Tekst o literacie Kuczoku pisałem napełniony dwoma uczuciami. Wściekłością i lękiem. Moja wściekłość była skierowana na Kuczoka i całą tę antypolską ferajnę, która stopniowo i bardzo konsekwentnie zabiera nam naszą naturalną przestrzeń, natomiast lęk związany był z osobą mojej koleżanki Ginewry i może – choć nieco w mniejszym stopniu – paru innych moich bliskich znajomych. Nie muszę wspominać, że mam tu na myśli moich przyjaciół – Ślązaków. Dlaczego Ginewra zaprzątała mi umysł szczególnie. Przede wszystkim dlatego, że wiedziałem iż ona będzie jedną z pierwszych osob, które przeczytają ów mój tekst, ale również dlatego, że bardzo dobrze zapamiętałem jeden mikroskopijny moment, kiedy ona dała mi odczuć, ze dla niej jej śląskość jest kwestią baaaardzo poważną.
Dlaczego więc, zamiast dać sobie spokój, postanowiłem pisać o Kuczoku? Bo musiałem. Po prostu. Wszystko co tu piszę, piszę dlatego że muszę. Tu ze mną jest jak ze Skaldami. Oni śpiewają bo muszą, ja piszę bo muszę. No ale ktoś mnie spyta, po co w ogóle wspominałem o Ślązakach, Śląsku i śląskości? Czy nie mogłem tego wpisu zwyczajnie ocenzurować i udawać, że fakt iż ten dureń ma na nazwisko Kuczok, nic mnie nie obchodzi. Powiem szczerze, że miałem taki zamiar. Naprawdę. W pewnym momencie rozważałem nawet taką opcję. Że ja wszystkie fragmenty, gdzie się pojawia problem mojej anty-śląskiej obsesji ocenzuruję i słowo ‘Śląsk’ tu nie zostanie wymienione. Ostatecznie jednak z tego rozwiązania zrezygnowałem. Dlaczego?
Otóż pomyślałem sobie, że ja nie będę pisał o Ślązakach, Śląsku i śląskości, ale wyłącznie o Kuczoku i o sobie. Że jednym słowem nie wspomnę o tym, co ja mam przeciwko śląskości, że ja jednym słowem nie wspomnę o tym, co mnie u Ślązaków denerwuje, natomiast przyznam tylko to, że owszem – ja śląskości nie rozumiem, czuję w stosunku do niej niechęć i, przyznaję, że jest to uczucie absolutnie subiektywne, wręcz irracjonalne. Dlaczego więc – ktoś spyta – skoro tak dobrze znam Ślązaków, sądziłem, że mi to ujdzie na sucho? I tu przyznać muszę, że, mimo tego ryzyka, podejrzewałem, że na sucho mi to nie ujdzie. A myślałem tak właśnie dlatego, że Ślązaków dość dobrze znam i wiem, że oni takich wybryków jak zimne antyślązactwo nie darują. Nawet jeśli ono nie jest sformułowane bezpośrednio, ale wyłącznie jako wyznanie winy. Mimo to zaryzykowałem.
No i mam za swoje. Ginewra – osoba, którą uważam za osobę niezwykle miłą, mądrą, elegancką i porządną – napisała mi, że ona moim tekstem czuje się bardzo dotknięta. Więcej. Że ja swoim tekstem „zrobiłem jej ogromną przykrość”. A ja wiedziałem, że tak będzie. Że wystarczy, że ja przyznam, że z jakiegoś niemal irracjonalnego powodu czuję w stosunku do tzw. ‘śląskości’ niechęć – a Ginewra poczuje się skrzywdzona. Dlaczego? Właśnie dlatego że jest Ślązaczką. I ona w związku z tym nie ma wyjścia. Ona się musi poczuć skrzywdzona. Za co? Za to może że ja coś brzydkiego powiedziałem o Ślązakach? Że ja – nie daj Boże – coś brzydkiego powiedziałem o niej? Ależ skąd! Ona poczuje gniew wyłącznie z tego powodu, że ja przyznałem, ze ślązactwo mnie irytuje. Mnie. Subiektywnie i w sposób jak najbardziej dla mnie naturalny.
