Domyślam się, że część z nas czeka przede
wszystkim na relację z targów, które się właśnie zakończyły, i ona oczywiście
nastąpi, w pierwszej jednak kolejności zmuszony jestem skomentować coś, o czym
przeczytałem wieczorem w pociągu, kiedy ledwo żywy – i nie przesadzam tu ani o
milimetr – wracałem z Warszawy do domu. Oto proszę sobie wyobrazić, że portal
tvn24.pl, który dziś stanowi dla mnie praktycznie jedyny kanał komunikacji z
tamtą stroną politycznej sceny, poinformował mnie, że podczas cotygodniowego
programu „Kawa na ławę” wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki oświadczył
publicznie, że jeśli zapowiadana od pewnego czasu rekonstrukcja rządu dotknie
Zbigniewa Ziobrę, to Solidarna Polska, której członkiem jest Jaki i która, póki
co, współtworzy tak zwaną Zjednoczoną Prawicę, wyjdzie z obozu Dobrej Zmiany i
w ten sposób wystawi ów projekt na prosty odstrzał. A zatem, albo Ziobro, albo
Polska. Kto chce, niech wybiera, byle ze świadomością, że po drugiej stronie są
osoby, które mają swoje ambicje.
Słysząc te słowa, prowadzący program Bohdan
Rymanowski, który, jak wiemy skądinąd, jest naszym człowiekiem w TVN-ie, bardzo
sprytnie spytał Jakiego, czy to oznacza, że Solidarna Polska przewiduje dla
Ziobry funkcję dożywotnią, wpadł w lekką konfuzję, jednak ostatecznie doszedł
jakoś do siebie i poinformował nas wszystkich, że, jak wiemy, Zbigniew Ziobro
„od minionej dekady” wiernie służy Polsce, walcząc z najróżniejszymi
patologiami, i on, Jaki, zwyczajnie sobie nie wyobraża, by prezes Kaczyński był
tak bezmyślny, by ryzykować utratę takiego skarbu. Wprawdzie gdy chodzi o mnie,
to ja akurat doskonale pamiętam czas, kiedy to Zbigniew Ziobro na pewien czas
odłożył na bok walkę z patologiami Systemu i zajął się niemal wyłącznie walką z
Jarosławem Kaczyńskim i Prawem i Sprawiedliwością, licząc zapewne na to, że to
on poprowadzi polską prawicę do przyszłych sukcesów, no ale nie bądźmy
drobiazgowi. Prawdą jest bowiem to, że w ogólnym rozrachunku, Ziobro to,
podobnie jak Rymanowski i Jaki, nasz człowiek, co wspomniany Jarosław
Kaczyński, dzięki swojemu łagodnemu charakterowi swego czasu formalnie
zatwierdził, no i dzięki czemu – dobrze by było, gdyby Patryk Jaki się tu nieco
intelektualnie wysilił i to wszystko ogarnął – wiceministrem sprawiedliwości
jest nie kto inny jak ów cudaczek z Opola.
Jednak nie o to chodzi.
Polityka to miejsce, gdzie najczęściej wieją naprawdę silne wiatry i w związku
z tym bywa różnie, no a żeby to wszystko opanować, potrzeba lidera, gdzie
Jarosław Kaczyński póki co radzi sobie całkiem nieźle. Problem natomiast polega
na czymś nieco innym. Otóż wszyscy pamiętamy, jak wyglądała słynna koalicja z
lat 2005-2007, gdzie dosłownie każdy ruch, jaki chciał wykonać Jarosław
Kaczyński, był w jednym momencie poddawany głosowaniu, podczas którego decydujący
głos należał do Giertycha i Leppera i gdzie Polska akurat była zawsze na
ostatnim miejscu. Ja akurat pamiętam ten czas doskonale i wspominam go jako
autentyczny koszmar. Mam swoje lata i widziałem wiele, ale nie wydaje mi się,
bym przeżył kiedykolwiek wcześniej, czy później coś podobnego. Pamiętam, z
jednej strony, ową nieustanną nadzieję, że w końcu przecież jakoś się uda
porozumieć i wspólnie pracować na rzecz Ojczyzny, a z drugiej tę straszliwą
prywatę, która skończyła się wysunięciem na stanowiska premiera Janusza Kaczmarka,
dymisją całego rządu i przyspieszonymi wyborami, które w efekcie doprowadziły
do osmioletniej władzy Platformy Obywatelskiej.
I oto dziś Patryk Jaki, tak
naprawdę ani jakoś specjalnie sprowokowany, ani znajdujący się w stanie
szczególnego politycznego kryzysu, który mógłby go jakoś rozstroić, z czystej
głupoty, zaczyna odstawiać teatr, który wszyscy mieliśmy okazję przeżywać we
wspommnianych latach 2005-2007… Napisałem „z czystej głupoty”, ale nagle
przyszło mi do głowy, że za tym wybrykiem może wcale nie stać ów słynny brak
rozumu, o którym tu już nawet parokrotnie wspominałem. Możliwe, że, tym razem,
Patryk Jaki, po raz pierwszy od wielu miesięcy, poczuł, że zaczyna wiać i on
akurat stoi bardzo blisko przeciągu i z tej okazji zaczął kombinować. A w takich
sytuacjach, jak wiemy z doświadczenia, nawet najwięksi durnie potrafią reagować
z zadziwiającą sprawnością. Nie zmienia to niestety faktu, że i tak PiS-owi nie
pozostaje nic innego, jak jakoś dociągnąć do wyborów w roku 2019, wygrać je,
jak Pan Bóg przykazał, z konstytucyjną przewagą, a tę bandę cwaniaków albo
skutecznie i ostatecznie zdyscyplinować, albo wysłać do wszystkich
diabłów.
Jutro napiszę
parę słów na temat Targów, które z mojego punktu widzenia były nadzwyczaj
udane, a póki co, zachęcam do kupowania moich książek w księgarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl.
Znakomity tekst. Znakomity. Dokładnie tak jest
OdpowiedzUsuń@pawelb
OdpowiedzUsuńSkoro tak, to góra stoi.
Albo ktoś mu zwyczajnie obiecał, że jak powie/zrobi to i tamto, to jego kandydatura na prezydenturę Warszawy zostanie poparta przez tych i owych i wtedy już prawie na pewno wygra.
OdpowiedzUsuńTakże może w tym nie być żadnej większej ani nawet mniejszej filozofii, tylko najsmutniejsza proza życia i naszej polityki "over and over again". Pozostaje się tylko podpisać pod ostatnim zdaniem notki.
Swoją drogą, zobacz jak do nas mało dociera.
OdpowiedzUsuńNie wiem na ile świadomie Patryk Jaki wyskoczył z tym szantażem - ale, wiadomo, nie ma dymu bez ognia. Szczególnie gdy mocniej powieje wiatr.