W związku z koncertem Nicka Cave’a,
wyjeżdżam dziś na dwa dni do Warszawy, a więc kolejny tekst będzie dopiero w
czwartek. Dziś natomiast, by uczcić to wydarzenie – bo jest to wydarzenie
niewątpliwie – chciałbym niektórym przypomnieć, a innych zapoznać z tekstem,
jaki poświęciłem owemu niezwykle utalentowanemu artyście w swojej książce „Rock
and roll, czyli podwojny nokaut”.
Kiedy piszę te refleksje, oglądam sobie
jednocześnie występ Nicka Cave’a na Coachella Festival, i powiem uczciwie, że
od czasu, gdy po raz pierwszy w życiu zobaczyłem go jeszcze z Birthday Party,
nie miałem tak silnego poczucia, że oto mam do czynienia ze zjawiskiem
artystycznym – ale też czysto ludzkim – na poziomie świadomości, co znaczy być
człowiekiem obdarzonym talentami, jakiego zwykle oglądać nie mamy okazji.
Żeby zrozumieć, do czego zmierzam, kiedy
nagle wyciągam kwestię talentów wykorzystanych od początku do końca, musimy
jednak wrócić do początków, a więc do czasów wspomnianego The Birthday Party.
Otóż była to grupa kompletnie zaćpanych, zaprutych alkoholem, półprzytomnych
Australijczyków, grających muzykę popularnie zwaną punk rockiem, ale tej jej
odmiany, której cechą szczególną było z jednej strony to, że normalny człowiek,
ze względu na zgiełk i wściekłość, na jakim ona była oparta, nie był w stanie
jej słuchać choćby przez minutę – w końcu, jak długo można zachować cierpliwość
w stosunku do żywego wrzasku, jeśli czymś przerywanego, to jazgotem gitar?
– a z drugiej, teksty, będące poezją w
sensie jak najbardziej dosłownym.
Muzyka The Birtday Party to było coś
takiego, że gdyby komuś nieprzygotowanemu puścić Sex Pistols, Exploited, The
Clash, Dead Kennedys… cokolwiek z tamtej strony, a kiedy ten ktoś będzie
uciekał, zagrodzić mu drogę którąkolwiek z piosenek The Birthday Party, ten
ktoś by natychmiast zaczął błagać, by mu natychmiast puścić „God Save The
Queen”. To, jeśli idzie o muzykę. Dalej jednak mieliśmy już tylko te teksty,
jak mówię, stanowiące czystą – równie trudną do zniesienia, jak sama muzyka –
poezję, no a na końcu już tylko jego, Nicka Cave’a – człowieka w nieodmiennym
garniturze i koszuli bez krawata, przypominającego bardziej ucznia Śląskich
Technicznych Zakładów Naukowych, wracającego do domu po lekcjach, niż wokalistę
zespołu punk-rockowego. Pod tym akurat względem, w nim zdecydowanie więcej było
Smitha z The Fall, tyle że w zestawieniu z
muzyką The Birthday Party, The Fall to było coś dla miłośników Kyley
Minogue.
The Birthday Part wyewoluowało w stronę
Bad Seeds, następnie zmieniło się samo Bad Seeds, i zupełnie niepostrzeżenie
okazało się, że sztuka Nicka Cave’a stała się najbardziej jednoznacznym popem,
w tym sensie, że, gdybyśmy się zapytali przeciętnego czytelnika Przewodnika
Inteligenta „Polityki”, czy kolekcjonera serii „Gazety Wyborczej”,
zatytułowanej
„Co każdy kulturalny człowiek przeczytać powinien”, jakiej muzyki słucha, gdy już po raz 10 obejrzy „Misia” i „Seksmisję”, odpowiedziałby, że Stinga, U-2, Nosowską, Savalla i oczywiście Nicka Cave’a.
„Co każdy kulturalny człowiek przeczytać powinien”, jakiej muzyki słucha, gdy już po raz 10 obejrzy „Misia” i „Seksmisję”, odpowiedziałby, że Stinga, U-2, Nosowską, Savalla i oczywiście Nicka Cave’a.
I to jest dla mnie coś absolutnie
niewyobrażalnego. Ja oczywiście rozumiem, że niezbadane są ścieżki, którymi
chadza gust konsumenta, i że przy odrobinie szaleństwa, jeden czy drugi może ni
stąd ni z owąd zacząć się zachwycać nawet kimś takim, jak Picasso. Jednak to,
co się stało w przypadku Nicka Cave’a, stanowi dla mnie zagadkę
nierozwiązywalną. Słucham jego występu na Coachella Festival i widzę dokładnie
tego samego człowieka, co 30 lat temu – nawet fizycznie niemal tego samego –
słyszę dokładnie tę samą dziką intensywność, co przed laty, to samo szaleństwo,
co wtedy, gdy oni śpiewali „King Ink”, ani odrobinę mniej wymagające, gdy idzie
o typ oddalenia od wszystkiego tego, co się nazywa popem, a jednocześnie
świetnie wiem, że dziś Nick Cave to sam środek najbardziej podstawowego
mainstreamu. Co to za cholera???
