poniedziałek, 4 grudnia 2017

Czy Patryk Jaki zostanie liderem Dobrej Zmiany?

     Domyślam się, że część z nas czeka przede wszystkim na relację z targów, które się właśnie zakończyły, i ona oczywiście nastąpi, w pierwszej jednak kolejności zmuszony jestem skomentować coś, o czym przeczytałem wieczorem w pociągu, kiedy ledwo żywy – i nie przesadzam tu ani o milimetr – wracałem z Warszawy do domu. Oto proszę sobie wyobrazić, że portal tvn24.pl, który dziś stanowi dla mnie praktycznie jedyny kanał komunikacji z tamtą stroną politycznej sceny, poinformował mnie, że podczas cotygodniowego programu „Kawa na ławę” wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki oświadczył publicznie, że jeśli zapowiadana od pewnego czasu rekonstrukcja rządu dotknie Zbigniewa Ziobrę, to Solidarna Polska, której członkiem jest Jaki i która, póki co, współtworzy tak zwaną Zjednoczoną Prawicę, wyjdzie z obozu Dobrej Zmiany i w ten sposób wystawi ów projekt na prosty odstrzał. A zatem, albo Ziobro, albo Polska. Kto chce, niech wybiera, byle ze świadomością, że po drugiej stronie są osoby, które mają swoje ambicje.
     Słysząc te słowa, prowadzący program Bohdan Rymanowski, który, jak wiemy skądinąd, jest naszym człowiekiem w TVN-ie, bardzo sprytnie spytał Jakiego, czy to oznacza, że Solidarna Polska przewiduje dla Ziobry funkcję dożywotnią, wpadł w lekką konfuzję, jednak ostatecznie doszedł jakoś do siebie i poinformował nas wszystkich, że, jak wiemy, Zbigniew Ziobro „od minionej dekady” wiernie służy Polsce, walcząc z najróżniejszymi patologiami, i on, Jaki, zwyczajnie sobie nie wyobraża, by prezes Kaczyński był tak bezmyślny, by ryzykować utratę takiego skarbu. Wprawdzie gdy chodzi o mnie, to ja akurat doskonale pamiętam czas, kiedy to Zbigniew Ziobro na pewien czas odłożył na bok walkę z patologiami Systemu i zajął się niemal wyłącznie walką z Jarosławem Kaczyńskim i Prawem i Sprawiedliwością, licząc zapewne na to, że to on poprowadzi polską prawicę do przyszłych sukcesów, no ale nie bądźmy drobiazgowi. Prawdą jest bowiem to, że w ogólnym rozrachunku, Ziobro to, podobnie jak Rymanowski i Jaki, nasz człowiek, co wspomniany Jarosław Kaczyński, dzięki swojemu łagodnemu charakterowi swego czasu formalnie zatwierdził, no i dzięki czemu – dobrze by było, gdyby Patryk Jaki się tu nieco intelektualnie wysilił i to wszystko ogarnął – wiceministrem sprawiedliwości jest nie kto inny jak ów cudaczek z Opola.
      Jednak nie o to chodzi. Polityka to miejsce, gdzie najczęściej wieją naprawdę silne wiatry i w związku z tym bywa różnie, no a żeby to wszystko opanować, potrzeba lidera, gdzie Jarosław Kaczyński póki co radzi sobie całkiem nieźle. Problem natomiast polega na czymś nieco innym. Otóż wszyscy pamiętamy, jak wyglądała słynna koalicja z lat 2005-2007, gdzie dosłownie każdy ruch, jaki chciał wykonać Jarosław Kaczyński, był w jednym momencie poddawany głosowaniu, podczas którego decydujący głos należał do Giertycha i Leppera i gdzie Polska akurat była zawsze na ostatnim miejscu. Ja akurat pamiętam ten czas doskonale i wspominam go jako autentyczny koszmar. Mam swoje lata i widziałem wiele, ale nie wydaje mi się, bym przeżył kiedykolwiek wcześniej, czy później coś podobnego. Pamiętam, z jednej strony, ową nieustanną nadzieję, że w końcu przecież jakoś się uda porozumieć i wspólnie pracować na rzecz Ojczyzny, a z drugiej tę straszliwą prywatę, która skończyła się wysunięciem na stanowiska premiera Janusza Kaczmarka, dymisją całego rządu i przyspieszonymi wyborami, które w efekcie doprowadziły do osmioletniej władzy Platformy Obywatelskiej.
      I oto dziś Patryk Jaki, tak naprawdę ani jakoś specjalnie sprowokowany, ani znajdujący się w stanie szczególnego politycznego kryzysu, który mógłby go jakoś rozstroić, z czystej głupoty, zaczyna odstawiać teatr, który wszyscy mieliśmy okazję przeżywać we wspommnianych latach 2005-2007… Napisałem „z czystej głupoty”, ale nagle przyszło mi do głowy, że za tym wybrykiem może wcale nie stać ów słynny brak rozumu, o którym tu już nawet parokrotnie wspominałem. Możliwe, że, tym razem, Patryk Jaki, po raz pierwszy od wielu miesięcy, poczuł, że zaczyna wiać i on akurat stoi bardzo blisko przeciągu i z tej okazji zaczął kombinować. A w takich sytuacjach, jak wiemy z doświadczenia, nawet najwięksi durnie potrafią reagować z zadziwiającą sprawnością. Nie zmienia to niestety faktu, że i tak PiS-owi nie pozostaje nic innego, jak jakoś dociągnąć do wyborów w roku 2019, wygrać je, jak Pan Bóg przykazał, z konstytucyjną przewagą, a tę bandę cwaniaków albo skutecznie i ostatecznie zdyscyplinować, albo wysłać do wszystkich diabłów. 


Jutro napiszę parę słów na temat Targów, które z mojego punktu widzenia były nadzwyczaj udane, a póki co, zachęcam do kupowania moich książek w księgarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl

4 komentarze:

  1. Znakomity tekst. Znakomity. Dokładnie tak jest

    OdpowiedzUsuń
  2. @pawelb
    Skoro tak, to góra stoi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Albo ktoś mu zwyczajnie obiecał, że jak powie/zrobi to i tamto, to jego kandydatura na prezydenturę Warszawy zostanie poparta przez tych i owych i wtedy już prawie na pewno wygra.

    Także może w tym nie być żadnej większej ani nawet mniejszej filozofii, tylko najsmutniejsza proza życia i naszej polityki "over and over again". Pozostaje się tylko podpisać pod ostatnim zdaniem notki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Swoją drogą, zobacz jak do nas mało dociera.
    Nie wiem na ile świadomie Patryk Jaki wyskoczył z tym szantażem - ale, wiadomo, nie ma dymu bez ognia. Szczególnie gdy mocniej powieje wiatr.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...