Głupia sprawa. Kiedy postanowiłem się trochę pośmiać ze zjazdu blogerów, jaki miał miejsce niedawno w Gdańsku, wiedziałem świetnie, czym ryzykuję. Wiedziałem, że każde moje słowo przeciwko tej imprezie może zostać odebrane, jako skarga zapomnianego blogera, który kiedyś, owszem, miał swój moment, ale co było, minęło, i nie ma co marudzić. Tak zresztą mój tekst został przyjęty przez część komentatorów. Jako jęk zawodu w wykonaniu kogoś, kto został zlekceważony, ale przez swoje rozbuchane ego, nie potrafi się z tym pogodzić.
Myślałem więc, że kolejna okazja, by wspominać tu o sobie czy to w kontekście ubiegłorocznej nagrody, czy w ogóle samego blogopisarstwa, nie pojawi się szybko, a tymczasem mamy kolejny konkurs Onetu, i oto dzieją się same ciekawe rzeczy. O co chodzi? Otóż żeby jakoś zacząć, wrócę do samego początku. W zeszłym roku, o tym, że Onet organizuje konkurs na Bolg roku dowiedziałem się od samego Onetu, który poinformował mnie o tym mailem i do udziału w zawodach mnie ładnie zaprosił. Jak wszyscy wiemy, przystąpiłem do konkursu i ostatecznie zdobyłem tytuł politycznego blogera roku.
Minął rok, przyszedł grudzień, i pomyślałem sobie, że można by było spróbować raz jeszcze, tym razem startując już nie jako przedstawiciel Salonu24, lecz jako ktoś, kto postanowił pójść, że tak powiem ‘na swoje’. Powiem zupełnie szczerze, że pomyślałem sobie, że gdyby udało mi się i w tym roku coś w tej konkurencji osiągnąć, mógłbym powiedzieć, że jestem na dobrej drodze. Dobrej szczególnie w sytuacji, kiedy sam ją sobie wybrałem. Dalej poszło już szybko. Ponieważ tym razem zaproszenie od Onetu nie nadchodziło, pomyślałem, że pewnie w tym roku organizatorzy działają inaczej, znalazłem sam informację o konkursie i wysłałem zgłoszenie. Zgłoszenie zostało odrzucone ze względu na błędy proceduralne. Dokładnie rzecz biorąc, poszło o to, że link, który umieściłem na głównej stronie naszego bloga nie został podobno umieszczony i po upływie przepisowego czasu, moje zgłoszenie zostało anulowane. Po raz kolejny zgłosiłem ten blog, po raz kolejny umieściłem odpowiedni link, uaktywniłem go jak trzeba, i po raz kolejny moje zgłoszenie zostało odrzucone. Tym razem bez słowa wyjaśnienia. Więcej postanowiłem już się nie wygłupiać. To co się stało, wbrew pozorom mi wystarczy i w pełni mnie satysfakcjonuje.
Ktoś się spyta, z czego się cieszę? Trochę oczywiście z tego, że Onet dał mi do zrozumienia, że sobie mojego udziału w tegorocznym konkursie nie życzy. No, jak by nie patrzeć, jest w tym coś miłego, prawda? Główny powód jednak jest zupełnie inny. Otóż jestem bardzo mocno przekonany, ze Onet usunął ten blog z obecnej konkurencji nie dlatego, że to co tu się dzieje jest aż tak politycznie niepoprawne, że nasza obecność na salonach mogłaby przynieść owym salonom ujmę. Nie wierzę w to, ponieważ wiem, że na tym akurat etapie – czyli na etapie samego zgłaszania blogów – może się pojawić wszystko, i w większości przypadków pies z kulawą nogą tego bałaganu nawet nie zauważy. Mam bardzo duże podejrzenia, że ten blog nie został dopuszczony do udziału w konkursie dlatego, że Onet świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że ten akurat blog to nie byle co. Że ten akurat blog, jeśli pojawi się w stawce, zostanie zauważony jak najbardziej. Ale nie tylko.