Czasem sobie myślę, że ja się
niepotrzebnie tak napinam, bo odpowiedź tu jest śmiesznie prosta, i doskonale
się mieści w całej tej chorej logice, jaka kieruje się dziś przemysł
rozrywkowy. Otóż w pewnym momencie Nick Cave postanowił się związać ze
wspomnianą wcześniej Kyley Minogue, a nawet nagrał z nią jedną piosenkę, która
stała się światowym przebojem. Jest więc oczywiste, że w momencie gdy on
sprzedał duszę Diabłu, za uzyskane z tej transakcji pieniądze kupił sobie
wszystko, co chciał, a więc sławę, uznanie, szacunek, a nawet coś, co pozornie
nie jest do kupienia, a więc serca i dusze słuchaczy. I ja oczywiście biorę pod
uwagę, że tak mogło być. Możliwe, że tak to właśnie działa. Wystarczy zaśpiewać
piosenkę z Kyley Minogue i człowiek jest ustawiony do końca życia. Jest jednak
coś, co mi każe podejrzewać, że nie o to poszło.
Otóż krąży plotka, że Nick Cave jest
człowiekiem, który nawrócił się na wiarę w Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego.
On naturalnie jest zbyt inteligentnym człowiekiem i artystą, by się publicznie
zdeklarować co do tego typu spraw, niemniej istnieje wystarczająco dużo tropów,
wskazujących na to, że Nick Cave tworzy dziś sztukę szczerze religijną, i
religijną tym bardziej, im mniej ostentacyjną. A jeśli to jest prawda, to ja
jestem gotów założyć, że efekt tego rodzaju podejścia nie mógł być inny. To
musiał być punk-rock, z całym swoim wrzaskiem, skowytem, zawodzeniem, z tym
wydartym Diabłu sercem, tyle że pozbawiony tego jednego elementu, który
odpychał, a mianowicie samego Diabła.
Kończy się wspomniany koncert, jaki dwa
lata temu Nick Cave dał na Coachella Festival i on właśnie wszedł w sam środek
publiczności i tam odprawia tę swoją Mszę… i niczego się nie boi, bo wie, że za nim stoi Prawda. A na
scenie widzimy potężny chór dziecięcy, który tak fantastycznie uzupełnia ten
chaos i nadaje mu ów święty ład. Nick Cave i The Birthday Party. Któż by się
spodziewał takiego obrotu sprawy?
Moje książki jak zawsze są do
kupienia w księgarni na stronie www.basnjalniedzwiedz.pl. Polecam szczerze. Zamiar miałem zawsze taki, by to poszło w kierunku
przedstawionym wyżej.
Ja Nicka Cave 'poznalam' dzieki radiowej Trojce (w niedzielny wczesny poranek byla audycja, w ktorej jakies dziewcze prezentowalo relegijna muzyke ze swiata.
OdpowiedzUsuńSluchalam tej audycji wciaz prawie spiac, bylo tych piosenek i wykonawcow wiele ale jedna piosenka Cave'a sprawila, ze chcialam, musialam poszukac kto to spiewal (oczywiscie, ze po uslyszeniu nie zapamietalam nazwiska)... przyznam, ze troche sie 'boje' jego spiewania
Milych wrazen na koncercie
@Tereska
UsuńTo prawda, on jest dziwny. Ale ja się go nie boję.
Dziwna,dziwny,dziwne,proszę sobie wybrać, jest Conchita Wurst.
UsuńNo mi jest trudno przyjąć sprawę nawrócenia Nicka Cave'a. Kilka obserwacji na szybko: gość zrobił całą płytę o morderstwach i zemście; wątek prostytucji w teledysku do Jubilee Street jest pokazany tak mocno i sugestywnie; szyderstwo z księdza katolickiego w klipie do The Weeping Song.
OdpowiedzUsuńOgólnie jego muzyka ma taki mroczny klimat raczej. Słucham czasem tych jego piosenek i nijak mi nie wychodzi, że to co słyszę pochodzi od Boga...
@Toor
UsuńMurder Ballads zostały wydane 21 lat temu, a The Weeping Song to już prawie lat 30. Ja napisałem tylko, że jest dużo tropów wskazujących na to, że on DZIŚ tworzy muzykę religijną. Czy tak jest, nie wiem, ale taką możliwość uznałem za interesującą.
