Kolejny numer "Polski Niepodległej" jeszcze przed nami, my tu jednak jesteśmy mało cierpliwi, a w związku z tym już dziś, specjalnie dla czytelników tego bloga, najnowsze wydanie moich krótkich kawałków do śmiechu. Zapraszam.
Gdy czytelnicy „Polski Niepodległej” dostaną do rąk
jej najnowsze wydanie, sprawa od której chciałem zacząć dzisiejszą „tablicę”
będzie już zapewne zapomniana przez najbardziej nawet znudzone psy, jednak oto
właśnie niesławny marszałek Tomasz Grodzki, z wielkim hukiem i z
charakterystycznym dla siebie zadęciem, ogłosił że w tych dniach odbędzie – jak
sam się chwali, „półprywatne” – spotkanie z demokratyczną przewodniczącą
amerykańskiej Izby Reprezentantów, panią Nancy Pelosi, która w drodze na
rusko-żydowski event w Jerozolimie postanowiła zahaczyć o Auschwitz. Proszę się
wsłuchać w dźwięk tej trąby:
„Żeby było ściśle i jasno: to nie ja chcę się spotkać, tylko pani Nancy
Pelosi chce się spotkać ze mną. Jest to dla mnie zaszczyt, że kobieta, która
według wielu uchodzi za drugą najpotężniejszą kobietę na świecie po pani
kanclerz Merkel, chciałaby porozmawiać z marszałkiem polskiego Senatu”.
No i teraz coś równie
dobrego. Gdyby ktoś chciał wiedzieć, czemu Grodzki nie odmówił randkowej
propozycji pani Pelosi, mamy równie charakterystyczne co poprzednie
wyjaśnienie:
„Pomijając już fakt, że pani Nancy Pelosi jest kobietą, ja jestem
mężczyzną i dżentelmeneria nakazuje odpowiedzieć na takie zaproszenie”.
Wczoraj w telewizji
wystąpił poprzednik senatora Grodzkiego, Stanisław Karczewski i zauważył, że
pod względem intelektualnym, Grodzki ostatnio zaczął się niebezpiecznie zbliżać
do Lecha Wałęsy. Otóż ja bym tu chciał pana Bolesława wziąć w obronę. Przy
wszystkich bowiem jego słabościach, on akurat nigdy by sobie nie pozwolił na
to, by ogłosić, że dla niego spotkanie z szefową amerykańskich demokratów to „zaszczyt”.
Inna sprawa, że czegoś takiego nie moglibyśmy się spodziewać nawet po tej cizi,
która się ostatnio z Grodzkim prowadza. Ludzie, choćby i najmniej ważni, jednak
się szanują.
***
„Panie prezydencie
Duda. Jako współtwórca i Przewodniczący od zarania do odejścia na urząd
Prezydenta zabraniam Panu kategorycznie powoływać się na historyczną
Solidarność. Za postawę jaką Pan prezentuję, za burzenie systemu trójpodziału
władz o który Solidarność walczyła, za łamanie Konstytucji, za kłamstwa,
manipulacje i pomówienia. Jestem przekonany, że Solidarność tamtych czasów by
to z hukiem zrobiła, by Pan nie kalał jej szeregów”.
Przyznaję,
że powyższy tekst częściowo edytowałem, by stał się bardziej czytelny,
natomiast gdy chodzi o ostatnie zdanie, to jestem bezradny i zostawiam je w
stanie w jakim ono wyszło spod laptopa pana Bolesława. Muszę jednak przy tym
oddać Wałęsie, co mu się należy i przyznać, że on się jednak tym razem
postarał. Przecież mógł zacząć ten wpis od słów „Słuchaj no Duda”, no i nie
zwracać się do Prezydenta słowami „Pan” i „Panu”, a już z pewnością nie
pisanymi wielką literą, a tu – proszę! Pełna dżentelmeneria, że pozwolę sobie
ponownie zacytować marszałka Grodzkiego.
***
„KRS
w praktyce jest miejscem zaklepywania kandydatów na sędziów. Każdy przychodzi
tam ze swoimi kandydatami i dba o to, żeby to oni właśnie przeszli. Dotyczy to
także polityków, do których odpowiednie osoby potrafią dotrzeć. To nie jest
najlepsze miejsce na decydowanie o tym, kto zostanie sędzią. KRS dba o interesy
korporacji sędziowskiej, natomiast nie jest organem, który naprawdę dba o
prawdziwą niezawisłość”.
A
teraz nauki kolejnego wybitnego prawnika, Andrzeja Rzeplińskiego:
„Krajowa
Rada Sądownicza to państwowy związek zawodowy konserwujący interesy źle służące
polskiemu sądownictwu. Media informują o wcale licznych jak na profesję ludzi o
nieskazitelnych charakterach, aferach korupcyjnych, pijanych sędziach w
gmachach sądów i pijanych sędziach za kierownicą samochodów. Sędziach,
sprawcach przestępstw pospolitych. Co do części tych afer, dotychczasowe
mechanizmy ustawowe, korekcyjne, są bezradne wobec siły układu. Dodam,
korporacyjnego układu”.