W tym momencie kusi mnie bardzo, żeby zapytać Ginewrę, czy ona by była na mnie obrażona tak jak jest w tej chwili, gdybym ja na przykład napisał, że ja nie wiem dlaczego, ale tak już mam, że jeśli spotykam przypadek jakiejś ciężkiej podłości, albo czytam wypowiedź jakiegoś wyjątkowego bydlaka, a później dowiaduje się, że on ma na nazwisko Lippman, albo Raciborski, to moją jedyną reakcją jest pełne zrozumienia ‘Aha!’. Uważam, że ten argument byłby idealny, ale wiem, że on tu jest nie na miejscu. Dlatego przede wszystkim, że ja już znam odpowiedź. Ginewra nie uznałaby tego wyznania za agresję pod adresem Żydów, ale oczywiście – tak jak poprzednio – wyłącznie pod adresem Ślązaków. Dlaczego? Bo jest Ślązaczką i jako taka, uważa, że kwestia ślązactwa nie może być dyskutowana, o ile nie chodzi o to, by omówić ciężki los tej ludności i jej zasługi dla Polski. A jeszcze ci Żydzi!
Ale też jest jeszcze jeden powód, dla którego chcę, żeby ten tekst był maksymalnie konkretny i pozbawiony złośliwości. Ja bardzo szanuję Ginewrę, podobnie jak szanuję moich pozostałych przyjaciół-Ślązaków, i bardzo nie chcę ich rozdrażniać. I tak już to robię, więc nie chcę bardziej. Chcę poza tym bardzo uczciwie i starannie pokazać im, ze się mylą. Nie co do wybitności, szczególności i zasług ludu śląskiego, ale co do moich intencji i moich grzechów. Bo, jak już na to wskazałem wcześniej – mój tekst nie był o Ślązakach. On by ł o Kuczoku i o mnie.
O Kuczoku już więcej nie będzie. Natomiast pozwolę sobie jeszcze powiedzieć parę słów o sobie. Otóż ja jestem rodzinnie związany z południowym Podlasiem. Moi rodzice urodzili się nad Bugiem między Kodniem a Włodawą, a ja jeśli mam w ogóle jakąś krew o której warto mówić, to ich krew. Jaka to krew? Trudno mi powiedzieć. Kiedy rozmawiam z moimi przyjaciółmi Ślązakami, oni mi potrafią dużo opowiadać o tym, czym jest śląskość i jacy to Ślązacy są. Że pracowici, że czyści, że uprzejmi dla starszych, że bogobojni, że dobrosąsiedzcy, że honorowi, i że wreszcie od wieków krzywdzeni. Co ja mogę powiedzieć o sobie jako o człowieku z południowego Podlasia? Nie wiem. Więcej tu ma do powiedzenia pani Toyahowa. Ona ze mnie nieustannie kpi, każdą kpinę kończąc zdaniem, „No, ale rozumiecie. Tatuś jest z Podlasia”. O ile się orientuję, chodzi o to, że my na Podlasiu jesteśmy chamami bez ogłady i wyczucia, którzy w dodatku przez tydzień chodzą w tych samych majtkach i skarpetkach. Czy ja się obrażam? Nie. Dlaczego. Bo, ja wprawdzie o nas nie wiem wiele, ale jedno wiem na pewno. My się nie obrażamy.
Co o ludziach z Podlasia myśli moja żona, już wiem. Co myślą inni mieszkańcy Polski? Nie mam pojęcia. Mam wrażenie – takie jest moje doświadczenie – że Ślązacy nie są nastawieni zbyt entuzjastycznie. Ale mogę się oczywiście mylić. Wiem natomiast z całą pewnością, że ludzie sobie rożnie myślą o różnych rzeczach, o innych ludziach, o różnych poglądach, o różnych zdarzeniach i że na to co sobie oni myślą, nie ma rady. Wiem też, że Niemcy nie lubią Belgów, Francuzi Anglików, a Anglicy nikogo. I na to też nie ma rady. Wspominane tu zostały regionalizmy i ich zasługi dla ogólnego dobrobytu. Wiem o co chodzi. Ja na przykład uwielbiam Górali i Kaszubów. Ciekawa jednak sprawa. Ile razy rozmawiam z kimś, kto mieszka wśród jednych czy drugich, a nie jest częścią tej kultury, ten ktoś mi mówi, że oni są nie do zniesienia. Zawsze z tym dodatkiem: „Pobyłbyś trochę wśród nich, to byś wiedział, o czym mówię”. O co chodzi? Nie wiem. Podobnie jak nie wiem, o co chodzi pani Toyahowej z tym, że tatuś jest z Podlasia. Ale nie wnikam. Dlaczego? Bo szczerze powiem, mało mnie to obchodzi. Dlaczego? Myślę że przede wszystkim dlatego, że nie jestem Ślązakiem.
