W ostatnich dniach po Facebooku, czy może
Twitterze, zaczęło krążyć najnowsze zdjęcie Donalda Tuska, na którym wygląda
jak nie przymierzając ów pamiętny menel, lansowany swego czasu przez
ogólnopolskie media jako Hubert H. – prześladowany przez Lecha Kaczyńskiego i
jego służby prosty człowiek. Ja nie mam bladego pojęcia, czemu Donald Tusk,
człowiek, co by jednak o nim nie mówić, dość gładki, by nie powiedzieć
obślizgły, postanowił się aż tak zapuścić, i szczerze powiedziawszy mało mnie
to interesuje, jeśli jednak dziś o tym wspominam, to po to, by zwrócić uwagę na
fakt, że od pewnego czasu ów lans na menela robi niespodziewaną i dla mnie
kompletnie niezrozumiałą karierę. Ja to zauważyłem już jakiś czas temu, gdy
pierwszą gwiazdą publicystyki w publicznej telewizji został Witold Gadowski, a
zaraz po nim na scenie zaczęły się pojawiać takie gwiazdy jak Wojciech
Wybranowski, Piotr Lisiewicz, Stanisław Janecki, Krzysztof Feusette, Jerzy Targalski, Otoka-Frąckiewicz, Andrzej Potocki,
czy Samuel Pereira, natomiast przyznaję, że kiedy ten ostatni ni stąd nie zowąd
ostrzygł się, ogolił, uczesał, a przez to zaczął wyglądać, jakby się też przy
okazji wreszcie umył, wydawało mi się, że za nim pójdą inni. Niestety, nic
podobnego. Pereirze oddaję należny mu szacunek, co do reszty jednak, sprawa przedstawia
się coraz bardziej dramatyczniej.
W tej sytuacji, zdjęcie Donalda Tuska
w nowym anturażu oczywiście wywołało we mnie miły dreszcz satysfakcji, z
drugiej strony jednak pomyślałem sobie z lękiem, że co jeśli to faktycznie jest
jakiś nowy trend i on w ten sposób szykuje się do spektakularnego powrotu na naszą
polską scenę polityczną? Ktoś mnie zapyta, czemu ja się tak tym przejmuję. Co
mnie obchodzi, jak się prezentują ludzie, którzy nie są nawet moimi znajomymi,
a których obecność w przestrzeni publicznej najwyraźniej w żaden sposób nie
wpływa na mój osobisty los? Otóż, mimo że rzeczywiście, jak dotychczas, nie
zauważyłem, by oni w jakikolwiek sposób byli mnie w stanie dotknąć, to jednak
mam poważne obawy, że owego menelstwa, jako stylu, a podejrzewam, że również
charakteru, powinniśmy się wystrzegać zgodnie z zasadą, jaką swego czasu
sformułowała moja świętej pamięci ciocia, kiedy to oglądając Donalda Tuska w
telewizji, powiedziała – cytuję – „On stawia oczy jak ten złodziej”.
A ja sobie to wszystko przypomniałem
ledwie co wczoraj, gdy najpierw obejrzałem nieogolonego i najwyraźniej od paru
dni nie myjącego się i nie zmieniającego ubrań Donalda Tuska, a chwilę później
trafiłem na pewien tekst na portalu wpolityce.pl, który pozwolę sobie tu wkleić:
To co mnie w nim zainteresowało to dwie rzeczy. Pierwsza to informacja, że pracownik tygodnika „Sieci” oraz portalu wpolityce.pl red. Andrzej Potocki, jako pierwszy na świecie, zwrócił uwagę na fakt, że wobec ewidentnych fałszerstw dokonywanych przez Rafała Trzaskowskiego i jego ludzi, Państwowa Komisja Wyborcza może wprowadzić nowy kształt odpowiednich formularzy i w ten sposób tamte podpisy będzie można wyrzucić do kosza, a druga, że on to zrobił już 27 maja. Rzecz w tym, że ja na tym blogu zaproponowałem tę możliwość dokładnie dzień wcześniej, co można jak najbardziej sprawdzić TU, i w związku z tym nie mam najmniejszych wątpliwości, że Potocki swój tekst napisał, jako jeden ze wspomnianych wcześniej meneli, którzy zwyczajnie pasożytując na tych, którzy mają to czego oni albo nigdy nie mieli, albo z różnych przyczyn stracili, uznali, że skoro nie dają, to można im zabrać.
