Jak
się właśnie dowiedziałem, na okładce najnowszego wydania „Warszawskiej Gazety”
znalazły się zdjęcia 18 polskich posłów do Europarlamentu, którzy w niedawnym
głosowaniu opowiedzieli się przeciwko Polsce, a redakcja „Warszawskiej” uznała
za stosowne opatrzyć tę prezentację tytułem „Antypolskie polityczne szmaty”.
Jak ja się o tym dowiedziałem? Ktoś powie, że odpowiedź jest oczywista.
Ponieważ od lat jestem członkiem redakcji owego tygodnika, powinienem wiedzieć,
co się tam wyprawia. Otóż tym razem było inaczej. Zanim bowiem zdążyłem się
osobiście zapoznać z tym akurat wydaniem, trafiłem na twitterowy komentarz
niedawno tu wspominanej Sylwii Spurek, której legitymacyjne zdjęcie znalazło
się na wspomnianej wystawie, a w którym to komentarzu Spurek ze zgryźliwą
ironią o niej wspomniała i, jakby tego było mało, wrzuciła skan owej okładki.
Przyznam uczciwie, że w tym momencie
zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Pierwsza to ta, że przeżywając w Brukseli
najpiękniejsze dni swojego życia, Spurek poświęca swój czas, by czytać
„Warszawską Gazetę”, a po drugie, że ona w ogóle czuje konieczność komentowania
faktu, że redakcja akurat tej gazety, której profil jest powszechnie znany,
uznała za stosowne nazwać Spurek szmatą. Gdyby ktoś z mojego otoczenia
kiedykolwiek nazwał mnie szmatą, w dodatku antypolską i bez przymiotnika
„polityczną”, to ja bym oczywiście się oburzył, natomiast gdyby tym kimś była
telewizja TVN24, czy „Gazeta Wyborcza”, albo nawet tygodnik „Sieci”, to ja bym
na to coś zwyczajnie splunął, a jeśli nie, to ewentualnie bym się ucieszył, że
ci których od lat tępię, o mnie mówią i to w dodatku źle.
Zapytałem więc Spurek na twitterze, czy ona się tak oburza, bo została
nazwana szmatą, czy dlatego, że szmatą nazwała ją „Warszawska Gazeta”. Spurek
sie oczywiście nie odezwała, natomiast zareagował nieznany mi internauta, który
zwracając się bezpośrednio do Spurek, zaapelował do niej, by mi wytoczyła
sprawę o zniesławienie.
I to jest coś co mnie autentycznie zainteresowało. Co mają w głowie
niektórzy z nich, że wpadają na tego typu pomysły? Jak oni muszą być dziś
zdesperowani – i już nie mówię o Spurek, która kompletnie bez sensu dostaje
cholery na okładkę jednego z tygodników – ostatniego ratunku szukając już tylko
w skorumpowanych sądach, licząc na to, że one będą nas wsadzać za kraty już
tylko za to, że zechciało nam się odezwać?
Byłoby to straszne, gdyby w gruncie rzeczy nie pocieszające. Nie powinniśmy
się bowiem zdziwić, jeśli już niedługo poradnie leczenia nerwic, których i tak
jest już coraz więcej, staną się głównym źródłem zarobków owej bezrobotnej masy
niedorobionych psychologów.
A my? Co z nami? My, tak jak dotychczas, będziemy siedzieć na tej ławeczce, kopać w zamyśleniu
jakiś zbłąkany kamień i dzielić się z innymi tym, co nam chodzi po głowie. Oto
więc mój najnowszy felieton dla wspomnianej „Warszawskiej Gazety”.
