czwartek, 2 sierpnia 2018

Czy ksiądz Drozdowicz czyta Cummingsa?


        W ostatnich dniach, niemal jedna po drugiej, zmarły dwie osoby, których ja akurat pod żadnym względem nie szanowałem, a których nazwiska w ten czy inny sposób funkcjonowały w publicznej świadomości, a więc piosenkarka Kora, oraz jazzowy muzyk Tomasz Stańko, i ja na ten temat nie mam naprawdę nic do powiedzenia, a to z tego jednego powodu, że o zmarłych albo w ogóle, albo już tylko dobrze. Oczywiście najchętnie bym zacytował – co, jak zresztą widzimy, czynię – komentarz jednego z czytelników tego bloga, który reagując na mój tekst o laleczce voodoo, którą gdzieś tam na ścieżce swojego żywota zbudowała pisarka Nurowska z przeznaczeniem dla posła Piotrowicza, zauważył, że, jak wiele na to wskazuje, ona tę laleczkę wydłubała z kory, i już tylko przypomniał swój dawny bardzo tekst o wysłuchanych modlitwach, ponieważ jednak nie bardzo mi wypada ten temat ciągnąć, zamknę się i już tylko zajmę się księdzem o nazwisku Drozdowicz. Wojciech Drozdowicz. Ale zacznijmy może od początku.
        Otóż kiedy dotarła do nas wiadomość, że piosenkarka Kora nie dała rady tej strasznej chorobie i odeszła z tego świata, ktoś niemal natychmiast rozpuścił wiadomość, że ona tuż przed śmiercią pojednała się z Bogiem. Na tę, jak się okazuje, plotkę, na swoim profilu na Facebooku, natychmiast zareagował nie kto inny jak prof. Magdalena Środa, jak rozumiem osoba dobrze poinformowana, następującym oświadczeniem:
        Ktoś propaguje wieści, że Kora w szpitalu wzięła ‘ostatnie namaszczenie’. Raz, że nie była w szpitalu, dwa, że nigdy nie wzięłaby ostatnich namaszczeń, nigdy nie pozwoliłaby na obecność przypadkowych księży wokół siebie. Mało było spraw równie jej obcych jak religia katolicka z jej ‘urzędnikami’, sztywnymi rytuałami, coraz większą hipokryzją i zbrodniami pedofilii. Sama była ich ofiarą. Nie znosiła kościoła katolickiego jako instytucji. Może myślała o jakiejś Transcendecji, bo na Transcendencję, jako osoba uduchowiona, była bardzo wrażliwa ale na pewno nie w wydaniu panów w czarnych sukienkach, którzy nienawidzą wszystkiego co naturalne i wolne a którzy dziś, (poza nielicznymi wyjątkami), dorzynają demokrację wraz z PiSem licząc, że upasą się na nowym dyktatorskim reżimie”.
       I oto, co za ulga! Powiem uczciwie, że po tym, co nasz Kościół uczynił przed wielu już laty z nieświętej pamięci prof. Bronisławem Geremkiem, ja bym podobnego świetokradztwa już drugi raz nie zdzierżył. Niech już bowiem nasza gwiazda dołączy do tak wybitnych przeciwników Kościoła jak choćby Wisława Szymborska i przynajmniej zostanie w naszej pamięci, jako osoba bezkomromisowa do końca, ta która, jak to zabawnie w swojej żałobnej mowie ogłosił partner piosenkarki, Kamil Sipowicz, „do końca była wierna religii słońca, wiatru i kwiatów”.
      Oto jednak w tym momencie na scenę wchodzi wspomniany ksiądz Drozdowicz, którego ja osobiście naprawdę bardzo dobrze wspominam, jako pierwszego autora programu telewizyjnego „Ziarno”, a który dziś, jak się okazuje, jest proboszczem kościoła pod wezwaniem błogosławionego Edwarda Detkensa na Bielanach, i który podczas odprawianej przez siebie niedzielnej Mszy Świętej nagle stanął przed wiernymi w towarzystwie znanego kiedyś trochę muzyka Wojciecha Morawskiego i na takiej wielkiej zakręconej trąbie zagrał dla Kory jej piosenkę „Krakowski Spleen”.
        Nie muszę tu zapewne wspominać, co ja sądzę o tego typu demonstracji i rzeczywiście proszę nie liczyć na jakikolwiek odnośnie tego głupstwa komentarz, natomiast stało się tak, że ponieważ, przeczytawszy te informację, chciałem się czegoś bliżej dowiedzieć na temat bieżącej działalności księdza Drozdowicza, to nie oglądając się już na nic, zajrzałem na youtube’a i tam trafiłem na jego krótki wykład pod frapującym tytułem: „Jestem fanem pogrzebów”. I oto, proszę sobie wyobrazić, po pierwszym odruchu, gdzie pomyślałem sobie, że zdziwień nie ma i nie będzie, wysłuchałem słów tego dziwnego księdza i oto co usłyszałem:
        Tu na Bielanach mamy dużo ślubów, sporo chrztów, ale powiem szczerze, że ja jestem największym fanem pogrzebów. Nie ma lepszej rzeczy w życiu, co się może nam przydarzyć, jak śmierć. Śmierć jest jedyną rzeczą w Europie Zachodniej, której ta biedna Europa, skupiona tutaj w swojej głowie, nie jest w stanie wyjaśnić. I człowiek się z nią zderza jakby ze ścianą. I to jest fantastyczne, bo nagle podstawowe pytania o życie wieczne, o istnienie Pana Boga, o sens Ewangelii, Zbawienia, w sposób brutalny oczywiście, okrutny, ale do nas docierają. I ja uważam, że na cmentarzach powinni pracować najlepsi księża, jakich ma w ogóle diecezja i w tym okresie, kiedy ktoś odchodzi, żeby mu towarzyszyć, żeby go nie opuścić. I pogrzeb jest najwiekszą katechezą naszego życia. Dla bliskich. Tysiąca innych kazań nie jesteśmy w stanie przyjąć, [natomiast] w śmierci najbliższej osoby przemawia do nas Pan Bóg. […] A u nas nagle w Europie człowiek umiera i znika. Nie ma go. Nawet bliscy nie przychodzą na cmentarz, bo nawet nie wiadomo co to jest śmierć. Czytaliście pewnie tę książkę Mariusza Szczygła o tych pochówkach w Czechach, gdzie najbliźsi nie odbierają urny nawet z prochami zmarłych. No tak się dzieje w krajach już niektórych. U nas na szczęście ta tradycja wspomnienia, modlitwy, zapalenia zniczy na grobach najbliższych, jakoś ciągle jeszcze jest żywa”.
        Wysłuchałem z uwagą tych słów i pomyślałem sobie nagle, że nie wiem oczywiście, czy to wspomnienie zmarłej piosenkarki było w jakikolwiek skonsultowane z tym całym Sipowiczem, i kto tam jeszcze dbał o to, by jej się po śmierci nie przydarzyła jakakolwiek krzywda ze strony kościelnych „urzędników”, czy może Drozdowicz z Morawskim postanowili tak sami z siebie pokazać tym durniom, czym jest śmierć. Ale też nie wiem, czy ktokolwiek z zebranych tam w tym kościele coś z tego zrozumiał. Obawiam się jednak, że niewiele.  Boję się, że jeśli tam w ogóle pojawiła się jakakolwiek refleksja, to najwyżej ta, że ona jednak nie rozpoczęła procesu prostego gnicia, lecz przeszła do Krainy Słońca, Wiatru i Kwiatów. A jeśli tak, to obawiam się też, że cała ta gadka księdza Drozdowicza, że już nie wspomnę o całym tym występie podczas Mszy Świętej w kościele na Bielanach, nie ma najmniejszego sensu. Choć, przyznaje, że co do zasady, zgadzam się z nim. Śmierć to jest naprawdę coś. I to że on to tak plastycznie przedstawił zaliczam mu na plus. 500 plus.
       A już na koniec przepiękny wiersz e.e.cummingsa:

