Jak się własnie dowiedziałem, Hanna Lis –
nie wiem, czy była, czy wciąż jeszcze
aktualna – żona Tomasza Lisa, obejrzała w telewizyjnej „Dwójce” transmisję z
tak zwanego „Sylwestra Marzeń”, dostała ciężkiej cholery i na Twitterze
opublikowała następujący komentarz:
„Sowieci i hitlerowcy wymordowali lwią cześć
polskiej inteligencji. Ciąg dalszy nastąpił za komuny. Dzieło domyka towarzysz
Kurski. Bez jednego wystrzału”.
Ponieważ z własnej i nie przymuszonej
woli obejrzałem jakieś pół godziny owego koncertu, w dodatku przeplatając owo oglądanie
fragmentami zorganizowanej przez telewizję TVN sylwestrowej zabawy na Placu
Bankowym w Warszawie, doskonale wiem, o co chodziło Hannie Lis i w pewnym
sensie nawet rozumiem jej wzburzenie, nawet w sytuacji, gdy, jak widać, odbiera
jej ono rozum. Oglądałem więc to jedną, to drugą zabawę, i nie mogłem się pozbyć
wrażenia, że telewizja TVN, choćby nie wiem, jak bardzo się starała, nie jest w
stanie przebić Kurskiego, choćby z tego względu, że nie pozwalają jej na to
ograniczenia budżetowe. Właściwie wystarczyło parę minut, by zauważyć bardzo
wyraźnie, że gdy chodzi choćby o tak zwaną wystawę, to co prezentują obie
stacje, to jest niebo i ziemia. Przy tym, co zaprezentowała publiczna
telewizja, warszawski koncert robił wrażenie skromnej imprezy w jakiejś
wiejskiej remizie strażackiej. Te trzy kamery, pokazujące scenę albo z daleka,
albo z bliska, albo ze środka, plus dwie dodatkowe po bokach, tworzyły tak
dramatyczną nędzę, że przy niej nawet Sylwia Grzeszczak robiła wrażenie pełnego
profesjonalizmu.
Ale to nie wszystko. Owszem, Kurski przebił
towarzystwo reprezentowane dziś przez Hannę Lis nie tylko całą tą oprawą. W
Zakopanem bowiem mieliśmy autentyczne rozrywkowe szaleństwo, do którego ani wspomniana
Grzeszczak, ani tym bardziej zespół Perfect, ani Edyta Górniak, ani Beata
Kozidrak nie byli w stanie zbliżyć choćby na kilometr. I wcale nie chodzi o to,
że – tak jak to się wydaje Hannie Lis – Edyta Górniak to rozrywka dla
inteligencji, której eksterminację rozpoczęli Hitler oraz Stalin, a z której Kurski
już tylko czyści to co pozostało. Gdy chodzi o estradowy profesjonalizm, Edyta
Górniak nie jest w stanie się choćby zbliżyć do Zenka Martyniuka i tych
wszystkich jego kolegów po fachu, których nazwisk nie mam ani chęci, ani
potrzeby pamiętać. Ale też gdyby nawet założyć, że Martyniuk i spółka to estradowe
oszustwo, to ono jest tworzone na poziomie, o którym gwiazdy telewizji TVN
mogłyby tylko marzyć. A zrozumiemy to w pełni, kiedy zauważymy, że na owej
disco polowej estradzie jest tak strasznie silna konkurencja, że tam
faktycznie, aby się stać gwiazdą trzeba przynajmniej wymyślić kilka hitów na
miarę „Ona tańczy dla mnie”, czy „Przez te oczy zielone”, a daję słowo, że to
nie jest ani w jednym procencie tak proste, jak napisanie piosenki typu „Idź
precz”, gdzie wystarczy zerżnąć parę riffów od któregoś z lokalnych zespołów ze
Stanów, czy z Belgii.
No i jeszcze coś. Nie jest to dla mnie
wiadomość dobra, bo ja bym oczywiście wolał, żeby ludzie, których spotykam na
ulicy i uważam za osoby sympatyczne, grzeczne i inteligentne i które w dodatku na
takie wyglądają, słuchały Nicka Cave’a, Johna Coltrane’a, czy z większą przyjemnością
niż „Ranczo”oglądały serial „The Office”, a kina wyświetlające polskie komedie
omijały szerokim łukiem. Niestety tak nie jest. Niestety jest tak, że z jakiegoś
nieznanego mi powodu, owi ludzie, których uważam za inteligentnych, grzecznych
i miłych mają głęboko w nosie to co ja
uważam za sztukę i dobrze jeśli oni przynajmniej od czasu do czasu czują, że jeśli
rozrywka służy wyłącznie do zabawy, to lepiej się bawić przy Golcach niż przy
zespole Boys.
