Ostatnie dni roku mijają pod patronatem dwóch wydarzeń. Otóż okazuje się, o czym pisałem w poprzedniej notce, że jest jednak taka możliwość – niemal jak noworoczny prezent od braci Rosjan – że to jednak nie tylko kapitan Protasiuk, generał Błasik i prezydent Kaczyński odpowiadają za katastrofę rządowego samolotu i śmierć 96 osób, ale jeszcze palce w tym bałaganie mógł maczać pijany ruski kontroler. Rewelacje te zostały nam miłościwie użyczone dzięki patriotycznej niezłomności osobiście premiera Tuska i będących pod jego nieustannym dowództwem odpowiednich instytucji. Jeśli wszystko pójdzie tak jak należy, a nieodpowiedzialne elementy zalesiające peryferia naszej ojczyzny będą siedziały cicho i nie pyskowały, jest nadzieja na to, że obok wspomnianych już Błasika, Protasiuka i Kaczyńskiego, na ławie oskarżonych zasiądzie też i ów kontroler. Sprawa, jak się należy domyślać, jest dogadywana nas najwyższym szczeblu, między premierami Tuskiem i Putinem.
Drugi news, który w tych dniach urozmaica nam naszą przedsylwestrową gorączkę, to ten, że szanowny pan Jan Gross – żydowskie sumienie naszego parszywego (ukłony dla red. Ziemkiewicza) polactwa – wydał nową książkę i ujawnił światu, że swego czasu Polacy grabili żydowskie groby w poszukiwaniu złota, diamentów i innych cennych tragicznych pozostałości. O tym, że sprawa jest niebylejaka, świadczyć może choćby to, że od wczoraj – poza oczywistymi peanami na cześć patriotycznej ofensywy naszego rządu w sprawie smoleńskiej – temat Polaków, jako hien cmentarnych jest medialnym tematem dnia.
Domyślam się – bo wiedzieć nie jestem w stanie – że ten rodzaj zbieżności dwóch zdarzeń nie może być przypadkiem. Oczywiście, nie mam wątpliwości, że Gross wydał swoją kolejną książkę, i to nawet w tym a nie innym temacie, zupełnie niezależnie od pojawienia szans na wtrącenie generała Błasika do ciemnicy pamięci razem z rosyjskim kontrolerem lotów ze Smoleńska, a nie tylko z jakimś Kaczyńskim czy Protasiukiem. Nawet jeśli on od pewnego czasu jest tylko i wyłącznie psem Systemu, to z całą pewnością psem o bardzo dużej autonomii. Natomiast wydaje mi się, że fakt potraktowania obu wydarzeń jako równorzędnych medialnie rewelacji jest posunięciem jak najbardziej przemyślanym.
Również domyślać się tylko mogę, o co w tym wszystkim chodzi. Tu widzę dwie możliwości. Pierwsza jest taka, że nasze władze, a za nimi wszystkie pozostałe agendy Systemu, wiedząc, że gra przeciwko Rosji, a może nawet tylko wbrew Rosji, jest posunięciem bardzo ryzykownym i może nas narazić na przykrą demonstrację rosyjskiego niezadowolenia, chcą Rosjanom pokazać, że jeśli my walczymy tu tak troszkę o swoje, to wcale nie oznacza, że w jakikolwiek sposób się wywyższamy. I na dowód tego, przyznajemy, że z nas nie byle jakie polskie kanalie i równie polska swołocz. Druga jednak ewentualność, jaka mi przychodzi do głowy – ta jednak wydaje mi się bardziej realna – to że ten adres jest skierowany nie do Rosjan, którzy to co my tu sobie robimy i gadamy, mają głęboko w każdej możliwej dziurze, lecz do nas Polaków. Chodzi mianowicie o to, by nikt z nas nawet nie pomyślał, że tu się cokolwiek rozstrzyga. Owszem, jeśli się uda dyplomatyczna mediacja między dwoma wielkimi premierami, możemy coś tam uzyskać, natomiast niech nikomu broń Boże nie przychodzi do głowy, że my mamy mieć prawo do jakichkolwiek pretensji. Byliśmy, jesteśmy i jeszcze przez wiele lat będziemy tylko głupim bydłem, i jeśli przyjdzie nam za cokolwiek dziękować, to mamy dziękować i milczeć. A jeśli przepraszać, to też – przeprosić i się zamknąć.
