Jak już tu informowałem, tygodnik
„Polska Niepodległa”, w którym, pod tytułem „Wezwani do tablicy”, publikuję
swoje krótkie komentarze, przechodzi
fazę reorganizacji, co skutkuje tym,że przez pewien czas, zanim wszystko wróci do normy,
będziemy się spotykać co dwa tygodnie. Aktualny numer jest wciąż w kioskach,
gdyby jednak ktoś miał kłopoty z jego nabyciem, polecam swój ostatni tekst, z
nadzieją, że się spodoba.
Jak
wszyscy już widzimy, od czasu gdy rolę jedynej w miarę skutecznej, a przede
wszystkim, merytorycznej opozycji w Polsce przejął Pałac Prezydencki, całe to
towarzystwo, znane nam dotychczas pod nazwą „totalna opozycja” ropierzchło się,
jak owa kolonia pamiętnych czerwonych pająków kandydata Wałęsy i wygląda na to,
że po tamtej stronie nie zostało już dosłownie nic. Ponieważ jednak my tu mamy
ambicje nie tylko komentowania rzeczywistości, lecz również jej kreowania,
chciałbym przedstawić zespół aktywistów, o którym jeszcze wiemy niewiele, ale który,
kto wie, czy już niedługo nie stanie się potężną polityczną siłą na miarę choćby
takich demokratów.pl. Oto na Facebooku bardzo aktywnie działa grupa o nazwie
Demokraci 2017, która jako swoją wizytówkę przedstawiła obrazek, na którym
widzimy św. Jana Pawła II, Jerzego Owsiaka, Lecha Wałęsę i Donalda Tuska, a całość
jest podpisana tytułem: „To dzięki nim cały świat wie o istnieniu Polski”. Jeśli
członkowie grupy Demokraci 2017 utrzymają ten poziom, jestem pewien, że już
niedługo o istnieniu Polski dowiedzą się nawet ci, którym nic nie mówi nawet nazwisko
Jerzego Owsiaka.
***
Niestety
nie znamy jeszcze składu władz nowej organizacji, ale mam niejasne podejrzenie,
że tam bardzo aktywną rolę może pełnić posłanka Platformy Obywatelskiej, Kinga
Gajewska. Otóż ta wyjątkowa kobieta niedawno udzieliła wywiadu Robertowi
Mazurkowi, a kiedy ten wypuścił ją na rozmowy o jej życiu intelektualnym,
pochwaliła się, że ostatnio właśnie skończyła czytać „Annę Kareninę” Bułhakowa.
Dziś wszyscy się z Gajewskiej śmieją, włącznie z tymi, którzy są święcie
przekonani, że autorem słów do naszego hymnu jest niejaki Dąbrowski, a ja sobie
myślę, że gdyby tak Mazurek wziął na kulturalne spytki kogokolwiek z nich,
włącznie z takimi tuzami intelektu, jak choćby profesor Gersdorf, moglibyśmy się
pośmiać jeszcze dłużej i jeszcze perliściej.
***
W
takich sytuacjach można dziękować szczęściu, że my tu u siebie mamy jakość, o
której oni nawet nie mogą marzyć, choćby w osobie takiego prezesa Jarosława
Kaczyńskiego, który zapytany swego czasu o to, jak spędza czas, odpowiedział,
że wprawdzie od dawna marzy o tym, by przeczytać „100 lat samotności” Marqueza,
o którym ktoś mu powiedział, że jest okay, ale przy braku czasu i sił, kiedy
już wróci do domu wieczorem, to lubi sobie popatrzeć na normalne amerykańskie
rodeo. Oczywiście po tej wypowiedzi, koledzy Gajewskiej, ale zapewne i ona
sama, pogrążyli się w upojnym szyderstwie, ale dziś wystarczy rzucić okiem,
gdzie każdy z nich się ostatecznie znalazł, by z czystym sumieniem stwierdzić,
że tu nigdy nie chodziło ani o Dostojewskiego, ani o Tołstoja, ani nawet o tego
nieszczęsnego Dąbrowskiego.
