Papież Franciszek, mocą daną mu przez
Kościół, zdecydował o wprowadzeniu do Katechizmu poprawki zarządzającej
bezwzględny zakaz egzekwowania kary śmierci, i tak jak się należało spodziewać,
wsród tak zwanych „prawdziwych katolików” podniósł się kolejny już w czasie
tego pontyfikatu rwetes. Gdyby ktoś nie wiedział w czym rzecz, chodzi o to, że
dotychczasowe zalecenia Kościoła, choć zdecydowanie zachęcały do stopniowej
rezygnacji ze stosowania kary głównej, pozostawiały pewną furtkę w postaci tak
zwanej „obrony koniecznej”, której społeczeństwa nie mogą zostać pozbawione. I
to jest to, czego ci z nas, którzy czują się szczerze związani z nauką
Kościoła, a jednocześnie pozostający zwolennikami kary śmierci, trzymali się
zdecydowanie i stanowczo. I tak też, nawet kiedy święty papież Jan Paweł II
ogłosił oficjalnie, że w jego opinii kara śmierci w obecnych warunkach nie ma
racji bytu i powinna zostać usunięta ze wszystkich kodeksów świata, zwolennicy
utrzymania tej jedynej gwarancji pełnej ziemskiej sprawiedliwości niezmiennie
głosili, że choć Papież faktycznie coś tam powiedział, Katechizm pozostaje
pierwszym i jedynym autorytetem, a więc jest po co żyć… i po co, nomen omen,
umierać.
Przyznaję, że i ja jestem w grupie
tych, którzy uważali – i w pewnym sensie uważają do dziś – że są sytuacje,
kiedy od kary śmierci każde rozwiązanie jest gorsze. Ja wciąż mam szczere
poczucie, że jest pewien rodzaj zła, oraz pewien poziom zwykłej ludzkiej
krzywdy, której zadośćuczynić może już tylko symboliczny stryczek. No i w tym
momencie papież Franciszek, jak mówię, mocą swojego, nadanego mu przez Jezusa autorytetu,
postanowił ostatecznie tę sprawę załatwić i zmienił ów fragment Katechizmu w
taki sposób, by nikt z nas nie mógł się już dalej tłumaczyć, mówiąc, że papież
Wojtyła na starość zwyczajnie zbzikował.
A zatem, powtarzam, ja wciąż uważam,
że są sytuacje gdzie poza świadomością, że oto stoimy wobec zła, które nie
zasługuje na nic więcej jak śmierć, nie ma już miejsca ni nic więcej, a mimo to
przyjmuję do wiadomości to, że mój Kościół uważa inaczej i każe mi od dziś
bardzo się starać, by to właśnie stanowisko zrozumieć i zaakaceptować.
Zwłaszcza że jest ono podzielane przez trzech ostatnich papieży, w tym – o
grozo! – również Benedykta XVI, który jak najbardziej powiedział, że „kara
śmierci to nie tylko zamach na życie, ale również obraza godności człowieka”.
Jak już zaznaczyłem na początku, decyzja Papieża
spotkała się z protestami ze strony najbardziej radykalnych obrońców Doktryny, którzy
jako osoby nadzwyczaj dobrze wykształcone i oczytane, zauważyli, że pojęcie
godności stanowi jeden ze współczesnych mitów i w tradycyjnej nauce Kościoła
wcześniej nie występowało. Ja z kolei, jako klasyczny dyletant, a miejscami
nawet i wiejski głupek, przyjmuję tę informacje do wiadomości i zaczynam dumać
nad ową godnością. A w tym momencie
przypominam sobie swój stary dość tekst, w którym opisałem być może
najbardziej pilnie strzeżone więzienie na świecie pod nazwą ADX Florence. Proszę mi pozwolić przytoczyć dziś
ten fragment:
„Gdyby
jednak komuś było tego mało i wciąż twierdził, że bez kary śmierci
sprawiedliwości nie ma, może zawsze sobie pomyśleć o owym absolutnie niezwykłym
amerykańskim więzieniu znanym pod nazwą ADX Florence, w którym dziś przebywają
tak zasłużeni dla Świata Ciemności postacie, jak Larry Hoover z Gangster
Disciples, Barry Mills i Tyler Bingham z Aryan Brotherhood, Zacarias Moussaoui,
jedyny skazany przed sądem cywilnym organizator ataków z 11 września, Faisal
Shahzad, autor próby zamachu na Times Square w roku 2010, Ramzi Yousef, główny
animator ataku na World Trade Center w roku 1993, ale również tak znani
osobnicy jak Ted Kaczyński, czyli słynny Unabomber, Dzokhar Tsarnaev, autor
niesławnego ataku na uczestników maratonu w Bostonie, szef mafijnej rodziny
Bonanno, Vincent Basciano, ale też Terry Nichols, odsiadujący 161 wyroków
dożywocia współorganizator ataku w Oklahoma City z roku 1995. Sam Timothy
McVeigh, główny sprawca ataku, też by tam dziś przebywał, gdyby nie fakt, że w
międzyczasie został skazany na karę śmierci i w związku z tym został
przeniesiony w miejsce, gdzie czekały na niego już inne przykrości. Ale
znajdziemy w ADX również osoby tak szczególne, jak Richard McNair, który
wprawdzie zamordował zaledwie dwie osoby, ale pewnie skończyłby w miejscu
znacznie mniej spektakularnym niż ADX, gdyby nie fakt, że wcześniej udało mu
się aż trzykrotnie uciec z różnych, wcale nie lekkich, ośrodków odosobnienia,
czy Robert Hanssen, były agent FBI, który za wydanie Rosjanom kilku
amerykańskich szpiegów, otrzymał 15 kolejnych wyroków dożywocia.
