takie, że tym razem słowo to czy gest Prawu i Sprawiedliwości zaszkodzi, a to się z całą pewnością przełoży
na wyniki notowań w sondażach. I wcale mi najbardziej nie chodzi o oceny
formułowane przez stronę opozycyjną, zwłaszcza że w owych środowiskach panika i
wściekłość pozostają od lat na niezmienionym poziomie i im trudno byłoby
zupełnie poważnie z jednej strony prorokować ostateczny upadek znienawidzonego
projektu, a z drugiej demonstrować tak wielki przed nim strach. Mam tu raczej
na myśli głosy dochodzące ze strony Prawa i Sprawiedliwości sympatyków. To my
mianowicie od niemal zawsze jesteśmy tak strasznie wyczuleni na każdą naszą
kompromitację, każdy błąd, czy choćby niezręczność, że nie dość, że to wszystko
w jednej chwili otwarcie krytykujemy, to jeszcze właśnie wyrażamy bolesne
przekonanie, że teraz to już jest po nas. A i tak nie wspominam o tych, co już
dawno przez te wszystkie lapsusy nie dość, że nie pozostawili na ich autorach
suchej nitki, to jeszcze wielokrotnie deklarowali, że na nich Prawo i
Sprawiedliwość już nie powinno liczyć. Kto z nas choćby nie pamięta słynnego
wystąpienia środowiska „Gazety Polskiej” na czele z Tomaszem Sakiewiczem, gdzie
tuż po odwołaniu z rządu Antoniego Macierewicza, zadeklarowali oni, że już
nigdy nie zagłosują na Andrzeja Dudę?
Czemu oni to robią? Otóż moim zdaniem –
niezależnie od tego jak ja ten rodzaj politycznej przenikliwości oceniam – ich
problemem jest to, że jednak myślą, analizują, kombinują, oceniają, a przy tym
wszystkim są nadzwyczaj wyczuleni na to, by ich poparcie miało uczciwe
podstawy. Tacy są wyborcy prawicy. Uważam, że zdecydowana większość z nich – a
powinienem właściwie napisać „nas” – nie chce kupować czegoś, do czego po
pierwsze nie jest serdecznie przekonana, a przynajmniej w wyniku bardzo
starannych kalkulacji nie dojdzie do przekonania, że jednak należy zacisnąć
zęby i pozostać wiernym czemuś znacznie większemu. Nigdy jednak nie będzie tak,
że jeśli nam się zwróci uwagę na oczywisty błąd, będziemy udawać, że
niczego nie widzieliśmy, a nawet jeśli, to i tak nic nie szkodzi.
Jak sytuacja wygląda po stronie
przeciwnej? Bardzo dobrej odpowiedzi na to pytanie udziela reakcja elektoratu
Platformy Obywatelskiej na niedawny podwójny wyrok sądu w sprawie oczywistego
kłamstwa Rafała Trzaskowskiego w kwestii liczby osób, które straciły pracę w
wyniku wirusowego kryzysu. Gdyby sytuacja była taka, że środowisko sędziowskie
zastraszone przez PiS wydawałoby tego typu wyroki z tego typu uzasadnieniem,
jak w przywołanym przypadku, przeciwko tak nędznej nawet opozycji jak Platforma
Obywatelska, to przede wszystkim jego wyborcy w jednej chwili podnieśliby
wielki wrzask, że skoro tak, to już jest z pewnością po PiS-ie, a duża część z
nich – choćby i ja – ogłosiłaby, że takie towarzystwo to wstyd i się z niego
wymiksowało. Czy coś takiego ma miejsce po tamtej stronie? Czy tam ktoś choćby
coś mruknął na temat tego, że owe wyroki Trzaskowskiemu zaszkodzą? Mowy nie ma!
Oni wszyscy dławią się nieprzytomną satysfakcją, a jeśli ich poprosić o opinię,
to jak jeden mąż ogłoszą, że oto wreszcie zatriumfowała sprawiedliwość. I nie
mówię tu tylko o politykach, czy wynajętych dziennikarzach, ale o zwykłych
internetowych komentatorach. Tam nie można znaleźć jednego słowa obawy, że ta
zabawa robi się dla nich bardzo niebezpieczna.
