środa, 15 sierpnia 2018

Jak to jest być głupim jak but


        Wspominałem tu przez te wszystkie lata parę razy amerykańskiego dziennikarza Boba Greene’a, którego czytam namiętnie i od którego czerpię zarówno ściśle określoną wiedzę, jak i umiejętność przelewania tej wiedzy na zdania. Otóż kiedy Greene był jeszcze początkującym dziennikarzem, miał rubrykę w „Chicago Tribune”, gdzie relacjonował wielkie rockowe koncerty, w których uczestniczył jako zaproszony reporter. Pewnego dnia jeszcze w roku 1972 miał okazję uczestniczyć w słynnym koncercie zespołu Jethro Tull w nowojorskiej hali Madison Square Garden. Oto jego relacja:
     Wokalista zespołu Ian Anderson bisował, a rozentuzjazmowana publiczność napierała na scenę. Części z nich udało się dotrzeć do dolnej części ściany, prowadzącej już do samej sceny, skąd, stając na ramionach znajomych, próbowali wyskoczyć w górę i znaleźć się tuż obok swoich bohaterów. Stałem na scenie obok wzmacniacza i obserwowałem całą sytuację. Ian Anderson śpiewał, a młodzi fani zespołu podchodzili coraz bliżej. Nie było widać twarzy, natomiast na krawędzi sceny pojawiały się palce, gotowe by się podciągnąć i wejść na scenę. Terry Ellis, manager zespołu, również się przyglądał. Z całkowitym spokojem, wziął w rękę młotek i ruszył w kierunku Andersona i jego mikrofonu. Przyklęknął i wciąż bardzo spokojnie, ile razy zobaczył palce, walił w nie młotkiem. Któreś z tych dzieci ślepo sięgało brzegu sceny, a Ellis rozbijał te palce swoim młotkiem. Efekt był natychmiastowy. Młotek spadał na palce, a ich właściciel wpadał z powrotem w publiczność. Nigdy nie widzieliśmy całej osoby. Raz za razem palce wynurzały się z ciemności, Ellis rozwalał je młotkiem, no i w ten sposób wreszcie koncert dobiegł końca”.
       Nie byłem nigdy na koncercie zespołu Jethro Tull. Kiedy ich kochałem, byłem przede wszystkim zbyt mały, żeby znosić walenie młotkiem po palcach, a poza tym to był czas, kiedy oni do Polski nie przyjeżdżali. Owszem, pamiętam jakby to było wczoraj, jak mój starszy brat pożyczył od jednego ze swoich kolegów magnetofon Tonette, a z nim taśmę firmy Agfa, gdzie na jednej stronie była pierwsza płyta Led Zeppelin, a na drugiej „Stand Up” Jethro Tull właśnie. Miałem wówczas pewnie jakieś 15 lat, ta taśma była z nami pewnie z tydzień i przez ten czas nauczyłem się każdej z tych piosenek na pamięć. Do dziś zresztą to własnie drugi album Jethro Tull jest moją ulubioną ich płytą, tuż po „Thick As A Brick”.
         Ciekawy jest bardzo ów album, a jednocześnie cała kompozycja. Dowcip – bo to był trochę dowcip – polegał na tym, że okładka, zrobiona w formie gazety, informowała, że autorem tekstu tej piosenki jest genialny ośmioletni poeta nazwiskiem Gerald Bostock, którego nawet widzimy na okładce i możemy tam też przeczytać pełną i  bogatą relację na temat owego niezwykłego talentu. News jest taki, że ów ośmiolatek ze swoim poematem wygrał któryś z lokalnych konkursów poetyckich, jednak po protestach ze strony publiczności został oskarżony o psychiczną chorobę zdyskwalifikowany. Na pierwszej stronie owej gazety jest również tekst, w którym sugeruje się, że Bostock jest również ojcem swojej 14-letniej koleżanki imieniem Julia. Tak więc odpowiednio zachęceni, nastawiamy płytę i od razu słyszymy początek owego niby poematu:
      Mam nadzieję, że jakoś to przemęczycie
        Moje słowa są niczym szept, a głuchota aż wrzeszczy
        Mogę sprawić, że coś poczujecie, do myślenia was nie zmuszę
        Wasza sperma spływa ściekiem, a miłość ginie w zlewie
        No i walicie konia gdzieś w kącie
        Załatwiając te wasze zwierzęce interesy
        A ci wszyscy mądrale nawet nie mają pojęcia, jak to jest
        Być głupim jak but”.
       Nie będziemy tu dziś słuchać całości tego dzieła w wykonaniu Jethro Tul. Na początek proponuję jedynie samo otwarcie. Potem ten sam fragment w wykonaniu fantastycznej, choć kompletnie nieznanej, piosenkarki, no a na koniec, owszem, całość, ale też w wykonaniu tak zwanych amatorów. Tak byśmy wszyscy mieli okazję zobaczyć, jak talenty mogą się rodzić choćby na kamieniu.










      Przypominam, że moje książki są niezmiennie do kupienia w ksiegarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, lub ewentualnie u mnie osobiście. Kontakt mailowy k.osiejuk@gmail.com


5 komentarzy:

  1. Widziałem JT na żywo w 2000 w Katowicach i w 2004 w Poznaniu. Byli w bardzo dobrej formie, zwłaszcza Anderson, który mimo że był już sporo po 50 skakał i fikał koziołki niczym młody kozioł, a nie stary cap. Thick as a Brick zagrali fragment w Katowicach. Pomimo, że też najbardziej lubię ten album, czekałem na choćby fragment A Passion Play, niedocenionej płyty JT. Ale nic z niej nie zagrali. Generalnie pasuje mi zdecydowana większość dyskografii Jethro Tull, choć wiadomo, że w latach 70 rządzili, a później było różnie. No ale Broadsowrd and the Beast, Rock Island czy Roots to Branches zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Lucas Beer
      Szczerze powiedziawszy, ja przestałem ich słuchać po Thick As A Brick. Moim zdaniem mocno sie zmanierowali. Ale spierać się nie będę.

      Usuń
  2. Pięknie piszesz o muzyce. Większość starych zespołów znam z bardzo wczesnej młodości, ze słuchania po nocach radia, korzystając z chwilowej tolerancji rodziców. Potem dogadałam się z nimi, że tato będzie wracał w miarę zadowolony z wywiadówki, a oni dadzą mi wolną rękę. To była 5 podstawówki. Dołożyli mi magnetofon. Nocą nagrywało się prawie samo. Mój kumpel z podstawówki miał kilka lat starszego brata. To dzięki niemu lato z radiem było dla nas bajką dla rodziców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Jola Plucińska
      Ale by się nam fajnie gadało!

      Usuń
    2. wielki uśmiech w zamian, ale obawiam się, że ja bym tylko słuchała i zadawała pytania, często głupie, bo ja jestem mistrzem w zadawaniu kretyńskich pytań, słuchając muzyki kierowałam się tylko sympatią i emocjami, jakoś z tym dożyję, wszak nie każdy może być krytykiem muzycznym:)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...