Kiedy Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka stacji TVN24, wyrzuciła ze
studia posła Jacka Żalka za to, że ten miał czelnosć powiedzieć, że LGBT, to
ideologia, a nie ludzie, rozgorzała powszechna dyskusja, czy Kolenda to
idiotka, czy prowokator. Otóż ja mam na ten dylemat odpowiedź i ona jest bardzo
jednoznaczna. Pani redaktor Kolenda-Zaleska jest osobą całkowicie szczerą i
wszelkie podejrzenia, że ona posła Żelka wywaliła z wizji, realizując jakiś
misterny polityczny plan, są nieuzasadnione. Ona go potraktowała w ten sposób z
tego prostego powodu, że on jej zdaniem, twierdząc, że ruch LGBT to nie ludzie,
lecz ideologia, tym samym zasugerował, że jej przyjaciele geje to nie ludzie, a
szarańcza.
Czemu takie jest moje zdanie? Otóż ja na Katarzynę Kolendę-Zaleską mam
oko od wielu już lat i miałem już też wielokrotnie okazję się przekonać, że to
jest porządna, szczera dziewczyna, która jeśli nawet od czasu do czasu wywinie
jakiś korporacyjny numer, to się z niego wyspowiada u zaprzyjaźnionego dominikanina
i będzie miała święty spokój. Oto jeszcze w roku 2009 zamieściłem tu tekst, w
którym przeanalizowałem nie tylko stan umysłu owej nieszczęsnej kobiety, ale
również jej talenty dziennikarskie i oto co mi z moich badań wyszło. Fragmenty:
Otóż
w czasach, kiedy jeszcze czytałem dziennik „Dziennik”, miałem niekiedy okazję przeżywać
dziennikarski kunszt red. Kolendy-Zaleskiej, która od czasu do czasu była
proszona przez redakcję o parę słów i wówczas chętnie tam zamieszczała krótkie
komentarze na tematy bieżące. Teksty te, pod względem formalnym, były zawsze na
tak nieprawdopodobnie niskim poziomie, że ja się nigdy nie potrafiłem nadziwić,
że tego typu techniczna bezradność w niektórych środowiskach nie stanowi
problemu. Rzuciłem się więc i dziś na Kolendę, bo chciałem bardzo popatrzeć,
jak ona sobie poradzi z problemem Kaczyńskich. Nie merytorycznie. Merytorycznie
sprawa jest już oficjalnie wyjaśniona. To są szkodnicy i idioci. Tu miałem na
sercu wyłącznie formę. Język. Styl. Zgrabność. A w tej sytuacji zerknąłem do
„Wyborczej”.
I nie zawiodłem się. Pani redaktor
Kolenda-Zaleska zaczyna swój tekst o ostatecznym końcu Kaczorów tak: „PiS robi wszystko, a jednak niewiele z tego
wychodzi. Dlaczego? Po prostu - nie wiadomo o co PiS-owi chodzi”. Mam
nadzieję, że wiecie, co mam na myśli. Gdyby Kolenda była uczennicą gimnazjum
przed końcowym egzaminem i w ten sposób napisałaby swoją pracę próbną,
egzaminator podkreśliłby ten fragment, a na marginesie napisałby coś w stylu „Robi wszystko???? Czyli co?” A po
przeczytaniu reszty, dałby jej dwójkę, zakładając, że praca jest przynajmniej
na temat. Reszty zresztą już nie czytałem. Wystarczyła mi informacja, że
Kolenda trzyma stały poziom i że napięcie wokół Kaczyńskich nie ustaje.
Pomyślałem jednak sobie, że o Kolendzie
można by było napisać osobny tekst. W końcu, wśród naszych dziennikarzy jest
bardzo dużo wybitnych nieudaczników, ale ona robi wrażenie naprawdę wyjątkowe.
Pierwszy raz miałem z nią do czynienia parę lat temu, kiedy – właśnie we wspomnianym
„Dzienniku” – przeczytałem jej tekst o Lepperze i Samoobronie. To było coś
takiego:
„Może
jestem naiwna, ale uważam, że w rządzie powinny zasiadać autorytety
intelektualne i moralne. Andrzej Lepper, z całym szacunkiem do niego jako do
człowieka, nie jest ani jednym, ani drugim. Jego kilkunastoletnia obecność w
polskiej polityce miała tylko negatywne konsekwencje dla jakości samej
polityki, a przede wszystkim dla społeczeństwa. Wzięcie go do rządu przez Prawo
i Sprawiedliwość było po prostu sprzeniewierzeniem się wszelkim standardom.