Pamiętnej soboty 10 kwietnia, w smoleńskiej mgle, runął na ziemię polski samolot, i w jednej sekundzie zostały w najbardziej okrutny sposób przemielone ciała 96 wybitnych Polaków, na czele z Prezydentem i jego Marią. Wszystko co nastąpiło później, stanowiło akt najczystszego świętokradztwa, profanacji i zwykłej ludzkiej podłości. Nie było jednej najdrobniejszej i najpotworniejszej przykrości, której by oszczędzono ofiarom tej zbrodni. Miejsce tego dramatu zostało powielekroć przekopane, przegrabione i rozgrabione. Przez wiele tygodni i miesięcy nawet okoliczne psy mogły bezkarnie buszować wśród gnijących ludzkich szczątków i rdzewiejących białoczerwonych szachownic, a wszystko to pod gwarantowaną opieką miejscowych władz i obu rządów. Nie było takiej obelgi, czy takiego oskarżenia, którymi najbardziej eksponowani przedstawiciele polskich mediów i polskich władz nie dręczyłyby pamięci osób rozbitych na miazgę w tamtej mgle. Każda – podkreślam, każda ofiara tamtej masakry – została pośmiertnie znieważona przez najróżniejsze osoby w ten czy inny sposób powielekroć. Nawet oficjalna i jak najbardziej publiczna odmowa zajęcia się losem tych cieni przez tych, których psim obowiązkiem było się nim zająć, jest bezprecedensowym ciosem wymierzonym w tę pamięć. Nawet dziś jeszcze, kiedy piszę te słowa, zwłoki tamtego samolotu wciąż przykrywają te nigdy niepochowane duchy zmarłych. I nic. Cisza. A świat cały unosi się za wzgardą nad tą kaźnią.
I na to wszystko przychodzi ten przedziwny Żyd, wyciąga swój palec i mówi: „Spójrzcie na siebie i niech wasze twarze pokryją się wstydem!” A za nim przychodzą już sami Polacy, kiwają w zadumie głowami i powtarzają: „O tak! Jakże to my, niegodni, możemy w tej sytuacji o cokolwiek prosić?”
Co za podłość! Co za parszywe kłamstwo!
Przed chwila przyszła moja starsza córka i powiedziała ni stąd ni z owąd coś takiego. Jakież to straszne, że nikt z nich nie przeżył. Wyobrażasz sobie, jakby to było, gdyby choć jeden z nich ocalał i mógł nam dziś opowiedzieć o tych ostatnich chwilach? Co to się wtedy działo? Biedne dziecko. Cóż ona wie? Coś my wiemy? Z najnowszych informacji dowiadujemy się, że jest całkiem możliwe, że to odbyło się na zwykłym, najbardziej prymitywnym i podłym poziomie. Zebrało się trzech Ruskich i pomyśleli sobie: „A tam psia ich mać, Poljaki! Niech zdychają”. I zrzucili w to smoleńskie błoto ten biedny, porzucony samolot. Samotny, biedny samolot, o którym nikt nawet nie miał ochoty myśleć. Wysłany w tę ostatnią podróż w sposób, w jaki wedle ich – ich! – przekonań, zasłużył. Jak się dziś dowiadujemy, nawet informacje o pogodzie zostały polskiemu prezydentowi przyniesione nie w formie oficjalnego komunikatu, lecz zaledwie zasłyszanej plotki. I polskie państwo wysłało tam ten nieszczęsny samolot na jego zatracenie, prosto w ręce trzech, tworzących tę czarną powitalną delegację, miejscowych. Jakaż to nędza, jakaż rozpacz!
I niech nam tylko nie przychodzi do głowy użalać się nad sobą, bo nam ktoś coś o nas opowie. Tak żeby nam w pięty poszło
List otwarty Jadwigi Czarnołęskiej-Gosiewskiej, matki Ś.P. Przemysława Gosiewskiego.