***
Wspomnieliśmy
nazwisko pani Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego, Małgorzaty Gelsdorf, a ja
zapewniam, że jest co wspominać. Otóż owa wybitna dama wzięła udział w
uroczystej Mszy Świętej, odprawionej przez samego kardynała Nycza z okazji 100
rocznicy powołania do życia Sądu Najwyższego. Jak ona się tam zaprezentowała,
tego akurat nie wiemy, natomiast mamy bardzo dokładne informacje co do postawy
samego Kardynała. Otóż zwrócił się on do zebranych w warszawskiej katedrze
sędziów i polityków z kazaniem, w którym wypowiedział słowa – możemy być tego
pewni – historyczne:
„ Słowa z listu św. Piotra Apostoła: ‘błogosławieni jesteście, gdybyście cierpieli dla sprawiedliwości’ odnoszą się do każdego z obecnych w katedrze, służących ojczyźnie. Trzeba czasem cierpieć, żeby ocalić to, co jest do ocalenia, czyli wasze powołanie, niezależność, niezawisłość”. Ktoś powie, że nie ma sensu aż tyle miejsca poświęcać wypowiedzi jakiegoś zbłąkanego ksiądza i ja jestem w stanie się z tą opinią zgodzić, jednak tu niestety nie mamy do czynienia z jakims księdzem, choćby i dominikaninem, ale z jednym z kardynałów naszego Koscioła, a poza tym na samą myśl, że one są kierowane do pani prezes Gersdorf zapewne ze ściśle określoną intencją, ja nie potrafię zachować dystansu. Kto jak kto, ale ona na męczennika nadaje się jak nie przymierzając były nasz prezydent, Aleksander Kwaśniewski. Wprawdzie ta informacja jeszcze parę miesięcy temu robiła pewną publiczną karierę, ponieważ jednak czasy są takie, że choćby i najważniejsze z nich żyją zaledwie parę dni, a niekiedy nawet i godzin, proponuję zajrzeć raz jeszcze do zeznania majątkowego owej męczennicy dla sprawiedliwości: 2/3 domu na działce o powierzchni 600m² z jednym mieszkaniem o pow. 139m², oraz drugim we współwłasności z mężem, o powierzchni 57m². Osiem działek – rekreacyjna o powierzchni 1635m² z domkiem letniskowym o powierzchni 35m², oraz inne działki (we współwłaśności w różnych udziałach) - od 784 m² do 23 tys. m², w tym ta ostatnią we współwłasności z mężem z 2/5 udziału. Są tam oczywiście jeszcze złoto, biżuteria i zwykła forsa, no ale tu faktycznie nie będziemy się dłużej tym nieszczęściem zajmować. Pozostaje tylko ten ponury kardynał i jego słowa o męczeństwie dla sprawiedliwości. A może to jego można by było dać na szefa Demokratów 2017? On przynajmniej będzie wiedział, kto napisał „Annę Kareninę”.
