czwartek, 25 czerwca 2020

Za co kochamy kłamstwo, za co nim gardzimy?


      Jestem pewien, że choć prawdopodobnie większość z nas nie uznała tego za fakt jakoś szczególnie interesujący, z całą pewnością zauważyliśmy ową prawidłowość realizująca się w tym, że ile razy ktoś ze strony Prawa i Sprawiedliwości – czy to będzie Jarosław Kaczyński, czy premier Morawiecki, czy Andrzej Duda, czy choćby któryś z mniej eksponowanych polityków – powie lub zrobi coś, co doczeka się poważniejszych komentarzy, wśród owych głosów z całą pewnością pojawią się i takie, że tym razem słowo to czy gest Prawu i Sprawiedliwości zaszkodzi, a to się z całą pewnością przełoży na wyniki notowań w sondażach. I wcale mi najbardziej nie chodzi o oceny formułowane przez stronę opozycyjną, zwłaszcza że w owych środowiskach panika i wściekłość pozostają od lat na niezmienionym poziomie i im trudno byłoby zupełnie poważnie z jednej strony prorokować ostateczny upadek znienawidzonego projektu, a z drugiej demonstrować tak wielki przed nim strach. Mam tu raczej na myśli głosy dochodzące ze strony Prawa i Sprawiedliwości sympatyków. To my mianowicie od niemal zawsze jesteśmy tak strasznie wyczuleni na każdą naszą kompromitację, każdy błąd, czy choćby niezręczność, że nie dość, że to wszystko w jednej chwili otwarcie krytykujemy, to jeszcze właśnie wyrażamy bolesne przekonanie, że teraz to już jest po nas. A i tak nie wspominam o tych, co już dawno przez te wszystkie lapsusy nie dość, że nie pozostawili na ich autorach suchej nitki, to jeszcze wielokrotnie deklarowali, że na nich Prawo i Sprawiedliwość już nie powinno liczyć. Kto z nas choćby nie pamięta słynnego wystąpienia środowiska „Gazety Polskiej” na czele z Tomaszem Sakiewiczem, gdzie tuż po odwołaniu z rządu Antoniego Macierewicza, zadeklarowali oni, że już nigdy nie zagłosują na Andrzeja Dudę?
      Czemu oni to robią? Otóż moim zdaniem – niezależnie od tego jak ja ten rodzaj politycznej przenikliwości oceniam – ich problemem jest to, że jednak myślą, analizują, kombinują, oceniają, a przy tym wszystkim są nadzwyczaj wyczuleni na to, by ich poparcie miało uczciwe podstawy. Tacy są wyborcy prawicy. Uważam, że zdecydowana większość z nich – a powinienem właściwie napisać „nas” – nie chce kupować czegoś, do czego po pierwsze nie jest serdecznie przekonana, a przynajmniej w wyniku bardzo starannych kalkulacji nie dojdzie do przekonania, że jednak należy zacisnąć zęby i pozostać wiernym czemuś znacznie większemu. Nigdy jednak nie będzie tak, że jeśli nam się zwróci uwagę na oczywisty błąd, będziemy udawać, że niczego nie widzieliśmy, a nawet jeśli, to i tak nic nie szkodzi.
       Jak sytuacja wygląda po stronie przeciwnej? Bardzo dobrej odpowiedzi na to pytanie udziela reakcja elektoratu Platformy Obywatelskiej na niedawny podwójny wyrok sądu w sprawie oczywistego kłamstwa Rafała Trzaskowskiego w kwestii liczby osób, które straciły pracę w wyniku wirusowego kryzysu. Gdyby sytuacja była taka, że środowisko sędziowskie zastraszone przez PiS wydawałoby tego typu wyroki z tego typu uzasadnieniem, jak w przywołanym przypadku, przeciwko tak nędznej nawet opozycji jak Platforma Obywatelska, to przede wszystkim jego wyborcy w jednej chwili podnieśliby wielki wrzask, że skoro tak, to już jest z pewnością po PiS-ie, a duża część z nich – choćby i ja – ogłosiłaby, że takie towarzystwo to wstyd i się z niego wymiksowało. Czy coś takiego ma miejsce po tamtej stronie? Czy tam ktoś choćby coś mruknął na temat tego, że owe wyroki Trzaskowskiemu zaszkodzą? Mowy nie ma! Oni wszyscy dławią się nieprzytomną satysfakcją, a jeśli ich poprosić o opinię, to jak jeden mąż ogłoszą, że oto wreszcie zatriumfowała sprawiedliwość. I nie mówię tu tylko o politykach, czy wynajętych dziennikarzach, ale o zwykłych internetowych komentatorach. Tam nie można znaleźć jednego słowa obawy, że ta zabawa robi się dla nich bardzo niebezpieczna.
