Jak znakomicie wiedzą
czytelnicy tego bloga, systemowo zajmujemy się tu niemal wyłącznie tym, co się
wyprawia u nas w kraju, zupełnie tak, jakby świat zewnętrzny dla nas nie
istniał. Tymczasem jest tak, że i tam dzieją się rzeczy nie dość, że warte uwagi,
to jeszcze wcale nie tak odległe od owego zakłamania, które tak tępimy, a
którego powracające przykłady dają nam powody zarówno do uśmiechu, jak i,
niestety, również przykrego zażenowania. A zatem, proszę sobie wyobrazić, że w
ostatnich dniach zarówno Stany Zjednoczone, jak i konsekwentnie cały świat,
zadrżały w posadach w związku z ujawnieniem przez dziennik „New York Times”
informacji na temat niemoralnego prowadzenia się słynnego hollywoodzkiego
producenta, Harveya Weinsteina. Krótko mówiąc, chodzi o to, że Weinstein, jako
jedna z najważniejszych osób w branży wykorzystywała seksualnie aktorki,
których kariera w ten czy inny sposób była uzależniona od podejmowanych przez
niego decyzji. Na nas wszystkich, którzy się tu od lat spotykamy, tego typu
skandal może robić wyłącznie wrażenie gangsterskich porachunków, i to w dodatku
prowadzonych na wybitnie niskim poziomie. W końcu wydawałoby się, że dla
każdego człowieka, który zachowuje jako taką przytomność, gdy chodzi o świat,
który nas otacza, to że taki Harvey Wenstein mógł robić ze swoimi aktorkami
wszystko, co mu przyszło do głowy, czy jakiejkolwiek innej części ciała,
stanowi coś oczywistego w sposób absolutnie oczywisty. Tymczasem od kilku dni przeżywamy
rzekomo niebywały wręcz skandal, bo nagle się okazuje, że Weinstein molestował
seksualnie żony Brada Pitta i Chrisa Martina, a one biedne nie miały siły, by
mu się temu potężnemu Żydowi przeciwstawić.
Otóż ja nie wiem, za co branża
– a kto wie, czy nie wielka polityka – postanowiła dziś Weinesteina ostatecznie
ukatrupić i powiem szczerze, że mnie to w najmniejszym stopni nie interesuje. Podobnie
jak nie interesują mnie te wszystkie zawodzenia związanych z branżą osób, dziś
tak podobno wstrząśniętych wiadomościami, jakie do nich dotarły. Faktem jest
jednak, że to iż ktoś tam się nagle postanowili wziąć akurat za Weinsteina
uważam za wydarzenie nadzwyczaj interesujące. Jeśli człowiek tak potężny jak
Harvey Weinstein zostaje niemal z dnia na dzień zniszczony od góry do spodu, to
znaczy, że przyszło mu trafić na kogoś naprawdę nie bylejakiego, no i że na
tego rodzaju cios musiał sobie bardzo mocno zasłużyć. No ale także i to, kto
Weinsteina postanowił ukarać, i za co, również nas nie musi interesować. Dla
nas bowiem najważniejsze są kwestie zupełnie podstawowe, a więc choćby owo zakłamanie,
które całemu temu zamieszaniu towarzyszy. My tu więc pewnie bylibyśmy o wiele
bardziej ciekawi nie tego, co Harvey Weinstein miał do swoich aktorek, ani
nawet tego, czy za tą aferą stoi madame Clinton, prezydent Trump, czy jeszcze
ktoś, kogo nazwiska nie znamy, ale jak to jest w ogóle możliwe, że na tego
rodzaju bezczelność, z jaką oni nam się każą tymi swoimi sprawami interesować,
my nie reagujemy zwykłym splunięciem.