Myślę sobie – i tu właśnie się zacznie to, czego chciałem uniknąć, a mianowicie tak zwane zadzieranie nosa – że Onet nie dopuścił tego bloga do konkursu, bo miał poważne obawy, że w tym roku, podobnie jak rok temu, nie będzie miał innego wyjścia, jak nagrodzić go główną nagrodą w swojej kategorii. Ktoś powie, że ileż to roboty dać nagrodę komuś innemu? Czemu zwyczajnie nie przyznać zwycięstwa czemuś bardziej grzecznemu, mniej kontrowersyjnemu? Co w tym trudnego, żeby już na etapie nominacji trzech finalistów, Toyaha zwyczajnie skreślić? Otóż sprawa wcale nie jest taka prosta. Jestem pewien, że gdyby to było takie łatwe, ten blog nie wygrałby już w zeszłym roku. Nie oszukujmy się – tak dobrze nie jest, żeby Onet z dobroci serca dawał swoją nagrodę czemuś takiemu. A więc czemu dał? Z bardzo prostego powodu – bo nie miał wyjścia. Czy dlatego, że nie było lepszych? Właśnie tak. Właśnie dlatego. Do tego stopnia nie było lepszych, że każda inna decyzja byłaby skandalem. Żeby nie było wątpliwości. W pierwszej dziesiątce nie było lepszych. Poza nią lepszych z całą pewnością było wiele, natomiast jedynym prawdziwie poważnym blogiem, z poważnym poparciem, w pierwszej dziesiątce był tylko nasz blog.
I teraz już tylko wypada nam wyjaśnić, jak do czegoś tak dziwnego mogło dojść. A skoro to sobie już powiemy, to powiemy sobie przy okazji cos znaczne ciekawszego. Jak pewnie wiedzą wszyscy ci, którzy te doroczne zawody obserwują w miarę uważnie, w nominowaniu pierwszej dziesiątki politycznych blogerów bardzo aktywną rolę pełnią Stanisław Michalkiewicz, Janusz Korwin Mikke i cała parotysięczna grupa wiecznych upeerowców z dostępem do Sieci. Dzięki bardzo ciekawie zorganizowanemu systemowi głosowań, grupie tej rok w rok udaje się zająć wszystkie, lub niemal wszystkie miejsca w owej pierwszej dziesiątce. O co tym ludziom chodzi? Oryginalnie zamiar był prosty – chodziło o to, żeby tytuł politycznego bloga roku przypadł komuś z UPR-u. Po co? Ot tak. Żeby było fajnie. Komu? Obojętnie. Byle był to blog popierany przez Michalkiewicza lub Korwina.
W zeszłym roku ta sztuczka się nie udała. Rok wcześniej zresztą też nie. Dlaczego rok wcześniej? Bo do pierwszej dziesiątki trafiła posłanka Senyszyn , a ponieważ pisała ze swadą i ostro, miała dużo wejść – a poza tym była swoja – to ona dostała to trofeum. Czemu nie udało się rok temu? Z podobnych powodów. Do pierwszej dziesiątki udało się wejść – poza upeerowcami – Toyahowi i jakiemuś posłowi z PSL-u. I oto, z czego mógł wybierać Sekielski z kolegami. Między bandą jakiś post-korwinowskich pajacyków, których ani nikt nie czyta, ani nie zna, ani nie potrzebuje, którzy w dodatku w większości założyli te swoje blogi w tym samym momencie na gwizdek, w związku ze zbliżającym się konkursem, jakimś posłem z PSL-u, za którego i tak pewnie ten blog prowadził jego społeczny asystent, którego czytał tylko on sam, bo przecież nawet nie rodzina, no i tym blogiem. A więc po prostu – tym blogiem. I komu oni mieli dać tę nagrodę? Gdyby upeerowcy bardziej się spięli, albo gdyby pierwszy etap potrwał choć dzień dłużej, tytuł blogera roku przypadłby komuś z nich. A tak, wyszło jak wyszło.