OdpowiedzUsuńOsiem miesięcy upłynęło od katastrofy smoleńskiej i obserwuję szereg działań polskiego rządu i strony rosyjskiej w kierunku zminimalizowania tragedii, zacierania śladów, lekceważenia ogromu rozpaczy i nieszczęść, jakie przeżywają rodziny ofiar.
Jestem bacznym obserwatorem sceny politycznej, szczególnie obecnie i dochodzę do wniosku, że u decydentów odpowiedzialnych za lot do Smoleńska widoczny jest coraz większy strach i nerwowość. Sądzę, że ci, którzy przygotowywali ten, jak się okazało nieszczęsny i tragiczny lot, boją się Narodu. Boją się przede wszystkim tych - którzy mimo trudności, jakie są stwarzane - starają się jak najszybciej pomóc wyjaśnić okoliczności i przebieg katastrofy. Ci, którzy nie dopełnili obowiązków - niezależnie z jakiej przyczyny: niechęci, pobudek politycznych, zazdrości itp. - winni wiedzieć, że nadal będą żyć w tym kraju, a pewnych spraw się nie wybacza!
Przez działania niektórych mediów społeczeństwo jest dezinformowane. Część obywateli twierdzi, że należy spokojnie czekać, ufać, bo do śledztwa są powołani specjaliści - np. prokuratorzy, którzy usilnie prowadzą śledztwo tyle, że "na kolanach" w poddaniu do strony rosyjskiej. Są też i tacy, co dążą do wyjaśnienia przyczyn tragedii, chcą znać prawdę, obojętnie jaka by nie była.
Nie rozumiem, jak prawie 40-milionowym Narodem mogą rządzić ludzie, którzy nie potrafili zorganizować oficjalnej wizyty Prezydenta RP, najważniejszego zwierzchnika Państwa Polskiego i pozostałych 95 osób. Jak jakiś głupi żart wizyta została podzielona na dwie części - z tym, że 7 kwietnia została zorganizowana z całym ceremoniałem, a 10 kwietnia prezydencką delegację witała mgła i nieudaczni (jeżeli tylko) rosyjscy kontrolerzy z nieprzygotowaną infrastrukturą lotniska. Teraz już wiemy, że na tym lotnisku samolot prezydencki nie mógł bezpiecznie wylądować. W miarę upływu czasu widać coraz więcej czynników, które świadomie lub nie spowodowały śmierć tylu niewinnych ludzi.
Gdy piszę te słowa, ogarnia mnie rozpacz, chwilami bezradność, ale przede wszystkim gniew. Ogromny gniew i chęć zadośćuczynienia, mimo że życia mojego ukochanego Syna Przemysława nikt już nie wróci. Czuję jednak, że wyrażam Jego poglądy, człowieka prawego, skutecznego i niezwykle merytorycznego, oddanego Polsce i ludziom.
Mam ochotę zaprosić Premiera, Prezydenta, pana Sikorskiego, marszałka Niesiołowskiego i inne osoby biorące udział w propagandowym ośmieszaniu i dyskredytowaniu śp. Prezydenta L. Kaczyńskiego, a również mego Syna, do Kielc i województwa świętokrzyskiego. Mogliby tam zobaczyć i usłyszeć, co może jeden człowiek zrobić dla społeczeństwa. Może czegoś by się nauczyli.
Pragnę bardzo mocno podkreślić, że Prezydent Lech Kaczyński znał wartości, które są najważniejsze w życiu, był człowiekiem honoru i zasad, które stosował w praktyce, zawsze najważniejsza dla niego była Polska!
ciąg dlaszy listu:
OdpowiedzUsuńGdy w imieniu Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010 wygłaszałam apel na Jasnej Górze, postulowaliśmy realizację kilku podstawowych żądań. Po tym apelem złożyło swój podpis ponad 300 tysięcy osób z Europy, USA, Kanady Ameryki Południowej. Postulowaliśmy powołanie międzynarodowej komisji ds. zbadania okoliczności smoleńskiej katastrofy, szybkie przekazanie wraku samolotu (z różnych źródeł dowiedziałam się, że znacznej części samolotu nie ma, a wszyscy mogliśmy zobaczyć, jak elementy wraku były niszczone) oraz przesłuchania pod przysięgą osób odpowiedzialnych za ten ogrom zaniedbań.
