poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Counter Strike, czyli jeszcze o dewastowaniu emocji


        W pierwszej kolejności chciałbym przeprosić wszystkich wypatrujących komentarzy na tematy interesujące dziś nas wszystkich, ale pojawiło się coś, co moim zdaniem wymaga reakcji natychmiastowej. Po drugie, chciałbym poinformować Czytelników, że temat, który poruszyłem zaledwie wczoraj – wbrew choćby i moim przypuszczeniom –  wymaga kontynuacji i w związku z tym trzeba będzie się nam wszystkim uzbroić w cierpliwość i skupić się na sprawach podstawowych. Otóż, dzięki czujności mojej wybitnej córki, dowiedziałem się właśnie, że niejaki Trevor Heitmann, nadzwyczaj popularny youtuber, regularnie oglądany przez niemal milion użytkowników zainteresownych filmikami dotyczącymi komputerowej gry o nazwie „Counter Strike” i przedstawiający się nickiem „McSkillet”, w pewnym momencie postanowił, że ruszy swoim czarnym sportowym mclarenem pod prąd którąś z okolicznych szos i walnie nim w pierwszy nadjeżdżający z naprzeciwka samochód, zabijając siebie, no i przy okazji nieznaną liczbę równie nieznanych sobie pasażerów. Efekt jest taki, że ów słynny youtuber nie żyje, a wraz z nim życie straciły jeszcze dwie osoby. Oto informacja, jaką znajduję na portalu naszego Radia Zet:
      Trevor „McSkillet” Heitmann, popularny youtuber, zginął w wypadku samochodowym na autostradzie w San Diego w amerykańskim stanie Kalifornia. 18-letni mężczyzna jechał pod prąd sportowym mclarenem i uderzył w inny pojazd. Poza nim w wypadku zginęły jeszcze dwie osoby”.
      Jak znam życie, owa informacja, jeśli w ogóle wbiła się w okruchy świadomości obywateli, to głównie ze względu na tego „popularnego youtubera”natomiast gdy chodzi o to ostatnie zdanie – swoją drogą, w większości innych relacji zwyczajnie pominięte, jako nieistotne – to nie mamy już o czym marzyć. Mimo to jednak – a kto wie, czy nie przez to właśnie –  chciałbym zwrócić uwagę na ten bardzo dla mnie istotny związany z owym wydarzeniem szczegół. Otóż wspomniane przez Radio Zet „jeszcze dwie osoby”, to, jak się okazuje, 12-letnia Aryana Pizarro i jej 43-letnia mama, Aileen Pizarro. Brat i syn obu kobiet, Angelo Pizarro, zamieścił na Facebooku następujący komentarz (skoro już jesteśmy w temacie Internetu, google translate powinien wystarczyć):
        To the man who basically murdered my mom and sister with your car intentionally... I’m sorry you were hurting so bad that you felt the need to end your life. And that’s terrible. No one should ever feel that.
        But you didn’t have to take my mom and sister with you.
        You didn’t.
        You did though. I’m angry at you but you’re gone so you’ll never know just how angry that is. I’m trying to forgive you but it’s heartbreaking. I wonder if your family is grieving. I wonder if your fellow YouTube community is grieving.
         My sister was one of the most forgiving people ever. If she hated you she’d forgive you so fast. So I’m trying. I’m trying for her. And I think whoever is reading this should try to forgive you for her.
         I know your YouTube name and probably could find out your real name but I don’t wanna type or say it. It brings a foul taste in my mouth.
         But now running on only 2 hours of sleep in the last 24 hours in a hotel room in San Diego I just know one thing and that’s that Aryana and my mom are in a better place.
         You, I’m not so sure.
         But I hope you’re not in pain.... because Aryana would never want anyone, even her killer, to be in pain.
         -Angelo
         P.S. Aryana if you’re looking down right now from heaven checking in on me know that I’ll be okay and I’ll make that dent you wanted to make on the world in your name. You leaving me, and everyone, will be for something. Guess I have to get that unicorn tat we talked about forever now”.
        O co chodzi? O to mianowicie, że większość doniesień medialnych skupia sie na tym, że oto w wypadku samochodowym zginął popularny youtuber, a na informacje o tym, że przez jego fantazję musiała wraz z nim zginąć wspomniana Aryana, czasu i miejsca już nie starczyło. Słowo „youtuber”, zakładając że w tym natłoku zdarzeń w ogóle, zawłaszczyło nasze emocje dokumentnie i ostatecznie.
        Proponuję więc, byśmy się nad tym przez chwilę zastanowili. Zwłasza wtedy gdy przyjdzie nam do głowy rozpamiętywać niezrealizowany zakup australijskich fregat. Mam nadzieję, że nic nie pomyliłem.



Książki tam gdzie zawsze.

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...