Wczoraj Telewizja Publiczna przekroczyła
jak się zdaje pewną całkiem nową granicę i Wiadomości TVP bez choćby próby
pozorowania, że mamy do czynienia z wiadomościami, wyemitowały klasyczny
program wyborczy Andrzeja Dudy. Kiedy czytam komentarze na Twitterze, a są to
głównie głosy zdecydowanych wyborców Andrzeja Dudy, nie mogę nie zauważyć z
jednej strony autentycznej wściekłości na Kurskiego, włącznie z formułowanymi
bezpośrednio zarzutami, że on postanowił tak rozwścieczyć jego wyborców, by nie
dopuścić do reelekcji Dudy, a z drugiej wspomnianych wcześniej obaw, że tego
rodzaju bezwstydna propaganda musi Prezydentowi zaszkodzić. Jednocześnie jednak
– i to jest to na co chcę bardzo zwrócić uwagę – nie spotkałem jednego
komentarza ze strony czy to polityków opozycji, czy zatrudnianych przez nią
dziennikarzy, czy wreszcie samych sympatyków, gdzie oni – a to by było przecież
jak najbardziej naturalne – zaczęliby kibicować Kurskiemu, skakać z radości,
otwierać szampany, bo oto nadchodzi koniec tego parszywego „polactwa”. Jest wręcz
przeciwnie. Furia z jaką oni reagują na to co się dzieje w TVP stała się
jeszcze większa, nienawiść jeszcze bardziej gęsta, a obłęd jeszcze bardziej
autentyczny. Przepraszam bardzo, ale tak się nie zachowują ludzie, którzy w
porażkach przeciwnika ujrzeli swoją z dawna wyczekiwaną szansę. To jest reakcja
ludzi wściekłych ze strachu.
Prezydent Duda pojechał do Stanów na
spotkanie z Trumpem i kiedy czytam komentarze choćby na Onecie, wiem, że ta
wizyta to kompletna porażka. Z tego co czytam, jedyne co z niej pozostało to
wspólne zdjęcie, a poza tym wielkie zero. No ale skoro tak, to czemu oni
wszyscy dostali tak strasznych nerwów? Czemu drą mordy, że Trump, popierając
Dudę, złamał wszelkie zasady? Czemu oni się tej wizyty tak strasznie boją?
Przecież, wedle wszelkich danych, ona powinna dla Dudy być gwoździem do trumny.
No ale, z drugiej strony, czemu wielu z nas się tak strasznie martwi, że on tam
pojechał i w ten sposób naraził się z jednej strony na te wszystkie zarzuty –
które mu oczywiście obniżą notowania – a poza tym odpuścił bardzo ważną część
kampanii?
O tym jeszcze porozmawiamy, natomiast
znów pojawia się pytanie, tym razem jednak kierowane pod adresem przeciwnej
strony, czemu oni się tak zachowują. Otóż tu też mam swoje podejrzenia. Oni
mianowicie doskonale wiedzą, że to co im dało tak spektakularną i jakże długą,
niekiedy robiącą wrażenie nigdy się nie kończącej, serię zwycięstw, a
mianowicie bezczelna propaganda, kłamstwo i najbardziej prymitywny pijar,
działają jak najbardziej i jeśli cokolwiek może im zaszkodzić to nie to, lecz
proste fakty, a dokładnie rzecz biorąc tak zwane „liczby” i ich wpływ na życie
każdego z nas. Jednocześnie zatem jest to powód dla którego, z jednej strony,
oni słuchając Wiadomości TVP truchleją ze strachu, a z drugiej z tak
nieprawdopodobnym entuzjazmem reagują choćby na ostatnie wyroki sądów. Za tym
stoi wyłącznie już lata temu skutecznie wszczepiona w nich wiara w potęgę
kłamstwa.
Gdy chodzi o stronę przeciwną, czyli w
tym wypadku o nas, nas tak strasznie boleśnie przeszywa wiara w piękno prawdy.
I to jest nasza siła, a jednocześnie słabość. Na szczęście, właśnie dzięki tej
własnie sile i tej słabości, dajemy radę. Mam nadzieję, że już za trzy dni
pokażemy jak to działa w praktyce.
Czy te nóżki mogą kłamać?
OdpowiedzUsuńhttps://twitter.com/AndrzejDuda2020/status/1276460222257614848?s=20
@crimsonking
UsuńChyba nie.