Rozmawialiśmy tu niedawno troszeczkę o sztuce Nicka Cave’a i tak wyszło, że pojawił się temat nawróceń – medialnych, czy autentycznych, nie ma to żadnego znaczenia. No i w pewnym momencie któraś z Czytelniczek przekazała nam informację – dla wielu zapewne bardzo szokującą – że słynna gwiazda współczesnego popu, znana pod pseudonimem Lady Gaga dokonała bardzo spektakularnego nawrócenia na wiarę rzymsko-katolicką. Choć, wbrew pozorom, wiadomość owa nie była dla mnie aż takim zaskoczeniem, zajrzałem do źródeł i faktycznie znalazłem odpowiednią deklarację artystki, podkreśloną na dodatek zdjęciem, na którym widzimy zwykłą kobietę w średnim wieku, gdzieś w Rzymie, bez makijażu, ze zwykłą fryzurą, w zwykłych ciuchach, w towarzystwie jakiegoś księdza. A więc tak. Wygląda na to, że mamy wydarzenie nie byle jakie.
Napisałem nieco wyżej, że aż tak bardzo gest Lady Gagi mnie nie zaskoczył, a jednoczesnie pomyślałem sobie, że nie zaszkodzi, jeśli przypomnę tu dziś poświęcony tej własnie artystce tekst z mojej książki o piosenkach. Ja nie mam szczególnej potrzeby, żeby się jakoś specjalnie nadymać, ale proszę się zastanowić, czy nie stać mnie dziś na to, by powiedzieć: „A nie mówiłem?”
Nie mam zupełnie pewności, czy jest tu wystarczająco dużo osób, które orientują się, kto to taki Tony Bennett, a więc powiem bardzo krótko, że Tony Bennett to piosenkarz, może nie tyle na poziomie Franka Sinatry, czy Deana Martina, ale owszem, okupujący miejsca gdzieś tam w tamtych okolicach. Jak idzie z kolei o Lady Gagę, to uważam, że sprawa jest czysta jak słońce i wyjaśniać niczego nie muszę.
Otóż stało się tak, że któregoś dnia Tony Bennett, który jest dziś mocno starszym, niemal już 90-letnim panem, uznał za dobry pomysł śpiewanie słynnych jazzowych piosenek w duecie z najbardziej rozrywanymi piosenkarkami muzyki popularnej, i na pierwszy rzut wziął Norę Jones, po niej Amy Winehouse, a na końcu Lady Gagę właśnie. Kolejność zresztą mogła być zupełnie inna, ale to akurat jest bez znaczenia. Chodzi o to, że one wszystkie z nim chętnie zaśpiewały. W ten sposób stało się, że Norah Jones spróbowała z nim zaśpiewać „Speak Low”, Amy Winehouse „Body and Soul”, a Lady Gaga „The Lady Is a Tramp”.
Jak śpiewa Tony Bennett, kto go zna, ten wie, natomiast gdy idzie o Norę Jones i Amy Winehouse, to ja w życiu tylko raz miałem okazję ujrzeć katastrofę większą, mianowicie wtedy, gdy w duecie z Pavarottim wystąpił Bono, w dodatku decydując się na wykonanie „Ave Maria”. I ja wiem, że zaraz ktoś przyjdzie i powie, że to nieuczciwe robić takie porównania, bo gdzie Pavarotti, a gdzie, jak by nie patrzeć, zwyczajni piosenkarze popowi. Otóż nie. Ja słyszałem, jak z Pavarottim śpiewał James Brown; słyszałem, jak z nim śpiewał Barry White. I daję słowo, że tam nic złego się nie stało. Wręcz przeciwnie. Zwłaszcza tego Browna nie da się zapomnieć. Natomiast tu? Ja się tylko dziwię, że po pierwszym razie Bono nie dość, że się nie zamknął, to jeszcze ten pomysł eksploatował do granic wytrzymałości.
No ale nie o nim mieliśmy rozmawiać. Rzecz w tym, że o ile nie widzę żadnego sensu, by zarówno Norah Jones, jak i Amy Winehouse miały się pchać do tego rodzaju wyzwań, to, gdy chodzi o Lady Gagę, tam nie ma nawet gdzie palca włożyć. Ja nawet nie mam pewności, czy ona swoim śpiewem nie przesłoniła samego Bennetta.