@toyah
UsuńTo możliwe i bardzo by mnie w sumie ucieszyło, gdyby on się nawrócił. Ciekawe co zaśpiewa i pokaże na tym koncercie na który Pan jedzie.
@Toor To w nawrócenie św. Pawła w życiu i za żadne skarby byś nie uwierzył, prawda? Robił znacznie gorsze rzeczy niż N.C...
UsuńAutorze nie wspomniałeś o tragicznej śmierci syna Nicka Cave'a w 2015 roku. Właśnie od tych mniej więcej dwóch lat N.C. jest innym człowiekiem.
@Wojtek P.
UsuńNie wspomniałem, bo ten tekst był pisany jeszcze przed wypadkiem. Natomiast wrzuciłem piosenkę napisaną z tej właśnie okazji.
Słyszałem kiedyś Cave'a. Brzmiał jakby śpiewając ziewał, albo ziewając śpiewał. Nie wiem gdzie tam jest ta dzikość. Kolejny maruda, tyle, że nie tak poukładany jak Leonard Cohen.
OdpowiedzUsuń@Lucas Beer
UsuńSkoro nie wiesz, to znaczy że nie słyszałeś.
Słyszałem Nicka Cave'a. Widziałem nawet jakiś teledysk gdzie siedział w łódce i wiosłował w morzu folii budowlanej. Zero w tym dzikości, ale nawet brak autentyzmu. Jak robot.
Usuń@Lucas Beer
UsuńTo jest tak samo jak byś usłyszał fragment Szopena i ogłosił, że na temat Polski wiesz wszystko
dziś o 2:10 na TV Kultura "20 000 dni na Ziemi" film przedstawiający dzień z życia NC, wczoraj widziałem tylko końcówkę ale jeśli faktycznie się nawrócił to skutecznie się z tym kryje, bardzo wyraźny bon mot z Susie
OdpowiedzUsuń@bazyl
UsuńAleż ja nie wiem, czy on się nawrócił. Wiem tylko że to jest muzyka religijna.
Nie nawrocil sie raczej. Nawrocenie nie pozostawia po sobie kamienia na kamieniu.
Usuń@red cloud
UsuńTo bardzo możliwe. Mniej więcej tak samo jak to, że Ty i ja skończymy w piekle.
10 Przykazań trzyma mnie w pionie coraz bardziej. Na tle ateistycznej kultury zachodniej, jawi sie niczym ukojenie dla zdezorientowanego umyslu, ktory z gory potrzebuje coraz to nowych doswiadczen, lecz gdy jednak zbyt ich wiele to wiadomo jakie ziele.. na pewno toksyczne sie staje.
Usuń@toyah
UsuńAle wracając to tematu: jak po koncercie? Czy może Pan coś więcej powiedzieć na temat nawrócenia Nicka Cage'a, ewentualnie religijności jego muzyki?
@toor
UsuńJutro.
Próbowałem coś już tu do południa napisać, ale technika mnie przerosła... ;)
OdpowiedzUsuńSwego czasu przyszło mi do głowy, że owa tragedia rodzinna mogła być "opłatą" za cyrograf. Po tym, co Pan pisze możliwe też, że to "opłata" za zerwanie cyrografu...?
Nie wiem, możliwe, że ani to, ani to. W każdym razie bardzo bym chciał, żeby miał Pan rację. Ten facet ma rzeczywiście niezwykły talent i gdyby jeszcze tak służył jasnej stronie...!
Nie raz poznałem się, że Pana "czuj" sprawdza się nadzwyczaj trafnie. Oby i tym razem... :) Miło by było już tak "bez strachu" chwytać po Cave'a.
"Nick Cave, czyli no i cóż że Torwar?"
OdpowiedzUsuńTroszku jest chyba na rzeczy. Dzisiaj się Pan bawi, a być może za kilka dni, kilka tygodni będzie Pan prosił o wsparcie z powodów... :)
Miłej zabawy :)
@rubin
UsuńPrzepraszam że sprawiam przykrość, ale to wydarzenie też zostało w całości zasponsorowane. Przez wdzięcznego czytelnika.
@toyah
OdpowiedzUsuńJeżeli tak, to proszę pamiętać, że sponsoring, wszelkiego rodzaju wsparcia, wykluczają niezależność piszącego!
@ruben
UsuńNie płacą - źle. Płacą - jeszcze gorzej. Ale oczywiście dziękuję za troskę o moją niezależność.
@toyah
OdpowiedzUsuńPańska niezależność za przeproszeniem... :)
Chodzi o pewne przestrzeganie zasad i o wiarygodność piszącego. Ktoś, kto za przeproszeniem zbiera datki do kapelusza, bo ma ciężką sytuację materialną, nie może po pewnym czasie chwalić się wyjazdem, który grosze nie kosztuje.