A jeśli wspominam o
bezczelności, to zapewniam, że mam swoje powody. Oto w Internecie, który
ostatnio jest już chyba ostatnim źródłem niezależnych opinii, niemal natychmiast
po tym, jak wiadomość o owym rzekomym skandalu została odpowiednio ogłoszona,
ukazał się filmik przedstawiający nominacje
do Oscarów jeszcze w roku 2013 za najlepsze żeńskie role drugoplanowe. I oto w
pewnym prowadzący ceremonię Seth MacFarlane dowcipnie mówi: „A więc wszystkie nominowane panie mogą mieć
od dziś pewność, że już więcej nie będą musiały udawać, że są zakochane w
Harveyu Weinsteinie”. I co słyszymy w tym momencie? Perlisty śmiech
zgromadzonej w Dolby Theater publiczności, a wraz z nimi całego zakochanego w
kinie świata. Na filmie tego akurat nie widać, ale jestem pewien, że tam się
też pokłada ze śmiechu Meryl Streep, która dziś zapewnia wszystkich, że jej
akurat Weinstein żadnych propozycji nie składał, więc ona pozostawała przez ten
cały czas w słodkiej nieswiadomości.
Ktoś się zapyta, po jasną
cholerę ja Bogu ducha winnym ludziom zawracam głowę jakimś Hollywoodem. Otóż to
wcale nie chodzi o Hollywood. Historia z Weinsteinem to zaledwie symbol czegoś
znacznie bardziej uniwersalnego. Dzisiejsza notka to tak naprawdę kontynuacja
tego, o czym rozmawialiśmy wczoraj, a więc tego, jak oni nas wszystkich
traktują. Dzień za dniem, od rana do nocy. A my się tak fatalnie dajemy im wystawiać.
Wczoraj wieczorem, w TVP Info w
swojej codtygodniowej rozmowie z Wojciechem Cejrowskim redaktor Rachoń ujawnił,
że Weinstein był zwolennikiem Partii Demokratycznej. No, no!
Przypominam
niezmiennie, że moje książki są do kupienia w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl.
Ma Pan dziwną manierę używania słowa "nas".
OdpowiedzUsuńTo, że może Pan daje im się wystawiać za dnia i w nocy, nie oznacza, że np ja mam takie odczucie.
Nie ma Pan upoważnienia, do pisania w imieniu innych.
Napisał Pan notkę na temat tego Pana, którego osoba dla większości jest nieznana. Ba, temat jest wałkowany od bodaj tygodnia. Nie ma ważniejszych spraw do omówienia na tym blogu?
Może coś o strajku tzw "rezydentów"!
@Jerzy Tur
UsuńAleż niech się Wielmożny Pan nie gniewa. Ja nie miałem na myśli Wielmożnego Pana, lecz wyłącznie siebie i swoją żonę, od której mam pisemne upoważnienie. A zatem, następnym razem jak Pan tu trafi na zaimek "my", zamiast się wymądrzać na moim blogu, założy swój i pisze o sobie i dla siebie.
@Jerzy Tur
OdpowiedzUsuńFacet prowadzi prywatnie bloga. Prywatnie. Bloga! Opisuje na nim rzeczy, które uznaje za stosowne a Pan mu stawia jakieś wymagania? Że ma być dzisiaj o tym czy o tamtym? Nikt Pana tu pod pistoletem nie trzyma.
@piter
UsuńDaj spokój. To jest biedny samotny człowiek, który uznał, że wszystko co znajdzie w internecie powstało z myślą o nim. Należy się domyślać, że on do każdego mijanego na drodze przechodnia woła: "Co się kurwa gapisz?". To ma chyba nawet swoją nazwę.
@piter
UsuńDaj spokój. To jest biedny samotny człowiek, który uznał, że wszystko co znajdzie w internecie powstało z myślą o nim. Należy się domyślać, że on do każdego mijanego na drodze przechodnia woła: "Co się kurwa gapisz?". To ma chyba nawet swoją nazwę.
To jednak jest niesamowite, jak ludzie u nas potrafią się do wszystkiego dop...lić. Każdego prawda jest "najmojsza" i jedyna słuszna. Czysty atawizm, czy wynik wyrastania elit z buraka?
Usuń@piter
OdpowiedzUsuńNie rozumiem co to prywatny blog. Przecież nie pisze dla siebie i swojej rodziny? Autor pisząc tak a nie inaczej, ma chyba świadomość, że jego poglądy nie zawsze są tożsame z poglądami czytających.
Chyba, tak Panu, jak również autorowi, umknął tytuł Bloga. Proszę przeczytać ze zrozumieniem.