Doszło do relatywizacji zasad kierujących życiem publicznym. Jeśli godzimy się
na to, żeby człowiek, który ma na koncie wyroki, pełnił zaszczytną funkcję
wicepremiera, to znaczy, że się godzimy na wiele. I w takim razie dużo rzeczy
jest już dozwolonych. Za sprawą Samoobrony polska polityka obniża loty, zamiast
dążyć do tego, aby w kraju rządziły autorytety i ludzie kompetentni. Najgorsze,
że całe społeczeństwo to dostrzega i też obniża swój poziom, bo przykład idzie z
góry. Jak wiadomo, to elity kształtują standardy obowiązujące w społeczeństwie.
Nie tylko polityczne, ale też kulturowe. A jaki wpływ na społeczeństwo mogą
mieć takie ‘elity’ jak Andrzej Lepper i inni działacze Samoobrony? Jaki wpływ
na morale Polaków miały np. afery seksualne w Samoobronie? Z własnego
doświadczenia wiem, że ludzie Samoobrony naprawdę potrafią wprawić w
zażenowanie. Z racji wykonywanego zawodu czasami z nimi rozmawiam i widzę, że
niektóre posłanki, czy posłowie Samoobrony mają problem nawet z poprawnym
formułowaniem zdań po polsku. W takich momentach przypominam sobie, że
parlamentarzystami były takie osoby, jak Tadeusz Mazowiecki, czy Władysław
Bartoszewski. Do rangi symbolu urasta to, że na miejscu Wiesława Chrzanowskiego
zasiada teraz Genowefa Wiśniowska.”
Przeczytałem ten tekst i pomyślałem
sobie, że sytuacja, z jaką mamy do czynienia, jest naprawdę niezwykła. Jak
można być zawodowym dziennikarzem i pisać tak, jakby każde zdanie było
jednocześnie pierwszym i ostatnim? Postanowiłem więc, że napiszę osobno o
Kolendzie, choćby po to, żeby pokazać wszystkim, jak marnych przeciwników mamy
my – bojownicy IV RP. Zajrzałem więc do Internetu i rozejrzałem się za innymi
tekstami, które mogłyby nas tu zainteresować. I wszystko się potwierdziło w
całej rozciągłości. Na dodatek, Kolenda okazała się mistrzem wstępu. Oto parę
przykładów owych zdań otwierających:
„Nie ma
osoby, która nie śledziłaby w napięciu procesu Josefa Fritzla. Ja też się do
nich zaliczam.”
„Biorąc pod uwagę doświadczenie w różnych
dziedzinach, na stanowisku prezesa TVP najchętniej widziałbym Wiesława
Walendziaka”.
„W
orędziu Lecha Kaczyńskiego zabrakło mi potwierdzenia, że prezydent ma wizję
tego, jak Polska może wyjść z kryzysu. Oceniam to wystąpienie jako element
doraźnej polityki – nagle euro stało się punktem, wokół którego koncentruje się
dyskusja. A przecież nie tylko o to chodzi!”
„Być może moje poglądy w tej kwestii są nieco
staroświeckie, ale wydawało mi się zawsze, że ludzie – a politycy w
szczególności – powinni samodzielnie określać swój stosunek do rzeczywistości”.
„Żeby z młodego człowieka wyrósł inteligent w
dosłownym tego słowa znaczeniu, trzeba włożyć w to wiele pracy. Ogromne
znaczenie ma rodzina, atmosfera w domu – czy są w nim książki, czy rodzice je
czytają, czy chodzi się do teatru? Ale na kształtowanie młodego człowieka
ogromny wpływ ma także szkoła. I jeżeli miałoby to być miejsce, którego celem
jest ukształtowanie przyszłego inteligenta, bardzo taki pomysł popieram”.
Oryginalny
tekst był oczywiście znacznie dłuższy i szerszy, myślę jednak że nam tu dziś
wystarczy tylko tych parę cytatów. Chodzi w końcu tylko o to – jak już zresztą
to wcześniej zauważyłem – by wyjaśnić jedną i tylko jedną kwestię: czy oni są
głupi, czy za ich czynami stoi jakiś plan. No i może jeszcze jedno: czy Kolenda
to pomyłka, z którą oni wszyscy muszą sobie z jakiś niezbadanych dla nas
przyczyn zmagać, czy tak naprawdę, gdybyśmy poczytali co mają do powiedzenia na
różne tematy tacy Grzegorz Kajdanowicz, czy Anita Werner, to byśmy się musieli
przeprosić z samym Krzysztofem Feusette? Co ja mówię z Feusette. Nawet z Dorotą
Łosiewicz.
