niedziela, 19 sierpnia 2018

O tym jak zostałem faszystą


Niespodziewanie plany znów się zmieniły i jednak dziś już mogę wrzucić swój najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”, co sprawi, że jutro będzie o skutecznych deportacjach. A zatem, voila!     


      Zakończyły się lekkoatletyczne mistrzostwa Europy w Berlinie i niemal do końca Polska zajmowała pierwsze miejsce z siedmioma złotymi, czterema srebrnymi i jednym brązowym medalem w ogólnej klasyfikacji mistrzostw. W końcowej konkurencji, czyli sztafecie mężczyzn 4x100 metrów, wygrali Brytyjczycy i z pięcioma medalami srebrnymi Polskę wyprzedzili. Natychmiast na tę sytuację zareagował Internet zwracając uwagę na fakt, że owi Anglicy to Chijindu Ujah, Adam Gemili, Zharnel Hughes i Harry Aikines-Aryeetey, co choć oczywiście oddaje sprawiedliwość wielkości Imperium, w zaledwie minimalnym stopniu przynosi chwałę samej Wielkiej Brytanii. Podobnie zresztą wygląda sytuacja w kwestii medali srebrnych i brązowych. Turcja, ze swoim srebrem, to  Emre Zafer Barnes, Jak Ali Harvey, Yiğitcan Hekimoğlu and Ramil Gulijev, z czego dwóch pierwszych to Jamajczycy, natomiast Gulijew jest Azerem. Jedyny przedstawicel narodu tureckiego to ów Hekimoğlu. Trzecie miejsce zajęli Holendrzy w składzie – to nie żart – Christopher Garia, niejacy Martina i Paulina, oraz Taymir Burnet, wszyscy czarni jak noc. Niestety, mimo pewnych ambicji, medalu nie udało się zdobyć Francuzom w składzie Mickael-Méba Zeze, Marvin Rene, Stuart Dutamby i , last but not least, Mouhamadou Fall, a ja już z dobroci swego serca, nie będę się nad nimi znęcał i wyciągał im to, czego oni by z całą sobie nie życzyli.
       W tej sytuacji pozwolę sobie zająć uwagę Czytelników odrobiną swojego patriotyzmu i przedstawię sportowców, którzy medale w Berlinie zdobyli dla Polski. Po kolei: Wojciech Nowicki, Michał Haratyk, Paulina Guba, Justyna Święty plus jej trzy koleżanki ze sztafety, Iga Baumgard, Małgorzata Kowalik, oraz Patrycja Wyciuszkiewicz, Adam Kszczot, Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek, Konrad Bukowiecki, Sofia Ennauoi, Marcin Lewandowski i w końcu Joanna Fiodorow, z czego nawet owa Marokanka Ennaoui mówi po polsku lepiej ode mnie, jej buzia nie różni się od koleżanek z reprezentacji bardziej niż one od siebie, a w dodatku publicznie fukcjonuje jako po prostu Zosia. 
      No i jest tak, że ja najpierw patrzę na zdjęcia wszystkich naszych reprezentantów w tych pięknych biało-czerwonych barwach na tle tych biało-czerwonych flag, a potem oglądam zdjęcia z samych zawodów i widzę tych wszystkich „Brytyjczyków”, „Niemców”, „Francuzów”, „Holendrów”, „Włochów”, czy nawet tych nieszczęsnych „Turków”, i nie mogę uwolnić się od myśli, że tu w żadnym stopniu problemem nie jest ani ta nasza rzekoma ksenofobia, szowinizm, czy wreszcie rasizm, lub tym bardziej faszyzm, lecz wszystko sprowadza się do tego, że skoro wciąż jeszcze tego typu sportowe, i nie tylko sportowe, imprezy, jak mistrzostwa świata, mistrzostwa Europy, puchary narodów, czy jakieś uniwersjady, to, owszem, rywalizacja pojedynczych talentów, ale przy tym jednak reprezentacji narodowych, to nie mamy najmniejszego powodu, by stawiać pewne pytania, wyrażać wątpliwości, no i ostatecznie wyciągać z tych refleksji wnioski.
        I jeden z nich wyraźmy słowami popularnej kiedyś piosenki: „Niech żyje Polska i ty co rodzisz się żyj”.

Moje książki są do kupienia w księgarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl, oraz – częściowo – tu u mnie pod adresem k.osiejuk@gmail.com. Bardzo polecam.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...