Wczoraj trafiłem na informację, że w Krakowie znaleziono ledwie żywego zalanego krwią kibica Cracovii, czy może Wisły, który wcześniej został zmasakrowany przez grupę uzbrojonych w maczety kibiców Wisły czy może Cracovii. Po rannego przyjechało pogotowie, karetka odwiozła go do szpitala, tam lekarze się nim zaopiekowali, no i kibic dochodzi do siebie. Rzecz natomiast w tym, że kiedy on tylko odzyskał przytomność, oświadczył policji, że nic nie wie, nic nie widział, nic nie pamięta i żeby się od niego odczepić. W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że w tej sytuacji najlepiej by było, gdyby oni go natychmiast uwolnili z tych bandaży, odłączyli go od tego, do czego go wcześniej podłączyli i odwieźli go tam, skąd go w pierwszym rzędzie zabrali, i że może napiszę coś na ten temat. Jednak już po chwili uznałem, że zamiast tego przetłumaczę fragment tekstu znanego nam tu Rusha Limbaugh na temat aborcji i to nam naświetli problem może nawet jeszcze lepiej. Warto.
Staram się nie angażować w dyskusje na
temat aborcji. Rzadko bardzo zdarza się, by one powodowały zmianę jakichkolwiek
poglądów. Pojawiłem się jednak ostatnio na pewnym urodzinowym przyjęciu, gdzie posadzono
mnie obok pewnej nadzwyczaj inteligentnej, dobrze wykształconej pani, która od
razu dała mi do zrozumienia, że ma ze mną do omówienia parę kwestii. Chodziło o
aborcję. Od samego początku naszej rozmowy ustawiła mnie kobieta ta w pozycji
stereotypowego broniącego życia szaleńca, co naturalnie dla niej oznaczało
nietolerancyjną, pozbawioną podstawowej wrażliwości męską szowinistyczną
świnię, która swoją wolę pragnie narzucić zarówno jej, jak i wszystkim innym
kobietom. Gdy owa pani zarzuciła mi, że jedyny powód dla którego jestem za
życiem, to ten, że ograniczenie prawa do aborcji uczyni łatwiejszym pozbawienie
kobiet dominującej roli w społeczeństwie, poczułem się zmuszony do tego by się
bronić. Odpowiedziałem jej więc, że moje poglądy nie mają z tym nic wspólnego,
co zresztą jest absolutną prawdą. Jest wręcz tak, że ona przedstawiła swoją
ocenę kompletnie fałszywie. Prawda bowiem wygląda zupełnie odwrotnie. To właśnie
walczące feministki występują przeciwko życiu, bo to im otwiera drogę do uzyskania
dominacji nad mężczyznami. I wierzcie mi, dla nich to jest niczym innym jak walką
o władzę właśnie. One w gruncie rzeczy próbują
narzucić swoją wolę reszcie społeczeństwa, a zwłaszcza mężczyznom. Nie
muszę tu wspominać, że moje argumenty nie zrobiły na mojej rozmówczyni szczególnego
wrażenia. Na kwestię aborcji nadal patrzyła tak jak większość feministek.
Nie wiem oczywiście, czy kobieta z którą
rozmawiałem tego wieczoru podczas kolacji, kiedykolwiek w swoim życiu przerwała ciążę, czy nie. To w żaden sposób nie jest moja sprawa. Jednak jeśli
rzeczywiście tak było, jestem pewien, że ona ani przez moment nie pomyślała, że
swoim gestem wyrządza krzywdę społeczeństwu jako całości. A prawda jest taka, że
jeśli pomnożymy jedną aborcję przez 1,5 miliona, a następnie uzyskaną liczbę
pomnożymy przez 20 lat, czyli okres gdy aborcja w Stanach Zjednoczonych jest
legalna, otrzymamy zapierającą dech w piersi liczbę 30 milionów. To właśnie
stale rosnąca rok po roku liczba zamordowanych dzieci sprawiła, że pod koniec
lat 70. George Bush zdecydował się zmienić swoje stanowisko w tej kwestii.
Powiedział on wówczas, że jest przekonany iż tak ogromna liczba zabiegów
przerywania ciąży przyczynia się do powszechnego upadku moralnych standardów w
amerykańskim społeczeństwie.