I tu dochodzę do sedna. Ja, gdyby ktoś mnie zapytał, co ja mam przeciwko Ślązakom, bardzo bym chciał wszystko co myślę opowiedzieć. Tyle że nie potrafię. To nie jest nic bardzo konkretnego. To jest prawdopodobnie coś takiego, co się każdemu zdarza od czasu do czasu, że coś go irytuje, ale kiedy chce się tą swoją irytacją podzielić z innymi, to wszyscy wzruszają ramionami i mówią mu, żeby dał spokój, bo się czepia. No i najczęściej mają rację. No bo co można powiedzieć na to, że ja nie lubię nazwiska Nowok, lub Polok? Dlatego ja nie chcę – i też nie próbowałem – opowiadać, jacy to ci Ślązacy są, że mnie tak czasami złoszczą. Ja tylko powiedziałem jaki jest Kuczok. No i dodałem – bo się nie potrafiłem powstrzymać – ten osobisty akcent, że mnie nie dziwi, że on się akurat nazywa Kuczok. I za to teraz zbieram. A zbieram – i jestem głęboko i szczerze przekonany, ze mam rację – bo Ślązacy sa obrażalscy jak cholera. Obrażają się na każdym kroku. O wszystko. Niech tylko poczują, że ich poczucie wielkości zostało zaatakowane, natychmiast się obrażają. Nie wszyscy, ale większość. I jestem pewien, że to jest fakt.
Oczywiście mógłbym tu, skoro już w ogóle zostałem sprowokowany, żeby powiedzieć to jedno zdanie o Ślązakach, a nie o sobie, drążyć temat dalej, ale nie będę. Bo jak mówię, mi nie chodzi wcale o Ślązaków, ale o Kuczoka i siebie stojącego naprzeciwko niego. Siebie z moją miłością do Polski i z moimi ludzkimi kompleksami i dziwactwami. Jednak muszę powiedzieć parę słów. Już bardzo konkretnie, bardzo merytorycznie, tak by Ginewra, którą szanuję i znajomość z którą sobie cenię, nie powiedziała, że próbuję się wykręcić czystą retoryką. Otóż jest jedna rzecz. Chodzi mi o informację, którą Ginewra przekazała w komentarzu adresowanym akurat nie do mnie, ale do Marylki. Proszę, oto dłuższy cytat:
„Jednym z elementów śląskiej tożsamości jest poczucie krzywdy. Wiele by o tym pisać, skąd się wzięło - ma to zjawisko tradycję wielowiekową (jak zechcesz, mogę Ci przysłać swój artykuł na ten temat). Zostało to poczucie spotęgowane w czasach PRL-u i znalazło swój wyraz także w III RP.
Śląsk po latach bandyckiej eksploatacji staje się dzisiaj obszarem zdegradowanym. Zamykając kopalnie (często wbrew rachunkowi ekonomicznemu, chociaż oczywiście oficjalna propaganda mówi, że wszystkie kopalnie są nierentowne i "państwo" do nich dopłaca), odbiera się ludziom godność, a dla górniczych rodzin godność i związany z tym etos pracy są bardzo istotnym składnikiem ich tożsamości.
Dlatego ci ludzie w swojej rozpaczy zwracają się ku takim inicjatywom jak RAŚ, bo czują się opuszczeni przez polityków, których wybrali do Sejmu.”
Dlatego ci ludzie w swojej rozpaczy zwracają się ku takim inicjatywom jak RAŚ, bo czują się opuszczeni przez polityków, których wybrali do Sejmu.”