Po co ja o tym piszę? Czy ja może jestem tak wielkim fanem Lady Gagi i nie mogę się pogodzić z tym, że ona jest tak fatalnie wyśmiewana przez ludzi wrażliwych i ciężko znoszących ten rodzaj estetyki, że postanowiłem udowodnić, że to co ona robi, to sztuka najwyższa? Oczywiście, że nie. Ani mi to w głowie. Wręcz przeciwnie, szczerze uważam, że rodzaj sztuki prezentowanej przez przedsiębiorstwo pod nazwą „Lady Gaga” powinien zostać prawnie zakazany, a cała ta firma powinna zostać jak najszybciej zamknięta. Dlaczego? Wbrew pozorom wcale nie ze względu na wyjątkowo niski poziom tej produkcji. Tu akurat wszystko się odbywa na poziomie najwyższym. Powiedziałbym wręcz, że to tu właśnie Antychryst osiąga swoje największe sukcesy.
Parę dni temu Lady Gaga wystąpiła na słynnym, I-Tunes Festival i ja sobie obejrzałem fragmenty tego występu. Ona, jak zwykle występuje niemal nago, przed bandą zaczarowanych dzieci odstawia ten swój pornograficzny show, i w pewnym momencie nagle wszystko się zmienia, i ona oświadcza, że oto przyszedł moment, by z tym wszystkim skończyć. Bo ona wcale taka nie jest, i tak naprawdę jest zaledwie nieszczęśliwym produktem tego strasznego biznesu, który z ludzi robi niewolników, i takie tam. Zmazuje więc z siebie ten cały makijaż, zrzuca tę głupią perukę i staje przed publicznością, jak sama mówi, jako człowiek, który mówi „Dość!”
Co na to publiczność? Ona oczywiście jest już w stanie najwyższej histerii. A kiedy nagle wykrzykuje: „Ja nagle zrozumiałam, że moje ciało, moje serce, mój mózg, moja cipka, to śmietnik”, to po tej „cipce” już wszyscy są w takiej ekstazie, że gotowi wspólnie z nią popełnić samobójstwo.
A ja sobie myślę, że gdyby to nie był zwykły zabieg marketingowy, który ona powtarza regularnie podczas każdego kolejnego etapu tegorocznej trasy, ale rzeczywisty coming-out artystki, która postanowiła zademonstrować sprzeciw wobec opresji przemysłu, pokazać w tym wszystkim człowieka, i w ramach tego protestu rzeczywiście popełniła samobójstwo, to i te dzieci, i cała ta branża, i wreszcie napędzające ten przemysł media… oni wszyscy zaczęliby krzyczeć „Bis!!!” I to wcale nie dlatego, że fajnie jest patrzeć jak człowiek zostaje zamordowany, ale dlatego, że już nikt nigdzie nie wierzy, że ludzie umierają naprawdę. A moim zdaniem, to jest, z punktu widzenia nas wszystkich, coś bardzo, ale to bardzo groźnego.
Ale tu mamy Lady Gagę, piosenkarkę naprawdę znakomitą. Kto wie, czy nie jedną z dziś najwybitniejszych na świecie. Piosenkarkę, która gdyby wystąpiła z Luciano Pavarottim, mogłaby być może liczyć na równie wielki aplauz, jak on. A to, moim zdaniem, daje nam mocno do myślenia. Wspomniałem w innym miejscu tej książki o pewnej fotografii. Otóż widzimy tam inną wielką współczesną piosenkarkę, Adele, przyłapaną przez paparazzich, kiedy to akurat wraca z koncertu – tego właśnie koncertu – Lady Gagi. I na tym właśnie zdjęciu Adele nie ma ani makijażu, ani typowej swojej fryzury, a i nawet strój na niej taki bardziej przeciętny. No ale przede wszystkim ona jest tam okropnie, okropnie smutna.
Ciekawy jestem jednego. Czyżby koncert jej się nie podobał?