Cóż
jest takiego szczególnego w owym więzieniu, poza tym, że jest to miejsce o
maksymalnie zaostrzonym rygorze? Otóż, wbrew mylnym, choć zrozumiałym
pogłoskom, jakoby oni wszyscy byli tam trzymani pod ziemią, więzienie w
znacznej swojej części znajduje się ponad powierzchnią ziemi, natomiast niżej,
owszem, znajduje się korytarz łączący budynki z głównym wejściem do więzienia.
23 godziny na dobę więźniowie spędzają samotnie w celi i jedynie przez pięć
godzin w tygodniu, w towarzystwie minimum trzech strażników, mogą pozwolić
sobie na chwilę relaksu. W każdej sali znajdują się wykonane niemal wyłącznie z
betonu biurko, stołek oraz łóżko, jak również unieruchamiana w przypadku zatkania
toaleta, automatycznie kontrolowany na wypadek zalania prysznic, oraz umywalka
bez stanowiącego potencjalne zagrożenie kurka. W niektórych celach mogą
znajdować się wykonane z wypolerowanej stali, wtopione w ścianę, lustra.
Elektryczne światło włączane i wyłączane jest z zewnątrz. Radio, oraz, w
wyjątkowych sytuacjach, czarno-biały telewizor nadają wyłącznie programy o
charakterze relaksacyjnym, edukacyjnym i religijnym. Wszystkie cele, dla
uniemożliwienia więźniom kontaktu za pomocą alfabetu Morse’a, są idealnie
dźwiękoszczelne. Okna o rozmiarach 10 x 120 cm zaprojektowane są w taki sposób,
by więźniowie nie byli w stanie określić swojego położenia, a więc jedyny
widok, jaki z nich można uzyskać, to niebo, ewentualnie sąsiedni dach.
Gimnastykę więźniowie mogą uprawiać w betonowym basenie, również
zaprojektowanym tak, by uniemożliwić im rozpoznanie miejsca, w którym się
znajdują. Znajdujący się w basenie więzień może zrobić maksymalnie dziesięć
kroków w linii prostej i trzydzieści kroków po kwadracie. Więźniowie pozbawieni
są kontaktu ze światem zewnętrznym, a jedzenie dostarczane jest im osobiście
przez strażnika. Oczywiście, całe więzienie wyposażone jest w system setek
kamer i detektorów ruchu, oraz 1400 zdalnie sterowanych stalowych drzwi. Każdy
ruch więźnia monitorowany jest 24 godziny na dobę, całość otoczona jest
czterometrowym, zakończonym drutem kolczastym murem, oraz patrolowana przez
uzbrojonych strażników z psami. W wyjątkowych przypadkach złamania regulaminu,
więzień kierowany zostaje do tak zwanego „Punktu Z”, gdzie w całkowicie
pozbawionych światła i dźwiękoszczelnych betonowych celach może się zmieścić do
148 więźniów. Obecnie w ADX Florence przebywa 410 osób”.
I w tym momencie – z oczywistym
zastrzeżeniem, że ja naprawdę bardzo się staram – mam do swojego Kościoła jedno
pytanie: Jak to jest z tą godnością w przypadku ADX Florence, gdzie umiłowany
bezgranicznie przez Pana Boga człowiek, choćby nawet zaczął się najszczerzej na
świecie modlił się o to by muu to dozywocie zamieniono na karę śmierci, nie ma
na to szans i jedyne co mu zpozostaje to w owej modlitwie pokutować za swoje
grzechy? No i jeszcze coś: Czy jemu łatwiej jest odnaleźć Boga tu, czy może w
tej ostatniej chwili, gdy poczuje ów sznur na swojej szyi, lub chłód strzykawki
na skórze?
Przypominam uprzejmie, że moje książki, w tym trzy
ostatnie egzemplarze „TegoKtóryNiePrzepuszczaŻadnejOkazji” są dostepne pod
adresem mailowym k.osiejuk@gmail.com.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.