Nie wiem, czego słucha Hanna Lis, nie
wiem, jakie filmy ona lubi oglądać i nie mam pojęcia co ona sądzi o książkach
Olgi Tokarczuk wtedy, gdy nikt nie patrzy i nikt nie słucha. Niewykluczone, że gdy
chodzi o wybory estetycznie, ona i ja jesteśmy sobie nawet dość bliscy.
Natomiast nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że jeśli ona faktycznie
słucha Nicka Cave’a i śmieje się oglądając „Fawlty Towers”, to wyłącznie
dlatego, że ktoś jej powiedział, że tak wypada. A poza tym ona jest po stokroć
głupsza i pozbawiona gustu od najgłupszej parki podskakującej wczoraj w
Zakopanem w rytm piosenek tej jakiejś Oreiro. A wiem to stąd, że jakimś cudem
udało mi się trafić na ten jej kuriozalny wpis na Twitterze.
Proszę mi wybaczyć ale kto tu jest profesjonalistą? Czy jeśli rodzinom zostaną jakieś nadwyżki z owego 500+ to czy kupią bilety do opery czy raczej wybiorą benefis Zenka Martyniuka? Jak to precyzyjnie określiła kilka dni temu Środa wszyscy oni siedzą w piwnicy by nie powiedzieć, że w dupie.
OdpowiedzUsuń@Unknown
OdpowiedzUsuńNie wiem. Ja bym do opery nie poszedł za żadne pieniądze. A z tą Środą to o co chodzi? Te kolekcjonujesz jej złote myśli.
@Unknown
OdpowiedzUsuńSylwester to zabawa. Ludzie sami wiedzą, czego im potrzeba do zabawy. Tej potrzeby nie da się zamówić, ani kupić. Nie w tej skali.
Od polityki po zabawę powodzenie zależne jest od rozpoznania i zastosowania właściwej oferty we właściwym miejscu i czasie. TVP (i Zenek) rulez.
Ja przeglądałem wczoraj wszystkie 3 kanały z imprezami sylwestrowymi. Chwilę leciał Polsat, potem dłużej TVP. Tego co pokazywał TVN oglądać się po prostu nie dało.
OdpowiedzUsuńNatomiast co do disco polo, w latach 90-tych, gdy powstawały jeszcze masowo ostatnie dobre zespoły i albumy (w muzyce rock czy też pop), sprawa była jasna. Patrząc na to, co oferuje rynek pop do zabawy od 10-15 lat, nie jestem już wcale pewny. Niedługo się jeszcze okaże, że nasze disco polo będzie jedną z ostatnich nisz w popkulturze, gdzie jest normalny chłop i jest baba.
@marcin d.
UsuńI to jest komentarz z najwyższej półki. Ja tylko dodam od siebie, że podobno w Polsacie ludzi zabawiał Maciej Maleńczuk.
@marcin d.
UsuńTrzeba sprawiedliwie zauważyć, że disco polo rozwija się w sensie artystycznym. Widać to najlepiej po Zenku. Bo trzeba też docenić, że akurat on bardzo się stara. Mam nadzieję, że inni także.
Z drugiej strony, to jest ciągle młoda muzyka i jeśli w ogóle ma ustalić się jej dojrzały styl, to musi trochę trwać.
Napędem nadziei jest właśnie ogromna popularność tej muzyki i jej wykonawców. To musi spowodować zainteresowanie świata muzycznego niejako odgórne w odróżnieniu od dotychczasowego rozwoju oddolnego. Trzeba więc ufać, że przyjdą twórcy, którzy podniosą disco polo tak jak zostało podniesionych do rangi stylu wiele już kierunków muzyki.
Żeby zakończyć z grubszej rury, to krytycy zapominają, że młody Szopen też czerpał z wiejskiego gumna i wcale się nie brzydził.