„ Słowa z listu św. Piotra Apostoła: ‘błogosławieni jesteście, gdybyście cierpieli dla sprawiedliwości’ odnoszą się do każdego z obecnych w katedrze, służących ojczyźnie. Trzeba czasem cierpieć, żeby ocalić to, co jest do ocalenia, czyli wasze powołanie, niezależność, niezawisłość”. Ktoś powie, że nie ma sensu aż tyle miejsca poświęcać wypowiedzi jakiegoś zbłąkanego ksiądza i ja jestem w stanie się z tą opinią zgodzić, jednak tu niestety nie mamy do czynienia z jakims księdzem, choćby i dominikaninem, ale z jednym z kardynałów naszego Koscioła, a poza tym na samą myśl, że one są kierowane do pani prezes Gersdorf zapewne ze ściśle określoną intencją, ja nie potrafię zachować dystansu. Kto jak kto, ale ona na męczennika nadaje się jak nie przymierzając były nasz prezydent, Aleksander Kwaśniewski. Wprawdzie ta informacja jeszcze parę miesięcy temu robiła pewną publiczną karierę, ponieważ jednak czasy są takie, że choćby i najważniejsze z nich żyją zaledwie parę dni, a niekiedy nawet i godzin, proponuję zajrzeć raz jeszcze do zeznania majątkowego owej męczennicy dla sprawiedliwości: 2/3 domu na działce o powierzchni 600m² z jednym mieszkaniem o pow. 139m², oraz drugim we współwłasności z mężem, o powierzchni 57m². Osiem działek – rekreacyjna o powierzchni 1635m² z domkiem letniskowym o powierzchni 35m², oraz inne działki (we współwłaśności w różnych udziałach) - od 784 m² do 23 tys. m², w tym ta ostatnią we współwłasności z mężem z 2/5 udziału. Są tam oczywiście jeszcze złoto, biżuteria i zwykła forsa, no ale tu faktycznie nie będziemy się dłużej tym nieszczęściem zajmować. Pozostaje tylko ten ponury kardynał i jego słowa o męczeństwie dla sprawiedliwości. A może to jego można by było dać na szefa Demokratów 2017? On przynajmniej będzie wiedział, kto napisał „Annę Kareninę”.
***
Ciekawe
natomiast, jak wygląda tu wiedza
naszej pierwszej gwiazdy koszykowki,
Marcina Gortata. No dobra… to akurat ciekawe nie jest, zwłaszcza że my tu mamy
coś z zupełnie innej beczki. Nie wiem,
czy Państwo wiedzą, ale w Stanach Zjednoczonych przeżywana jest akurat afera
zwiazana z tym, że jeden z czołowych graczy zwycięzcy ubiegłorocznych rozgrywek
NBA, Golden State Warriors, którego nazwisko nie ma dla nas najmniejszego
znaczenia, oświadczył, że on nie ma ochoty na to, by się spotykać z prezydentem
Trumpem, w efekcie czego Prezydent ogłosił, że w tym roku nie odbędzie się tradycyjna,
organizowana rok w rok na zakończenie rozgrywek prezydencka gala, i tak już
zostanie dopóki koszykarze mistrza NBA nie wytłumaczą swojemu koledze, co
znaczy słowo „Ameryka”. Koledzy zachowali się tak jak się można było
spodziewać, a więc usiedli okrakiem na żerdzi i tak trwają do dziś, nie wiedząc
co począć, by z jednej strony zachować twarz, a z drugiej nie robic z siebie
durnia. Na pomoc przybiegł im zawodnik z zupełnie innej drużyny, nasz Marcin
Gortat i ogłosił co następuje: „Kiedy
patrzę na niektóre zachowania Trumpa i wywoływane przez niego reakcje, to
myślę, że w porównaniu z nim z naszego prezydenta Andrzeja Dudy i prezentowanej
przez niego klasy możemy być dumni. I sympatie polityczne nie mają w tym
przypadku żadnego znaczenia”. No
dobra. Gortat mówi jak potrafi, natomiast poza tym wszystko jest jasne. Sympatie
polityczne nigdy nie mają znaczenia. Liczy się tylko forsa. A on, który już planuje
jakieś ciekawe interesy tu na miejscu, wie to bardzo dobrze. I w tym akurat jest
znacznie mądrzejszy od posłanki Gajewskiej. Kto wie, czy on nawet nie wie, że
„Annę Kareninę” napisał Tołstoj?
***
Powoli
trzeba kończyć, a ja mam wrażenie, że wciąż nam brakuje czegoś wyjątkowego. Z
zatem na sam koniec proponuję coś zupełnie fantastycznego. Oto w tych dniach na
portalu newsweek.pl najpierw wyświetlił się tytuł „Piwo dopiero po 23. Tak rząd chce walczyć ze spożyciem alkoholu”,
następnie pojawił się kolejny: „Rząd
idzie na wojnę z piwem. I być może właśnie wypuścił dżina z butelki”, a
kiedy pod ową informacją eksplodował już bezprzykładny hejt odnośnie tego, jak
to „dobra zmiana” chce nas pozbawić konstytucyjnego prawa do spozywania piwa,
poinformowano, że jest projekt, by reklama piwa była dozwolona nie tak jak
dotychczas od godziny 20, lecz od 23. Mimo to, ostatnie zdanie artykułu
zachowało oryginalny nastrój: „Efekt? Być
może siłą zdolną obalić obecny rząd okażą się miłośnicy picia piwa pod chmurką”.
