piątek, 5 czerwca 2020

Czy w Poznaniu będzie ulica George'a Floyda?


Ponieważ nadszedł piątek i w kioskach powinno się pokazać najnowsze wydanie „Warszawskiej Gazety”, to ze względu na tych, którzy mogli by ją ewentualnie kupować wyłącznie ze względu na mój felieton, przedstawiam to, co przygotowałem na ten tydzień, pod nieco bardziej konkretnym tytułem. Nadzwyczaj ważna rzecz.

      Kiedy piszę niniejszy tekst, większość z nas w jakiś tam sposób obchodzi Dzień Dziecka, no i pomyślałem sobie, że przy tej okazji wspomnę o mojej córce, która wprawdzie już dawno dzieckiem być przestała, natomiast zgodnie z naukami wielkiego polskiego aktora Zdzisława Maklakiewicza, będzie dzieckiem do czasu aż oboje rodzice żyją. Przyszło więc dziś do mnie moje dziecko i zapytało, czy ja wiem, o co chodzi z owym piekłem w jakim się w tych dniach pogrążają amerykańskie tak zwane „inner cities”. Odpowiedziałem uczciwie, że policjant brutalnie udusił jakiegoś Floyda, który najpierw próbował zapłacić w sklepie fałszywym banknotem, a następnie stawiał opór przy zatrzymaniu. Opowiedziałem jej też krótko sprawę sprzed lat, dotyczącą pobicia przez policję Los Angeles niejakiego Rodneya Kinga, co w efekcie  doprowadziło do ciężkich wielodniowych zamieszek, w których zginęło ponad 60 osób, a koszt zniszczeń dokonanych w mieście przez rozszalały tłum został oszacowany na ponad miliard dolarów. Swój wykład zakończyłem uspokajającą informacją, że tego typu wydarzenia od czasu do czasu wstrząsają tak zwanym cywilizowanym światem i prawdę powiedziawszy nie ma się czym przejmować.
      Córka moja wysłuchała mnie uprzejmie, a następnie wyjaśniła, że ona to wszystko wie, tyle że jej pytanie dotyczyło prawdziwych powodów owych zamieszek, a nie powodów deklarowanych. A ja w tym momencie pomyślałem sobie, że przecież to jest zupełnie oczywiste, że dla tych wszystkich ludzi, którzy dziś podpalają amerykańskie miasta, rabują sklepy i niszczą wszystko, co im wpadnie w oko, śmierć jakiegoś obcego im człowieka nie ma żadnego znaczenia. We wspomnianych wcześniej "inner cities”, każdego dnia w różnego rodzaju potyczkach, i to w sposób jeszcze bardziej brutalny, giną dziesiątki ludzi takich jak wspomniany Floyd, i podobnie jak on Czarni, i pies z kulawą nogą tym co tam się stało nie zainteresuje. Mało tego, z całą pewnością zdarza się, że wśród nich są też ofiary brutalności policji, a mimo to tylko w niektórych przypadkach dochodzi do głosu gniew ludu.
       I na to właśnie chciałbym zwrócić uwagę. Otóż wspomniane zamieszki w Los Angeles miały miejsce w roku 1992, a więc w czasie gdy do swojej drugiej kadencji przymierzał się znienawidzony przez elity prezydent George Bush senior, a na przeciwko siebie miał wielbionego przez te same elity Billa Clintona. Podobnie jest i dziś. Jak wiemy, jesienią w Stanach Zjednoczonych mają się odbyć wybory, gdzie przeciwko całemu niemal światu będzie próbował zwyciężyć Donald Trump, a nie oszukujmy się – waga tych wyborów ma się nijak do tego, co się tam działo w roku 1992.
      Kończąc ten felieton, pragnę zauważyć, że również to z czym mamy do czynienia dziś tu w Polsce, w żaden sposób nie przykłada się do pamiętnych wydarzeń tu u nas w tym samym roku. Tym razem bowiem walczymy o życie. I oni to wiedzą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...