Oto meksykański odpowiednik disco polo - cumbia, która doszła do rangi stylu nadal pozostając tym samym umpa-umpa. Wzięło to jakieś 40 lat, ale nikt się już nie krzywi nawet w USA, a współpracy nie odmówią ani symfonicy, ani rockmani. Tego życzę Zenkowi, bo każda muzyka jest potrzebna.
https://www.youtube.com/watch?v=kcKOd_wy0XI&list=PLRxgw8Ykd-Doala5mH9Xm2Bqb9b36sJAz&index=6
Przecież muzyka country to takie disco americo. A kochamy country (ja!). A co do Opery to jakby ktoś zasunął cios w szczękę. Nie poszedł by Pan do opery?? Dziękuję, że Pan to głośno powiedział. To stawia Pana w moich oczach w zupełnie innym miejscu niż dotychczas. Dorosły facet, który ma się za konesera muzyki, popisuje się pisaniem o muzyce i nie docenia zjawiska tak wielkiego jak opera? Nie musi pan się zachwycać, jak woli Pan jakiś angielskich mizernych wyjców spod trzepaka, ale żeby nawet nie doceniać?
OdpowiedzUsuń@zuzuakras586@gmail.com
UsuńNie tylko country, ale wszystko w muzyce zaczynało się i zaczyna tak samo. Z upływem czasu i postępowaniem powodzenia kolejnego muzycznego wynalazku kształtuje się (albo i nie) odrębny styl i od tego momentu dana muzyka jest sztuką.
Gdy ten styl podejmie jakiś Szopen, Puccini, czy Marley, R.Johnson, nie zapominając o Gershwin'ie, itd., to dana muzyka staje się wysoka. Ot i cała tajemnica!
Są muzycy, którzy na takich poszukiwaniach oparli niemal całą SWOJĄ twórczość i dlatego stali się wybitni. Np. Bob Dylan.
Muzyka nie znosi granic. Teraz w odniesieniu do Zenka i innych znowu obserwujemy to samo co w latach 60 wobec rodzącego się polskiego rocka. Wszyscy rozumni (przypadkiem także aktyw partyjny) rwali włosy nad upadkiem gustów u młodzieży, bo ta sama ujawniła gust nie korzystając ze światłego kierownictwa.
Teraz samozwańczy esteci swój niesmak przenieśli na całość gustu tubylców. Ale to oni są kulturowo prymitywni, a nie fani Zenka. Ci mają zawsze rację, bo kultura jest dla nich i do nich należy, a nie do obsługi. Obsługa, która się odcina jest zbędna.
@zuzuakras586@gmail.com
UsuńWprawdzie Krzysztof sam sobie daje radę, ale Ty wyraźnie coś pomyliłeś(aś). To, czy ktoś czuje potrzebę pójścia do opery jest sprawą gustu lub emocjonalnej potrzeby. Nie ma natomiast nic wspólnego z rozumem. Jeśli u kogoś ma, to należy przyjrzeć się, czy ów nie jest snobem.
Ja tu jestem niemal od początku a na muzyczne uwagi Krzysztofa zawsze reaguję, bo mamy w muzycznych gustach wiele zbieżności (także pokoleniowych), ale także wiele rozbieżności. Dlatego wiem, że operę ceni, ale się nie zaciąga. Tu jesteśmy zbieżni.
@zuzu coś tam
UsuńZgłaszam poprawkę. Poszedłbym pod warunkiem - nawet za darmo - że byłbym jedyną osobą na widowni. Ja się bardzo źle czuję w towarzystwie ludzi z którymi mnie nic nie łączy.
@orjan
UsuńW tych dniach ktoś na Twitterze napisał, że podczas gdy Austria ma Operę Wiedeńską, my mamy Sylwestra Marzeń. Na to mój syn wrzucił komentarz, w którym zauważył, że my mamy NOSPR, a Austria ma Conchitę Wurst.
Tu moim zdaniem leży cały problem z tak zwaną sztuką "wyższą" i "niższą". Ja kiedyś rozmawiałem z jednym z muzyków z NOSPR-u i chciałem od niego wyciągnąć jakieś refleksje na temat grania Góreckiego w wykonaniu Beth Gibbons pod batutą Pendereckiego i on się zachował jakby równie dobrze mógł grać pod batutą Zenka Martyniuka. I to, wyobraź sobie, wcale nie ze względu na Gibbons.
Rzecz w tym, że im nie jest wszytsko jedno, a mi owszem.
Przepraszam, nie otwiera się po adresie, tylko po wrzuceniu nazwy: "FARINELLI • aria, Imeneo: 'Vaghi amore, grazie amate' (La festa d'Imeneo_Porpora/ Metastasio, 1736)". Śpiewa Cecilia Bartoli. :)
Usuń@zuzu...
UsuńPrzepraszam, ale czego to ma dowodzić?
Wszystko można podnieść do poziomu sztuki byle miało styl.