Jestem przekonany, że Onet zorientował się, że przy dotychczasowym systemie nominowania blogów i głosowania, i przy jeszcze większej mobilizacji Michalkiewicza i ferajny, nie będą mieli wyjścia i po raz kolejny będą musieli nagrodzić Toyaha. Albo się skompromitują, i w tym roku blogerem roku zostanie jakiś drobny łysy biznesmen z wąsem z Sieradza, czy Zielonej Góry, przepisujący stare teksty Korwina. A ponieważ on i tak dostanie nagrodę blogera blogerów – bo na tym polu system jest nie do pokonania – kompromitacja będzie podwójna. Zorientował się Onet, co się szykuje, i nas zwyczajnie zablokował.
Uważam, że wyjaśnienie, jakie tu przedstawiam jest bardzo solidne. Myślę, że było dokładnie tak jak piszę. Pozostaje jeden problem. Problem dla organizatorów przede wszystkim, a więc dla Onetu. Jeśli nie będzie tego bloga, blogerem roku będzie musiał zostać jakiś ktoś z UPR-u. A skoro to nie będzie ani Korwin, ani Michalkiewicz, to w tym roku dojdzie do pełnej klapy konkursu. I na tę możliwość mam dwie odpowiedzi. Taka klapa będzie i tak lepsza, niż przyznawanie po raz kolejny pierwszej nagrody komuś takiemu jak Toyah. I to jeszcze ręką i ustami Moniki Olejnik. Druga możliwość jest taka, że jednak w tej dziesiątce kogoś upchną. Kogo? Nie mam pojęcia. Rozglądam się, rozglądam, rozglądam i nie widzę. Ja wiem, że tu wystarczy tylko jakieś 400 sms-ów, ale wiem też z własnego doświadczenia, że te 400 esemes-ów to nie jest taka prosta sprawa. To się tylko wydaje takie łatwe. A sami przecież ich słać nie będą. Może więc jednak kogoś tam mają. Może mają, i na niego liczą. Ale, jak mówię, rozglądam się i nie widzę nikogo.
Jest jeszcze jedna możliwość. Myślałem o Ziemkiewiczu, ale jego skreślam. Co by o nim nie mówić, to jest postać. On tak nisko nie zejdzie. Wygrałby bez problemu, ale jemu to na nic. Może więc się tak stać, że w tym roku wystartuje Palikot. Ja wiem, że to wstyd, żeby ktoś o jego pozycji brał udział w tym konkursie. No ale kto wie? Może być tak, że to wszystko co mu zostało. No i wtedy Palikot to wygra. Wygra i tę polityczna kategorię i zdobędzie tytuł blogera blogerów. I sekwencja będzie taka: Korwin, Senyszyn, Toyah, Palikot. I na tym ten konkurs zdechnie.
A więc cieszę się. Jeśli jest tak jak myślę, a więc że Onet mnie do tegorocznego konkursu nie dopuścił celowo, to przyczynę widzę jedną. Oni wiedza, że nasz blog jest bezwzględnie najlepszy. Jest wciąż najlepszy. Najlepszy w sensie jakości i najlepszy w sensie popularności i wsparcia, jakie za nim stoi. A więc mam to co chciałem. Potwierdzenie, że idziemy dobrą droga. I że oni o tym wiedzą. Niech wiedzą. Bardzo mi przyjemnie.
Brawo Toyahu ! Głowa do góry. Twój blog jest bardzo dobry.
OdpowiedzUsuńWesołych Świat !
@Maciek
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo. Moja głowa jest w górze jak najbardziej. A co do bloga, wiem że jest dobry. Z takim wsparciem nie może być inaczej.
I ja też dołączam się: Dobrych, Błogosławionych Świąt. Głębokich Spotkań z Panem i z Najbliższymi.
OdpowiedzUsuń@Toyah
OdpowiedzUsuńpieprzyć lamerów...
myślę, że poziom tego całego systemowo-popowego syfu jest tak duży, że aż miło i punkowo się nam robi... U Coryllusa była dyskusja o tegorocznym konkursie więc może i dobrze się stało...
A powiem jeszcze że Wyborcza przegrała w tym roku u mnie z microfibą -czy jakoś tak - więc już nawet do okien już się nie nadaje... (Ty pewnie staroświecki i tradycyjnie gw do okienka używasz)
To dobry znak na Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok... A i Salon24 ostatecznie pożegnałem kasując konto więc...