Zapraszam wszystkich do naszej księgarni i do kupowania moich książek, w tym chocby i wspomniany „Rock and roll, czyli podwójny nokaut”. Tu. https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/rock-and-roll-czyli-podwojny-nokaut/
Zapraszam wszystkich do naszej księgarni i do kupowania moich książek, w tym chocby i wspomniany „Rock and roll, czyli podwójny nokaut”. Tu. https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/rock-and-roll-czyli-podwojny-nokaut/
Dziękuję Toyahu z pokazanie mi Gagi, samej i w duecie z Bennettem. Nie ma co gadać, ona jest świetna, po prostu bezbłędna (i świetna w tym co robi i prawdziwa), ślepy koń by zauważył (nic nie umniejszając Tobie:)). W niej już było to ziarno, tym lepsza wiadomość o nawróceniu (bo ciągle, niestety bardziej mi zależy na tych, których lubię niż na nielubianych)
OdpowiedzUsuńNo może z tym Bennetem jest bardziej sobą, taki dar Boży chwili wytchnienia i autentyzmu, w nagrodę za poczciwą gotowość nawrócenia, ale wiele z jej produkcji to taśma, wysokiej jakości ale taśma.
OdpowiedzUsuńMimo najwyższej jakości rzemiosła pop-antychrystowego, ja też na miejscu lady Adeli byłby miałbym deprechę po koncercie tej biednej Gagi ze zgagą z racji jej własnych alfonsów. Daj jej Boże dobrego męża, który wykupi ją z tego haremu. Deprechę, bo jak sobie posłuchałem trochę tych klipów Gagi to jednak to jest sztampa, produkcja taśmowa, z prostymi aluzjami do kopulacji. Tani gust sprzedaje się, oj sprzedaje.
W takim razie to jest tak, że albo lady Adela i jej manager albo sponsorzy Gagi.
"Po tym jak Gaga powiedziała dla The Daily Mail: “Posiadam instynkt macierzyński, lecz nie mam potrzeby zachodzenia w ciążę”, rozwinęła temat w programie Friday Night u Jonathana Rossa: “O mój Boże, moi fani by mnie zabili. Nie jestem gotowa. Chcę nagrać jeszcze przynajmniej 10 albumów zanim zrobię coś takiego.” W świetle ostatnich wydarzeń, będzie musiała to przemyśleć…
OdpowiedzUsuńhttps://radtrap.wordpress.com/2011/11/19/lady-gaga-przeraza-male-dzieci/
Wcielona diablica i nawrócenie :(
„Ja nagle zrozumiałam, że moje ciało, moje serce, mój mózg, moja cipka, to śmietnik”
Ciemny lud kupi, a małe niewinne dziecko, czuje smród siarki!
Boże zachowaj od takich "artystek"!!!
@Marysia
UsuńPrzede wszystkim ja bym uważał z argumentami typu "przestraszyła małe dziecko", choćby dlatego, że pamiętam bardzo dobrze małe dzieci płaczące na widok Jana Pawła II. Dziecko to dziecko.
Poza tym, co to ma znaczyć "wcielona diablica i nawrócenie"? My aniołowie nie musimy się nawracać, prawda?
@toyah
UsuńNie jestem aniołkiem. Moje postępowanie, zachowanie, nie ma jednak takiego wpływu na otoczenie, jak tej piosenkarki.
Ktoś, kto jest wierzący i praktykujący prawdziwie, z pewnością nie pójdzie na koncert osoby, który sieje zgorszenie!
Nie jestem osobą pruderyjną ale to, co ta osoba wyprawia, powoduje, że przypomina mnie się Sodoma i Gomora.
Rozumiem, że publicity dla takiej osoby jest ważne ale nie rozumiem osób, które na podstawie kilku zdań przez nią wypowiedzianych, i kilku inscenizacji, uznają, że ta osoba się nawróciła!
Proszę przeczytać, co mówi Pismo Święte na temat nawrócenia.
Co na ten temat mówią kolejni Papieże.
@marysia
UsuńPrzepraszam bardzo, ale to ma być odpowiedź na mój komentarz?
