poniedziałek, 2 września 2019

Czy huragan Dorian dotrze do Polski?


       Wydawało mi się, że to się stanie tradycją, jednak wychodzi na to, że bieżących tematów, wymagających szerszego komentarza jest na tyle dużo, że moje krótkie kawałki, jakie raz na miesiąc zamieszczam w „Polsce Niepodległej”, nie będą póki co regularnie uzupełniane przez zestaw dodatkowy. Kto zagląda na ten blok regularnie, wie, o co chodzi, dla tych natomiast, którzy nie wiedzą, mam informację, że nic nie szkodzi, bo to co się liczy to fakt, że dziś, zamiast regularnej jednotematycznej notki, będziemy mieli kilka wesołych bardzo kawałków, głównie związanych z rocznicą wybuchu II Wojny Światowej, a ja mam nadzieję, że one dostarczą Czytelnikom zasłużonej porcji refleksji.



Przyznać muszę, że w tej nędzy, jaką nas raczą organizatorzy najróżniejszych organizowanych przez rząd eventów, pojawiło się absolutnie wyjątkowe logo zaprojektowane specjalnie z okazji owej rocznicy. Mieliśmy tu i pomniki i plakaty i filmy i koncerty, a tu nagle okazało się, że są twórcy, którzy mają i talent i wyczucie i to coś, co daje prawo nazywać się artystą. Proszę tylko się temu przyjrzeć. Czy zdarzyło się im dotychczas coś równie wybitnego?




***
    
 
 No ale przejdźmy już do tak zwanego „merituma”. Proszę sobie oto wyobrazić, że zaproszony jak należy na obchody 80 rocznicy napaści Niemiec na Polskę, prezydent Niemiec postanowił zacisnąć zęby, zdjąć buty i stawić się przed nami boso, błagając o przebaczenie za to, co nam uczynili nie jacyś mityczni naziści, ale jak najbardziej Niemcy. Prezydent Niemiec, którego nazwiska nie pamiętam i pamiętać nie zamierzam, stał boso i zrobił absolutnie wszystko, by ogłosić urbi et orbi, że to co się wydarzyło w latach 1939-1945 spada bezpośrednio na barki narodu niemieckiego i że nie ma takiego sposobu, by oni Niemcy mogli za to co uczynili Polsce odpokutować.
Otóż, uciekając w pewną dygresję, chciałbym poinformować pana prezydenta, że ja wiem, co w kulturze Internetu jest określane nazwą „Instant Karma” i uważam, że owa „karma” właśnie dopadła jego i tych, których on tu przyjechał reprezentować. Rzecz w tym, że ja doskonale wiem, co stało od samego początku za tą ekspiacją. Pan prezydent Niemiec najpewniej uznał, że kiedy on ogłosi, że Auschwitz-Birkenau to był projekt nie polski, lecz niemiecki, to my im darujemy owe reparacje, które się nam należą choćby za to jedno dziecko zamordowane bez najmniejszego powodu przez jednego z nich. Otóż nic z tego. My nie dość że im nie darujemy, to wręcz przeciwnie, po tym wyznaniu, im będzie się naprawdę trudno wymigać od płacenia.
Swoją drogą, ciekawe, że oni mają opinię takich bardziej cwanych. Przecież mogli trzymać fason i razem z Żydami głosić polską odpowiedzialność za wszystko co się stało w tamtym strasznym czasie, a tu nagle uznali, że jeśli wezmą wszystko na siebie, to tych głupich Polaczków wystawią do wiatru. A tu tymczasem – lipa. Czyżby „deutsche wirtschaft“?

***

W ogóle mam wrażenie, że mimo faktu, że zamiast Donalda Trumpa w Warszawie pojawiłił się Mike Pence, siły reakcji dostały takiego obłędu, że nawet ich dotychczasowi zwolennicy stracili panowanie. Oto podczas debaty zorganizowanej w Gdańsku przez lokalne władze w kontrze do uroczystości oficjalnych, pani prezydent Dulkiewicz zwracając się do burmistrza Londynu Sadiqa Khana oraz do sekretarzycy (tak to się chyba powinno w nowym wspaniałym świecie formułować) stanu landu Berlin Sawsan Chebli, ludzi którzy jej zawinili zaledwie tym, że mieli ciemny kolor skóry, nazwała ich „gośćmi egzotycznymi”. Jakby tego było mało, siedzący obok Dulkiewicz urzędnik, czy diabli wiedząc kto, próbując ratować sytuację, zauważył, że dla Khana oraz Chebli egzotyczni możemy być my, jednak mleko się wylało. Nie zmieniło to jednak faktu, że Chebli na te słowa wybuchła śmiechem, a Khan wesoło odpowiedział, że go już różnie nazywano, jednak słowo „egzotyczny” się nie pojawiło. A zatem, wygląda na to, że tam się dzieją rzeczy dziwne.