Uważam, Moja Droga Ginewro, że to co napisałaś świadczy o tym, że na punkcie tej swojej tożsamości jesteś całkowicie zapętlona. Problem polega na tym, że w dzisiejszej Polsce nie ma regionu, nie ma rodziny, nie ma kultury, nie ma człowieka – z wyjątkiem bandy kolonizatorów i ich przydupasów – którzy nie byliby w jakimś stopniu, najczęściej ogromnym, pokrzywdzeni i zdegradowani. Masz ludzi biednych, opuszczonych, wykpiwanych, bez nadziei na jakąkolwiek przyszłość. Masz polską wieś, polskie miasteczka, polskie ulice wypełnione ludźmi, którzy już dziś wiedzą, że umrą na obrzeżach nowoczesnego świata. Ludzi, którzy, gdyby nie świadomość, że mają niedaleko ten supermarket, umarli by z rozpaczy. Masz polską religijność wyśmiewaną i gnojoną bezlitośnie przez bandy zbirów i złoczyńców. Masz tych ludzi harujących 18 godzin na dobę, te dzieci krążące po drogach w poszukiwaniu jakiegokolwiek zarobku, te dziewczyny handlujące swoim ciałem, żeby jakoś było. Czy to są wszystko Ślązacy eksploatowani przez Polskę?
LEMMING niedawno pisał o dwóch biednych chłopcach, których spotkał gdzieś w Polsce jak kupowali ziemniaki i dwa jajka za 2,40. To nie było na Śląsku. A Ty mi coś pieprzysz o Ślązakach, którym odebrano godność, bo są Ślązakami. Ja nie jestem w stanie dnia przeżyć, żeby nie słyszeć tego śląskiego szwargotu, i to nie skrywanego, nie wypowiadanego w konspiracji, z leku przed agresją bogatej i wypasionej reszty Polski, ale głośnego, dumnego i rozpychającego się już nawet w państwowej telewizji. Niedawno stałem w Chorzowie na ulicy Wolności czekając na tramwaj. Obok był sklep muzyczny i z głośników leciały wyłącznie jedna pod drugiej jakieś niemieckie knajpiane piosenki. Przypadek? To w takim razie włącz sobie telewizję Silesia i obejrzyj koncert życzeń. Zobacz co się tam dzieje. Przepraszam Cię bardzo, ale czy oni – ci biedni zaszczuci Ślązacy – zwracają się ku „takim inicjatywom jak RAŚ”, żeby mogli tych piosenek słuchać bez bicia przerażonego serca, czy może, żeby ich było więcej? A jak komuś się nie podoba, niech wypieprza za Bug?
Jeszcze raz Cię proszę. Przestań się obrażać. To w ogóle nie chodziło o Ciebie. Podobnie jak to tak naprawdę nie chodziło o Śląsk. Ja chciałem napisać parę słów o Kuczoku. I go wdeptać w ziemię. Bo tak już mam. Natomiast gdyby on się nazywał nie Kuczok, tylko Oleszczuk, albo – tak jak ta idiotka – Kuryluk, a ktoś by mi napisał, że Polskę zaatakowała banda niedomytych nadbużan, to bym na to machnął ręką. Natomiast, owszem, byłoby mi wstyd, że ten ruski buc ma nazwisko, które się kończy tak samo jak moje.
No i oczywiście, przepraszam.
@Ginewra, Toyah & All
OdpowiedzUsuńNauczanie historii Polski oparte jest na nieprawdzie, że niby Naród zawsze był jednolity. W sensie politycznym niewątpliwie taki był, albo przynajmniej takim pragnął być i bywał w licznych potrzebach. To jednak było już skutkiem czegoś innego, co właśnie nauczanie historii zakłamuje a rozumki kuczoków pewnie pojąć tego nie byłyby w stanie. Zakłamanie polega na przenoszeniu jedności politycznej na etniczną.
Chodzi o to, że Polska zawsze była dobrowolną federacją ziem. Koncepcja obywatela łączyła się z przynależnością do wspólnoty ziemskiej, np. śląskiej, sandomierskiej itd. Tym zaś, co łączyło w strukturę „ponadziemską”, była pewna idea cywilizacyjnej wspólnoty polskiej opartej o wartości, a nie o przynależność.
