Jutro Wigilia,
potem Święta, a zatem zapraszam na kilkudniową przerwę. Dziś natomiast
proponuję swój najnowszy felieton do „Warszawskiej Gazety”. Myślę, że jako
element podsumowania mijającego roku, może być.
Pierwszy raz o tym, że oni
wstydzą się słowa „Polska”, pomyślałem, kiedy sobie uświadomiłem, że popularna
telewizyjna zabawa polegająca na wyszukiwaniu ukrytych talentów, a na całym
świecie znana pod nazwą „Francja ma talent”, „Ameryka ma talent”, „Hiszpania ma
talent”, a nawet „Bułgaria ma talent”, u nas w Polsce przez właścicieli stacji
TVN została zatytułowana „Mam talent”, bez nazwy kraju, tak, jakby oni
wstydzili się przyznać, że mają cokolwiek wspólnego z Polską właśnie. Owa
postawa została zresztą mocno zaakcentowana przez prowadzącego program Kubę
Wojewódzkiego, gdy do pewnego bardzo utalentowanego dziecka powiedział: „Jak
najszybciej spieprzaj z tego kraju”.
Przypomniał mi się ten program,
a przy okazji i tamto w sumie typowe wydarzenie, kiedy się dowiedziałem, że
popularna sieć autobusowa „Polski Bus”, której biało-czerwone autokary od wielu
lat stanowią część naszego krajobrazu, została przejęta przez niemieckiego
przewoźnika i od przyszłego roku zostanie zastąpiona przez zielone autokary o, z
naszego punktu widzenia kompletnie idiotycznej, nazwie „Flix Bus”.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z
tego, że ów „Polski Bus” nie był wcale tak naprawdę Polski, a to co poza samą
nazwą budziło naszą szczególną sympatię, to fakt, że jego właścicielem jest
szkocki nacjonalista, wielokrotnie deklarujący przywiązanie do tradycyjnych
wartości, a przez to znienawidzony przez europejskie elity, Brian Souter,
niemniej, powtarzam, zamiana nazwy „Polski Bus” na ten jakiś „Flix” musi budzić
bardzo ponure myśli, zwłaszcza, że jakoś nie słychać, by polski rząd stawiał tu
niemieckiemu przewoźnikowi jakieś wymagania w tej kwestii. A jestem przekonany,
że gdyby tylko chciał, to by mógł, a tamci ani by nie pisnęli.
Jest oczywiście jeszcze jeden
argument. Jakie to ma znaczenie, czy nas będzie woził autobus o nazwie „Polski
Bus”, czy „Flix Bus”, kiedy chodzi przede wszystkim o to, by było szybko,
wygodnie i tanio. A ja, choć jest mi oczywiście trudno dyskutować z faktem, że
najważniejsze jest to by było szybko, wygodnie, a przede wszystkim tanio,
przypominam sobie los, jaki spotkał swego czasu naszą Telekomunikację Polską,
którą od rządu Leszka Millera kupił Jan Kulczyk tylko po to, by ją natychmiast
sprzedać Francuzom, i dziś już nie mamy Tepsy, za to mamy tani, szybki i wygodny
jak jasna cholera Orange.
Oto „Gazeta Polska Codziennie” w
bardzo entuzjastycznym tonie informuje, że do Polski przyjeżdża szef
amerykańskiej sieci telekomunikacyjnej UPC, jak się okazuje, osobisty
przyjaciel prezydenta Trumpa, żeby podyskutować z naszą nową władzą o tym, jak
by tu zaradzić na zbyt silną pozycję, jaką na polskim rynku zajmuje wspomniany
właśnie Orange. I oczywiście ani słowa o tym, że może już nadszedł czas, by odzyskać
od Francuzów naszą polską telekomunikację. Natomiast, owszem, słychać bardzo
wyraźnie, jak ów Nowy Polski Patriotyzm aż przebiera nogami, by, jeśli
odzyskać, to tylko po to, by ją natychmiast przekazać dalej, do kumpli Donalda
Trumpa.
Oczywiście, gdy
chodzi o książki, nic się nie zmienia i każda z nich jest stale dostępna w księgarni
pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Szczerze polecam.
Zmiana nazwy na Orange ma konkretny wymiar biznesowy - za nazwę Orange Polska płaci co roku francuskiej mamuśce miliardową opłatę licencyjną równą rocznemu zyskowi. W ten oto sposób nie zdarzyło się chyba aby wpłacili jakieś podatki CIT Polsce. A TP SA sprzedał France Telecom AWS albo ktoś przed nimi.
OdpowiedzUsuń@Piotr Oleś
UsuńTo prawda.Kulczyk to kupił w roku 2000. W 2010 Tusk sprzedał Francuzom resztki.
Francuzi to już mieli swoje udziały sporo wcześniej. Pracowałem w TP przez 10 lat. Firma była na plusie z infrastrukturą i sprzętem o którym France Telekom mógł tylko pomarzyć. FT był wtedy najbardziej zadłużonym telekomem w Europie a TP była, jak już mówiłem, na plusie.
Usuń