No
i minął nam kolejny miesiąc, a wraz z tym nadeszła kolej na nowy odcinek
„Wezwanych do tablicy”, a więc krótkich kawałków, które publikuję w
miesięczniku „Polska Niepodległa”. Życzę miłej zabawy.
Sytuacja na publicznej scenie tak się nam w tych dniach
ułożyła, że nie pozostaje mi nic innego jak dzisiejszy odcinek „Wezwanych do
tablicy” poświęcić tak zwanym „świrom”.
Żeby temat wprowadzić z odpowiednim przytupem, zacznę może od świra nr
1, a więc popularnego aktora Wojciecha Pszoniaka. Otóż, jak już większość z nas
wie, w Sieci ukazała się seria spotów, w których mniej lub bardziej znane
gwiazdy salonów III RP zachęcają Polaków do udziału w zbliżających się wyborach
hasłem „Nie świruj, idź na wybory”. Co jednak tu najbardziej interesujące, owa
zachęta jest skonstruowana w taki sposób, że zanim zostanie wypowiedziane
kluczowe wezwanie, każdy kolejny aktor zachowuje się, jak osoba z poważnym
psychicznym oraz fizycznym defektem, czyli jak choćby ów chłopak zawleczony
przez swoją mamę na inwalidzkim wózku w
ramach niedawnego protestu w Sejmie, czyli jak ów – w rozumieniu autora pomysłu
– kampanijny „świr”.
Kiedy w reakcji na ten idiotyzm w mediach rozpętało
się piekło, głos zabrał rzeczony Pszoniak, tłumacząc, że on w ogóle nie rozumie
o co te do niego pretensje, bo przecież wszyscy znamy słynne zdjęcie Alberta
Einsteina, gdzie ten wystawia język i nikt mu nigdy nie zarzucał, że szydzi z
osób kalekich.
Otóż panie Pszoniaku! Niech Pan wreszcie zrozumie,
że nikt nigdy nie będzie kierował jakichkolwiek pretensji do Pana, i nikt też
nigdy nie będzie od Pana wymagał niczego innego ponad to, by Pan z talentem
odgrywał scenki przed kamerą, najlepiej tak, byśmy się wszyscy mieli okazję
pośmiać. Pretensje są do tych, którzy napisali Panu tę rolę i za jej wykonanie
Panu zapłacili. Niech się Pan zastanowi, jakie można mieć żale do zwykłego
pajaca?
***
Świrem nr 2 zostaje w tym miesiącu słynna
trójmiejska tramwajarka Henryka Krzywonos. Otóż owa kobiecina wystąpiła na briefingu
prasowym z jednym z młodych Wałęsów i poskarżyła się na program 500+. Otóż
chodzi o to, że ona ostatnio dużo jeździ po polskich wioskach, gdzie, jak
wszyscy wiemy, ludzie się mnożą jak króliki, i ze smutkiem zauważa, że tam nikt
nie pracuje, bo wszyscy żrą za otrzymywane od Państwa pięćsetzłotowe banknoty.
Proszę posłuchać:
„Jakieś pieniądze ludzie dostali
i zapomnieli o całym świecie, wpadły im pieniążki
do kieszeni. Z drugiej strony wielu Polaków nie pracuje z tego
względu. Na wsiach, na których jestem bardzo często obecna, ludzie porzucili
pracę, nikt nie zbiera truskawek, nikt nie wychodzi do robienia prac
polowych, bo uważają, że to starczy. To się
odbija na dzieciach.
A ja sobie myślę, że to
właściwie ciekawe, że do udziału we wspomnianej kampanii ze świrami nie
zatrudniono pani Heni. Czyż to by nie było piękne, gdyby ona stanęła przed
kamerą, wygłosiła powyższy tekst o truskawkach i pracach polowych, a potem z
poważną miną wycedziła: „Nie świruj, idź na wybory”? Może wtedy przynajmniej w
Gdańsku wreszcie by ludzie ruszyli siedzenia i zagłosowali przeciwko tym,
którzy ich od lat tak strasznie robią w trąbę.