Napisane jest- " Posłuchaj to do Ciebie"!
Nie do WAS.
Co do moich wymagań nie uważam, że są wygórowane :)
Ten temat jest bardzo uniwersalny. Bo tak to działa wszędzie, gdzie nie zdążyła zakorzenić się zwykła przyzwoitość. To oczywiste. Holyłódzkie oburzenie = wielka obłuda. Dobrze, że mało wiem, bo musiałabym wrócić do łupania kamieni i zacząć wszystko od nowa.
OdpowiedzUsuńHollyshit,nic nowego.
UsuńKliknąłem na tego Weinsteina, otworzył mi się pierwszy lepszy - TVN24:
OdpowiedzUsuń"Clinton o Weinsteinie: Przyjaźnimy się. Zrobiło mi się niedobrze"
"Moje serce jest złamane". Żona zostawia oskarżanego o molestowanie producenta
Weinstein prosi o pomoc i drugą szansę. "Nie czuję się dobrze"
To ostatnie jest najlepsze - "drugą szansę".
@szara_komórka
UsuńAleż to jest wszystko bez znaczenia. Komus chodziło o to, by go wykurzyć z bizesu i tyle wszystkiego. Ja mam uwierzyć, że Angelina Jolie pozwalała mu się łapać za cycek, bo on ją sterroryzował?
Mnie "powala" ta wszechobecna obłuda.
Usuń@szara_komórka
OdpowiedzUsuńA mnie to, jak wielu z nas się daje na nią nabierać.
"Clinton o Weinsteinie: Przyjaźnimy się. Zrobiło mi się niedobrze" - Clintonowi - temu po aferze cygarowej - zrobiło się niedobrze? :) :) :)
OdpowiedzUsuńPęknę ze śmiechu.
Chyba z żalu, że sam nie został tym tam producentem reżyserem czy innym ważnym w Hollywood.
I musiał się zadowolić wyłącznie (ze) stażystką.
Niejednego zazdrość łapie, no ale panie prezydencie, żeby się do tego publicznie przyznawać?
@Krzysztof
UsuńJest jeszcze lepiej, bo niedobrze zrobiło się Clintonowej. To ona nagle ujrzała życie w pełnej krasie
Może skleci Pan znowu jakiś felieton na temat Pana posła Tarczyńskiego :)
OdpowiedzUsuńps
Na temat jego angielskiego itp :)
Sorry, zapomniałem o linku
OdpowiedzUsuńhttps://twitter.com/nazimno_/status/918465938663591937
@pamiętliwy
OdpowiedzUsuńZ miłą chęcią. Za 500 słów zapłaci mi Pan 500 złotych i dostanie Pan co Pan sobie życzy.
@autor
OdpowiedzUsuńMistake, to jest darmowa podpowiedź tematu, a nie zlecenie :)
@pamiętliwy
UsuńPewnie Pan nie zauważył, ale ja publikuję tu ponad trzysta tekstów rocznie. TRZYSTA ROCZNIE. Tematy wymyślam sam. Ale oczywiście dziękuję za troskę.
A może Pan sam napisze coś o Tarczyńskim? Jestem pewien, że Pan potrafi.
Weroniczka od Rosatich, też się z tym łonym prowadzała.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZwróciłem uwagę na taki oto fragment artykułu w magazynie New Yorker:
OdpowiedzUsuń"In an interview with the New York Post, he said, “I’ve got to deal with my personality, I’ve got to work on my temper, I have got to dig deep. I know a lot of people would like me to go into a facility, and I may well just do that—I will go anywhere I can learn more about myself.” He went on, “In the past I used to compliment people, and some took it as me being sexual, I won’t do that again.” In his written statement to the Times, Weinstein claimed that he would “channel that anger” into a fight against the leadership of the National Rifle Association."
To brzmi tak, jakby on miał przekonanie, że może proponować Demokratom deal i to taki, gdzie tanio się wykpi. Do tego zaś musi mieć solidne podstawy.
@2,718
OdpowiedzUsuńDziwne to wszystko jak cholera. A ci durnie wciąż o tym samym.