Gdyby ktoś myślał, że na ten święty czas nie
przygotowałem nic innego, jak tylko dwa rozdziały z mojej książki o muzyce,
jest w dużym błędzie. Oto bowiem chciałbym dziś, w wigilię Zmartwychwstania
Pańskiego, przedstawić swój najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”, w
przekonaniu, że to jest coś, co nam jest dziś potrzebne szczególnie mocno.
Zapraszam i korzystając z tej okazji życzę wszystkim, zarówno stałym, jak i
przypadkowym, czytelnikom wszelkich łask od naszego Pana Jezusa, który nam
wciąż powstaje z martwych.
Powiem szczerze, że nie mam pojęcia, czy
szczęśliwie należę do ogromnej większości, która o tej sprawie nie słyszała, czy
wykazuję się tu wstydliwą niewiedzą, faktem jest jednak, że dopiero dziś poznałem
nazwisko Marcial Maciel Degollado, a wraz z nim historię, którą ów człowiek nas
obdarzył. Może opowiem. Otóż ów Marcial Maciel, dziś błąkający się po bezdrożach
wieczności, kiedy jeszcze żył, był niezwykle wpływowym księdzem. Pochodził z
bardzo pobożnej meksykańskiej rodziny
katolickiej, ktorej wielu członków było księżmi, a jego wuj, Rafael Guízar y
Valencia, został nawet kanizowany, jako
jeden z meksykańskich świętych.
Zanim w roku 1944, został ostatecznie wyświęcony,
z przyczyn nigdy nie ujawnionych, dwukrotnie był wyrzucany z seminarium, by
ostatecznie ukończyć studia prywatne. Jeszcze wcześniej, bo w roku 1941,
założył tak zwany Legion Chrystusa, którego od początku był generalnym
dyrektorem, a w roku 1959 stworzył jego świecki odpowiednik, Regnum Christi. Nieco
wczesniej, bo w roku 1956, przebywał w szpitalu z powodu uzależnienia od
morfiny, mimo to jednak, zachował wpływy i jako szef Legionu Chrystusa, oraz
Regnum Christi zaczął otwierać szkoły, sieć uniwersytetów, a także szereg
instytucji dobroczynnych i przez większość życia uważany był za jednego z największych
dobroczyńców Kościoła. Podczas wizyt Jana Pawła II w Meksyku w roku 1979, 1990
i 1993 towarzyszył papieżowi, jako jedna z najbliższych mu osób i przez lata
uważany był za jego przyjaciela.
W roku 1997 grupa dziewięciu mężczyzn
oskarżyła publicznie księdza Maciela o to, że jeszcze w latach 40 i 50 byli oni
przez niego seksualnie molestowani, jednak w roku 1998 Kongregacja Doktryny
Wiary, prowadzona wówczas przez jeszcze kardynała Ratzingera, poinformowała
ich, że ze względu na zaawansowany wiek, ksiądz Maciel nie zostanie ukarany. Po
śmierci Jana Pawła II sprawa księdza Maciala wróciła i w roku 2006 Kongrecja
zwróciła się do niego, by powstrzymał się od sprawowania wszelkich funkcji
duchownych i poświęcił się modlitwie i pokucie. Jednak i tym razem powstrzymując
się od jakichkolwiek kościelnych sankcji, znów tłumacząc to jego wiekiem i
marnym zdrowiem. Maciel opuścił Rzym i przeniósł się do Jacksonville na
Florydzie i zamieszkał w domu księży emerytów, gdzie zmarł w roku 2008 i został
pochowany podczas prywatnej ceremonii.
Nigdy ani nie przeprosił publicznie za
swoje czyny, ani też się do nich nie przyznał.
Już po jego śmierci okazało się, że pozostawał
w związku z dwiema kobietami, z którymi miał sześcioro dzieci. W roku 2009 Watykan
przeprowadził kontrolę w Legionie Chrystusa, po czym wydał oświadczenie,
oskarżając organizację o stworzenie systemu, w którym Maciel, prowadząc
„pozbawione skrupułów, podwójne życie”, pozostawał praktycznie „nietykalny”.
Jak z tego płynie nauka dla nas?
Przestańmy się może wciąż odwoływać do Jana Pawła II i Benedykta XVI i z pokorą
pomódlmy się za papieża Franciszka, by miał siłę poprowadzić nasz Kościół do
prawdziwego oczyszczenia.
Dziękuję. Do mnie to przemawia. Pomodlę się. Życzę wszelkich łask od Zmartwychwstałego Jezusa!
OdpowiedzUsuńI ja także.
OdpowiedzUsuń