Ktoś
mi powie, że ja nie powinienem tak wychwalać obu panów, posługując się aż tak
bezczelną manipulacją, bo to co oni gadali lata temu – a są to w rzeczy samej
wypowiedzi sprzed wielu lat – nie ma nic wspólnego z tym, co oni głoszą dziś.
No dobra, przyznaję, trochę tu pokałamałem, ale miałem w tym prawdziwie
szczytny cel. Otóż chciałem zwrócić uwagę na to, że gdy oni w tak bezpośredni i
brutalny sposób atakowali niezależne sądownictwo, środowisko, by już nie
wspomnieć o głosach ze strony instytucji unijnych, nie reagowało jednym słowem
sprzeciwu. Czy to możliwe, że wówczas wszystkie zainteresowane strony
wiedziały, że to tylko takie „jaja”, a poważnie się zrobiło dopiero teraz? No,
no! To by naprawdę był hit.
***
***
Swoją drogą, to bardzo interesujące, że, pomijając
samych zainteresowanych, oraz grupki zaczadzonych antypisowską propagandą
obywateli, najbardziej w obronę odchodzących w ostateczną niesławę sędziów
zaangażowali się sami faktyczni i domniemani
przestępcy. Gdy popatrzeć na listy obecności kolportowane przy okazji
przeróżnych organizowanych przez korporację i zaprzyjaźnionych z nią
polityków, to znajdziemy tam już niemal wyłącznie jakichś cwaniaków walczących
o to, by nie trafić za kraty. A więc mamy tam dawnego działacza Solidarności
Piniora, obecnego senatora Koalicji Obywatelskiej Gawłowskiego, dziennikarza
Najsztuba, i kto wie, kto tam jeszcze robi za ten tłum? Kto wie, ilu z tych,
których twarze znamy z telewizji, przychodzi tam, bo wie, że jeśli nie uda się
powstrzymać zmian, to i na nich przyjdzie kolej? Kto wreszcie wie, czy tam w
tym tłoku nie znajdują się również pospolici złodzieje, oszuści, czy bandyci,
którzy po odsiedzeniu swoich wyroków nie mają w sercu nic innego jak tylko
pragnienie, by się zemścić i pozbawić władzy tych, którzy tak naprawdę, przez
swoją wieloletnią działalność, w pierwszej kolejności doprowadzili do tego, że
oni skończyli tak jak skończyli?
Swoją drogą, ciekawe co tam słychać u takiej choćby
pisarki Marii Nurowskiej. Oto w tych dniach na swoim facebookowym koncie
napisała ona coś takiego:
„Nie wiem, jak
Wy, ale ja już nie wytrzymuję tego,co się dzieje... Z jednej strony mafia,
która rujnuje to wszystko, na co pracowaliśmy 30 lat, na szacunek i godne
miejsce wśród wolnych narodów Europy, a z drugiej podzielona, bezradna
opozycja! W czasie wojny moi rodzice, oboje byli w podziemiu, a ponadto w
lesie, w tunelach do przechowywania sadzonek (ojciec był leśnikiem) ukrywało
się kilka rodzin żydowskich, aby przetrwać, rano wypijali szklankę samogonu.
Może pójdę w ich ślady...”.
To „w podziemiu, a ponadto w lesie” jest dobre samo
w sobie, ale mój optymizm szczególnie wzrasta na wiadomość, że pisarka Nurowska
przerzuci się na bimber, do tego wciągany szklankami. Może ten zwyczaj się
spopularyzuje wśród znajomych pani Marysi i w ten sposób, po krótkim czasie
będziemy ich mogli zapakować na taczki i wywieźć poza mury miasta. Nawet nie
trzeba będzie marnować publicznych pieniędzy na wyżywienie.
"rano wypijali szklankę samogonu" - Tak mi sie zdaje, że to jest powrót do korzeni, może niekonieczne p. Nurowskiej, ale raczej jej środowiska, jeśli przejmie ono to hasło. Bo jakżeby inaczej mogli "przetrwać" enakwudziści w Katyniu i tylu innych miejscach, gdy czekał ich cały długi dzień krwawej roboty. Dlatego plakat jak najbardziej na miejscu.
OdpowiedzUsuńW pełni popieram.Pani Nurowska powinna każdy dzień zaczynać i kończyć na totalnej bani,a do podziemia zejdzie bardzo szybko ku swemu i naszemu zadowoleniu.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to ciekawe jak Wałęsa był tłumaczony w spotkaniach na żywo. Czy to była ta dżentelmeneria, czy było jeden do jeden? A może jeszcze inaczej?
OdpowiedzUsuńZ tych latami udawanych dżentelmenów wychodzi teraz dżentelmenelnia jak ze starej dętki. A gdzie tu jeszcze do końca...
OdpowiedzUsuń