Niech nam Narodzony w Betlejem darzy!
@Toyah
OdpowiedzUsuńI tak się Ci dziwię że się ujawniłeś w zeszłym roku. Myślę że to była celowa podpucha. Mało ich to kosztowało :(
@Cmentarny Dech
OdpowiedzUsuńOwszem. Ja z Gazety Wyborczej rezygnować nie zamierzam. Po co zmieniać coś co działa idealnie?
@Bendix
OdpowiedzUsuńOni mnie do udziału w konkursie podpuścili, a później dali mi tę nagrodę, żebym się ujawnił? Bardzo Cię przepraszam, ale to jest tak absurdalny pomysł , że aż mi mowę odebrało.
Swoją drogą, ciekawe jak długo będę jeszcze musiał wysłuchiwać pretensje, że wziąłem udział w konkursie na polityczny blog roku i go wygrałem? W dodatku z sugestią, że go wygrałem nie dzięki temu, że ten blog był zwyczajnie najlepszy, ale dlatego, że System miał wobec mnie plan. A moja rola polegała tylko na podłożeniu się.
Mam tu świąteczny apel do wszystkich potencjalnych mądrali. Przestancie wreszcie.
@ Toyah
OdpowiedzUsuńBez sensu się unosisz. Ja osobiscie mam gdzies czy masz nagrodę czy nie. I tak Ciebie będę czytal.
Wkurza mnie tylko ze jakies szczyle sobie twoim nazwiskiem "gębę" wycierają.
Przepraszam za wulgarne słowa.
W zeszłym roku Onet.pl przysłał mi też "imienne" (zwrócili się do mnie per student SGH) zaproszenie do udziału, pomimo że nie zauważyli, że nie spełniałem jednego z podstawowych warunków - blog nie był polskojęzyczny...
OdpowiedzUsuńKiedyś przeglądałem Pana stare teksty na salonie24, dziś strona z nimi nie chce się otworzyć. Z tego, co pamiętam, te teksty z 2008 i 2009 roku, to wtedy Pan prowadził bloga politycznego, pisanego przez konserwatystę nie zgadzającego się z tym, co robi rząd i co się dzieje w Polsce, od katastrofy smoleńskiej robi Pan blog partyjnego, pisanego przez wyznawcę J. Kaczyńskiego i jego partii. I dlatego, moim zdaniem, w zeszłym roku zasłużył Pan na tytuł bloggera roku, w tym natomiast Pana szanse nawet bez wszystkich nieprawidłowości, o których Pan pisze, byłyby mniejsze.
Życzę spokojnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia i wielu szczęśliwych chwil w nadchodzącym roku.
@Bendix
OdpowiedzUsuńDla mnie natomiast ta nagroda ma znaczenie. I to duże. Co do nazwiska, ono stało się własnością publiczną jeszcze wcześniej. Dzięki zaangażowaniu kilku potężnych jak jasna cholera patriotów. Onet tu akurat nie miał nic do gadania.
@StudentSGH
OdpowiedzUsuńSugeruje Pan, że Onet tak bardzo się stara, żebym z tym roku nie wziął udziału w konkursie w trosce o to bym nie przeżył za bardzo porażki? Czy może pisze Pan nie ma temat?
Wszystkiego dobrego dla Pana!
Nie, sugeruję tylko, że blog ewoluuje, w mojej opinii, w złym kierunku. Ostatnio typowo partyjne teksty ustąpiły miejsca scaremongering. Ale to inna kwestia.
OdpowiedzUsuńA nie ma w regulaminie zapisu, że zwycięzcy z poprzednich lat są wykluczeni z konkursu. Z jednej strony wolałbym, żeby można było na Pana głosować, z drugiej warto byłoby dać innym szansę, z tym wyjątkiem, że blogi osób publicznych powinny być wykluczone z konkursu, konkurs powinien promować ciekawe, mało znane, prowadzone przez prywatne osoby blogi.