I to stanowi dla mnie autentyczny hit tygodnia. Tomasz Lis organizujący
szalenie sprytny plan obalenia rządu Prawa i Sprawiedliwosci przy pomocy oddziałów
złożonych z przyklejonych do puszek z piwem dzieci, które zanim jeszcze wyjdą z
domu, by się na mieście spotkać ze znajomymi, zasiądą przed telewizorami, nie
zobaczą reklamy „żubra” i ogarnie ich iście rewolucyjny szał. No dobra. Niech
kardynał Nycz może zadowoli się funkcją wiceprzewodniczącego, natomiast na
szefa Demokratów 2017 proponuję Tomasza Lisa.
Przypominam uprzejmie, że
wszystkie moje książki sa do kupienia w ksiegarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl. To że warto, to
jest taka oczywisto,sć, że aż wstyd mi o tym przypominać.
Trzy lata temu koszykarz Gortat spiewał z innego klucza:
OdpowiedzUsuń"Robiąc tour po Polsce, grozisz, że kiedyś zajmiesz się polityką.
- Jako ktoś, kto wpada tu raz na rok i objeżdża parę miast, widzę, że można by zrobić więcej. Niestety, wielu działaczy chce się dorobić, a nie stworzyć coś lepszego. W organizacjach, klubach, sporcie. Chcą coś mieć, zanim zaczną pracować.
Uwielbiam oglądać polityków, porównywać, kto ma rację. Nauczyłem się już rozpoznawać tzw. bullshiterów, którzy gadają totalne bzdury. Próbuję z tej zgrai wyławiać tych, którzy faktycznie chcą coś zrobić dla naszego kraju albo miasta.
Wyławiasz?
- Szanuję Donalda Tuska. Jest inteligentny, zawsze przygotowany i nie boi się wyzwań. Potrafił podejść do kibiców, którzy go obrażali, stanąć z nimi twarzą w twarz, rozmawiać - a przecież oni mogli zrobić różne rzeczy. Ma odpowiednie podejście do stanowiska, które zajmuje, nie obiecuje wszystkiego. Wydaje się skoncentrowany na tym, co zrobić dla państwa.
Wpadłeś do kraju w samym środku afery podsłuchowej, oko cyklonu.
- Nie do końca wiem, co tu się stało. Tłumaczyli mi koledzy i mama, która wszystko ogląda i czyta.
Patrząc z dystansu, politycy w Polsce są rozliczani nie za to, co trzeba. Powiedzmy, że właściciel klubu i trener patrzą na zawodnika, któremu brakuje dyscypliny, który spóźnia się na treningi, czasem coś wypije, nie ma rodziny albo jej nie szanuje, nie zawsze grzecznie się wypowiada. Czy to idealny człowiek? Pewnie nie. Ale za to fantastycznie gra w koszykówkę i może sprawić, że klub będzie na najwyższym poziomie. Podobnie jest z naszym rządem. Nie jest idealny, ale i tak świetnie działa. Czy to, co ktoś powiedział w jakiejś restauracji, sprawiło, że nasz kraj ucierpiał? Chyba nie. A samo podsłuchiwanie ważnych urzędników państwowych - pomogło czy raczej zaszkodziło państwu?
Albo sprawa samolotu, który spadł cztery lata temu - ile było dyskusji, że bomba, że zamach. Czy wałkowanie tego tematu naprawdę poprawi życie ludzi w Polsce?
Napisałeś kiedyś na Twitterze...