***
A propos robienia w
trąbę, przedstawiam Państwu świra nr 3, czyli Romana Giertycha, który oto
właśnie skierował list do polskich przedsiębiorców o następującej treści:
„Apeluję do
wszystkich przedsiębiorców, a szczególnie do właścicieli małych i średnich firm
o ustanowienie w swoich firmach specjalnej premii wyborczej wypłacanej już
tydzień po wyborach, o ile oczywiście obecna partia rządząca nie będzie miała
większości pozwalającej na sformowanie rządu”.
To co ten człowiek wymyślił świadczy moim zdaniem o
dwóch rzeczach. Pierwsza to ta, że on z tej rozpaczy, w jaką wpędziły go
przedwyborcze sondaże, ześwirował w sensie dosłownym, i to jest konstatacja w
sumie smutna. Ale jest coś w tym jednak wesołego. Otóż mam na myśli widok
Giertycha, jak tydzień po wyborach – oczywiście, dzięki sprowokowanej przez
siebie obywatelskiej aktywności pracowników, przegranych przez Prawo i
Sprawiedliwość – rusza w Polskę i w każdej kolejnej firmie sprawdza, czy ową
premię otrzymali tylko ci, co głosowali na Koalicję Obywatelską, czy może tam
się też zaplątali jacyś ukryci naziści.
***
Skoro o nazistach mowa, przed nami świr numer 4,
czyli artysta filmowy i teatralny Jerzy Stuhr. I niech nikt nie myśli, że ja
mam jakieś podejrzenia w stosunku do tego zacnego człowieka. Wręcz przeciwnie.
Otóż, jak się dowiadujemy, on postanowił stanąć na czele walki z
narodowo-socjalistycznym rządem PiS-u podejmując próbę doprowadzenia go do
bankructwa, a więc w konsekwencji do zejścia z politycznej sceny. Jak on tego
dokona? Otóż procesując się z Państwem Polskim w sądzie w związku z
cierpieniami, jakich on doznaje każdego wręcz dnia, wdychając emitowane przez
owo Państwo zanieczyszczenia. I znów oddajmy głos samemu świrowi, tym razem
jednak w formie możliwie wiernej parafrazy jego wystąpienia w sądzie:
„Z powodu zanieczyszczenia powietrza cierpię na problemy górnych dróg
oddechowych, a przez fakt, że przeszedłem chorobę nowotworową znajduję się w
grupie podwyższonego ryzyka. Odczuwam coraz bardziej trud wykonywania zawodu. Gdy wychodzę na scenę, boję
się, że z powodu wywołanego przez smog kaszlu będę musiał przerwać
przedstawienie. A nie mogę odmówić udziału w spektaklu nawet gdy w mieście
obowiązuje alert smogowy. Nie ma rady, trzeba iść i grać, bo ludzie zapłacili
za bilety. Nawet zwolnienia lekarskie wkładamy do kieszeni, żeby nie robić
kłopotów telewizji”.
A ja sobie tak myślę, że kiedy weźmiemy pod uwagę
poziom zawodowy Jerzego Stuhra i jego duszących się polskim smogiem kolegów, może
nie byłoby złym pomysłem, gdyby Polskie Państwo poszło z nimi wszystkimi na taką
ugodę, że oni wszyscy od dziś wycofują się z działalności publicznej, a premier
powoła do istnienia specjalny fundusz, z którego oni będą do śmierci otrzymywać
emerytury. Niechby nawet w wysokości przysługującej do niedawna byłym
pracownikom SB. Że to by była zbyt duża rozrzutność? Wcale nie koniecznie.
Przede wszystkim, dzięki pracy rządu, możliwości mamy całkiem spore, no a poza
tym, czyż korzyści płynące z tego, że oni by się wreszcie zamknęli, nie byłyby
dla środowiska naturalnego wręcz zbawienne?
