Głowy za to nie dam, niemniej
wydaje mi się, że już nie po raz pierwszy tu na tym blogu zamierzam zwrocić
uwagę na ów tak naprawdę niezwykle ponury fakt, że gdyby dziś połowa ludności
świata została wymordowana czy to przez jakąś szczególnie agresywną bakterie,
czy przez równie agresywnych przybyszów z kosmosu, owo wydarzenie zaprzątnęłoby
naszą uwagę zaledwie na parę dni, a następnie zostałoby wyparte przez wiadomość
niemal dowolną. Czemu tak? Otóż przyczyna jest prosta. Pomijając oczywiście,
jakieś bardziej osobiste katastrofy, poziom naszych codziennych emocji jest
determinowany od początku do końca przez przekaz medialny, a zatem jeśli media
z jakiegokolwiek powodu uznają fakt anihilacji połowy mieszkańców globu za
rzecz mało interesującą, choćbyśmy nie wiadomo jak próbowali się nad tym
wydarzeniem zamyślić, nasze emocje i tak zostaną pożarte przez całą serię
kolejnych informacji. I odwrotnie. Choćby i najmniej istotne wydarzenie, jeśli
tylko media uznają, że warto temat grzać choćby i przez miesiąc, będzie w
stanie poruszyć nasze serca i umysły przez cały ów czas i wszystko inne będzie
musiało zostać odsunięte na dalszy plan, a my nawet się nad tym interesującym
przecież zjawiskiem nie zadumamy.
Powiem szczerze, że nie mam
najmniejszego pojęcia, jak wielu z nas zna sprawę. Osobiście obawiam się, że
nie jest nas tu szczególnie dużo, no ale mogę się oczywiście mylić. Tak czy
inaczej, faktem jest to, że kilkanaście dni temu w lasach pod Mińskiem
Mazowieckim doszło do katastrofy odrzutowego Miga, a stało się to tak, że
28-letni, doświadczony podobno bardzo piliot, leciał sobie tym samolotem i
nagle, przy prędkości ponad 300 kilometrów na godzinę, z nieznanych przyczyn
stracił wysokość, walnął we wspomniane drzewa, a następnie wyczołgał się z tego
co pozostało z jego kabiny, poczekał na pomoc i dziś jest już cały i zdrowy w
domu. Jeśli wsłuchać się pojawiające się to tu to tam bardzo szczątkowe
komunikaty, informacja jest taka, że śledztwo trwa i cały przebieg wydarzeń,
podobnie jak ich przyczyna oraz niezwykłe wręcz skutki, zostana wyjaśnione i podane
do publicznej wiadomości, gdy tylko nastąpi taka możliwość. To natomiast co już
wiemy to przede wszystkim to, że sytuacja z jaką mieliśmy do czynienia w lesie
niedaleko Mińska Mazowieckiego stanowi zagadkę, jakiej współczesny świat nie
widział i prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy. Z tego co słyszę, nie ma takiej
fizycznej możliwości, by pędzący ze swoją zwykłą prędkością odrzutowiec uległ
tego typu katastrofie, a jego pilot wyszedł z tego wszystkiego bez większego
szwanku. Jeśli doszło do czegoś
podobnego, należy traktowac sprawę, jako autentyczny i dosłownie rozumiany cud,
ewentualnie… no nie wiem, może wynik ingerencji ze strony wspomnianych na
początku tego felietonu kosmitów.
A zatem nie pozostaje nam nic
innego, jak czekać na zapowiadane prędzej czy później zakończenie śledztwa, a i
może też relację samego pilota, który prawdopodobnie ma najwiecej na ten temat
do opowiedzenia, ja bym jednak chciał zwrócić uwagę na coś, o czym już
wcześniej wspomniałem, a mianowicie całkowitą obojętność wobec owego autentycznie
historycznego wydarzenia ze strony mediów, no i w konsekwencji, ze strony publiczności.
Owszem, wczoraj trafiłem na odpowiedni tekst na portalu tvn24.pl, gdzie państwo
redaktorzy próbowali się zastanawiać nad tym, co się tam stało, jednak tak naprawdę
cała ich uwaga skoncentrowała się na poinformowaniu nas, że taki Mig to
kosztuje całe sto milionów złotych, no i że MON coś ukrywa, być może to, że
mechanizm katapultowania w samolocie był zepsuty.
A mnie dręczy i martwi dziś
tylko jedno, świadomość mianowicie, że zapanowała tak straszna obojętność wobec
wydarzenia jakby nie było sensacyjnego. Ja oczywiście rozumiem rząd, że nie ma
ochoty iść z tym wszystkim do mediów i zaspokajać naszą chorą jak zwykle
ciekawość świata. Ja jestem w stanie nawet sobie wyobrazić, w jaki to sposób
media nie uznały za konieczne, by sprawą się zająć szerzej i z większym
zaangażowaniem. W końcu, kto wie, co tam się dzieje? Dziwi mnie natomiast
bardzo, i jednocześnie boli, że my wszyscy, podobnie czujnie, patrzymy za tym
palcem, bez śladu refleksji.