- ...że jeden z polityków jest "lekko inny". Bo dziwi mnie, dlaczego człowiek z takim doświadczeniem wciąż zajmuje się tą sprawą. Czy po kilku latach żałoby to ciągle najważniejszy problem naszego kraju? Czy nie możemy się skoncentrować na tym, żeby poprawiać gospodarkę, żeby ludzie więcej zarabiali, żeby im dać więcej miejsc pracy? To jest moje pytanie.
Gdybym był na miejscu polityków z największej partii opozycyjnej i walczył o władzę, tobym myślał, co mogę zrobić dla państwa, żeby tu było lepiej - może wtedy ludzie by na mnie głosowali? Jeśli w zespole jestem rezerwowym, to nie nadaję trenerowi na kolegę z pierwszego składu, tylko próbuję tak zmienić swoją grę, żeby być lepszym od tego na parkiecie.
Lubię ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka. Namawiam go czasem, żebyśmy wręczali żołnierzom po 20-30 biletów na różne mecze. Symbolicznie, żeby tylko podziękować im za to, co robią. Żebyśmy pokazywali ich na telebimach. Przygotujmy nową generację, która będzie ich szanowała."
Oczywiście , Szaweł - Paweł, filantrop etc. Ale internet nie zapomina ;)
Hubert
@Hubert
OdpowiedzUsuńNo tak. Tyle dobrego, że on się nauczył rozpoznawać tak zwanych bullshitterów. Idzie sobie ulicą, patrzy a z naprzeciwka idzie bullshitter. Bullshitter się odzywa: "Nie jestem bullshitterem. Ze mnie jest naprawdę fajny gosc", na co Gortat: "A to ciekawe. Myślałem że to bullshitter, a to świetny gosc".
I to jest ważna umiejętność.
UsuńDokładnie do tego to się sprowadza. Oczywiście w ramach mądrości etapu, którą tacy jak on rozumieją intuicyjnie, ale to jest w sumie umiejętność na poziomie podstawowego instynktu przetrwania, więc też nie ma się czym podniecać.
Usuń@toyah
OdpowiedzUsuńO tym artykule o piwie już kiedyś rozmawialiśmy, ale teraz tak sobie pomyślałem... może p. Tomasz Lis po prostu tego nie zrozumiał i naprawdę myślał, że będzie mógł się napić dopiero po 23. To mogło też wywołać zrozumiały niepokój.
@marcin d.
UsuńJestem pewien, że on znakomicie wiedział o co chodź. Podobnie jak znakomicie zdawał sobie sprawę z tego, że ci co ten tytuł przeczytają, tak go właśnie zrozumieją,
No ale ciągle nie może chyba zrozumieć, że to po prostu nie działa. I nawet jak wkur... po raz kolejny tą samą grupę frustratów, to już nic nie zmieni. A przecież o to mu chodzi. Dlatego zaczynam powątpiewać zwyczajnie w sprawność procesów myślowych. Może i one schodzą na psy razem z resztą po jakimś czasie.
Usuń@toyah tylko żal że purpurat tego nie przeczyta ale riposta za kadzenie znakomita
OdpowiedzUsuńMiałam się rozpisać, ale ręce mi opadają. Nijaki Lis wykorzystuje tych, który nie chcą stracić i tych, którzy myślą, że z nim cokolwiek zyskają. To niestety działa. I on to doskonale wie. "Ludzie są głupsi niż myślimy" - to jego credo - taki sobie wybrał sposób na życie i będzie go bronił do końca, bo mu już nic innego nie pozostało.
OdpowiedzUsuńLis to jest niesłychanie inteligentny głupiec w formie czystej.
UsuńA ja myślę, że to właśnie nie działa. Wyciągnęli określoną liczbę ludzi na ulicę kilka razy i na tym koniec. I oni to widzą, ale robią ciągle to samo, bo nic więcej nie potrafią. I chyba tutaj w tej czystej formie kończy się inteligencja a nie zaczyna mądrość.
UsuńBo inteligencja połączona z głupotą to najgorsza z możliwych kombinacji.
OdpowiedzUsuń@Jarosław Zolopa
UsuńŚwięte słowa...