       Wczoraj Telewizja Publiczna przekroczyła jak się zdaje pewną całkiem nową granicę i Wiadomości TVP bez choćby próby pozorowania, że mamy do czynienia z wiadomościami, wyemitowały klasyczny program wyborczy Andrzeja Dudy. Kiedy czytam komentarze na Twitterze, a są to głównie głosy zdecydowanych wyborców Andrzeja Dudy, nie mogę nie zauważyć z jednej strony autentycznej wściekłości na Kurskiego, włącznie z formułowanymi bezpośrednio zarzutami, że on postanowił tak rozwścieczyć jego wyborców, by nie dopuścić do reelekcji Dudy, a z drugiej wspomnianych wcześniej obaw, że tego rodzaju bezwstydna propaganda musi Prezydentowi zaszkodzić. Jednocześnie jednak – i to jest to na co chcę bardzo zwrócić uwagę – nie spotkałem jednego komentarza ze strony czy to polityków opozycji, czy zatrudnianych przez nią dziennikarzy, czy wreszcie samych sympatyków, gdzie oni – a to by było przecież jak najbardziej naturalne – zaczęliby kibicować Kurskiemu, skakać z radości, otwierać szampany, bo oto nadchodzi koniec tego parszywego  polactwaJest wręcz przeciwnie. Furia z jaką oni reagują na to co się dzieje w TVP stała się jeszcze większa, nienawiść jeszcze bardziej gęsta, a obłęd jeszcze bardziej autentyczny. Przepraszam bardzo, ale tak się nie zachowują ludzie, którzy w porażkach przeciwnika ujrzeli swoją z dawna wyczekiwaną szansę. To jest reakcja ludzi wściekłych ze strachu.
       Prezydent Duda pojechał do Stanów na spotkanie z Trumpem i kiedy czytam komentarze choćby na Onecie, wiem, że ta wizyta to kompletna porażka. Z tego co czytam, jedyne co z niej pozostało to wspólne zdjęcie, a poza tym wielkie zero. No ale skoro tak, to czemu oni wszyscy dostali tak strasznych nerwów? Czemu drą mordy, że Trump, popierając Dudę, złamał wszelkie zasady? Czemu oni się tej wizyty tak strasznie boją? Przecież, wedle wszelkich danych, ona powinna dla Dudy być gwoździem do trumny. No ale, z drugiej strony, czemu wielu z nas się tak strasznie martwi, że on tam pojechał i w ten sposób naraził się z jednej strony na te wszystkie zarzuty – które mu oczywiście obniżą notowania – a poza tym odpuścił bardzo ważną część kampanii?
        O tym jeszcze porozmawiamy, natomiast znów pojawia się pytanie, tym razem jednak kierowane pod adresem przeciwnej strony, czemu oni się tak zachowują. Otóż tu też mam swoje podejrzenia. Oni mianowicie doskonale wiedzą, że to co im dało tak spektakularną i jakże długą, niekiedy robiącą wrażenie nigdy się nie kończącej, serię zwycięstw, a mianowicie bezczelna propaganda, kłamstwo i najbardziej prymitywny pijar, działają jak najbardziej i jeśli cokolwiek może im zaszkodzić to nie to, lecz proste fakty, a dokładnie rzecz biorąc tak zwane „liczby” i ich wpływ na życie każdego z nas. Jednocześnie zatem jest to powód dla którego, z jednej strony, oni słuchając Wiadomości TVP truchleją ze strachu, a z drugiej z tak nieprawdopodobnym entuzjazmem reagują choćby na ostatnie wyroki sądów. Za tym stoi wyłącznie już lata temu skutecznie wszczepiona w nich wiara w potęgę kłamstwa.
         Gdy chodzi o stronę przeciwną, czyli w tym wypadku o nas, nas tak strasznie boleśnie przeszywa wiara w piękno prawdy. I to jest nasza siła, a jednocześnie słabość. Na szczęście, właśnie dzięki tej własnie sile i tej słabości, dajemy radę. Mam nadzieję, że już za trzy dni pokażemy jak to działa w praktyce.



2 komentarze:

  1. Czy te nóżki mogą kłamać?
    https://twitter.com/AndrzejDuda2020/status/1276460222257614848?s=20

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...