Zanim skończę, przed nami
wiadomość, którą tvn24.pl akurat uznał za stosowne się nie plamić. Oto w
wigilijny wieczór do jednego z mieszkań na krakowskim osiedlu o niezwykle
poruszającej nazwie Prądnik Czerwony pewna młoda kobieta wezwała policję,
skarżąc się na agresywnego znajomego. Kiedy policja przybyła na miejsce, widocznie
pijana kobieta oświadczyła, że „tematu już nie ma”, ponieważ znajomy właśnie
„wyskoczył przez okno”. Policjanci pokiwali głowami i odjechali, a co do
dalszego przebiegu zdarzeń może zacytuje relację z samego Onetu: „Chwilę później oficer dyżurny otrzymał
jednak zgłoszenie dotyczące tej samej ulicy. Zgłaszający poinformował, że
zniszczono samochód sąsiada, bo ‘ktoś na niego spadł’. Policjanci znaleźli
uszkodzony samochód, ale nie było przy nim nikogo. Policja sprawdzała w
krakowskich szpitalach, ale do żadnego z nich nie trafił pacjent, który mógłby
spaść z wysokości. Nad ranem, kiedy trwało ustalanie, co stało się z mężczyzną,
policja otrzymała kolejne zgłoszenie o awanturze domowej z jednego z
nowohuckich osiedli. Dzwonił ojciec w sprawie syna, który po powrocie do domu
był agresywny i kłótliwy. Policjanci ustalili, że awanturujący się 34-latek
jest osobą, która kilka godzin wcześniej wyskoczyła z czwartego piętra na
Prądniku. Zawieźli go na Szpitalny Oddział Ratunkowy, gdzie okazało się, że
pomimo upadku z kilkunastu metrów mężczyźnie nic nie dolega. Za zniszczenie
samochodu 34-latek może odpowiadać cywilnie”.
A ja muszę powiedzieć, że ta
końcówka mnie poraziła: „Za zniszczenie
samochodu 34-latek może odpowiadać cywilnie”. No, no! Już się nie mogę
doczekać procesu. Ciekawe, czy relacje z jego przebiegu przebiją wiadomości na
temat wyników śledztwa, jakie służby prowadzą w sprawie katastrofy wojskowego
Miga.
Zapraszam
wszystkich do księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl,
gdzie są do kupienia moje książki. Z tego co udało mi się zauważyć, wydaje się,
że Gabriel nawet odnalazł jakąś zagubiona paczkę z Elementarzami.
Podglądam forum na którym katastrofę MiGa komentują fani lotnictwa i między nimi, jak piszą, dwóch pilotów MiGów, choć akurat nie z Mińska tylko z innej jednostki. Tych dwóch pisze, że co do foteli i instalacji do katapultowania jest ona przez załogi latające i naziemne traktowana z nabożną czcią co jej stanu technicznego i działania, ponieważ pozwala uratować życie kiedy już nic innego nie pomaga. Pilot może był doświadczony, ale lot był treningowy, facet się uczył, co nie jest łatwe na samolotach konstrukcji wschodniej modernizowanych zachodnimi urządzeniami. Piszą też, że nie należy spodziewać się wielu nowych i pewnych informacji bo każdy scenariusz tej katastrofy jest dla Sił Powietrznych dyskwalifikujący wizerunkowo. Przed świętami samolot z Prezydentem na pokładzie zawracał z trasy do Kuwejtu z powodu usterki, a wcześniej z przyczyn technicznych wylot opóźnił się o dzień. W grudniu wcześniej rozbity śmigłowiec w Dęblinie, a w górach - ale to już Policja, nie wojsko - upadek granatów w związku z akcją w powietrzu i komunikat do mieszkańców żeby oddali granaty jak znajdą. W sumie: zgroza.
OdpowiedzUsuńW mediach tymczasem: dzisiejsza informacja z Naszego Dziennika, który ja utożsamiam z Radiem Maryja i medialnym zapleczem Antoniego Macierewicza, że aresztowali (zatrzymali?) doradcę Prezydenta, Michała Królikowskiego. Informacja nieprawdziwa, nie aresztowali ani nie zatrzymali. Żerko śmieje się na tt że zwyczajowy wyciek ze służb do gazet, tylko artykuł miał ukazać się jutro, a stażysta wrzucił na okładkę dziś, przed akcją.
DoRzeczak pisze natomiast za RMF FM, że MON nie chciał udostępnić samolotu Kancelarii Prezydenta, po usterce tego, którym mieli lecieć do Kuwejtu na Wigilię z żołnierzami. Nikt na razie chyba nie zdementował.
Więc do tych mediów żal zaglądać obojętnie czy piszą prawdę czy kłami, tego nie sposób odróżnić, zresztą normalni ludzie nie zaglądają od lat. Ciekawe czy te cholerne służby (wcześniej, miesiąc, dwa temu wojenka przy okazji której wyciekały informacje o ukradzionej forsie z Niemiec którą mieli przekazać na Białoruś, no ale przekazali mniej niż otrzymali) wiedzą, że to coraz bardziej są już słupy ogłoszeniowe dla innych zainteresowanych funkcjonariuszy i niewtajemniczeni nie będą tam mieli po co zaglądać.
@ralfowitz
OdpowiedzUsuńGdy chodzi oo tak zwanych "fanów lotnictwa", a tym bardziej o "ekspertów" w dowolnej dziedzinie jestem idealnie nieufny.
Co do całej reszty, to ona w żaden sposób nie dotyczy tego, o czym ja napisałem, prawda?
@ralfowitz
UsuńNo i jeszcze jedno. Co to za argument, ze lot był trningowy. Nawet najwięksi mistrzowie, niezależnie od dziedziny, wykonują tak zwane "loty treningowe", żeby nie wypaść z wprawy. Sportowcy, muzycy, pisarze, nauczyciele - wszyscy trenują od początku do śmierci.
No tak, ale jak czegoś konkretnego się szuka, to od dawna trzeba zwracać się do internautów bo dziennikarze niczego nie napiszą. A to że lot był treningowy to może znaczyć że wykonywał nietypowe zadanie albo po prostu się uczył latać.
OdpowiedzUsuń@ralfowitz
UsuńJest dla mnie rzeczą oczywistą, że w tej branży, jeśli nie ma wojny, każdy lot jest lotem treningowym. Nawet jak ktoś jest mistrzem w lataniu, odbywa loty treningowe.