Prowadzone śledztwo to dla mnie mistyfikacja - brak ważnych dokumentów, zeznań, zacieranie śladów, itp. Ja wiem, że "nieposłuszeństwo" rodzin, a także ludzi pragnących poznać prawdę, wyprowadza z równowagi decydentów. Stąd ta niebywała atmosfera i obrażanie rodzin.
Na zakończenie pytam, dlaczego Rosja - wysyłając swego Prezydenta do Polski 6 kwietnia br. - delegowała ok. 200 agentów ochrony ze sprzętem, a dodatkowo było kilka tysięcy różnych funkcjonariuszy służb polskich, które zabezpieczały jego wizytę. Gdzie były i co robiły te służby 10 kwietnia, kiedy leciał nasz Prezydent? Niech Pan okaże odwagę Panie Premierze i publicznie odpowie na to pytanie nie tylko rodzinom, ale całemu Narodowi!
Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska
http://tiny.pl/hcg33
Wprawdzie dopiero co Bóg się narodził, ale świat teraz pomyka szybko i z każdym dniem bliżej do rocznicy tego "powielkanocnego ukrzyżowania".
OdpowiedzUsuńBez względu, co o mnie, studencie, myślisz, śp. Karpiniuk i Dolniak też byli niewinni. Polegli jak baranki wystawione na rzeź.
Jak szybko zapomniani ...
Tymczasem Toyah staje okoniem wobec tych projektów "podziału winy". To w naukach prawa karnego naprawdę ciekawy problem. Dla niektórych trudny do rozwiązania. Bo przecież:
1) Czy winny był Sanhedryn?
2) Czy winny był Judasz?
I tak dalej. Tego rodzaju poznawcze wątpliwości przynoszą zaszczyt, ale komu?
Prawda jaka jest, każdy widzi. Tylko, że niektórzy głowy odwracają, żeby zapomnieć.
Albo warczą, żeby sumienie odegnać.
Nie uda się.
PS. A ten znienawidzony naród nie chce połączyć się z Sanhedrynem i zawołać: "Krew ich na głowy nasze".
Stąd ruszają do boju różne grossy, za grosze.
@kazef
OdpowiedzUsuńTo bardzo ciekawe. Ja nie czytałem wcześniej listu p. Gosiewskiej. A oboje wspominamy o tej trzyosobowej delegacji, która czekała na nasz samolot. Myślę, że ten obraz jeszcze wróci.
@orjan
OdpowiedzUsuńZa grosze, czy za ciężkie miliony - nie wywiną się. Jestem dziwnie spokojny, że już się nie wywiną.
@toyah
OdpowiedzUsuńTen list został opublikowany dzisiaj (podałem linka), a powstał wczoraj. Oczywiście zostanie w mediach przemilczany.
To już drugi list Pani Gosiewskiej, wcześniejszy był w maju i jest opublikowany tutaj:
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100528&typ=po&id=po22.txt
W pierwszym liście nie ma słów o mgle i kontrolerach.
Natomiast ten fragment z drugiego listu: "10 kwietnia prezydencką delegację witała mgła i nieudaczni (jeżeli tylko) rosyjscy kontrolerzy z nieprzygotowaną infrastrukturą lotniska" rzeczywiście współgra z tym, co Ty napisałeś. Z tą mgłą i tą trójką...
Masz rację, ten obrazek będzie powracał.
Ten list w ogóle bardzo mi tu pasuje. Nic więcej o tym nie napiszę, bo materia rzeczy umyka jakoś temu, co mógłbym wyrazić słowami.