Ot, zwykła przyzwoitość i logika postępowania.
Uprzedzając niejako, wysłałem Panu pieniążki, bo byłem przekonany, że jak ktoś prosi, to naprawdę potrzebuje!
@toyah
OdpowiedzUsuńPańska niezależność za przeproszeniem... :)
Chodzi o pewne przestrzeganie zasad i o wiarygodność piszącego. Ktoś, kto za przeproszeniem zbiera datki do kapelusza, bo ma ciężką sytuację materialną, nie może po pewnym czasie chwalić się wyjazdem, który grosze nie kosztuje.
Ot, zwykła przyzwoitość i logika postępowania.
Uprzedzając niejako, wysłałem Panu pieniążki, bo byłem przekonany, że jak ktoś prosi, to naprawdę potrzebuje!
@ruben
OdpowiedzUsuńMyślałem, że to już sobie wyjaśniliśmy. Ja piszę te teksty na zamówienie sponsorów, a więc, gówno Cię obchodzi, co robię z zarobiony mi pieniędzmi. Poza tym lzesz jak bura suka. Nigdy nie wysłałeś mi żadnych pieniędzy.
I pewnie nigdy nie wysle. Za to ja wsle. Dobra nasza!
UsuńMnie twórczość Nicka Cave'a kojarzyła się zawsze z francuskim pisarzem modernistycznym, Huysmansem. Pewnego rodzaju niezdrowa fascynacja katolicyzmem, nieco bluźniercza, ale podszyta jakby wewnętrznym wołaniem i przemieszana z całą masą innych ekscentrycznych, dekadenckich odpałów. Bohater jego najsłynniejszej powieści "Na Wspak" oprawiał w monstrancje wiersze Baudelaire'a... Huysmans się w pewnym momencie nawrócił. Nick Cave może także, a może nie. Śmierć jego synka bardzo mnie zasmuciła (dla niewtajemniczonych - chłopiec pośliznął się i spadł z klifu). Załączona piosenka powstała już po niej. Rozpatrywanie tej tragedii w kategorii opłaty za cyrograf bądź jego zerwanie uważam po pierwsze za jałowe (bo nic na ten temat nie wiemy i się nie dowiemy), a po drugie za niestosowne - jest to poniekąd przypisywanie ojcu odpowiedzialności za wypadek dziecka bez posiadania ku temu wyrazistych podstaw.
OdpowiedzUsuń@Gosia Czachor
UsuńZ tym dzieckiem jest kłopot, bo wiele wskazuje na to, że on był mocno zaćpany i całkiem prawdopodobnie nawet nie musiał się poślizgnąć.
Rzeczywiście, jakoś umknęła mi ta wiadomość. Myślałam, że po prostu spadł.
UsuńInna sprawa, bardziej w charakterze ciekawostki - Nick Cave nagrał kilka lat temu piosenkę z dobrze nam tutaj znanym na blogu zespołem Current 93 ;)
OdpowiedzUsuńWitaj Toyahu,
OdpowiedzUsuńnie wiem, czy już widziałeś/słyszałeś Lady Gaga na koncercie w Texasie na potrzeby ofiar huraganu, 21 października 2017. Talent od Boga przeogromny i jakby nawrócona. Mnie w każdym razie poruszyła.
https://www.youtube.com/watch?v=A1o0WlGl190&list=RDA1o0WlGl190
@Margherita
OdpowiedzUsuńNie. Nie widziałem. Ale chętnie obejrzę. To jest wielki głos. Wielki talent. Zupełnie niezależnie od tego co ona produkuje, no i jej ewentualnego nawrócenia. Jej też poświęciłem rozdział mojej książki. Czytałaś?
Książkę kupiłam mojemu mężowi na prezent. Przeczytał ją całą, potakując co rusz, że się absolutnie zgadza z Tobą...on też jest "trochę tego" na punkcie muzyki:-) Natomiast, ja jej jeszcze nie czytałam...może dlatego, że połowy nazwisk ludzi, o których piszesz nie znam. Pamiętam jednak, że rzeczywiście była Lady Gaga i muszę Ci przyznać, że jak zobaczyłam ją w spisie treści, to byłam trochę zdumiona. No bo, jak to, co ona robi w Twojej książce? Ale teraz rozumiem, zrozumiałam.
UsuńTak, Lady Gaga się nawróciła na katolicyzm i otwarcie o tym mówi.
OdpowiedzUsuń@Gosia Czachor
UsuńTo miło z jej strony, ale z artystami lepiej uważać.
@Margherita
OdpowiedzUsuńTo jest zawsze satysfakcja dowiedzieć się, że się inspiruje.