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=SlgtjRq5AXs&list=RDSlgtjRq5AXs&start_radio=1&t=4
@toyah @orjan
OdpowiedzUsuńCały problem sprowadza się to tego, że Lisowej się wydaje, że jak śpiewa Zenek Martyniuk to jest obciach i ludowa przaśność, a występy Edyty Górniak i Maleńczuka to wysublimowana sztuka. To jest dla niej płaszczyzna porównania. I nawet nie przyjdzie jej do głowy, jak bardzo się myli.
To oczywiste, że ludzie lubią się bawić przy skocznych rytmach i nieskomplikowanych melodiach.
O tym, że z odbiorem muzyki klasycznej nie jest w Polsce tak źle, świadczy fakt, że aby się dostać na koncert do NOSPRu, to trzeba rezerwować bilety kilka miesięcy wcześniej, a jak się idzie na koncert do filharmonii czy opery to też prawie zawsze widownia jest zapełniona. Gdyby Lisowa chodziła w te miejsca, to wiedziałby, że holokaust na polskiej inteligencji (czy też raczej potrzebie sztuki wyższej) się nie dokonał.
@Ginewra
OdpowiedzUsuńOczywiście, że z odbiorem muzyki klasycznej nie jest źle. Zwracasz jednak uwagę na trudności dostępu, zatem rozpowszechnienia. Z drugiej jednak strony to daje odbiorcom podstawy poczucia swojej elitarności. Biorą się one z manifestacji "co to ja słucham".
Ciekawe, czy kankan już należy do muzyki klasycznej? Bo jeśli należy, to szansę ma także hip-hop. Musi bowiem istnieć muzyka do poskakania we współczesnych ciuchach. Albo i bez.
W pełni zgadzam się z Panią Hanną Lis,mam nadzieje,że jej nie obrażam,ale nie jestem na bieżąco z rodzajem płci z którą się w tej chwili utożsamia i twierdzę,że Sylwestra powinniśmy spędzić tańcząc przy rytmach Koncertów Brandenburskich Bacha,Requiem Mozarta a szampana otwierać przy dźwiękach Nokturn Es-dur nr 2 Op. 9.Fryderyka Chopina.Wtedy wejdziemy do elity narodów.Kużwa jego mać!
OdpowiedzUsuń@Dariusz
OdpowiedzUsuńJest gorzej. Ona uważa że w Sylwestra powinniśmy tańczyć w rytm Autobiografii Perfectu.
Powiem Panu,że mógłbym,ale wówczas miałbym przed oczyma tego wariata w kapeluszu.
Usuń@Dariusz
UsuńMnie wystarczy ten.
https://youtu.be/XCZwcvA0q6A
@toyah to jest nokaut :)
UsuńDo opery pójdzie Pański wnuk, bo smoking leży dopiero na trzecim pokoleniu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO poziomie danej osoby decyduje to jaka ona jest a nie z kim i gdzie przebywa.
Usuń@Przekaz
UsuńTo ciekawe ale wątpliwe, bo Hanna to chyba właśnie trzecie pokolenie.
@PrzeKaz
UsuńPan gdy idzie do opery, zakłada smoking? I nie boi się Pan, że wszyscy będą na Pana patrzyli jak na dziwadło?
@orjan
UsuńChyba jednak nie bo ona nie ma smokingu. Ani chyba nawet kapelusza z kwiatem.
Smoking nie był ubraniem do opery tylko do wieczornego posiłku. Nie bez przyczyny, jak wiemy, nazywa się dinner jacket po angielsku.
UsuńDo opery obowiązywał frak.
Fraka dotyczy powiedzenie o trzecim pokoleniu.
@Jacek Wiktor
UsuńTym bardziej on by tam wyglądał głupio.
Ciekawe te refleksje i w komentarzach też. Dla mnie wiele nowego. Od wielu lat straciłem kontakt ze światem muzyki w Polsce, szczególnie classic. Ten tutaj jest tak zakłamany, zarówno pop, jak i classic, że już nie dotykam. Kiedyś stosunkowo niedawno dałem komentarz u Coryllusa i zdjęcie, gdy jednak pojechałem na recital Chopinowski polskiego pianisty do Londynu. Wyszedłem przed przerwa. Poszedłem do Westminster Abbey. A stamtad wyszedłem po pierwszym utworze. Był recital organowy. Nigdy więcej. Może zajrzę kiedyś do Liverpoolu i tamtejszej Filharmonii, często gra w moim radio ClassicFm.
OdpowiedzUsuń@cbrengland
UsuńCiekawe? No popatrz tylko. I żałuj, że swego czasu postanowiłeś bojkotować moje książki. Większość z nich jest już sprzedana.