Nie sądzę, żeby niezdobycie pierwszego miejsca po raz drugi Pana dotknęło, ma Pan przecież poczucie własnej wartości.
@StudentSGH
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, to bardzo ciekawe, że z Pańskiej perspektywy, po 10 kwietnia to moje pisanie stało się nie do zniesienia. I to nie do zniesienia aż tak, że nagle się Panu podobają tamte teksty.
Jest bowiem tak, że i tamte i te były i są czystym pisowskim chuligaństwem. Fakt też jest taki, że Pan i Panu podobni i te i tamte poglądy zawsze zwalczali z jednakową zaciętością. Jedyne co się zmieniło, to ta katastrofa i poziom nienawiści. Psychologowie ten syndrom znają. To pragnienie ostatecznego unicestwienia ofiary. To niezwykle zjawisko objawiające się tym, że po ataku, szczególnie nie do końca udanym, robi się już naprawdę hardcore.
Traube, czytasz to? Mam racje?
Oj tam nie do zniesienia, stało się bardziej upolitycznione.
OdpowiedzUsuńA Pana pisanie i propaganda tzw. "Systemu" mają sporo wspólnego - podobne metody zohydzania przeciwnika, podobny sposób przedstawiania upadku kraju pod rządami wrogiej ekipy. Niezależnie od tego, czy się śmiejemy ze wzrostu Kaczyńskiego, czy jak Pan z Tuska, że nie wymawia 'r', to jesteśmy za żenująco niskim poziomie. Na Pana miejscu, jeśli chce Pan walczyć z "Systemem", nie uciekałbym się do prób pokonania "Systemu" jego własną bronią, tylko spróbowałbym czegoś bardziej wyrafinowanego.
A tak w ogóle to fajnie, że jest ten "System". Jak się nie da racjonalnie uzasadnić jakiejś porażki, można zwalić na "System" - takie wygodne wytłumaczenie.
Panie Studencie!
OdpowiedzUsuńPowiem Panu uczciwie, że Pan mnie rozwala. W końcu jestem pewien, że jest Pan człowiekiem bardzo inteligentnym i że w większości tematów nie miałbym z Panem szans na równą dyskusję. Natomiast jak idzie o politykę, Pan wykazuje regres tak wielki, że ja go zwyczajnie nie pojmuję.
No co weźmy dzisiejszy wpis. On jest dziecinnie prosty. Dwa razy zgłosiłem swój blog do konkursu, i za każdym razem Onet mi mówi że ja go nie zgłosiłem. Proszę zwrócić uwagę. Ja nie piszę, że Onet mówi mi że ja nie mogę startować, bo już jestem laureatem. Ja się skarżę, że Onet mogę nie chcę dopuścić do konkursu, udając, że to ja się nie chcę jak należy zgłosić. Przecież to nie jest trudne. Tymczasem Pan mi najpierw piszę, że kiedyś mój blog był dobry, ale już nie jest, więc na nagrodę nie mam szans, a potem tłumaczy mi, że to pewnie poszło o to, że regulamin nie pozwala mi startować. Jednocześnie coś Pan plecie o tym, że rok temu te teksty nie były pisowską propagandą. Podczas gdy w sposób oczywisty były. Proszę mi powiedzieć, co ja mam zrobić, żeby Pan wreszcie zrozumiał, co ja do Pana mówię? Mam zacząć płakać?
I proszę, niech mi Pan mi nie mówi, że Pan nie lubi Komorowskiego, tyle że Kaczyński jest jeszcze gorszy, a w Smoleńsku była zwykła katastrofa. Bo to już słyszałem i nie mam więcej argumentów. Poza tym, ja, proszę sobie wyobrazić, dziś w innej sprawie.
@student SGH
OdpowiedzUsuńBrawo.
Wreszcie znalazł się ktoś kto trafił w sedno. Nawet dzieci w przedszkolu wiedzą że wszystkie decyzje zapadają w przejrzystej atmosferze i w blasku fleszy pod kontrola i w interesie opinii publicznej. Zawsze tak było i będzie. Na straży tego stoją wolne media które patrzą rządzącym na ręce, a jak by się jednak coś prześlizgnęło to patrzy czujnym okiem Bruksela.