W rezultacie, to nie król miał poddanych, lecz Polacy mieli króla. W rezultacie, niechęci międzyregionalne były nie do pomyślenia w sferze politycznej.
Czy pamiętacie ten piękny moment, gdy do sali Sejmu „wprowadzali się” posłowie wybrani przez stronę solidarnościową w tzw. wyborach kontraktowych? Jak oni witali się z Polską słowami: „… poseł Ziemi …”? Co niby przez to wyrażali i gdzie się to podziało?
Istnieje ciekawa tożsamość tych mętów, które wkrótce stanęły przeciw tej instynktownie odradzającej się polskości z jej znakami, a przy byle okazji stają także przeciwko ideałom amerykańskim. Może dlatego, że amerykański orzeł niesie motto „E pluribus unum”, co akurat dokładnie oddaje również istotę polskości. Z tym, że w Polsce nie trzeba było tego zapisywać, bo to była sfera instynktu, który spontanicznie okazali także ci posłowie solidarnościowi. Szkoda, że pozostali w sferze samego gestu.
A te męty? Dla nich „polskość to nienormalność”. Są zbyt skundleni, żeby pojąć, o co w niej chodzi.
@Toyah
OdpowiedzUsuńA w końcu to ja się obrażę. Ciągle słyszę taki komplement, że nie jestem typową warszawianką. To znaczy nie jestem bezczelną chamką, która w dodatku niepotrzebnie zrobiła Powstanie, przez co cała Polska zmuszona była odbudowywać Warszawę, i jeszcze zabrała Krakowowi stolicę.
Toyah
OdpowiedzUsuńJezu, ostro...fenomenalny finisz. Kapitalny przezent na mikołajkowy wieczór. Dzięki.
@Orjan
OdpowiedzUsuńO tym samym napisałam w skrócie pod poprzednim tekstem Toyaha. Czy wiesz, że kilkanaście lat temu studenci IH UW napisali bardzo ciekawy zbiór esejów o tym, jak "Solidarność" spontanicznie odtworzyła struktury i obywatelskie idee Rzeczypospolitej? Szkoda, że ten temat mało kogo interesuje.
@Marylka
OdpowiedzUsuńNo właśnie.
Skądinąd, "dziel i rządź", to podstawa wszelkiego totalniactwa.
Rolą takich kuczoków, czy kuców jest wypchnąć poza widnokrąg wszystko, w czym może być wspólne uczucie, współczucie, a w końcu mogłaby rodzić się wspólna myśl i wspólnota.
@orjan
OdpowiedzUsuńPamiętam tamtych posłów. Rzeczywiście było dostojnie. Szkoda.
@Marylka
OdpowiedzUsuńA kto tak na Ciebie brzydko mówi?
@buzialski
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie.
@Toyah
OdpowiedzUsuńPoznaniacy,Krakowiacy,Ślązacy, ale nigdy Górale i Twoi rodacy...
Toyahu
OdpowiedzUsuńPo pierwsze chciałam powiedzieć, że nie jestem obrażona, a raczej zasmucona. Nie mam do Ciebie pretensji, że irytuje Cię - jak się wyraziłeś - "ślązactwo", że nazwiska o śląskim brzmieniu wywołują w Tobie dreszcz obrzydzenia, a nawet o to, że wzdragasz się na myśl o ewentualnym zięciu-Ślązaku. Takie są Twoje osobiste odczucia i nic mi do tego.
Mnie się też nie wszystko w Ślązakach podoba i zresztą w ogóle nie mam zwyczaju dzielenia ludzi na Ślązaków i nie-Ślązaków. Taki antagonizujący regionalizm jest mi całkowicie obcy i w każdym regionalizmie widzę wartość dla kultury polskiej. Zgadzam się w tym względzie całkowicie z Orjanem.
Zdaję sobie sprawę z tego, że za sprawą moich licznych komentarzy pod poprzednim wpisem mogę się wydawać osobą całkowicie sfiksowaną na punkcie śląskości. Tak absolutnie nie jest i szczerze mówiąc na co dzień sprawy Śląska mało mnie zajmują, bardziej martwi mnie to, co się dzieje z naszym krajem.