@toyah
OdpowiedzUsuńDość dawno temu, nie pamiętam kto i gdzie, jako satyrę zaproponował, coś w rodzaju niezbędnika pryncypialnego wypowiadania się przez ludzi z pretensjami do inteligencji.
Był to rodzaj tabeli. W kolumnach i wierszach poukładane były pewne fragmenty tekstu. Można było wziąć tekst dowolnego wiersza z kolumny pierwszej, dodać dowolny z kolumny drugiej, dalej dowolny z kolumny trzeciej i powstawała z tego kompletna wypowiedź, która będąc zgoła o niczym, wręcz będąc bełkotem, promieniowała elitarnym zaangażowaniem i górnolotną inteligencją. Szczegółów nie pamiętam.
Tamta satyra na lumpeninteligencję, przypomniała mi się, gdy przeczytałem powyższą antologię kolendowych zdań otwierających. Odruchowo zauważyłem bowiem, że te zdania też da się połączyć w jeden ciąg o niczym z pretensjami do inteligencji.
Zdarzają się takie momenty, w których nagle znika niedobór faktów poznawczych i raptem wszystko do siebie pasuje.
Stefan Bratkowski, "Życie i nowoczesność", dodatek do "Życia Warszawy" z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Bodajże sosem trójdzielnych fragmentów zdań, można to było długi czas czytać w dowolnych kombinacjach, które robiły na słuchaczach świetne wrażenie, prawie jak przemowy prezydenta Kwaśniewskiego i miały tyleż merytorycznej zawartości.
OdpowiedzUsuń@SilentiumUniversi
UsuńTak, na pewno lata siedemdziesiąte. Zdaje mi się, że tak bliżej połowy i Bratkowski mi do tego pasuje.
Ciekawe, czy gdzieś się to plącze po sieci.
Znalazło mi się:
Usuńhttps://mfiles.pl/pl/index.php/Uniwersalny_kod_przem%C3%B3wie%C5%84
Dobrej zabawy.
Tam jest też link do zbioru popularnej wtedy gry półsłówek. Można się rubasznie pośmiać:
https://mfiles.pl/pl/index.php/Gra_p%C3%B3%C5%82s%C5%82%C3%B3wek
@orjan
UsuńJa to znam, ale polecam wszystkim, nawet ową część rubaszną.
To "sosem" to miało być "siedem". Korektor ortograficzny nadal górą.
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńZauważyłam taką prawidłowość, że TVN24 opiera się na agresywnych kobietach (Olejnik, Pochanke, Werner, Kolenda). Mężczyźni tego ciśnienia nie wytrzymują i albo przenoszą się do Polsatu, a nawet telewizji publicznej, albo są eliminowani w inny sposób (Durczok). To jest moim zdaniem temat na jakąś psychologiczną analizę.
Zgadzam się z Tobą, że oburzenie pani Kasi jest szczere - jak sobie przetworzyła w mózgu, że rozmówca powiedział, że geje (i inne podobne orientacje) to nie są ludzie, to cały jej świat runął i nie mogła kontynuować rozmowy z takim barbarzyńcą.
Pamiętasz jeszcze, że ona kiedyś pozowała na dziennikarkę katolicką? Wydaje mi się, że w zamierzchłych czasach, kiedy pracowała w TVP, relacjonowała ze szczerym wzruszeniem pielgrzymki Jana Pawła II do Polski.
@Ginewra
UsuńMnie kojarzą się z Harpiami, których też były cztery siostry. W szczególności Kolenda kojarzy mi się z tą imieniem Kelajno (pol. Ciemnica).
@Ginewra
OdpowiedzUsuńOczywiście że pamiętam. Co ciekawe, tam ich było parę. Najbardziej pobożna była zawsze Anna Kalczyńska, ale co ciekawe, też się tu pokazywała sama Pochanke. Myślę, że możesz mieć rację co do tego ciśnienia. Na ich tle ci mężczyźni to zwykłe dupki.