Nie kwestionując w żadnym wypadku wszelkich
praw oraz przywilejów, jakimi cieszą się Amerykanie, powstaje pytanie, jak
można było doprowadzić do tego, by pozwolić ludziom na arbitralnie podjętą
rezygnację z tej części obywatelskiej odpowiedzialności, jaką stanowi obowiązek
ochrony życia? A nie możemy nie przyznać, że niektóre z naszych ludzkich
zachowań społeczeństwo jako całość odczuwa i owe zachowania akurat powinny podlegać pewnym regulacjom. W przeciwnym wypadku, wszystko co uczynimy, wielokrotnie
pomnożone, może doprowadzić do zniszczenia tego co tworzy państwo i naród.
Spójrzmy na problem handlu narkotykami. Są
ludzie którzy twierdzą, że powinniśmy zalegalizować kokainę oraz heroinę. W ten sposób ów proceder przestałby być traktowany jak przestępstwo, a tym samym skończyłaby się
związana z tym przemoc. Poza tym przecież, ludzie szukający przyjemności w
narkotykach będą dalej robić to co robią, niezależnie od tego, czy ich zachowanie zostanie
określone jako przestępcze, czy nie. Prawda jest jednak taka, że to iż ludzie zawsze
będą łamać prawo, w żaden sposób nie stanowi argumentu za jego likwidacją.
Gdyby się na to zgodzić, państwo musiałoby usankcjonować, a wręcz zacząć
promować zachowania, które ze społecznego punktu widzenia są w sposób oczywisty szkodliwe. Ten sposób
myślenia przypomina nadzwyczaj ostatnio modną politykę polegającą na darmowej
dystrybucji prezerwatyw w szkołach i więzieniach. W ten bowiem sposób wysyłamy
do społeczeństwa wiadomość, że zachowanie, które do tego w pierwszej kolejności doprowadziło jest okay, a ów pogląd oparty
jest na fałszywym przekonaniu, że ludzie tak czy inaczej będą bez
opamiętania kopulować. Skoro tak więc jest, to możemy ów sposób rozumowania
doprowadzić do jak najbardziej logicznej konkluzji: jedynym powodem dla którego
prawo jest łamane, jest owego prawa istnienie. Ludzie będą łamać prawo tak czy
inaczej. Będą kraść, rabować i zabijać.
Jedynym więc rozwiązaniem jest likwidacja pojęcia prawa, a przy okazji pozbycie
się policji. Tym sposobem doprowadzimy do likwidacji przestępczości.
Rzecz jednak polega na tym, że pojęcie
dobra i zła, oraz tak zwanej podstawowej przyzwoitości musi być zachowane i
stale pielęgnowane. A osiągnąć to możemy jedynie przez objęcie naszych
zachowań pewnymi konkretnymi ograniczeniami, określane przez nasze prawo, które wyrasta z odwiecznych zasad moralnych, bez których żadne społeczeństwo nie jest w stanie
funkcjonować.
Łatwo jest powiedzieć, że jeśli ktoś
zdecyduje się wstrzyknąć sobie heroinę, jedyną osobą, jakiej on szkodzi jest on sam. To jednak jest oczywistą nieprawdą. W momencie gdy ktoś przystaje być odpowiedzialnym człowiekiem, i staje się bezwartościowym obywatelem, tym samym, pośrednio, czy bezpośrednio, sprawia kłopot każdemu, kto w pewnym momencie uznał, że jest odpowiedzialną częścią społeczeństwa. Narkomani niszczą swoje rodziny, a
finansowane przez państwo ośrodki, w sytuacji gdy oni sami znajdą się w sytuacji
bez pomocy, muszą się troszczyć o ich kondycję. Dodatkowo, wielu z nich, już jako osoby niepełnosprawne, będzie będzie musiało liczyć na finansową pomoc państwa.
Jeśli zatem zalegalizujemy to zło, nasz
społeczny sprzeciw wobec takich przestępstw jak morderstwo, również ulegnie
erozji. Niszczenie moralnej tkanki społecznej stanowi bowiem proces stopniowy i
wyjątkowo podstępny. Przychodzi on do nas niemal niezauważalnie. Kiedyś dzieci
na podwórkach bawiły się plastikowymi rewolwerami i nożami. Dziś wychodząc do
szkoły nastolatkowie pakują do plecaka prawdziwy pistolet i prawdziwy nóż. Dziś
dziecko zabija inne dziecko, tylko dlatego, że tamto szturchnęło je w przejściu. Ludzkie życie
przestało się liczyć. A legalna aborcja odegrała tu swoją rolę i to jest
bardzo dobry powód, byśmy ją potraktowali jako niebezpiecznego intruza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.