A co Grossa to niech za komentarz posłuży ta informacja:
OdpowiedzUsuńhttp://www.bibula.com/?p=29648
I jeszcze, zanim ktoś skomentuje książkę Pana Grossa to mała przestroga:
OdpowiedzUsuńhttp://tiny.pl/hctml
@kazef
OdpowiedzUsuńTo prawda. Ci trzej byli już wcześniej, ale dopiero dziś widać ich tak wyraźnie. A za nimi i innych. Choćby tego Arabskiego...
Co do Grossa, o nim już niech tu nie pada jedno słowo. To pionek żywiący się krwią pomordowanych Żydów.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWysłuchałem dziś reportaż o rozruchach w Goeteborgu z okazji szczytu UE w r. 2001.
Na to spotkanie przybył też George Bush.
Niezbyt życzliwi Bushowi i Ameryce szwedzcy komentatorzy opowiadali, jak ogromne wrażenie wywarły na nich przygotowania do tej wizyty.
Secret service, Pentagon i State of Department współpracowały przez wiele tygodni ze służbami szwedzkimi.
Oni sprawdzali ile sekund zabiera przejście poszczególnych tras, po których prezydent się będzie poruszał. Mierzyli ile to jest kroków.
Air Force One jest eskortowany przez kilka samolotów bojowych, z prezydentem leci setka uzbrojonych agentów, a na miejscu czekają w pogotowiu agenci, którzy na codzień stacjonują w Europie.
Kolumnę z prezydentem stanowiło ponad 30 samochodów itd. itp.
Oczywiście, polscy prezydenci nie wożą ze sobą oprzyrządowania koniecznego do podejmowania decyzji o wojnie nuklearnej w ciągu pół godziny.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę z proporcji.
Ale kontrast między tym Smoleńskiem i samolotem z setką oficjeli, a pierwszą lepszą wizytą zagraniczną prezydenta USA z setką agentów FBI na pokładzie, jest rażący. Zwłaszcza przy uwzględnieniu proporcji.
Inna sprawa to poziom naszej dyplomacji. Skoro Amerykanie tak przygotowują wizyty swojej głowy państwa, to widać uważają, że powinno się tak postępować jeśli się jest poważnym państwem.
Zastanawiam się, co oni mogą myśleć o idiocie, który jest przekonany, że w godny sposób reprezentuje swój kraj lecąc tam rejsowym samolotem.
@Traube
OdpowiedzUsuń"Zastanawiam się, co oni mogą myśleć o idiocie, który jest przekonany, że w godny sposób reprezentuje swój kraj lecąc tam rejsowym samolotem"
Odpowiedź zawarta w pytaniu :)
@Traube
OdpowiedzUsuńCo mają myśleć? Nic nie myślą. Mogą najwyżej splunąć.
Toyahu,
OdpowiedzUsuńTen nieszczęsny samolot będzie się im wszystkim odbijał czkawką.Jestem tego pewna.
A tak z zupełnie innej beczki, widziałeś to???
http://blog.rp.pl/skwiecinski/2010/12/29/zsynchronizowane-narzedzie-przeznaczenia/
To się dzieje naprawdę !
@Agnieszka Moitrot
OdpowiedzUsuńRedaktorem naczelnym Newsweeka jest Wojciech Maziarski - postać absolutnie szczególna. Ja tylko nie rozumiem jednego. Newsweek, to jak by nie było światowa marka, jak coca-cola, czy jakiś cholera dior. A tu się okazuje, że w tym świecie wszystko od czasu do czasu to żart.
@Toyah
OdpowiedzUsuńDyskusja zasadnicza już chyba się tu zakończyła, mogę więc wkleić coś trochę off-topic.
W moim komentarzu wspomniałem o naszym nowym panu prezydencie, warto coś dodać i o panu premierze.
Zwierzył się on mianowicie gazecie Fakt ze swoich noworocznych postanowień. Przyznaję, że zamierzenia ma abitne i imponujące:
http://www.fakt.pl/Tusk-Oto-jego-noworoczne-postanowienia-,artykuly,91876,1.html
@Traube
OdpowiedzUsuńHmmm... Ja osobiście się nie dziwię. W tej chwili od niego samego zależy. Jeszcze ewentualnie może sobie strzelić w łeb. Albo się powiesić. Zresztą, kto wie? Kto wie?