***

To co jednak przynajmniej na mnie zrobiło największe wrażenie, to fakt, że zgromadzona na wspomnianej debacie publiczność zachowała się jakby w ogóle nie zrozumiała co się stało, nagradzając wszystkich radosnym śmiechem oraz brawami, i w dalszym ciągu pogrążając się w owej dyskusji. I tak też sobie myślę, że to co się dzieje w tych łbach, to już normalny, mniej egzotyczny, niż mieszkaniec Gdańska nie zrozumie. Niedawno, jak wiemy, w Warszawie zepsuła się oczyszczalnia ścieków i w związku z tym prezydent Warszawy uznał, że ponieważ poza Warszawą świata nie ma, on te ścieki wyleje do Wisły, a one sobie popłyną dalej do Płocka i w końcu z Gdańska do Bałtyku. Na Twitterze pojawił się zabawny komentarz ironicznie informujący, że według najnowszych badań 53 procent Warszawian jest „raczej zadowolona” z awarii. Ciekawe jakie by były wyniki sondażu, w kwestii kompromitacji prezydent Dulkiewicz. 53% czy więcej „raczej dumnych” z tego, co się stało?

***

Tego oczywiście nie wiemy, ale jest faktem, że owszem, poza salą doszło do pewnych kontrowersji. Otóż proszę sobie wyobrazić, że fakt iż prezydent Dulkiewicz uznała, że Khan i Chebli to Murzyni, zirytowała działaczy ultralewicowych organizacji walczących tu u nas z faszyzmem i sprowokowała ich do zajęcia nadzwyczaj krytycznego stanowiska wobec zdarzenia. Na to natychmiast zareagował niesławny redaktor Tomasz Lis i wdał się z komunistami w awanturę, tłumacząc, że PiS jest jeszcze gorszy i to z PiS-em, nie z Dulkiewicz – choćby była idiotką – należy walczyć.
Kiedy piszę ten tekst awantura trwa, a ja nie mam ani sposobu, ani ochoty, by ją śledzić, natomiast, owszem, wiem, co słychać u Tomasza Lisa.

***

Jak wszyscy wiemy, wspomniany Tomasz Lis to polski dziennikarz o pozycji, pod nieobecność Grzegorza Miecugowa, porównywalnej może tylko z Moniką Olejnik. Gdyby ktoś chciał wiedzieć, co u niego słychać, to informuję, że on cały swój czas spędza na Twitterze, informując swoich fanów o aktualnym stanie pogody w okolicach Florydy. Chodzi o to mianowicie Lisowi, by udowodnić swoim fanom, że rzekomy huragan, jaki nadciąga nad Florydę i rzekomo miał stać za odwołaniem przez Donalda Trumpa wizyty w Polsce, to polityczny fejk. Przegląda więc Lis od rana do wieczora Internet, wyszukując informacje, że tam się właściwie nic nie dzieje, z takim wnioskiem, że Trump odwołał wizytę w Polsce, bo jest przeciwnikiem faszyzmu.
Czy huragan uderzy we Florydę, czy nie – tego nie wiemy. Jak na dziś, pomijając ekspertyzy Tomasza Lisa, wygląda na to, że huragan niestety uderzy, natomiast oni, jak widać, dostali autentycznego obłędu i już niedługo zaczniemy ich pokazywać w cyrkach.

***

Swoją drogą, owa histeria, jaka ogarnęła środowiska antypisowskie po tym jak Donald Trump przełożył swoją wizytę jest ciekawa sama w sobie. Otóż wedle owych analiz prezydent Trump odwołał swój przyjazd na obchody 80 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, by w ten sposób zaprotestować przeciwko łamaniu przez Prawo i Sprawiedliwość Konstytucji. A ja przede wszystkim myślę sobie, że jeśli to prawda, to on ma naprawdę kiepskich doradców, skoro oni najpierw zaproponowali mu tę wizytę, później ją zorganizowali do tego punktu, że w Warszawie pojawiła się nawet jego słynna limuzyna o nazwie „potwór”, czy „morderca” – nie pamiętam – i oto nagle zorientowali się, że to Polska, a nie, jak oni od początku myśleli, Armenia. Inna sprawa, że już nie mogę się doczekać, jak Donald Trump pokaże się w koszulce z napisem „OTUA” i ogłosi, że następny raz jak przyjedzie do Polski to wtedy dopiero, gdy prezydentem będzie Rafał Trzaskowski.

***

Na koniec jeszcze coś specjalnego, a propos owego OTUA. Proszę sobie mianowicie wyobrazić, że któraś z córek Pana Bolesława wyszła za mąż za jakiegoś Lecha, a ten natychmiast przyjął nazwisko żony. Bolesławowi ten pomysł się tak spodobał, że nie dość, że się pojawił na ślubie, to jeszcze na swój słynny t-shirt, zamiast kamizelki, w której chodzi na ryby, założył marynarkę. Osobiście jestem za tym, by Lechu młodszy zapuścił wąsa, żeby panowie się zaprzyjaźnili i wszędzie chodzili razem, w tym samym outficie, z tymi samymi matkami boskimi w klapie. Będą wyglądali jak Pat i Pataszon, albo Flip i Flap.

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. @Tobiasz11
      To jest A-Tem, biedny wariat. Nie rozmawiaj z nim.

      Usuń
  2. @toyah

    "Czyżby „deutsche wirtschaft“?"

    Bardziej odpowiednie byłoby zapytanie: Czyżby "deutsche organization"?

    Chodzi mi o to, ze z niemieckiej gospodarki nie ma co się śmiać, ale z organizacji to i owszem. Co ta pierwsza osiągnie, to ta druga spaprze. Takie ichnie yin i yang.

    W mojej prywatnej opinii Niemcy potrafią być naprawdę fajnymi i godnymi zaufania przyjaciółmi. Pod warunkiem, że nie opadnie ich poczucie wyższości i władzy. Wiecznie ta posplatana dwoistość. Yin i yang, Steinmeier i Merkel.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...