To ja będę dzisiaj cynikiem. Lady Gaga jako jedna z nielicznych piosenkarek ostatnich lat ma prawdziwy talent, ale w jej tzw. nawrócenie wierzę tak samo jak w nawrócenie Pazury i czort sam wie jeszcze kogo (dosłownie), tyle że odpowiednio w skali, czyli tym razem w pełni światowej. Było trochę w jedną stronę, teraz będzie w drugą. Szefowie zostali ci sami, a kasa będzie się zgadzać.
OdpowiedzUsuń@marcin d.
UsuńJa nie znam jej motywacji.
Jedną z tych rzeczy, które wk..... mnie autentycznie to owe coming - outy medialne celebrytów od Lady Gagi do tego beztalencia Muńka Staszczyka. Zawsze w świetle reflektorów, zawsze przed publicznością, zawsze w mediach. Jedynie przypowieść naszego Zbawiciela (jedna z najtrudniejszych do zaakceptowania) o synu marnotrawnym każe mi pohamowywać negatywne emocje.
OdpowiedzUsuńWybacz zatem Toyahu ale dziś komentując nie przeczytam Twojego tekstu by nie popaść w gniew.
I zupełnie na koniec, Lady Gaga nawróciła się w szpitalu gdzie leżała ze zmianami w stawach i w ostrym ataku reumatycznym. Ciekawe jaki to ma związek z jej strojami scenicznymi i obcasami butów?
"I zupełnie na koniec, Lady Gaga nawróciła się w szpitalu gdzie leżała ze zmianami w stawach i w ostrym ataku reumatycznym."
UsuńMoże to jest po prostu łaska,ktoś się modlil za tą biedną kobietę i dobry Bóg wysłuchał. Cierpienie oczyszcza a dni naszego życia są policzone.
@Piotr Oleś
UsuńNie przeczytasz mojego tekstu, żeby nie wpaść w gniew? Przepraszam, ale nie rozumiem.
Tak wkurzają mnie wszystkie doniesienia i zachwyty nad kolejnym coming outem kolejnej spadającej celebryckiej gwiazdy. Zawsze ciśnie mi się coś z Hamleta (w tym przypadku): do klasztoru maszkaro, do klasztoru!
Usuń@toyah
OdpowiedzUsuńMam pytanie. Czy sponsorem felietonu o Nicku i dzisiejszym o tej piosenkareczce, co to wg Pana
"Ale tu mamy Lady Gagę, piosenkarkę naprawdę znakomitą. Kto wie, czy nie jedną z dziś najwybitniejszych na świecie. Piosenkarkę, która gdyby wystąpiła z Luciano Pavarottim, mogłaby być może liczyć na równie wielki aplauz, jak on.", nie jest TenKtóry.......?
ps
Niech mi Pan wybaczy szczerość ale Pan zna się na muzyce, tak jak....... :)
@Piotr Oleś
OdpowiedzUsuńNic mi nie wiadomo na temat jakichkolwiek zachwytów, podobnie jak nic nie wiem o tym, że ona jest spadającą gwiazdą. No i wreszcie, wciąż nie wiem, o co chodzi z tym, że w obawie przed wpadnięciem w gniew, nie przeczytasz mojego tekstu.
Nie wierze w nieszczere deklaracje wiary gwiazd show-biznesu. Jaki bowiem moźe byc inny interes w przyznaniu sie do wiary w Chrystusa obok interesu duchowego?
OdpowiedzUsuń@Maciek
OdpowiedzUsuńAleż ja jestem przekonany, że on w tym momencie, kiedy są wypowiadane, są jak najbardziej szczere. Problem polega na tym, że najczęściej owe gwiazdy show-biznesu wszystko co robią, to wyłącznie pod wpływem impulsu, który już za chwilę może być przeszłością.
W czasach ostatecznych czekam na kazda iskre zdolna rozpalic chociaz jedno serce. Jaki jest z pozytek ze mnie wierzacego a jaki z nawroconych w tym czasie, nawet na chwile. Jaka jest moja odwaga czlowieka wytykanego palcami na różańcu ulicami mojego miasta a jaka jest odwaga C. Pazury opluwanego na forach internetowych i w programach TV? To zaledwie preludium do tego co wydazy sie byc moze jeszcze za mojego zycia.
OdpowiedzUsuń