***
Na koniec chciałbym do miana świra miesiąca nominować
jeszcze jedną osobę, jednak mam tu pewien kłopot. Otóż mój kandydat jest już
bardzo zaawansowanym staruszkiem i nie bardzo wiem, czy mi wypada. Jednak po
dłuższym zastanowieniu postanowiłem trzymać się oryginalnego planu, a to z tego
względu, że gdybym owego człowieka tu potraktował wyjątkowo, to mógłbym przez
środowiska walczące o przestrzeganie zasad politycznej poprawności, zostać
oskarżony o tak zwany „ageism”, czyli o dyskryminację ze względu na wiek. A
ponieważ chcę tego uniknąć, przedstawiam Państwu prof. Adama Strzębosza, świra
nr 5, który w tych dniach skierował do premiera Morawieckiego list otwarty, w
którym zaapelował do niego o wyrzucenie z rządu ministra Ziobry. A było tak:
„W sposób
stanowczy i zdecydowany zwracam się do pana o odwołanie pana ministra Zbigniewa
Ziobry ze stanowiska ministra sprawiedliwości i to nie tylko dlatego, że pod
jego bokiem działała grupa właściwie przestępcza, bo ujawniająca tajne
materiały personalne i dokonująca hejtu o znamionach zniesławienia, na której
czele stał wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, którego pan powołał.
Pan minister Ziobro odpowiada za nominacje na wysokie stanowiska sędziowskie
często ludzi sfrustrowanych, gotowych na wszelkie kompromisy moralne dla
uzyskania wysokich stanowisk. Proszę pana premiera o możliwe niezwłoczne
odwołanie pana ministra Zbigniewa Ziobry ze stanowiska ministra
sprawiedliwości. Przecież jest pan historykiem, a historia tego panu nie
zapomni”.
Właściwie treść tego listu komentuje się sama, ja
jednak mam tu pewne wątpliwości co do oryginalnego autorstwa. Otóż styl tej
przemowy robi wrażenie parodii tego co dawniej kursowało w publicznej
przestrzeni jako „przemówienia towarzyszy”. Proszę zwrócić uwagę na
zakończenie. Ileż tam jest możliwości! „Przecież jest pan inżynierem i wie pan,
jak się buduje, a nie burzy”; „Przecież jest pan lekarzem i zna pan zasadę ‘po
pierwsze nie szkodzić’”; „Przecież jest pan nauczycielem i wie pan, czym jest
odpowiedzialność wobec tych, których pańskiej opiece powierzono”; „Przecież
jest pan aktorem i wie pan, że trzeba grać rolę, którą panu przeznaczono”... Ups!
Coś nie wyszło, a więc kończmy z tym wstydem.
Dzisiaj to rzeczywicie zabawne, ale obawiam się, że pańskie pomysły na emerytury dla aktorów, ny ci zamilkli en block oraz ewentualnie gramialnie, nic nie dadzą. Proszę spojżeć na prof. Strzembosza. Emeryturę ma pewnie nie kiepską i mówić musi.
OdpowiedzUsuń@JK
OdpowiedzUsuńAleż mój plan jest przemyślany. Ja proponuje umowę, że emerytura będzie wypłacana pod warunkiem, że oni się zamkną.
Ależ pan to wymyślił! Nie daje im pan żadnej drogi ucieczki.
UsuńObejrzałem te spoty "Nie świruj". Moim zdaniem to oznaka upadku rzemiosła aktorskiego. Dla każdego, kto miał do czynienia z ludźmi chorymi psychicznie (ja miałem), widoczne jest, że te błazny nigdy się z kimś takim nie spotkali. Odgrywają kiepskie role, chyba najgorsze w swoim życiu, w oparciu o swoje wyobrażenia o zachowaniach ludzi chorych. Dlatego też nie widziałem do tej pory dobrze zagranej sceny obłędu Ofelii.
OdpowiedzUsuńCo do mecenasa Kunia, to przekroczył on granicę absurdu już dawno temu. Szkoda o nim gadać.
Henryka... no cóż.
Stary Stuhr... przygniotło go rozdęte ego.
Strzembosz... złożył zobowiązanie, że środowisko sędziowskie oczyści się samo.
Pozdrawiam