dying is fine)but Death

?o
baby
i

wouldn't like

Death if Death
were
good:for

when(instead of stopping to think)you

begin to feel of it,dying
's miraculous
why?be

cause dying is

perfectly natural;perfectly
putting
it mildly lively(but

Death

is strictly
scientific
& artificial &

evil & legal)

we thank thee
god
almighty for dying
(forgive us,o life!the sin of Death

Moje książki są do kupienia w ksi,egarni na stronie www.basnjakniedziwedz.pl. Niestety, w tej chwili mamy tam już tylko Zytę, Marki, Rock and Rolla i 39 wypraw. Gdy chodzi o Listonosza i Licho – których cztery egzemplarze obiecał mi przysłać Michał – proszę o kontakt pod adresem k.osiejuk@gmail.com. Dedykacja na życzenie.

2 komentarze:

  1. Dzień dobry,
    Mnie się wydaje, że x Drozdowicz ma taką misję, aby docierać to tych najbardziej oddalonych od Kościoła. W tej parafii przy lasku Bielańskim jest bardzo liberalna polityka, że tak się wyrażę. Dlatego, jak sam ksiądz pisze, jest tam dużo ślubów i chrztów. Nie są wymagane nauki przedmałżeńskie, nawet brak sakramentu bierzmowania nie jest przeszkodą, by przyjąć sakrament małżeństwa. Znam parę osób, które są antyklerykalne, ale tylko tę parafię tolerują. To trochę taka parafia dla zsekularyzowanych członków społeczeństa, którzy tego typu ceremoniał traktują tylko jako formę kultury. Myślę, że ksiądz Drozdowski ma tego świadomość. To jest jego sposób wyjścia do ludzi tak oddalonych.
    A swoją drogą ten kościół pokamedulski jest w słabym stanie, wymaga wielu nakładów finansowych na remont, ogrzewanie...
    Piszę to, bo byłam tam zarówno na ślubie, jak i chrzcie. Tak to dla mnie wygląda.

    Pozdrawiam Pana serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ewa
      Bardzo dziękuję za ten komentarz. Bardzo. I pozdrawiam równie serdecznie.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...