Na ten piękny niedzielny poranek
proponuję swój najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety” z nadzieją, że przynajmniej
ci, którzy do tego znakomitego tygodnika nie mają dostępu, uznają, że ten dzień
zaczął się im bardzo dobrze.
Gdyby ktoś mnie poprosił o wyjaśnienie,
co sprawia, że ja z uporem godnym lepszej sprawy wierzę, że polityczna oferta
Prawa i Sprawiedliwości jest ofertą poważną, a przede wszystkim wiarygodną,
mógłbym oczywiście odpowiedzieć, że owych powodów jest zbyt dużo, by je tu
opisywać. Ponieważ jednak tego pytania nie można pozostawić bez odpowiedzi,
powiem tylko, że z mojego punktu widzenia, nawet gdyby z owych licznych argumentów
obronił się tylko jeden, to on mi wystarczy, by wierzyć w ten projekt
zachowując przekonanie, że moja wiara jest jak najbardziej usprawiedliwiona. A
mam tu na myśli tak zwane „wykluczenie komunikacyjne”.
W czym rzecz? Otóż wbrew dość często
wyrażanej opinii, że ów problem jest tak powszechny, że w pewnym momencie
przestał być zwyczajnie zauważany, mam tu zdanie odmienne. Otóż z tego co wiem,
on faktycznie przestał być zauważany, tyle że stało się to dzięki temu, że owo
komunikacyjne wykluczenie dotyczy tak małej liczby osób, że dla powszechnej
świadomości praktycznie bez jakiegokolwiek znaczenia. Moje co do tego
przekonanie bierze się stąd, że ja tę sytuację miałem okazję zaobserwować na
przykładzie mojej rodzinnej wsi Sławatycze nad Bugiem, wsi samej w sobie od lat
wykluczonej, coraz bardziej wyludnionej, biednej i samotnej. Jeśli chcemy
dojechać do Sławatycz, lub ze Sławatycz wyjechać, mamy dwie proste możliwości –
Włodawę na południe oraz Białą Podlaską na północny-zachód i dziś jedynym
dostępnym tu środkiem transportu jest prywatny samochód. Rzecz w tym, że mimo
wspomnianej pauperyzacji wsi i jej mieszkańców, należy przyznać, że tam
praktycznie wszyscy mają jeden, a niekiedy i dwa samochody, a więc im ów
zlikwidowany PKS, czy jeszcze parę lat temu obsługujący trasę Biała Podlaska -
Sławatycze bus, nie zaprzątają w żaden sposób umysłu. Rzecz natomiast w tym, że
jeśli tam, wśród tego tysiąca z małym hakiem mieszkańców znajdzie się choćby
jedna osoba, która nie ma żadnej możliwości, by się stamtąd ruszyć, to z
pewnego, wręcz metafizycznego punktu widzenia, mamy problem tak głęboki, że
tylko nadzwyczaj wrażliwe oko jest w stanie go dojrzeć i się nim przejąć.
Powtarzam. Gmina Sławatycze to na naszej
polskiej mapie miejsce wyjątkowo zabiedzone, nie zmienia to jednak faktu, że co
by o jego mieszkańcach nie mówić, o żadnym komunikacyjnym wykluczeniu nie może
być mowy. Czemu to z takim naciskiem podkreślam? Otóż prawdopodobnie w większości
polskich gmin, owa wykluczeniowa sytuacja jest jeszcze bardziej fikcyjna. Ale
jednocześnie nie mam wątpliwości, że w większości z nich żyje przynajmniej
jedna osoba, która czuje się tam jak w więzieniu. I to, że Dobra Zmiana – niechby
nawet parę tysięcy – tych ludzi zauważyła i wyszła im na przeciw, to z
pewnością nie w wyniku politycznych kalkulacji.
I to jest to co ja u nich szanuję. I to
jest to, co sprawia, że z czystym sumieniem będę na nich głosować.
Powiem
szczerze, że bardzo liczyłem na to, że zeszłoroczny wrzesień się już nie
powtórzy, jednak wygląda na to, że jeszcze i tym razem muszę prosić tych,
którym moje dwie ostatnie notki umiliły ten piękny weekend, o jednorazowe wsparcie. Gdyby ktoś nie
pamiętał, podaję namiary: Krzysztof Osiejuk 50 1050 1214 1000 0092 2516 8591,
ewentualnie, jeśli ktoś wciąż jeszcze nie wrócił do kraju, to można przelewać
pieniądze na mój paypalowy adres k.osiejuk@gmail.com. A ja ze swej
strony obiecuję, że będę Państwa zabawiał dopóki mi sił starczy. Korzystając z
okazji, chciałbym z całego serca podziękować dwóm czytelnikom, którzy od
dłuższego czasu regularnie co miesiąc wysyłają mi to co wysyłać uznali za
stosowne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.