Skomentowanie Twojego tekstu uznałam jednak za swój obowiązek, ponieważ jestem tu chyba jedyną osobą, która może coś powiedzieć na temat śląskiej kultury, tożsamości i problemów niejako od wewnątrz. Chociaż ta moja śląskość jest już - wbrew temu co myślisz - znacznie osłabiona, to wydaje mi się, że znam bardzo dobrze mentalność Ślązaków i mogę się wypowiadać w ich imieniu.
Pretensje mam do Ciebie o wprowadzenie do debaty regionalizmu antagonizującego. Taki był po prostu wydźwięk Twojego tekstu, o czym świadczą komentarze o obleśnych nazwiskach i o zrozumieniu dla Twojej obawy przed ewentualnym zięciem-Ślązakiem. Mam wrażenie, że gdybym nie zabrała głosu, to tych antagonizujących komentarzy mogło by być więcej.
Mam podstawy przypuszczać, że podobny był odbiór tekstu wśród czytelników Warszawskiej Gazety.
A w kwestii Kuczoka to mam wrażenie, że cały czas się nie rozumiemy. Więc może dam przykład.
Bardzo podobny typ grafomaństwa i poglądów prezentuje literatka Gretkowska. Ale chyba nie przyszłoby Ci do głowy, żeby odnosić się do jej pisaniny i poglądów przez pryzmat nazwiska i tego, że mieszka w Warszawie?
Nie jestem obrażona, nie musisz mnie mnie przepraszać, tylko proszę Cię o odpowiedzialność za słowo.
@Ginewra
OdpowiedzUsuń"o zrozumieniu dla Twojej obawy przed ewentualnym zięciem-Ślązakiem"
Jako że akurat ja wyraziłem owo zrozumienie, nie tylko zresztą dla tego jednego stwierdzenia toyaha, ale dla ogółu, chciałem to tylko jeszcze raz potwierdzić. Zięcia Ślązaka, do tego jeszcze miłośnika RAŚ, w żaden sposób bym nie zdzierżył.
Ale powiem Ci przy okazji, że synową Ślązaczkę jakoś chyba prędzej :)
Może dlatego, że miałem kiedyś dziewczynę - prawdziwą Ślązaczkę. I dobrze ją wspominam.
Takie mam fixum-dyrdum.
@Marylka
OdpowiedzUsuńTo dobrze. Bo już myślałem, że będę się musiał obrazić.
@Ginewra
OdpowiedzUsuńNie wiem zupełnie od czego zacząć. Niech więc będzie od końca. Sądziłem że kwestię nazwisk skutecznie wyjaśniłem. A tu nagle wyskakujesz mi z tą Gretkowską. Mam jeszcze raz zaczynać wszystko od nowa? To jest tak jak ja bym napisał że nie lubię spoconych grubasów, a Ty byś mi tłumaczyła, że Żakowski jest równie kiepski jak Semka.
I że nie powinienem antagonizować grubych i chudych i napuszczać opinie publiczną na tych co się sobą. I co to teraz będzie, jeśli ci którym dotychczas grubi i spoceni nie przeszkadzali, przeszkadzać zaczną?
I już mi się dalej nie chce. Przecież to jest takie proste. Cały ten blog, całe to pisanie jest takie że ono antagonizuje. Tu każde zdanie razi ogniem, który niektórzy nazywają nienawiścią. Tu każde słowo jest przesadne. Przecież Ty to świetnie wiesz. I nagle się okazuje, że jest pewna część moich emocji, którą ja mam ocenzurować, bo mogą się poczuć dotknięci Ślązacy. A niby w jaki sposób oni są lepsi od innych? Ja rozumiem że byłoby okrutne i głupie z mojej strony, gdybym szydził z biednych i zaszczutych, dręczonych przez ważnych tego świata ludzi. Ale Ślązacy? Przepraszam ale tu nie mam zrozumienia. I to już niezależnie od moich kompleksów.
@Ginewra
OdpowiedzUsuńEdytor mi poprawił 'pocą' na 'sobą'. Miało być 'pocą'. 'Sobą' nie ma sensu.
@kazef
OdpowiedzUsuńTo ja się wtrącę.
Właśnie o to chodziło. O fiksum dyrdum. A teraz już tylko chodzi o to, że nagle zwykle fiksum dyrdum zaczyna stanowić problem.