Mieliśmy tu już w zeszłym tygodniu
marszałka Grodzkiego, ale ponieważ nieszczęścia chodzą parami, musimy się znów
z nim męczyć. Otóż, kiedy ów dziwny mąż, ogłosił że wedle poważnych
zagranicznych ośrodków medialnych, jest on najpotężniejszą osobą w polskiej
opozycji, i jemu się należy natychmiastowy awans w strukturach Platformy
Obywatelskiej, znaczna część opinii publicznej uznała, że ów biedny człowiek oszalał
i w tej chwili należy już tylko czekać aż on zacznie biegać w kółko po
Warszawie, machać rękoma i wrzeszczeć: „Jestem chirurgiem i wiem czym jest
skromność i pokora”. Niestety, a może dla nas wszystkich, na szczęście,
wspomniany Grodzki postanowił pójść za ciosem i ogłosić kolejną sensację, a
mianowicie, że niejaka Nancy Pelosi, przewodnicząca amerykańskich demokratów, w
drodze do Jerozolimy na ruski event związany z wyzwoleniem niemieckiego obozu w
Auschwitz, postanowiła zahaczyć o Polskę, głównie po to, by jak najbardziej
prywatnie spotkać się z Grodzkim i wypytać go o to, co się w tej cholernej
Polsce dzieje. Gdyby ktoś miał wątpliwości co do rangi zapowiadanego zdarzenia,
marszałek Grodzki poinformował media, że rzeczona Pelosi jest najpotężniejszą
kobietą na świecie, tuż za powoli znikającą niemiecką kanclerz Merkel, a więc
biorąc pod uwagę fakt, że Grodzki, co już zostało wspomniane, jest
najpotężniejszą osobą wśród polskiej opozycji, owo spotkanie stanie się
wydarzeniem na skalę światową.
Przy okazji ostatnich awantur związanych z walką o
odzyskanie przez polskie państwo wymiaru sprawiedliwości z rąk skorumpowanych
sędziów i półprzytomnych z nienawiści polityków, głos zabrały również moralne
autorytety, w tym profesorowie prawa i nie tylko, i wszyscy udowodnili, że gdy
chodzi o poziom intelektualnego upadku, skaliste dno nie jest już dłużej
zajmowane przez reklamy maści na ból pleców, czy past do zębów, ale polityczne
analizy samozwańczych autorytetów. A w tej sytuacji, musimy poważnie rozważyć
taką możliwość, że w ostatecznym rozrachunku, marszałek Grodzki, zwłaszcza gdy
przewodnicząca Pelosi, faktycznie poda mu rękę, a może nawet szepnie mu do
uszka parę czułych słówek, może w rzeczy samej stanąć na czele owego hufca
polskich zdrajców.
Jest jednak pewien całkiem świeży problem. Otóż całkiem niedawno zgłosił
się kolejny świadek korupcyjnych zachowań profesora doktora Grodzkiego, tym
razem jednak nie poszło już o głupie 500 dolarów, czy równie śmieszne tanie tak
zwane koniaki z Pewexu, ale aż o 7 tysięcy złotych, w dodatku wytargowane z
początkowych dziesięciu patyków. Co ciekawe, opowieść wspomnianego świadka,
jeśli założymy, że mamy całkiem naturalne sposoby rozróżniania zmyśleń od
prawdy, stanowi najprawdziwszą prawdę i kiedy już przyjdzie do ostatecznej
rozprawy, nie będzie sposobu, by ją zakwestionować. I wówczas marszałkowi
Grodzkiemu pozostanie już tylko żyć wspomnieniem tej krótkiej chwili, kiedy to
jego rozpoznawalność w polskiej polityce rosła w tempie geometrycznym.
O ile oczywiście nie okaże się że wpływy tych wszystkich
cudacznych profesorów nie są większe niż nam się wydawało.
Pośród tych wszystkich kreatur,największy podziw może wzbudzać Adamowicz,co za błyskawiczna kariera,od szmaty do zera..Nie świętej pamięci Adamowicz,byłby z niej dumny.
OdpowiedzUsuń@Dariusz
UsuńTo prawda. Ona faktycznie robi wrażenie. Najpierw spieprzyła ze swoimi córkami do Stanów, by nie pójść siedzieć, i tu wystarczyło, że go odstrzelili, i już jest z powrotem, robiąc karierę w Brukseli.