Pozdrawiam bliskiego memu sercu trzeźwo myślącego przyszłego pracownika MSZ.
@studentSGH - Dziwie się, bo przecież wszystkie uzasadnienia na tym blogu są jak najbardziej racjonalne. Natomiast to co się dzieje w mediach to trudno nazwać zachowywaniem racjonalnym lub 'demokratycznym'. Polska jest tak naszpikowana trucizną, że duża większość nie ma na nią odporności psychicznej czy fizycznej.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci Wesołych Świat z nadzieja, że z czasem w końcu zrozumiesz spostrzeżenia zawarte w słowach toyaha.
@Student
OdpowiedzUsuńNo dobra. Skoro już tyle gadamy, gadajmy dalej. Ja na tym blogu zamieściłem pewnie już niemal tysiąc tekstów. Po 10 kwietnia pewnie z 200, ogromna większoś z nich to atak na Donalda Tuska i wszystko to, co on reprezentuje. Ile razy, niech mi Pan powie, śmiałemsię z niego, że nie wymawia 'r'? Co? Raz? Dwa? A może trzy? To czemu Pana to tak uwiera? Po jasną cholerę Pan mi to wyciąga jako argument, że mój atak na Platformę jest niemerytoryczny? I że moje pisanie jest "niewyrafinowane"?
Powtarzam moje wcześniejsze pytanie: czy to możliwe, że polityka Pana aż tak niszczy?
@toyah
OdpowiedzUsuńPrzez nieuwagę zdanie o zapisie w regulaminie zakończyłem kropką zamiast znakiem zapytania.
Jak bardzo często w swoich komentarzach tutaj, pokusiłem się o dygresję. Konkurs blog roku służy w końcu ocenie blogów, tak więc oceniłem Pana twórczość.
Generalnie od polityki trzymam się coraz dalej, od MSZ (ostatnio chyba jakiś "wesoły" raport o degrengoladzie tego resortu wyszedł) tym bardziej, może to dlatego, że jak adtheland pisze nie mam odporności...
Mam nadzieję, że Pan mi wybaczy, że zaczynam w wątku komentarzy dyskusje na nowe tematy, bardzo luźno związane z tematem notki.
@adthelad
Z wieloma spostrzeżeniami Pana Toyah się zgadzam. Wolałbym tylko, żeby było więcej recept jak coś zmienić, więcej konstruktywnej krytyki.
@student SGH
OdpowiedzUsuńDrogi kolego,
Może zacznijmy od podstaw:
1) co, Twoim zdaniem, wymaga zmiany?
2) jaki ma być pożądany cel tej zmiany?
Tzn. co mamy mieć po tej zmianie; o co mamy walczyć?
Potem zastanowimy się wspólnie nad receptami i wtedy będziemy wiedzieli, która krytyka jest konstruktywna, a która nie jest (w świetle wcześniej ustalonej aksjologii, i celów).
Te same organizacyjne zalecenia oceny odpowiednio dotyczą tego bloga, jego udziału w konkursach, itd.
Już wkrótce pora, by wszyscy przemówili ludzkim głosem, co wcale nie oznacza bezładnego wydawania dźwięków.
@toyah
OdpowiedzUsuńBoją się. Im mufa loto, a jeszczy i szajba odbijo. Wystarczy, że spojrzą na dwa-trzy wpisy i przerażenie ich zdejmuje. To wyjątkowy blog, bez precedensu i bez konkurencji (o ile znam blogosferę). Po pierwsze, jest ogólnopolski. Tu nie ma Mazura, Podhalańczyka, Wielkopolanina, Kresowiaka, czy innego lokalnie uwikłanego w specyficzny język, sprawy i wierzenia. Więcej, przychodzą dość uważni czytelnicy z dalekich krain, i ci z bliska, którym uwierają doświadczenia, czyli ci których obciąża przeszłość. Wiek się nie liczy, płeć się nie liczy, odniesienie się do rzeczywistości liczy się za to podwójnie: moralność i merytoryka. Tego się na Onecie, w ITI, u tych Olejnik, Kwaśniewskiej, boją.