To co mnie w nim zainteresowało to dwie rzeczy. Pierwsza to informacja, że pracownik tygodnika „Sieci” oraz portalu wpolityce.pl red. Andrzej Potocki, jako pierwszy na świecie, zwrócił uwagę na fakt, że wobec ewidentnych fałszerstw dokonywanych przez Rafała Trzaskowskiego i jego ludzi, Państwowa Komisja Wyborcza może wprowadzić nowy kształt odpowiednich formularzy i w ten sposób tamte podpisy będzie można wyrzucić do kosza, a druga, że on to zrobił już 27 maja. Rzecz w tym, że ja na tym blogu zaproponowałem tę możliwość dokładnie dzień wcześniej, co można jak najbardziej sprawdzić TU, i w związku z tym nie mam najmniejszych wątpliwości, że Potocki swój tekst napisał, jako jeden ze wspomnianych wcześniej meneli, którzy zwyczajnie pasożytując na tych, którzy mają to czego oni albo nigdy nie mieli, albo z różnych przyczyn stracili, uznali, że skoro nie dają, to można im zabrać.
I niech broń Boże nikt nie myśli, że ja
Potockiemu skąpię. Niech bierze stąd co chce. Wystarczy na niego spojrzeć – a
każdy kto ogląda stację TVP Info widzi wyraźnie, że jemu się zdecydowanie nie
przelewa – by mu tę kradzież odpuścić. Rzecz jednak w czymś innym. Otóż to co
zrobił właśnie Potocki, nie jest wcale aż tak oryginalne. Ja do dziś pamiętam
jak jeszcze wiele lat temu na tym blogu opisałem, jak to postanowiłem policzyć
wszystkie banki, jakie ze wszystkich stron oblepiły okolicę w której mieszkam,
i wyszło mi ich jakieś 10, czy 15. Nie minęło kilka dni, a dokładnie czas
przygotowania kolejnego numeru tygodnika „Do Rzeczy” – czy gdzie to wówczas
pisał jeden z naszych dzisiejszych bohaterów Rafał Ziemkiewicz – jak on się podzielił dokładnie tą samą refleksją, z
tą różnicą, że policzył banki w Warszawie.
Skoro niespodziewanie po latach zgadało
się nam na temat Ziemkiewicza, chciałbym mu przy tej okazji oddać honor i
przyznać, że dzięki czerwonym spodniom, które go mocno upodabniają do
Jurka Owsiaka, on już tylko od góry wygląda na menela. I zupełnie niespodziewanie
stanowi autentyczną nadzieję Dobrej Zmiany. Co możemy uznać, jako bardzo pozytywne zakończenie dzisiejszego felietonu.
@toyah
OdpowiedzUsuńGdy tak w połowie lat 60-tych zacząłem przygodę z żeglarstwem, to z bardzo ubogiej wtedy oferty podręcznikowej udało mi się nabyć "Żeglarstwo Śródlądowe" śp. Stefana Wysockiego. Własnie stamtąd dowiedziałem się, że obok etyki istnieje także etykieta jako zbiór norm godnego zachowywania się. W żeglarstwie była obowiązkiem. Wtedy była.
Wysocki napominał np., aby przed wejściem do portu żeglarz koniecznie zgolił swój kilkudniowy zarost. On może i świadczy o heroicznych bojach z żywiołem, ale ludzie z lądu patrzą na to inaczej. Rzecz jednak w tym, że luzowanie etykiety pociąga luzowanie stosowanej etyki. T jedna z refleksji.
Skąd się dzisiaj bierze to byle co? Z jednej strony całe armie kreatorów o wszystkich dających się pomyśleć skłonnościach własnych tworzą jakieś dres-kody, ale przecież w ramach niczego więcej jak obszar mody. Moda zaś interesuje się kostiumami, czy wręcz przebraniami, a nie etykietą, czyli kurtuazją wobec innych ludzi. Przebranie nie ma zaś celu w wyrażeniu szacunku dla innych. Jest po to, aby innych oszukać.
Jeszcze nie tak dawno nie do pomyślenia było, aby polityk występował nieogolony, czy rozmemłany bez krawata, itd. To też było przebranie, ale jego intencją było okazywanie szacunku choćby tylko zewnętrznego i tylko na pozór.
Teraz przebranie jest demonstracją ściemy: "patrzcie, jaki ze mnie luzak i swojak". "Jak uroczo mam was gdzieś". "Z jakim wdziękiem odstawiam tu swoje przekręty, bowiem mnie normy nie obowiązują". Ani odpowiedzialność.
Etykieta została rozbrojona. Pozostało rozpoznawanie po oczach. Te nie kłamią.
Wczoraj, już po napisaniu powyższego komentarza, obejrzałem telewizyjne wiadomości i - cóż za niespodzianka - dubler Trzaskowski występuje ogolony i w krawacie!
UsuńNa razie jeszcze bez okularów przeciwsłonecznych.
Nie ze mną te brunnery, Numer!
Kiedyś wariat to był wariat.Teraz jest ekscentryk,zwłaszcza gdy chodzi o wariata z pierwszych stron gazet.
OdpowiedzUsuń