Jest taki ktoś, kto potrafi integrować - oni nie. Jest taki ktoś, kto rozumie internet - oni nie. Jest taki ktoś, kto wypowiada trafne opinie w umiarkowany sposób - oni kopiują opinie podbarwiając je (zachowanie typowe dla wariata—moim niefachowym zdaniem—to właśnie permanentny stan wzmożony, autoindukowany przez bodźce zewnętrzne, coś w stylu "ja jestem tobą, ale lepszy, o, zobacz", coś w stylu szczura który sam aplikuje sobie coraz mocniejsze elektrowstrząsy). Jest wreszcie taki ktoś, kto rządzi, i kieruje nie podpierając się hierarchią, czy inną siłą nacisku ani żadnego przymusu, lecz dość lekkimi a zarazem najtrudniejszymi do znalezienia argumentami: moralnymi. Jest taki ktoś, kto tego swojego, naprawdę niezależnie określonego stanowiska broni - oni są zawsze gotowi do zmiany (ang. change) i wzdrygają się na samo wspomnienie ewentualności obrony stanowiska (które i tak jest zapożyczone, narzucone, lub "rozpoznane" - byle nie własne).
Jest taki ktoś, kto zagraża całej warstwie politycznej. To toyah.
Toyahu.
OdpowiedzUsuńW tym co pisze student jest trochę racji. Także z przyjemnością chciałbym usłyszeć Twoja opinie o priorytetach polskiego przewodniczenia w Unii, o Twojej wizji polskiej polityki zagranicznej... Wznieś się jeszcze wyżej ponad tych wszystkich małych ludzików z PO.
@student-z-esgiehu
OdpowiedzUsuńChcesz więcej recept jak coś zmienić, więcej konstruktywnej krytyki, naprawdę tego chcesz? Proszę bardzo, oto Miś. Uwaga! Tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Miś zaciekle o ks. prałacie Żarskim, tutaj.
Miś jest (tak się sam przedstawia czytelnikom) lewicowy do szpiku kości. Za to prezentuje każdemu bukiety recept jak "coś zmienić", i fedruje pokłady "konstruktywnej krytyki". A nawet zamieszcza wzory matematyczne z podstawówki (u niego na blogu podpisane jako "zadania maturalne", hmmm...)
@orjan
OdpowiedzUsuńZanim ewentualnie Student zechce Ci odpowiedzieć, nie mogę się powstrzymać od złośliwości. Ja wiem, co, jego zdaniem, trzeba zmienić. Otóż trzeba zmienić tak, żeby ten rząd był lepszy. TEN. Nie żaden inny. TEN. na więc należy wymienić kilku ministrów na wiceministrów.
@Maciek
OdpowiedzUsuńMogę Ci tu tylko powtórzyć to co napisałem Studentowi. Ja tu mam niemal tysiąc tekstów. Znajdź sobie coś dla siebie, tylko nie mów, że ja przeważnie się śmieję z tego, że Tusk nie wymawia 'r'.
@YBK
OdpowiedzUsuńFajny ten Twój staruszek. Bardzo mi się podoba jego uwaga z boku, że on u siebie na blogu nie toleruje chamstwa i antysemityzmu. Zupełnie jak te przygłupie dzieci, o których kiedyś tu pisałem, co to nie lubią najbardziej głupoty i faszyzmu.
Myślisz, że jak ja się zestarzeję, też mi padnie na główkę?
@YBK
OdpowiedzUsuńFajny ten Twój staruszek. Bardzo mi się podoba jego uwaga z boku, że on u siebie na blogu nie toleruje chamstwa i antysemityzmu. Zupełnie jak te przygłupie dzieci, o których kiedyś tu pisałem, co to nie lubią najbardziej głupoty i faszyzmu.
Myślisz, że jak ja się zestarzeję, też mi padnie na głowę?
@toyah
OdpowiedzUsuńJeśli tak mniema, to mnie tam nie ma.
Niewolnik nie marzy o innym panu, tylko żeby pan poprawił się. Każdy ma takiego tuska, na jakiego zasługuje.